Krzewy są w stanie wytwarzać dobrą herbatę nawet 50-70 lat. Liście zbierane są, kiedy pojawiają się nowe pędy. Im mniejsze listki, tym lepsza jakość i wyższa cena.
Kiedy jeden z moich malezyjskich kolegów usłyszał, że mam w planie odwiedzić Cameron Highlands, stwierdził, że Malezja to nie kraj do oglądania plantacji herbaty, lepiej pojechać w tym celu do Chin. Zamiast tego polecił mi Genting Highlands, ośrodek z kasynami, parkiem rozrywki na wysokości 2000m. Mając za sobą wizytę w Las Vegas, nie sądzę, żeby spodobał mi się jego malezyjski odpowiednik. Co więcej, pewnie tylko zirytowałby mnie fakt, że w otoczeniu pięknych gór postawiono tak paskudne centrum rozrywki. Czasami nie warto słuchać miejscowych, wystarczy zaufać własnej intuicji;).
Po opuszczeniu farmy truskawek szliśmy kilkanaście minut, aż niespodziewanie zza zakrętu wyłoniły się plantacje. Zatkało mnie na kilka sekund, piękny widok!
Liście nie mają żadnego zapachu, a smak nie różni się niczym od liści przeciętnego drzewa. To najlepsza wskazówka, że na smak herbaty największy wpływ to, co dzieje się z nią po zbiorach.
Wybaczcie ilość podobnych zdjęć, ale nie mogłam się zdecydować, które podoba mi się najbardziej;).
Idąc dalej doszliśmy w końcu do wioski/miasteczka, gdzie było kilka stoisk z jedzeniem.
Nie było dużego wyboru, więc skusiłam się na smażone warzywa.
Jarmuż w cieście, smażony w głębokim tłuszczu i podawany z eleganckim keczupem. Przekąska w stylu frytek.
Ponieważ Cameron Highlands słynie nie tylko z herbaty, ale też m.in. truskawek, nie mogło zabraknąć kiczowatych pamiątek, w razie gdyby turyści chcieli wytrzeć w domu buty w truskawkową wycieraczkę.
Po raz pierwszy w życiu miałam okazję spróbować guawy skrzyżowanej z jabłkiem, smaczne!
Tego dnia przeszliśmy około 20km. To był długi i dość męczący fizycznie dzień, ale też bardzo udany.
Wygłodzeni po całym dniu poszliśmy na kolację. Restauracja była pełna ludzi, nakryte stoły czekały na kolejne rodziny, co było dobrym znakiem.
O ile dobrze pamiętam, to był to sok arbuzowy na ciepło!
Fish balls są popularnym składnikiem wszelkich zup kuchni chińskiej ale też często spotykane w Azji Południowo- Wschodniej. To taki odpowiednik surimi, jeżeli jedliście paluszki krabowe, wiecie o czym mówię. Sporządzane są ze zmielonego mięsa ryb, niweluje się zapach, proszkuje, a później pastę miesza z typowymi dodatkami do żywności.
Gosia nie znosi fish balls i twierdzi, że nafaszarowane są hormonami i innym świństwem. Szukałam informacji na ten temat, trafiłam na wzmianki o nieciekawym glutaminianie sodu, który jest zjadamy też w zupkach instant, przyprawach i innych, ale niewiele więcej. Jedno jest pewne, jako produkt wysoko przetwarzany, z pewnością nie należy do zdrowych przekąsek. W mojej opinii bezsmakowe fish balls spełniają tylko rolę "zapychaczy" i można je spokojnie pominąć, jeżeli traficie na nie w swojej misce zupy.
Te same specjały, o innym kształcie.
Zamówiłyśmy z Gosią krewetki przyrządzane na dwa sposoby.
Zupa Alastaira była bardzo aromatyczna i smaczna.
Liście nie mają żadnego zapachu, a smak nie różni się niczym od liści przeciętnego drzewa. To najlepsza wskazówka, że na smak herbaty największy wpływ to, co dzieje się z nią po zbiorach.
Wybaczcie ilość podobnych zdjęć, ale nie mogłam się zdecydować, które podoba mi się najbardziej;).
Idąc dalej doszliśmy w końcu do wioski/miasteczka, gdzie było kilka stoisk z jedzeniem.
Nie było dużego wyboru, więc skusiłam się na smażone warzywa.
Jarmuż w cieście, smażony w głębokim tłuszczu i podawany z eleganckim keczupem. Przekąska w stylu frytek.
Ponieważ Cameron Highlands słynie nie tylko z herbaty, ale też m.in. truskawek, nie mogło zabraknąć kiczowatych pamiątek, w razie gdyby turyści chcieli wytrzeć w domu buty w truskawkową wycieraczkę.
Po raz pierwszy w życiu miałam okazję spróbować guawy skrzyżowanej z jabłkiem, smaczne!
Tego dnia przeszliśmy około 20km. To był długi i dość męczący fizycznie dzień, ale też bardzo udany.
Wygłodzeni po całym dniu poszliśmy na kolację. Restauracja była pełna ludzi, nakryte stoły czekały na kolejne rodziny, co było dobrym znakiem.
O ile dobrze pamiętam, to był to sok arbuzowy na ciepło!
Fish balls są popularnym składnikiem wszelkich zup kuchni chińskiej ale też często spotykane w Azji Południowo- Wschodniej. To taki odpowiednik surimi, jeżeli jedliście paluszki krabowe, wiecie o czym mówię. Sporządzane są ze zmielonego mięsa ryb, niweluje się zapach, proszkuje, a później pastę miesza z typowymi dodatkami do żywności.
Gosia nie znosi fish balls i twierdzi, że nafaszarowane są hormonami i innym świństwem. Szukałam informacji na ten temat, trafiłam na wzmianki o nieciekawym glutaminianie sodu, który jest zjadamy też w zupkach instant, przyprawach i innych, ale niewiele więcej. Jedno jest pewne, jako produkt wysoko przetwarzany, z pewnością nie należy do zdrowych przekąsek. W mojej opinii bezsmakowe fish balls spełniają tylko rolę "zapychaczy" i można je spokojnie pominąć, jeżeli traficie na nie w swojej misce zupy.
Te same specjały, o innym kształcie.
Zamówiłyśmy z Gosią krewetki przyrządzane na dwa sposoby.
Zupa Alastaira była bardzo aromatyczna i smaczna.
Plantacje herbaty zawsze wrażenie bezwzględu czy to Malezja czy Chiny. Krajobrazy na zdjęciach swietnym przykładem.
OdpowiedzUsuńA na jaką podróż byś wdała te 7tys?
Jeżeli mogłabym wybrać kilka lotów za całą sumę, to byłoby idealnie, ale jeśli musiałby to być jeden bilet, to pewnie chciałabym polecieć jak najdalej i byłaby to Australia i Oceania;).
UsuńTakie rozwiązanie byłoby klawe. Tak myślałem, że Australia. Pewnie Australia, NZ i jakieś Palau do tego;d A sama Oceania to już jachtostopem najlepiej jak dla mnie.
UsuńŻyczę wygranej i głowy pełnej marzeń
Plantacje wyglądają przepięknie! Może kiedys też uda mi się odwiedzić azję...
OdpowiedzUsuńOczywiście zagłosowane! Mam nadzieje, że wygrasz i będziesz mogła niedługo pokazać nam kolejne niesamowite miejsca tu na blogu, a my będziemy wzdychać i zazdrościć ;D
Oczywiście, że na Ciebie zagłosuję! Musisz wygrać :))
OdpowiedzUsuńZdjęcia są magiczne, a ja z wielką chęcią wypiłabym tego arbuza! :)
Nie mam fb, więc nie zagłosuję, mimo wszystko trzymam za Ciebie kciuki:)
OdpowiedzUsuńO proszę, to jeszcze tacy ludzie się uchowali!;)
UsuńDzięki!
Oczywiście, nie każdy żyje profilami społecznościowymi ;>
UsuńGood for you! Mi to pomaga utrzymać kontakt ze znajomymi z różnych części świata, więc chyba nie mam wyjścia;).
UsuńFishballs jakoś specjalnie zachęcająco nie wyglądają. A co tandetnych "truskawkowych" pamiątek to zakochałam się w tej kiczowatej wycieraczce;).
OdpowiedzUsuńPowodzenia w konkursie. Gdybym mogła to bym cię wsparła ale konta nie posiadam.
Masz mój głos! A zdjęcia są piękne, naprawdę. Jak widać wcale nie trzeba być w Chinach by zobaczyć takie cuda. A tak trochę z innej beczki, Ulo ;-) Jakie możliwości pracy daje Ci studiowanie tego obecnego kierunku? Pytam z ciekawości ;-) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńMój kierunek daje sporo możliwości, w zależności od tego, czym ktoś jest konkretnie zainteresowany. Tak naprawdę to można pracować w jakiejkolwiek firmie produkującej jedzenie, zawsze znajdzie się stanowisko odpowiadające kwalifikacjom, które dają te studia;). Dużo ludzi wybiera karierę w product development, PR, marketingg, niektórzy nauczenie food technology, mogą być też media, którymi ja jestem chyba najbardziej zainteresowana.
Masz moj glos :) Pozdrawiam, Monika J.
OdpowiedzUsuńdzięki Tobie okropnie polubiłam Azję i teraz ciągnie mnie do tych wszystkich kultur...
OdpowiedzUsuńChciałabym się właśnie teraz tam znaleźć! Zachwycają mnie takie miejsca! Przepiękne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mi sie marzy podroz do Zelandii :)
OdpowiedzUsuńZaglosowalam :)
Zdjecia plantacji cudne :)
Pozdrawiam z Barcelony
wygląda to niesamowicie!
OdpowiedzUsuńhttp://wearingpinkglasses.blogspot.com/
o Jezusie ile krewetek.......
OdpowiedzUsuńOd zawsze mnie interesowało w jaki sposób planujesz swoje podróże, skąd znasz ludzi z którymi podróżujesz, czy wykupujesz wcześniej jakieś wycieczki, działasz spontanicznie czy masz przed wylotem określony plan zwiedzania ? pewnie to jest wypowiedź na kolejny post ale jeśli mogłabyś w skrócie odpowiedzieć to byłabym stokrotnie wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńTo zależy z kim (i czy w ogóle z kimś) podróżuję, bo każdą osobę znam innego miejsca;). Gdybyś miała na myśli kogoś konkretnego, kto pojawił się na blogu, to daj znać.
UsuńNie wiem czy rozumiem drugie pytanie, co masz na myśli pod "wycieczkami"? Zorganizowane przez biura podróży? Nie, podróżuję na własną rękę i sama ustalam co chcę zobaczyć.
Zazwyczaj mam jakiś plan zwiedzania przed wylotem, chociaż w przypadku dłuższej podróży jak ta do Azji, nie miałam sprecyzowanych planów na każdą lokalizację, wyszło w praniu;).
Mam pytanie : ) gdzieś tu się ono już pojawiło na blogu, ale niestety nie mogę znaleźć odpowiedzi. Skąd ty bierzesz takie tanie bilety ? gdzie polujesz na takie okazje ? : ).
OdpowiedzUsuńz góry dzięki !
A zgadza się, ono pojawiło się na tym blogu już z 500 razy;).
UsuńTo zależy gdzie lecę, w Europie to zazwyczaj Ryanair, rzadko Wizzair czy EasyJet, a dalsze loty to zależy od indywidualnych promocji linii. Ceny porównuję na skyscanner.net, sprawdzam Fly4Free na FB, dostaję newslettery od linii lotniczych itd...
Hej!
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia plantacji!
1. Mam pytanie odnosnie Twojego wyjazdu do Rzymu. Czy znalazlas moze nazwe hostelu w ktorym spalas (blisko Watykanu?).
2. Jak rezerwujesz noclegi przez Internet przez Hostelworld? Jade tylko z kolega ( w 2 osoby) a z tego co widze, jaka chce zarezerwowac tani nocleg w pokoju 5/10 osobowym, to mimo, ze jadziemy we w dwojke, to jestesmy zmuszeni do zakupy 5 czy 10 miejsc. Czy jest jakis sposob aby to obejsc?
Czy da sie na tego typu stronkach zarezerwowac i zaplacic za tylko 2 miejsce w takim hostelu?
Pozdrawiam!
Marta
Hej Marta,
Usuń1. Nazwę tego niedaleko Watykanu podałam w poście z Rzymu (ale on jest tylko dla kobiet), z kolei drugiego, niedaleko dworca nie znalazłam. Wszystko przez to, że rezerwacja nie była na mnie i nie mam jak tego sprawdzić chociażby w mailu.
2. Jasne, że się da, to nie są żadne haczyki narzucone przez stronę;). Twój problem bierze się stąd, że na napewno trafiłaś na pokoje typu private (czasami oznaczone też jako ensuite), zamiast shared. W przypadku tych pierwszych płaci się za cały pokój, wszystkie łóżka, niezależnie ile ich tam jest, bo niektóre przeznaczone są dla większych grup. Ty zwracaj natomiast uwagę na pokoje dzielone, gdzie bez problemu rezerwujesz po prostu łóżko. P.S. Polecam hostelbookers zamiast hostelworld, bo tam nie płaci się prowizji przy rezerwacji;).
Dzięki za wytłumaczenie! Niestety z tego co widze to tanie noclegi to zdecydowanie typ private. A myślisz, że na miejscu może okazać się, że pokoje typy private jednak zostają sprzedane jako shared?
Usuńczy jak naciskam"oddaj głos" to powinno mnie przekierowac na dodatkową strone? bo juz drugi raz proboje i nie wiem czy oddałam głos czy nie ;/ . Kalina
OdpowiedzUsuńTak, a jeśli tego nie robi, to chyba znaczy, że nie można dwa razy głosować na ten sam post, ale wrzuciłam na stronę konkursu stary post z porzewodnikiem po SF gdybyś chciała zagłosować: https://www.facebook.com/zingtravel?sk=app_281340721950128&app_data=/blog/show/id/4fb54c99c56658e34e000002
UsuńDziękuję!:)
grrrr nic nie działa klikam i nawet ten przeowdnik po san francisko nie chce sie włączyc, no nic będę probowac innym razem :)
UsuńMuszę przestać tu zaglądać, bo o jedzeniu piszesz tak, nie powiem barwnie, tylko smakowicie, że czuję te wszystkie smaki na języku i natychmiast robię się głodna... Powodzenia w konkursie!
OdpowiedzUsuńJakbyś potrzebowała osoby towarzyszącej w podróżach to daj znać! Też marze o zwiedzaniu ...
OdpowiedzUsuńOlaaa
Piękne zdjęcia! I jedno z moich ulubionych państw. A jak Filipiny?
OdpowiedzUsuńFilipiny są wspaniale, bardzo mi się spodobał ten kraj, a zdjęcia stamtąd dodawałam w poprzednim miesiącu.
UsuńPozdrawiam Cię!:)
Kocham Twojego bloga Ula :)
OdpowiedzUsuń