24 mar 2011

Average work day.

Dodałam kiedyś posta z mojego przeciętnego dnia pracy w Kalifornii, a od dłuższego czasu jestem proszona również o taki z Nowego Jorku, tylko nie chce mi się bawić w zdjęcia jak poprzednio, będzie sam tekst.

Porównując oba miejsca, to tutejszą pracę uznaję za lżejszą, mimo że tej w Kalifornii też nie uważałam za trudną. Tam na pewno minusem było to, że ciągle ktoś był w domu. Host mama pracowała w domu, mój host tata też w nim często bywał, a to utrudnia pracę, bo ciągle ktoś 'patrzył mi na ręce'.
W Nowym Jorku nie zdarza mi się pracować, kiedy rodzice są w domu, bo z momentem, kiedy wracają z pracy, ja swoją kończę. Daje mi to dużą swobodę.

Plan pracy:
poniedziałek: 8-9, 12-18
wtorek: 12-18
środa: 8-9, 12-18
czwartek: 12-18
piątek 8-9, 12-18
weekendy wolne

Trzy razy w tygodniu odprowadzam dzieci do szkoły, stąd ta godzina pracy rano, później czas wolny i dalsza część.
Przyznam, że zabieranie dzieci do szkoły jest moją najmniej lubianą czynnością pracy. Ranny autobus jest zazwyczaj zatłoczony, na ulicach są mniejsze/większe korki i żeby dojechać do szkoły na 9, muszę wyjść z domu ok 8:15. Z powrotem w domu jestem zazwyczaj o 9:15, bo tak krótko trwa droga powrotna.

Co robimy, kiedy odbiorę bliźniaki ze szkoły, to już zależy. Opcji jest kilka:
1. Robię im lunch, dzieci oglądają TV, idą spać na 1-1,5h, a kiedy wstają to jest ok 15-16. Wtedy jedzą przekąskę, czasem narysują jakiś obrazek. Średnio raz w tygodniu spotykamy się z ich znajomymi z trzeciego piętra, raz my idziemy do nich, następnym razem oni przychodzą do nas.

2. Po szkole mamy play date, czyli idziemy do domu jakiegoś dziecka z ich klasy, albo ono przychodzi do nas. Mamy grupę pięciorga dzieci, z którymi często się spotykamy, średnio trzy razy w tygodniu.
Kiedy idziemy do czyjegoś domu, to niania odpowiada za lunch, przygotowuje coś dla dzieci i opiekunki/nek
Jeżeli ktoś przychodzi do nas, to ja przygotowuję jedzenie.

3. Kiedy było ciepło, to chodziliśmy na place zabaw, do Central Parku, niedługo znowu zaczniemy. Zdarza się, że chodzimy też do biblioteki.

4. Czasami, kiedy bliźniaki mają wolne od szkoły, to robimy coś 'specjalnego'. Idziemy do kina, muzeum, sali zabaw itp.

Nianie, z którymi mam do czynienia, to przede wszystkim starsze kobiety, po 50tce, z różnych krajów. Dwie są z Indii, jedna z Ekwadoru, Gujany i Polski, zresztą nie tylko niania, bo mama jednej koleżanki bliźniaków jest Polką. Patrząc na wszystkie nianie ze szkoły, to narodowości jest znacznie więcej, ale z tymi powyżej spotykam się najczęściej. Wszystkie, poza kobietą z Gujany słabo znają angielski, ale wszystkie są sympatyczne.

Host rodzina.
Powiedziałabym, że trafiłam na idealną host rodzinę.
Już tą w Kalifornii bardzo lubiłam i świetnie się z nimi dogadywałam, ale kobiety to jednak zawsze wyszukają jakieś mniejsze/większe problemy. A kiedy matkę zastępuję kolejny tata, jak w tym domu, to powstaje host rodzina idealna;).
Ani razu nie zdarzyło mi się, żeby ojcowie zwrócili mi na cokolwiek uwagę, powiedzieli coś uszczypliwego, niemiłego, czy cokolwiek, co sprawiłoby, że poczułabym się źle. Na początku powiedzieli mi, że tak naprawdę, to mogę robić z dziećmi co chcę, byleby tylko były bezpieczne.
Mam wrażenie, że nic tu nie muszę, np. odkurzam czasami mieszkanie, robię pranie dzieci, składam ubrania, gotuję dla całej rodziny kolację, ale nie dlatego, że mi kazano, tylko robię to z własnej woli, co daje naprawdę duży komfort pracy.
Więcej czasu spędzam z Richem, bo Zack często podróżuje z pracy i ogólnie rzadziej bywa w domu, ale to właśnie przed nim otwieram się bardziej i mówię mu o rzeczach, które niekoniecznie powiedziałabym Richowi. Zack jest baaardzo sympatyczny, świetnie prowadzi konwersacje i nie da się go nie lubić, ale to on ma cięższy charakter. Drażnią go różne drobnostki, jest strasznym snobem, jest wredny (ale jest to raczej śmieszne niż negatywne) i ogólnie mamy z Richem mnóstwo śmiechu z niego. Dobrze, że ja znam ten typ osobowości i z góry wiem, co mogłoby go denerwować i pewnie przez to też, że nigdy nie stoję mu na drodze, tak mnie lubi.
To trochę dziwne, ale z Richem i Zackiem śmieję się tu najbardziej ze wszystkich ludzi jakie znam. Nie ze znajomymi, ale właśnie z nimi. Jak już zaczniemy się śmiać, to płaczę po kilka razy, a ostatnio się prawie posikałam;).
Fajne jest mieszkanie w miejscu, w którym się pracuje. Kiedy odprowadzam dzieci do szkoły, to wstaję 15min przed wyjściem, bo one są już po śniadaniu, ubrane i gotowe do wyjścia, a ja tylko idę do łazienki, czasami coś zjem, innym razem po powrocie do domu i jestem gotowa do pracy.
Kiedy bliźniaki mają wolnę, to wstaję z chwilą, kiedy rodzice wychodzą z domu. One oglądają rano TV, a wtedy ja jem śniadanie, ubieram się itd. Nie wymyślam im zabaw, czasami gram z nimi w gry, czytam książki, podsuwam kredki, wycinanki, papier itp, ale wychodzę z założenia, że skoro jest ich dwójka, to mogą bawić się sami, nie muszę czołgać się pod stołem;).
Właśnie zaletą opieki nad nimi jest to, że mogą oglądać TV. Zazwyczaj rodzice zakazują nianiom włączania TV, bo to ułatwienie, rodzice wolą zostawiać na czas, kiedy oni zajmują się dziećmi, albo w ogóle nie chcą, żeby dziecko oglądało telewizję.
"Moje" dzieci nie mają ograniczeń w tej kwesti, byle tylko oczywiście nie oglądały jej cały dzień.
Fajne jest też to, że Rich zawsze zostawia mi pieniądze, które mogę wydać na coś dla dzieci, do domu czy dla siebie do jedzenia. Nie muszę przynosić żadnych paragonów, mówić co kupiłam itd. Jak Rich widzi, że w szufladzie jest mniej niż 20$, to dorzuca z 40-60$.
W Kalifornii musiałam wydawać pieniądze na paliwo, jeżdżąc w czasie wolnym do San Francisco. Zdarzały się opłaty za parking czy mandaty za parkowanie w czasie czyszczenia ulic, a tutaj takich kosztów w ogóle nie mam. Co więcej, host rodzina co miesiąc kupuje mi kartę na nieograniczony transport w Nowym Jorku za 104$ i to jest z pewnością duża oszczędność.

Homoseksualni rodzice.
Mój pobyt tutaj jest tym bardziej interesujący, że para gejów i ich bliźniaki, to raczej niecodzienny model rodziny.
Zack i Rich są biologicznymi ojcami swoich dzieci, komórkę jajową pobrali od anonimowej kobiety, a jeszcze kto inny nosił ciążę. Z kobietą, która urodziła Madeline i Dereka są nadal w kontakcie, a dzieci wiedzą, że Chelsea nosiła ich w brzuchu. Pytań na razie nie zadają, są jeszcze za mali. Zack i Rich czasami żartują na temat tego, jak to będzie, kiedy bliźniaki zaczną pytać;).
Czy widzę jakieś różnice między "moimi" dziećmi, a takimi, które mają mamę i tatę? Żadnych.
Na Richa mówią "Dad" lub "Dada", a Zack to "Daddy". Tak, jak dzieci zazwyczaj bardziej związane są z mamą, płaczą za nią, marzą o jej bliskości, kiedy źle się czują, tak w tej rodzinie mamą jest Rich. Gdybym jednak miała wskazać, kto w tym związku jest kobietą, a kto facetem, to byłoby na odwrót. Po Richu zupełnie nie widać, że jest gejem, bo Zacku, tak.
Tutaj muszę też dodać, że moi host ojcowie są świetnymi rodzicami. Lepszymi od wielu rodzin, które miałam okazję poznać. Mimo że są bogaci, to dzieci wcale nie są rozpuszczone. Okazują im dużo miłości, bardzo dużo tłumaczą, zwracają uwagę na nieodpowiednie zachowania i nie dają sobie wskakiwać na głowę, co często zdarza się w innych domach.

Maddie, 4lata.
Jest sprytna, zwinna, w przyszłości na pewno dobrze będzie radzić sobie w sporcie. Lepiej od Dereka radzi sobie w kontaktach międzyludzkich, jest otwarta, emocjonalna, żądna przygód, odważna, ale też posłuszna. Tak jak to z dziewczynkami bywa, jest bardziej czuła. To ona gra rolę "starszej siostry" i w przyszłości pewnie będzie opiekować się Derekiem;). Wkurza mnie napadami złości/smutku, bo wtedy głośno płacze i krzyczy.

Derek.
Inteligentny, delikatny, wrażliwy, Lubić liczyć, literować wyrazy, jest w tym dokładny, często pyta mnie jak się coś się piszę. Przy okazji jest trochę 'sierotowaty'. To on płacze jak się przewróci, nie potrafi kombinować, żeby sobie poradzić. Wolnym duchem, to on raczej też nie będzie;). Wkurza mnie pyskowaniem, ale jak można się spodziewać po czterolatku, często to co mówi, nie ma żadnego sensu;).

Gdyby spytać mnie, kim jest mi się łatwiej zajmować, to powiedziałabym, że Maddie, za to w przypadku moich host ojców jest odwrotnie. Przy nich Derek jest tym "łatwiejszym dzieckiem" ;).
Bliźniaki mnie lubią, Maddie często się przytula i powtarza, że mnie kocha.
Jestem dla nich wymagająca, nie pozwalam na dużo i ogólnie trzymam w pionie;).


Tak się tu wszyscy dobrze dogadujemy, że w okresie świąt Bożego Narodzenia Rich i Zack zaproponowali mi, że jeśli dostanę się tu na studia, to jak najbardziej mogę dalej z nimi mieszkać.
W przyszłym roku bliźniaki będą chodziły do szkoły w godzinach 9-15, więc gdybym wzięła poranne zajęcia, to mogłabym przedpołudniem chodzić do szkoły, a popołudniu pracować. Mi to zdecydowanie odpowiada, bo gdybym chciała zamieszkać sama, to musiałabym się wyprowadzić kawał drogi od Manhattanu, dojeżdzać i pewnie ledwo starczałoby mi na wszystko pieniędzy. Tutaj mieszkam w centrum Nowego Jorku, w pokoju, za który normalnie musiałabym płacić miesięcznie z 1500$.
Zobaczymy więc jak to będzie, wyniki z tutejszej szkoły powinnam dostać w ciągu miesiąca.

Image and video hosting by TinyPic
Od lewej: Rich, moja mama, Zack.

64 komentarze:

  1. dzieki Ula za te notke:))
    Jola

    OdpowiedzUsuń
  2. DO SAKE:
    Wcale nie ma farta w życiu. Ludzie przestańcie wszystko przypisywać szczęściu. My życie takie jakie sobie sama ustawiła, a że jest one ciekawe to już tylko i wyłącznie jej zasługa! Każdy z Was może żyć jak chce, trzeba tylko chcieć i nie bać się, to wszystko.

    Sorry Ula, że taki offtop trochę robię, ale już nie mogę jak widzę te komentarze :)
    maja

    OdpowiedzUsuń
  3. maja-> Masz racje, ale jak ktoś tak pisze, to mi to nie przeszkadza. Sama uważam, że mam w życiu farta, ale przede wszystkim wierzę w słowa "fortune favors the bold"- odważnym szczęście sprzyja.

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie się czytało tą notkę ;) Ulka, mam nadzieję, że dostaniesz się na te studia w US, bo wiem, że bardzo tego chcesz/ trzymam mocno kciuki i wierzę w ciebie kobieto, bo kto lepiej spełnia swoje marzenia, niż ty? buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  5. ciekawie masz nie powiem. czekałam na taki post w którym dowiem się jak żyjesz tak na co dzień.

    OdpowiedzUsuń
  6. O, nie wiedziałam, że zajmujesz się dziećmi pary homoseksualnej. Bardzo mi się to podoba i może co niektórym otworzy oczka, że żadna krzywda im się nie dzieje. : ]

    P.

    OdpowiedzUsuń
  7. rzeczywiście rewelacyjnie Ci się wszystko układa i oby tak dalej! szkoda, tylko że popołudnia masz zajęte (z mojego punktu widzenia) bo ja wolę rano wszystkim się zająć a potem mieć wolne, ale w sumie to tylko drobiazg. powodzenia z uczelnią!

    OdpowiedzUsuń
  8. Do Maja:
    Realizuje marzenia. Potrafi wykorzystać szanse, które dostaje w życiu co nie zmienia faktu że ma również farta. Fart, intuicja... Jakkolwiek to nazwiesz... Chociażby to, że udało jej się trafić do 2fajnych rodzin czy dostać na pokaz zdjęć Face Huntera bez zaproszenia - zaryzykowała i się udało ale mogło się nie udać. Moim zdaniem urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą.
    Nie wiem dlaczego mój komentarz cię oburzył.

    Ula, to co i jak piszesz o swoich host rodzicach utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ważne jakiej płci są rodzice - ważne by kochali.

    OdpowiedzUsuń
  9. fajny blog, fajne wpisy plus fajne zdjęcia - bardzo mi się podoba :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam czytać Twoje wpisy !

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej od niedawna zaczęłam czytać Twojego bloga i tak w sumie to mam kilka pytań ;p
    Jak to się stało, że zajmujesz się tymi dziećmi i w ogóle jak to wyszło, że się znalazłaś w USA? :)
    Oraz o Twoje cudowne podróże ;) Stać Cię na nie, czy po prostu masz szczęście i 'wkręcasz' się na wyjazdy ? :P

    pozdrawiam ;>

    OdpowiedzUsuń
  12. Raspberry-> Jestem tutaj jako au pair, wyjechałam na rok, z przedłużeniem programu na kolejny. Stać mnie na podróże, bo jestem oszczędna i na pasję zawsze znajdą się pieniądze.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pozazdrościć - ale w ten dobry sposób :) to wspaniałe ze strony Twoich host rodziców, że chcą Cię zatrzymać na dłużej. chyba to nie zdarza się zbyt często, hm? cieszę się, że tak fajnie Ci się układa :)

    PS czy w tytule notki nie powinno być 'average'?

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawy post. Możesz się wykręcać, ale fakt pozostaje, że świetnie piszesz. Cieszę się, że napisałaś o swoich host rodzicach, pozostaje liczyć, że kiedyś pary tej samej płci będą mogły wychowywać swoje dzieci w Polsce bez socjalnego ostracyzmu (choć całe stany pod tym względem oczywiście nie są jak NY).
    Wiesz, jest jedna rzecz, której niezmiennie Ci zazdroszczę: Twojej asertywności.
    Mam nadzieję, że dostaniesz się do tej szkoły! Przyjeżdżamy w wakacje się z Tobą zobaczyć!

    OdpowiedzUsuń
  15. super opis,troszkę brakuje mi jednak do niego fotek.
    Chyba pisany dość z pospiechu bo jest parę błędów gramatycznych/fleksyjnych.ale to się zdarza każdemu;) wiem,jestem może trochę czepidupa, no ale mam zboczenie że skoro post pisany w naszym języku, z polskimi znakami, to niech będzie dobrze zredagowany:)swoją drogę ileż to razy przeklinałam ta naszą deklinację pioruńską robiąc tłumaczenia.Zmieni się 1na rzecz a trzeba wszystko wokół poprawiać.Obaj są biologicznymi ojcami-to ciekawe, tzn. że tak wniknę w biologię że surogatce wszczepiono 2 jajeczka, każde pobrane od innego ojca? Czy dobrze rozumiem?Czy każdy z nich wtedy wie które dziecko jest biologicznie jego?

    OdpowiedzUsuń
  16. Ale fajnie tam masz. :) Wydajesz się bardzo ambitna, więc powodzenia na studiach!
    -Asia

    OdpowiedzUsuń
  17. Dołączam się do pytania zadanego przez anonimowego z 17:00 - jak to jest z tą ich 'biologicznością'? ;-)
    I poza tym: jak wygląda sprawa z wizą? Dostaniesz się na studia to po prostu możesz zostać w USA?
    Lady M.

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudnie, że napisałaś tego typu posta. Dobrze wiedzieć jak cała sytuacja wygląda z Twojej strony. To bardzo pozytywne, że opisałaś wszystko szczerze i bez jakiegokolwiek lukrowania.
    Oczywiście trzymam kciuki w sprawie Twojego dostania się na studia. Muszę przyznać ,że jesteśmy w tej kwestii na podobnym etapie- ja w tym roku piszę maturę i także będę oczekiwała na wyniki dostania się na moją wymarzoną uczelnię.

    Dodam jeszcze, że jesteś niesamowicie inspirującą osobą. Sprawiasz, że Twoje marzenia się spełniają co popycha do działania Twoich czytelników ( w tym mnie) :)
    Założę się, że to jest najwiekszą siłą przyciągającą ludzi do Twojego bloga.

    Żyj marzeniami!
    meg

    OdpowiedzUsuń
  19. Anonimowy z 17:00, zanim zaczniesz się czepiać polskiego Uli (któremu nie można niczego zarzucić), znajdź na swojej klawiaturze spację i przecinek i zacznij używać ich we właściwych miejscach.

    Strasznie się cieszę, że napisałaś tę notkę, bardzo ciekawie się czyta o Twoim życiu.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ula, czy myślałaś kiedyś o tym by pisać po angielsku? Jeśli nie - to czemu? Chociaż jedną notkę:) Uwielbiam Twój styl pisania i chciałabym Cię poczytać również in English!
    Pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  21. fajnie, że spotkało Cię takie coś.
    trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj Ulu,
    jakie biuro/organizacja wspierala twoj wyjazd jako au-pair i jest godne polecenia?
    Pozdrawiam goraco,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  23. Masz bardzo interesujące życie ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ula moglabys sprecyzowac na czym polega snobizm Zacka?

    OdpowiedzUsuń
  25. Bardzo fajny post, dobrze się go czyta :)
    W Polsce taka rodzina raczej nie miałaby "życia". Myślę, że dwie kobiety byłyby jednak inaczej odbierane niż dwóch tatuśków :)
    Trzymam kciuki za dostanie się na studia! Ile my-jako czytelnicy- byśmy na tym zyskali! :) Nowe miejsca, mnóstwo zdjęć i Twoje kolejne podróże :) Tak więc byłaby to obopólna korzyść :P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  26. fajnie masz :)
    i fajnie sobie poczytać o takich egzotycznych wręcz klimatach :)

    OdpowiedzUsuń
  27. jest szansa na fotki "tatów" ? ;d

    OdpowiedzUsuń
  28. bardzo ciekawy post :) powiem szczerze, że gdybym nie miała takiego życia jakie mam teraz (to znaczy życie wraz z moim chłopakiem i związane z tym "ograniczenia" - oczywiście nie chodzi mi tu o negatywne rzeczy) to pewnie wyjechałabym za granicę jako au-pair jak Ty. Tak jak pisałaś wyżej - do odważnych świat należy!

    Bardzo podoba mi się również Twoje podejście do rodziców-gejów. Niestety u nas w Polsce jest to dalej niedopuszczalne (z czego zapewne zdajesz sobie sprawę).. Gdy ostatnio rozmawiałam o takiej nietypowej rodzinie z paroma osobami to zostałam potępiona za popieranie takiego modelu rodziny! Wkurzyć się można!

    W każdym bądź razie Ula - z całego serca życzę Ci abyś dostała się do te szkoły :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  29. Ula a jak jesteś nastawiona do wizy? Jak oceniasz swoje szanse, że Ci ją przedłużą?

    OdpowiedzUsuń
  30. Fantastyczny wpis - śledzę co piszesz już od jakiegoś czasu, ale moją wielką przywarą jest lenistwo jeśli chodzi o komentarze, więc dopiero teraz się ujawniam. Trzymam kciuki za pomyślne wyniki z uczelni!

    OdpowiedzUsuń
  31. Przypomnij na jaki kierunek studiów składałaś papiery w USA i na jaka uczelnie?
    Czy tam są egzaminy czy tylko składasz podanie i dokumenty?
    Pozdarwiam, asia

    OdpowiedzUsuń
  32. A możesz napisac, czym zawodowo zajmują się tatowie, czy nie bardzo?

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  33. Chciałabym się z Tobą zamienić chociaż na jeden dzień :)

    OdpowiedzUsuń
  34. R.M. Dzielna dziewczyna!

    OdpowiedzUsuń
  35. uwielbiam takie posty :) dajesz namiastki ny, tamtejszego życia. Mam nadzieję że kiedyś opiszesz jakieś realia zwiazane z życiem tam :)

    OdpowiedzUsuń
  36. Dziękuję za te wszystkie miłe komentarze!

    Anonimowy z 17-> Pisałam trochę 'na odwal', nawet chyba nie przeczytałam po raz drugi całości. Rozumiem Cię, ale też nie wymagaj ode za dużo, orłem w pisaniu nie jestem;).
    Z dziećmi było chyba tak jak piszesz, ale pewna nie jestem, bo nigdy ich dokładnie nie spytałam czy użyto spermy dwóch ojców.

    Lady M.-> Nie, będę musiała się ubiegać o nową wizę, studencką.

    Magda-> Dziękuję, ale pisanie po angielsku, nie wyszłoby mi za dobrze. Zrobiłabym pewnie dużo błędów, a zdania byłyby proste. W pisanym angielskim robię sporo głupich błędow, których nie zauważam mimo że wiem, jak coś powinno wyglądać poprawnie.

    M.-> Cultural Care.

    Anonimowy z 18:32-> Podam dwa przykłady, które mam teraz w głowie: nie pojechałby autobusem (typu PKS), tylko pociągiem, bo autobusami jeżdzą ludzie niższej klasy. Nie istnieje dla niego Nowy Jork poza Manhattanem.

    KaCy-> Tak, zaraz dodam do tego posta wspólne zdjęcie.

    Anonimowy z 20:28-> To nie byłoby przedłużenie, tylko ubieganie się o nową wizę. Nie widzę za bardzo powodu dlaczego miałabym jej nie dostać, albo raczej powiem tak: nie jest to coś, o co bym się bała, ale wiem, że różnie może być.

    asia-> Głównie fotografię, do City University of New York. Składam papiery do dwuletniego community college i potrzebne były mi tylko dokumenty z liceum i TOEFL, w późniejszym etapie wymagane jest potwierdzenie finansów i potem zaczynają się starania o wizę. Do czteroletniego collegu musiałabym raczej dodatkowo zdawać egzamin SAT, który tutaj pisze się na koniec liceum.

    M.-> Zack pracuje dla sieci hoteli Loews, jest wice prezesem (ale nie wiem dokłdnie na jaką skalę) i to on zarabia więcej, a Rich pracuje dla New York City Blood Center, też praca biurowa.

    Anonimowy z 1:12-> Dzięki, takie słowa zachęcają mnie do pisania dłuższych postów od czasu do czasu. Musiałabym tylko pomyśleć nad tematami.

    OdpowiedzUsuń
  37. ZAZDROSZCZĘ SZALENIE WSZYSTKIEGO CO CIĘ SPOTYKA, MARZĘ O TYM ŻEBY CHOCIAŻ PRZEZ SEKUNDĘ ZNALEŚĆ SIĘ W NOWYM YORKU!!!!!!!! ŻYCZĘ CI WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE!

    OdpowiedzUsuń
  38. Ula a jak sobie radzisz z tęsknotą za domem, rodzinką, przyjaciółmi? :)

    OdpowiedzUsuń
  39. a składając papiery na fotografie nie musisz przedstawiając swoich prac/zdjęć? wiesz jakiegoś portfolio/teczki? jak to zazwyczaj bywa na takich artystycznych kierunkach w Polsce?
    Pozdrawiam, asia

    OdpowiedzUsuń
  40. Anonimowy z 8:59-> Życzę Ci, żebyś jak najszybciej mogła się w Nowym Jorku znaleźć!

    Patricia-> Dobrze, nie tęsknię na tyle, żebym płakała czy łapała doła z tego powodu, a jeśli już, to za domem, bo przyjaciół raczej nie mam.
    Od minionej zimy zaczęłam tęsknić bardziej za domem, Europą, już naprawdę chciałabym tam pojechać. Stany mi się trochę znudziły i mam ochotę odwiedzić nowe miejsca w Europie.

    asia-> Do czteroletniego musiałabym, do dwuletniego nie.

    OdpowiedzUsuń
  41. A do Anglii nie składałaś na fotografię? Jeśli nie, to czemu?

    OdpowiedzUsuń
  42. hej Ulka!:D
    Mam kilka pytań odnośnie tego egzaminu TOEFL:

    Gdzie Ty zdawałaś ten egzamin? Tam w USA czy jeszcze w Polsce? Czy jest to trudny egzamin? I czy dzięki niemu można mieć możliwość studiowania na różnych uczelniach zagranicznych?

    Paula

    OdpowiedzUsuń
  43. jak twoja mama dogadywała się z "tatami"? :)

    OdpowiedzUsuń
  44. Anonimowy z 13:04-> Nie składałam, bo nie miałam portoflio, nie umiałam go zrobić, do dwóch różnych kierunków ciężej byłoby napisać list motywacyjny, który trzeba dołączyć, no i jakoś nie chciało mi się wierzyć, że z moim poziomem zdjęć dostałabym się do któregoś z większych miast.

    Paula-> Zdawałam go w styczniu, tutaj. Można go zdawać w każdym kraju. Jest trudny (no chyba, że jesteś świetna z angielskiego) i jest potwierdzeniem znajomości tego języka przy składaniu papierów do zagranicznych uczelni.

    Anonimowy z 13:43-> Świetnie się dogadywała, bardzo ich polubiła, a oni ją.

    OdpowiedzUsuń
  45. hahaha :d nie wiem dlaczego ale zawsze ich sobie wyobrażałam jak takich dwóch rickich martinów ;d ewentualnie keanu reevesow ;d
    mlodziej..ale nie rozczarowali mnie bron boze..wygladaja super sympatycznie..ot szczesliwi ludzie ;d

    OdpowiedzUsuń
  46. KaCy-> No bo oni w tym roku skończą 55 i 58lat! To moja mama ma 54, a mój tata jest rok młodszy, więc oni spokojnie mogliby być moimi rodzicami;).

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie wyglądają na swoje lata, zwłaszcza Twoja mama! :))

    OdpowiedzUsuń
  48. Świetny post naprawdę.
    A ty jesteś tak inspirującą osobą Ula, że nie dziwię się, że ludzie na facebooku w rubryce 'ludzie, którzy mnie inspirują; wpisują ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  49. a jesteś jeszcze z (nie jestem pewna imienia) Wojtkiem? Jeśli tak, jak dajecie sobie radę z tą rozłąką?

    OdpowiedzUsuń
  50. M.-> Co?! Kto tak wpisuje? Haha;)))

    Anonimowy z 16:10-> Nie jestem z Wojtkiem od ponad roku, ale jesteśmy w kontakcie.

    OdpowiedzUsuń
  51. Rozumiem Ciebie. To może być piętno na całe życie, niestety. :(

    Co do Twojego posta, to zazdroszczę Ci Nowego Jorku :) Marzy mi się kiedyś odwiedzić to miasto :)

    Pozdrawiam serdecznie.
    {http://pamietnik-pandorci.blogspot.com/}

    OdpowiedzUsuń
  52. Kilka moich znajomych ma tak Ciebie wpisaną ;p

    OdpowiedzUsuń
  53. bardzo fajnie to wszystko opisałaś, a Rich i Zack wyglądają straaaasznie sympatycznie na tym zdjęciu :D dzieciaki i Twoja mama zresztą też!
    serdecznie Ci życzę, aby udało się z tymi studiami.

    OdpowiedzUsuń
  54. Ula! a ja mam pytanie, którego jeszcze nikt nie zadawał:) jak ubierają się Zack i Rich? Bo tu widzę koszula plus sweter i do tego jakieś spodnie - to ich ubrania wyjąciowe, czy raczej dla nich to jest jak dla mnie domowy dres?:D jak noszą się w domu, a jak do pracy?:)

    Ola

    OdpowiedzUsuń
  55. oczywiście chodziło mi o "ubrania wyjściowe", przepraszam wszystkich za błąd :)

    OdpowiedzUsuń
  56. Ola-> Wiem, że ponieważ są gejami, to można pomyśleć, że mają więcej wspólnego z modą, ale niebardzo. Do pracy chodzą w garniturach, za to pierwsze co robią po powrocie do domu, to narzucenie piżamy, w której chodzą do nocy;). Ubrania ze zdjęcia, to ich elegantsza strona, pomijając ten strój do pracy. W weekendy noszą jeansy, bluzy/swetry i adidasy.

    OdpowiedzUsuń
  57. Maddie jest bardzo podobna z buźki do Richa

    OdpowiedzUsuń
  58. Od samego początku śledzę Twojego bloga i mam małe pytanko. Czy pojawi się notka ze zdjęciami ich apartamentu? Interesuję się wystrojem wnętrz i chciałabym zobaczyć ich mieszkanko. Chyba, że już się takowa notka pojawiła, a ja coś przegapiłam, ale wątpię. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Patrycja-> Dodam, kiedy mieszkanie będzie wykończone. Brakuje jeszcze dwóch mebli i obrazów na ściany;).

    OdpowiedzUsuń
  60. To świetnie, że trafiłaś na taką rodzinę. Mam nadzieję, że moje marzenia także się spełnią, a Ty jesteś inspiracją :)

    OdpowiedzUsuń
  61. Świetnie, że dodałaś tego posta, ciekawie przeczytać o codziennym dniu pracy ;)

    Mam jeszcze taka offtopową prośbę - na foodmesie piszesz ze 2 razy o pesto bazyliowym ale nie podajesz przepisu jak je krok po kroku zrobić...czy mogłabyś zamieścić przepis? Bo ostatnio robiłam i mi nie wyszło, nie wiem co robię nie tak, może mam zły przepis ;)
    pozdrowienia!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  62. milion pesos za ostatnią fotkę. piękny moment!

    OdpowiedzUsuń