Umówiłyśmy się przed Metropolitan Museum of Art.
Dziewczyny były głodne po całym dniu zwiedzania Miasta, chciały zjeść nowojorską pizzę, więc pojechałyśmy do Soho, gdzie zabrałam je do najstarszej pizzeri w Stanach. Kolejka była długa, zapisałyśmy się na listę oczekujących i poszłyśmy na spacer.
Przeszłyśmy przez kawałek Little Italy i Chinatown.
Po 30min wróciłyśmy do Lombardi's, ale okazało się, że musimy czekać dłużej. Na dworze było dość ciepło, więc stałyśmy na zewnątrz i rozmawiałyśmy. Na stolik czekałyśmy w sumie chyba 1,5h;).
Rita i Christina, która jakiś czas temu była też na wymianie w Polsce.
Sałatka na przystawkę.
Zamówiłyśmy dwie duże pizze, jedna z klopsami, szpinakiem i oliwkami, a druga z pieczarkami, szpinakiem i ricottą.
Fajne jest poznawać ludzi inteligentniejszych od siebie i takich, po których widać, że nauka sprawia im przyjemność, Marysia to móóóózg!;)
Studiowanie w Stanach bardzo się jej podoba i najchętniej zostałaby tu do końca. Mówi, że różnica w podejściu do nauki w USA i Polsce jest ogromna.
Pytałam też o różnice w studiowaniu. W Polsce Marysia np. wcale nie chodzi na wykłady, co najwyżej na pierwszy i ostatni. Tutaj nawet przedmiot, który wydawał się jej bardzo nudny, jest wykładany w tak interesujący sposób, że chodzi na wykłady ze szczerą przyjemnością.
W Stanach wymagają też systematycznej nauki. Codziennie jest jakieś zadanie domowe, projekt do przygotowania albo coś do przeczytania, bo inaczej nie będzie się rozumiało o czym mówi wykładowca. To wydaje się dość trudne, ale za to egzaminy są łatwiejsze.
Marysia jest ostatnią studentką z SGH na wymianie, szkoły kończą w tym roku współpracę. Amerykanie nie są zainteresowani przyjazdem do Polski. SGH wysyła głównie swoich studnetów, a to już nie kwalifikuje się do wymiany.
Pizza była bardzo dobra, ale jadałam lepsze.
Dziewczyny zmęczone po całym dniu chodzenia pojechały do hostelu, a ja przeszłam Soho do Canal St, żeby spotkać się z Soe. Przechodziłam obok tych pięknych apartamentów z wielkimi oknami i marzyłam, żeby kiedyś móc się w takim znaleźć
Soe wybrał się na Manhattan ze swoim współlokatorem Heinem i koleżanką Charlotte. Wszyscy znają się od przedszkola, z Birmy.
W Chinatown. Byłam najedzona po pizzy, nic nie zamówiłam, ale spróbowałam ich dań.
Stamtąd pojechaliśmy na Lower East Side, odwiedziliśmy kilka barów, aż w końcu zostaliśmy w The Living Room.
W drugiej sali był koncert australijskiej kapeli. Kiedy weszliśmy, to akurat zapowiadali piosenkę "She's a dreamer". To musiał być dobry kawałek. I był. W ogóle fajnie grali, więc posłuchaliśmy ich do końca.
Ten bar stał się chyba moim ulubionym w NYC, fajny klimat, muzyka, ludzie, ale jednym z decydujących czynników była... budka z czarno-białymi zdjęciami. Kocham je, więc miejsca w których się znajdują od razu trafiają do mojego serca;). Foty z budki dodam za kilka dni, a w następnym poście będzie o wystroju innego baru, który lubię.
a post o Kalifornii,
OdpowiedzUsuńo szkole językowej,
o twoich początkach fotografowania,
o książce którą kupiłaś?????????????
Robisz ludziom smaka, czekają... czekają... czekają... i LIPA
Anonimowy-> a może by tak trochę wyrozumiałości / cierpliwości? O posta o Londynie i fotgrafii dopiero co mnie poproszono, nigdzie nie pisałam, ze pojawi się na drugi dzień. Od kalifornijskiego uciekam, bo pochłania dużo czasu i wymaga dużo pracy. Książka tez się pojawi, jak akurat nie będę miała co dodać, dopiero co była inna, wiec tak naprawdę co za różnica? Wszystko co zapowiadam zawsze się prędzej czy pózniej pojawia, ale widzę, ze nie ma sensu zapowiadac.
OdpowiedzUsuńhej Ula :) mam takie pytanie czym zajmowalas sie jak mieszkałas w Londynie ? Ja mam 18 i chcialabym znalezc sobie jakas prace wakacyjna w UK przez gumtree tylko ze wydaje mi sie ta strona troche podejrzana. Tam wogole nie ma zdjec ani dokladnych opisow ofert. Jak Tobie udalo sie zroganizowac to wszytsko ? Z gory dziekuje za odpowiedz :*
OdpowiedzUsuńOla
Hej :) Czytam Twojego bloga od miesiąca, ale jestem po prostu zauroczona! Zawsze marzyły mi się takie podróże :)
OdpowiedzUsuńPS Czy istnieje możliwość, żebyś stworzyła posta o tych takich lotach? Jak je znalazłaś i czy to na prawdę jest możliwe żeby polecieć gdzieś za niecałą złotówkę.
GENIALNE miejsce!
OdpowiedzUsuńw ogole zazdroszczę ci w nyc jednego: jedzenia :D
serio, u mnie w miescie nie ma zadnych miesc, gdzie mozna zjeść cos dobrego, jedynie jakiś mcdonald, kfc, jedna naleśnikarnia i mnóstwo jakiś uliznych frytek fuj:p w ogole moj jadłospis w polsce w porownaniu do twojego jest bardzo ubogi:D codziennie jem kanapki na sniadanie i kolację i jedynie zupa na obiad sie zmienia;D tak wiec jak oglądam tego typu pyszności na zdjęciach to aż cięzko mi sobie wyobrazić ich smak :D
a jakie odczucia co do studiów w polsce miały rita i christina? one są amerykankami, tak?:>
Wiesz co, jeśli chodzi o te różnice w studiowaniu, to wszystko zależy od uczelni. Ja studiuję na UPJPII w Krakowie i również obowiązuje nauka na bieżąco+zadania+prezentacje/prace/projekty etc. Wykłady w większości rzeczywiście są nudne, ale że obecność jest obowiązkowa to trzeba chodzić :) Chętnie spróbowałabym dania z 13 zdjęcia (chyba danie Charlott?) - wiesz może co to jest? :)
OdpowiedzUsuń/Emeraldeyes
Ola-> Pracowałam w kuchni, bo w sumie dlatego się tam przeprowadziłam. Chciałam spróbować swoich sił jako szef kuchni i wysyałam CV do restauracji, które ogłaszały się na Gumtree. Oferty wrzucane tam oferty są różne, a podejrzanie to wygląda, bo w końcu chodzi o pracę wakacyjną, a nie coś poważnego;).
OdpowiedzUsuńLinda-> Dzięki:).
Nie stworzę takiego posta, bo tanie loty można wyszukać za pomocą Google czy nawet Facebooka. Teraz już praktycznie nie ma biletów za grosza czy złotówkę, ale kilka lat temu można było znaleźć dużo takich ofert. Na szczęście wciąż można latać za kilkadziesiąt złotych, zazwyczaj z Ryanair.
karolinkiee-> No niestety, Polska pod względem różnorodności jedzenia stoi bardzo nisko. Przyczyna to przede wszystkim brak imigrantów. Jedzenie w restauracjach jest też drogie, więc w zupełności Cię rozumiem.
Pamiętaj jednak, że własny jadłospis możesz sobie rozszerzyć przez gotowanie nowości, kupowanie nowych produktów. Ja w Polsce właśnie tak robię, przez co w domu w PL jem podobnie jak tu w Stanach.
Emeraldeyes-> Jesteś pewna, że wszystko zależy od uczelni? Mnie nie przekonasz, gdyby chodziło o indywidualne szkoły, to ranking 400 najlepszych szkół na świecie nie zawierałby tylko dwóch polskich.
Danie Charlotte to był makaron (który już sam był ciekawy, chyba się z takim wcześniej nie spotkałam) z krwetkami, wieprzowiną, bok choy i chyba kiełkami.
JEJ kocham twojego bloga, zpewne nigdy się nie wyrwę z tej biednej bezrobotnej polski i nie zobaczę tego wszystkiego na własne oczy ale dzięki tobie mogę zawsze na jakąś chwilę przenieść się tam:)) p.s Mieszkasz tam długo?? chciałabym poznać historię jak się tam znalazłaś:)
OdpowiedzUsuńRóżnice w studiowaniu zależą po części zapewne od danego kręgu kulturowego. Dobrze, że niektóre uczelnie wymagają więcej, ale nadal są dość słabe efekty polskich szkół wyższych na tle innych, jak pisze Ula. Ale to nie tylko ich wina, ale i naszego systemu kształcenia - PRZEDE WSZYSTKIM.
OdpowiedzUsuńOsobiście nie studiowałam poza Polską, robię magisterkę na innej uczelni (że tak powiem - "renomowanej", "prestiżowej") niż licencjat, ale porównując poziom nauczania to ja wiele różnic nie widzę, choć uczelnia się oczywiście reklamuje, że jacy to nie są fajni. ;) Różnice są w nauczaniu tzn. robię więcej jakichś prezentacji czy projektów niż wcześniej, ale nie ma ich szaleńczej ilości. ;)
Nie wiem jak wygląda to naprawdę za granicą, ale w Polsce jest możliwość sporego kombinatorstwa na uczelniach, przez co spada poziom nauczania. No i nie oszukujmy się - wyższe studia już nie są prestiżowe, a uczelnie przyjmują nierzadko ludzi jak leci. Bo za każdego nowego studenta dostają kasę z Ministerstwa.
A pizza smaka mi narobiła, a dopiero zjadłam kolację. :(
chcialam tylko napisac, ze sa takie kierunki w PL, ktore tez wymagaja systematycznej (codziennej) nauki. (medycyna, biotechnologia, chemia i inne scisle)
OdpowiedzUsuńjesli chodzi o rankingi to sa dla mnie o tyle niezbyt wiarygodne, ze chodzi glownie o osiagniecia naukowe, a te sa zazwyczaj dosyc scisle powiazane z funduszami.
za to wyklady zazwyczaj sa rzeczywiscie czesto nudne ;)
BEZROBOTNAupartaWEGANKA-> Jeśli uważasz, że się nie wyrwiesz, to tylko dlatego, że nie chcesz się wyrwać:>. Bilet w jedną stronę można kupić w kilkanaście minut, a rzesztę spraw uporządkować do czasu wylotu;).
OdpowiedzUsuńW Nowym Jorku jestem od września, wcześniej mieszkałam rok w San Francisco.
Gdybyś chciała wiedzieć jak się tu znalazłam, to musiałabyś się cofnąć na blogu do sierpnia/września 2009, albo przeczytać zakładkę "o mnie" pod nagłówkiem.
natilezombie-> Dokładnie, chodzi przede wszystkim o system kształcenia.
Anonimowy z 19:54-> Echhh... Na filologii angielskiej też musiałam uczyć się systematycznie, bo jak inaczej opanować słownictwo itd? Nie do końca chodzi więc o to.
Co do rankingów to jeśli one nie są dla Ciebie wiarygodne, to na jakiej podstawie ocenić uczelnię? Na podstawie tego, co ludzie mówią na mieście? Nie chodzi w nich tylko o osiągnięcia naukowe, tylko o wszystko, a nawet jeśli wiąże się to z funduszami, to co z tego?
Nikt nie powiedział, że wszystkie kraje mają równe szanse, co nie znaczy, że fakty nie pozostają faktami.
chyba tylko amerykanie mogli stworzyc pizze z KLOPSAMI. fujcia :p
OdpowiedzUsuńnajstarsi wlosi przewracaja sie w grobach. czy cos.
A jak tam Twoje studia?;)
OdpowiedzUsuńWybierasz się na pół roku czy planujesz dłużej zostać w NY?)
kaj-> To są włoskie klopsy, tak jak u nas je się spaghetti z mielonym mięsem, tak w Stanach prędzej z klopsami i zapoczątkowali to tutejsi włoscy imigranci.
OdpowiedzUsuńA czemu fuj? Szynka, kurczak, klopsy na pizzy, jedno i to samo;). Klopsy z sosem pomidorowym pasują do chleba/pizzy jak znakomicie.
Magda-> Gdzie miałabym się wybrać na pół roku?
Złożyłam papiery na studia do Anglii i się dostałam, złożyłam też do Nowego Jorku i czekam na wyniki rekrutacji. Skłaniam się bardziej do zostania tutaj.
W UK tak jak i w Polsce wykłady też są nudne i też mało kto na nie chodzi :P
OdpowiedzUsuńNatomiast z reszty zajęć już ciężko zrezygnować, zbyt dużo się dzieje. Normą są prace domowe z zajęć na zajęcia albo zadane na początku i ocenianie pod koniec tychże. Człowiek chciałby czasem się poobijać, pospać w kącie i być niewidzialnym, ale niestety... :)
Za to plus jest taki, że nie ma wkuwania wszystkiego na gwałt i zarywania 5-ciu nocy z rzędu, kiedy przychodzi 'sesja' (dla przykładu, na moim kierunku sesji nie ma w ogóle).
Jeśli natomiast chodzi o przygotowanie do studiowania, to Brytyjczykom najczęściej brak jakiejkolwiek wiedzy ogólnej, przez co wszystko muszą odkrywać 'na nowo' i często próbują wyważać otwarte drzwi. Polacy radzą tu sobie całkiem nieźle - po tym, jak w szkole średniej wepchnięto nam do głów wiedzę z każdej możliwej dziedziny, rozwijanie się w jednej tylko i to samodzielnie wybranej to już (przynajmniej teoretycznie) tylko przyjemność ;)
turronwhisky-> Dzięki za komentarz. Myślę, że studia w UK i USA są do siebie podobne.
OdpowiedzUsuńNie uważam też, żeby w Stanach wszystkie wykłady były zachwycająca, tak jak i nie wszystkie wykłady w PL są nudne. Największa różnica (poza całym zapleczem) jest pewnie w egzaminach, które u nas są bardzo stresujące, a tu niekiedy nie ma nawet czegoś takiego jak sesja, co i Ty potwierdzasz .
Z tymi Brytyjczykam i Polakami po liceum to na pewno też masz racje.
Życzę Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńI..(przynajmniej ja ;d) z niecierpliwością czekam na wpis "studencki" ;)
Też podejrzewam, że większej różnicy między Ameryką a Wielką Brytanią w tym względzie nie ma, co najwyżej między poszczególnymi uczelniami.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie największa różnica, poza wspomnianymi egzaminami właśnie(których tu najzwyczajniej nie mam)jest w programie oraz organizacji studiów. W Polsce miałam kilkanaście przedmiotów, które czasem względem siebie były zupełnie 'od czapy'. Na roku było 180 osób, grupy były spore, no i jeszcze angielski na 7:30 rano czy w-f wieczorem.
Tutaj z reguły grupy nie są większe niż 20-osobowe, a często te dwadzieścia osób to już cały rok. Zajęcia mam 3 razy w tygodniu, nie wcześniej niż o 9:30 i nie dłużej niż do 15:30. Przy okazji każdego przedmiotu/projektu omawiane jest wszystko, co akurat istotne(i nie potrzeba na to całego tygodnia wykładów o Bóg wie czym od rana do nocy.
Mogłabym tak jeszcze długo, ale przecież sama zdawałaś do szkoły w UK, więc na pewno wszystko, co istotne, to już wiesz :)
Jestem zaskoczona opiniami, że na studiach w Polsce można nie chodzić na wykłady i nie trzeba uczyć się z zajęć na zajęcia. Ja co prawda jeszcze nie studiuję, bo zrobiłam sobie rok przerwy, ale wszyscy moi znajomi to studenci uczelni państwowych i non-stop się uczą, nawet nie da się ich gdziekolwiek wyciągnąć, bo są wiecznie zajęci szkołą. W semestrze mogą tylko raz opuścić wykład z danego przedmiotu (ale są też takie przedmioty, których to nie dotyczy i obowiązkowo trzeba na nich być).
OdpowiedzUsuńNie wiem kto zajmował się tymi rankingami światowymi, ale wydaje mi się, że bardziej w nich chodzi o zasoby finansowe uczelni (wyposażenie, stypendia itp.) niż o poziom nauczania. Akurat ostatnio czytałam artykuł, który mówił, że wg ostatnich badań Polacy są najbardziej wykształconym narodem w Europie. To by się chyba z takim rankingiem wykluczało.
A.
Hej Ula.
OdpowiedzUsuńPytam z czystej ciekawości...
Znasz kogoś, kto wyjechał na kurs językowy np. do Anglii z "StudyGlobal? Jeśli tak, to jakie ta osoba miała odczucia, wrażenia po takim kursie (i co myśli o tej firmie)? Wcześniej szukałam opinii o StudyGlobal, ale nie znalazłam nic (co by mnie usatysfakcjonowało). Zwracam się z tym do Ciebie, bo od dawna czytam Twojego bloga i mogę przypuszczać, że znasz paru ludzi, którzy mogli kiedyś uczęszczać na podobne kursy językowe.
Pozdrawiam, Lennon.
Anonimowy: Może utytułowanym ale nie najlepiej wykształconym. Na naszych uczelniach wbija się nam do głowy czystą teorię. Teoria, teoria i jeszcze raz teoria. Na pamięć, bez zrozumienia. Przychodzi sesja i stosujemy metodę "wykuć, zdać, zapomnieć". Nie mówiąc o tym że każdy chce być magistrem i produkujemy niepotrzebnych pedagogów i innych humanistów, a później siedzimy sfrustrowani na posadce za tysiaka albo wypruwamy flaki na stażu za pół darmo...
OdpowiedzUsuńA wedlug mnie to ten ranking jest swietny jesli chodzi o Polske. Przeciez to jest maly kraj i AZ dwa uniwersytety sie zakwalifikowaly! No super. Znaczy sie, ze poziom nauki w Polsce jest o wiele wyzszy niz wiekszosc krajow, ktore nawet jednej szkoly nie maja na liscie.
OdpowiedzUsuń*natalka
Sake: przecież to na jakie ktoś idzie studia, zależy tylko i wyłącznie od niego! nie uważam, żeby studia humanistyczne były jakoś szczególnie promowane, a wręcz przeciwnie, ja cały czas słyszę, że to najgorsze jakie można wybrać i nie ma po nich żadnej przyszłości. sama nigdy bym się na takie nie zdecydowała i nie rozumiem ludzi, którzy je wybierają, a potem narzekają i obwiniają za swoją decyzję cały świat.
OdpowiedzUsuńA.
A.-> Polacy najbardziej wykształconym narodem w Europie?! Niby jakim cudem, skoro jesteśmy narodem starzejącym się i mało która osoba po 50tce ma wyższe wykształcenie? Może przodujemy też w znajomości języków obcych?;>
OdpowiedzUsuńAż nie chcę mi się wierzyć, że zasobów finansowych nie łączysz z poziomem nauczania. Czy nie jest oczywiste, że im bogatsza uczelnia, tym lepsza kadra, sprzęt, możliwości rozwoju itp. itd. ???
Lennon-> Niestety nie znam.
natalka-> No jasne, można być optymistą i tak na to spojrzeć. Poziom życia w Polsce też jest wyższy niż w większości krajów, więc zawsze są powody do zadowolenia:).
A. z 23:52-> Jak ktoś totalnie nie radzi sobie z przedmiotami ścisłymi, to co ma zrobić? Widocznie nigdy nie miałaś tego problemu, ja niestety należe do tej grupy;).
OdpowiedzUsuńNo tak się składa, że też nie jestem dobra z przedmiotów ścisłych i z bólem serca nie poszłam do humanistycznej klasy. W liceum z polskiego czy historii miałam zazwyczaj 5 i 4, a z matmy, chemii czy fizyki nie raz ledwo wyciągałam na 2. Mimo to zdawałam w zeszłym roku maturę z trzech dodatkowych ścisłych przedmiotów i z łatwością dostałam się na wiele kierunków. Jest to dowód na to, że wszystkiego można się nauczyć.
OdpowiedzUsuńgreat photos ! how long have you lived in ny ? i was there a couple years ago and because of your photos i wanna come back ;)
OdpowiedzUsuńA.-> Jasne, że można...chociaż akurat nie w moim przypadku;).
OdpowiedzUsuńjeanne-> Thanks! I've lived here almost 7 months.
a ja uważam, że nie każdy musi studiować. często wielu ludzi bez studiów radzi sobie lepiej niż ci z mgr przed nazwiskiem.
OdpowiedzUsuńorelka
Uważam, że jeśli ktoś chce się czegoś nauczyć, to się nauczyć. Funkcjonuje tyle organizacji, prowadzone są konferencje, warsztaty dodatkowe na uczelniach - trzeba tylko chcieć aby studia stały się bardziej interesujące. I tak uważam, że prawdziwa pasja do studiowanego przychodzi dopiero na 3 roku, kiedy zaczynasz używać terminologii fachowej, masz większą wiedzę na dany temat od innych - nie studiujących tego kierunku. Może i niektórzy uczą się 3 dni przed egzaminem, ale są to bardzo często osoby, które są w stanie bardzo dobrym opanować ogromną ilość materiału, a co nie jest wcale łatwe. Nie zmniejszałabym tez znaczenia polskich uczelni na arenie międzynarodowej, albo określała je jako "gorsze" od tych zachodnich, lub opowiadała się tak mocno za tym, że nie warto tutaj studiować - bo warto. Zły system nauczania panuje raczej w liceum, a szkolnictwo jest całkiem ok., trzeba tylko znaleźć w sobie pasję do studiowania. Beata
OdpowiedzUsuńorelka-> To prawda, ale zawsze było i będzie tak, że ludzi bez studiów ocenia się w pewien sposób jako "gorszych".
OdpowiedzUsuńBeata-> Pierwsze zdanie- jak najbardziej, innymi słowami "chcieć, to móc", co sprawdza się wszędzie.
A teraz od końcówki: "TYLKO" trzeba znaleźć pasję do studiowania? A ilu ludzi ją ma? Raczej niewielu.
Wszędzie warto studiować, ale im lepsza uczelnia, tym lepiej w przyszłości dla studenta.
hej! Ja też jestem au pair w USA i myślałam ostatnio żeby w swoje wakacje na Florydzie wybrać się na rejs na Bahamy tylko nie wiem jak jest z wizą. Czytałam kiedyś na forum że Tobie Bahamy nie wyszły przez brak jakiegoś papierka. No i chciałam zapytać o jaki papierek wtedy chodziło?? Czy wystarczy wziąć ze sobą DS form?? i czy trzeba też wcześniej starać się o wizę czy wizę tam kupuje się gdzieś na miejscu??
OdpowiedzUsuńz góry dzięki za pomoc i pozdrawiam
Anonimowy z 02:10-> Nie wyszło mi z Bahama tylko dlatego, że zapomniałam zabrać formularza DS 2019. Poza paszportem tylko on jest potrzebny, najlepiej podpisany przez agencję z którą jesteś. Wiza na Bahama nie jest wymagana.
OdpowiedzUsuńRoznica miedzy uczelniami to przde wszystkim podejscie do studenta. To,ze w PL kadra jest nastawiona na : neiuczenie tylko przeczytanie wykladu z kartki, a nastepnie udawadnianie na egzaminei,ze student nic nie umie. Wykladowcy zazwyczaj nie maja bladego pojecia o nauczaniu. Niestety, ja mam jak najgosza opinie o pl uczelniach mimo,ze studiowalam na tej 'najbardziej prestizowej', mialam dobre oceny, stypendium itd. A juz najbardziej mnie smieszy,ze warunkiem dostatnia sie na studia dr jest znajomosc jezykow obcych:-) A wlasciwie zaden z moich wykladowcow nie znal zadnego jezyka obcego na yle by moc sie nim swobodnie poslugiwac.
OdpowiedzUsuńaa, rozpisze sie, a co mi tam. Mam znajomych, ktorzy z USA przyjechali studiowac do krk (studia mgr) i nei mogli wyjsc z podziwu jak dziwne sa wymagania. Przez pol roku nie wymaga sie nic a nastepnie w sesji trzeba zaliczyc (nauczyc sie na pamiec) kilka egzaminow. W zaden sposob wiedza nie jest ugruntowana czy tym bardziej sprawdzona...
OdpowiedzUsuńJa uważam, że wykładowcom na polskich uczelniach brak przede wszystkim praktyki. Są to zazwyczaj teoretycy, którzy "przyklepują utarte przez lata schematy", po studiach pozostali na uczelni i nie doświadczyli innej pracy. Zapewne nie wszyscy, ale znakomita większość.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się zdanie o poznawaniu ludzi inteligentniejszych od siebie - też to lubię:-)
w kwestii przyczyn peryferyjnosci polskiej nauki polecam tekst izabeli wagner: http://www.rp.pl/artykul/600895.html
OdpowiedzUsuń"Pracujący za granicą i publikujący w pierwszej kategorii pismach polscy naukowcy otrzymali swe wykształcenie w Polsce. Jeżeli są specjalistami najwyższej światowej klasy, to coś to oznacza. Nikt tutaj w Bostonie nie ośmieliłby się powiedzieć, że w Polsce się źle kształci"
UW czy UJ w zadnym razie nie maja nizszego poziomu nauczania niz zachodnie uczelnie (mowie oczywiscie o poziomie BA/MA, bo problemy zaczynaja sie na poziomie doktoratu/pracy naukowej). Rankingi sa natomiast konstruowane w oprarciu o pewne wskazniki (jak np. ilosc komputerow, wykladowcow i studentow zagranicznych), ktore sa wprost proporcjonalne do zasobnosci portfela danej uczelni.
Studiowalam dwa rozne kierunki w Polsce i zagranica i jesli juz, to poziom nauczania byl wyzszy w Polsce (spotkalam sie tez z taka opinia wsrod wykladajacych tam profesorow z Niemiec i UK). Istotne i odczuwalne roznice zaczynaja sie na poziomie pracy naukowej - w Polsce dotacje na nauke sa przerazajaco male, przez co nasi naukowcy nie maja mozliwosci rozwoju i prowadzenia badan porownywalnych z pracownikami zachodnich uczelni i musza emigrowac.
Ale myslenie, ze lepiej jest wybrac jakas peryferyjna uczelnie w UK zamiast UW/UJ, bo jest wyzej w rankingu, jest bardzo naiwne.
Jesli w Polsce nie uczylas sie dobrze i nie bylas w stanie dostac sie na zadna prestizowa uczelnie, a udalo Ci sie dostac na studia w Anglii, to o czym to swiadczy? Ze w Anglii jest wyzszy poziom? Troche logiki
OdpowiedzUsuńA.
Gosia, Kameleon, Anonimowy z 17:08-> dzieki, doceniam Wasze opinie.
OdpowiedzUsuńPisząc "pasję do studiowania" miałam na myśli studiowanie tego co się lubi. Niestety masz rację, większość osób studiuje to, na co się dostała, albo uważała, że będzie to rozsądny wybór. Ja byłam w tej grupie, ale w trakcie studiów odkryłam, że jest to, coś co naprawdę mnie wciąga i chcę się tym zając i w żaden sposób nie ogranicza mnie to do robienia rzeczy z innych dziedzin. Mam po prostu taką pewność, że jestem w czymś "dobra" :)
OdpowiedzUsuńA.-> Chcesz trochę logiki? Ok, może zacznę od tego, że jak mogłam być w stanie dostać się na prestiżową polską uczelnię, skoro na żadną nie składałam papierów?;)))
OdpowiedzUsuńA teraz dalej. System przyjmowania studentów w PL, to właśnie jeden z minusów polskich uczelni. Ludzie dostają się na studia tylko na podstawie wyników z matur, ocen, ewentualnych wyróżnień, które można umieścić na świadectwie. W Anglii, poza wyżej wymienionymi trzeba napisać list motywacyjny, umieścić doświadczenie z pracy oraz inne kwalifikacje jakie zdobyło się do tej pory.
Weźmy więc mój przykład. Papiery do Anglii składam na kierunek Food Media and Communication Management. Możliwości pracy po takim kierunku to np. "food research, food styling, food journalism, food marketing, public relations and event co-ordination".
Pomijając, że w Polsce takiego nie ma, to gdyby nawet byl, to wymagana byłaby pewnie matura z biologii/chemii/matematyki. Jestem słaba z przedmiotów ścisłych więc automatycznie tracę możliwość studiowania czegoś, co należy do zainteresowań. Dlaczego? Pracowałam w kilku restauracjach w Londynie, mam ponadprzeciętną wiedzę na temat jedzenia, trendów w świecie kulinarnym, interesuje mnie fotografia jedzenia, stylizacja, dużo podróżuję, a w każdym odwiedzanym miejscu najważniejsze jest dla mnie odkrywanie lokalnych smaków.
I co, nie nadaję się do studiowania takiego kierunku? Jak niby miałabym to przedstawić na świadectwie maturalnym?
Jeśli oceniasz mądrość człowieka po szkolnych ocenach albo wynikach z matur to nie zazdroszczę...
Większość osób kończących studia i tak nie radzi sobie w życiu. Ze świeczką szukać ludzi z pasją. Ludzie zdobywają ten swój dyplom magistra i co z tego, jak resztę 50lat życia, które im pozostały przeżywają w szarej beznadziei.
I dobrze Ula piszesz o tym. Dużo osób mówi, że "matura to bzdura" jako kryterium przyjęcia na studia, ale jest jak jest. I przez brak pieniędzy uczelnie przyjmują wielu studentów, bo za każdego dostają jakąś kwotę z ministerstwa.
OdpowiedzUsuńNp. moja poprzednia uczelnia: jedyne wydziały przynoszące zyski to wydział prawa i wydział nauk społecznych, bo tam gdzie uczą fizyki, biologii, chemii itd. itp. wydają pieniądze na sprzęt. A czemu przynoszące zyski? Pokutuje "łatwość" kierunków humanistycznych i prestiżu prawa, więc ludzie się niemalże pchają drzwiami i oknami na zaoczne.
Poza tym 2 lata temu w rekrutacji do tego drugiego wydziału zwiększyli znacząco limity na studia dzienne, choć już wtedy budynek był dla nas za mały. I np. zamiast 120 osób na politologii było ich 200. ;) Podobnie na historii, socjologii. No i przyszedł drugi nowy rocznik historii sztuki, która dopiero od niedawna tam jest. Studenci na powitanie czasem słyszeli, że po 1 sesji zostanie ich połowa (nie wiem jak się to rzeczywiście skończyło;) ).
Ludzie idą na kierunki humanistyczne, bo łatwiej. Może (podkreślam MOŻE) coś się powoli zacznie zmieniać z obowiązkową maturą z matematyki. Zobaczymy. Coraz częściej kierunki matematyczno-przyrodnicze są promowane jako kierunki zamawiane: specjalnie dofinansowane, można otrzymać 1000zł stypendium za wyniki w nauce itd., są specjalne szkolenia, wymiany studenckie itd., dodatkowe zajęcia z np. matematyki, a dla chętnych czasem i kursy przygotowawcze przed rekrutacją
Ale dopóki mamy mnóstwo mniejszych i większych prywatnych uczelni, to będziemy się moim zdaniem staczać po równi pochyłej.
I zdecydowanie się zgadzam z tym, co napisała orelka - nie trzeba iść na studia, nie wszyscy muszą mieć tytuł magistra! Bo osoby, którym zależy naprawdę na wykształceniu będą musiały robić doktoraty, żeby być "wyżej", bo zginą w tłumie magistrów…
Heh i w ogóle: w tym semestrze mam wykłady z jednego przedmiotu z "kanonu" z Włochem. Nic o nim nie wiedzieliśmy i jak ktoś powiedział, że wykłady mogą być po angielsku, to mnóstwo osób trzęsło portkami. ;) Okazało się, że mówi po polsku. :p A niby się mówi o wartości języków obcych, ale sporo młodych osób z tym też ma problemy. Bo języki na studiach to słabo, słabo... :)
OdpowiedzUsuńKtoś, kto podpisał się jako "A." w komentarzu o 17.18 to nie byłam ja, która podpisywałam się tak wcześniej... skomplikowane ;)
OdpowiedzUsuń