21 mar 2011

"Bill Cunningham New York"

 Bill Cunningham to 82 letni fotograf mody, który fotografował modę uliczną w czasach, kiedy The Sartorialist chodził w pieluszkach, a Face Huntera nie było jeszcze na świecie.
Oscar de la Renta powiedział, że nikt nie zna się na historii mody Nowego Jorku, tak jak Bill.
Zaczynał od projektowania kapeluszy, pisał o modzie, ale od lat ten uroczy starszy pan, który do każdej młodszej (ale nawet 50 letniej) osoby, zwraca się per "kid" (dzieciak), jeździ po NYC swoim niezniszczalnym rowerem i poluje na ciekawie ubranych ludzi. Podkreśla, że nie interesują go gwiazdy, które dostają darmowe suknie, liczą się same ubrania. Mimo że większość zdjęć, które robi nigdy nie zostają opublikowane, to przegląd jego fotografii, co tydzień można znaleźć w The New York Times. Od jakiegoś czasu, na potrzeby internetowego wydania magazynu, montowane są też krótkie video z jego zdjęciami, do których autor nagrywa swój komentarz.

Image and video hosting by TinyPic
Bill Cunningham- source

W środę byłam na premierze filmu dokumentalnego "Bill Cunningham New York". O wydarzeniu dowiedziałam się w lutym z bloga The Sartorialist i w ten sam dzień kupiłam bilety.
Pokaz odbywał się w niezależnym kinie Film Forum, które funkcjonuje od 1970 roku. Niewielka sala została wypełniona po brzegi, bo bilety zostały wyprzedane na długo przed premierą. Ekran był wielkości kilku telewzorów, a miejsce bardzo klimatyczne.



W filmie, kamera towarzyszyła Cunninghamowi w jego codzienności, przygotowaniu do pracy,  fotografowaniu ulic Nowego Jorku, późniejszym wyborze zdjęć do kolumny w magazynie.
Bohater filmu okazał się być niezwykłą osobowością, od której możnaby się wiele nauczyć. Jest prostym, skromny człowiekiem, który swoją plastikową deszczową pelerynę skleja taśmą izolacyjną tłumacząc, że skoro podrze się ponownie, to po co kupować nową? Odznakę francuskiego Ministerstwa Kultury za swój wkład w sztukę, odbierał w charakterystycznej dla niego, niebieskiej "marynarce", która okazała się być ubiorem ulicznych robotników.
Ludzie nie wiedzą o nim za wiele, nawet znajomi nie potrafią powiedzieć co robi w czasie wolnym, czy czuje się samotny, szczęśliwy itp. Jest samotnikiem i raczej nie opowiada innym o sobie.
Bill przez 60 lat mieszkał w budynku filharmonii Carnegie Hall, która od ponad stu lat oferowała mieszkania dla artystów, pamiętające niejedno wielkie nazwisko. W filmie przedstawieni są ich ostatni mieszkańcy. Poza Billem, jego przyjaciółka, 96 letnia Editta Sherman, która również spędziła w Carnegie Hall ponad 60 lat. Była zarówno modelką jak i fotografem, a w latach 70tych nawet muzą Andy'ego Warhola.
Mieszkanie Cunninghama ciężko nazwać mieszkaniem, bo jest to pomieszczenie wypełnione szafami, szufladami ze zbiorem jego twórczości, na których wisi kilka wieszaków z ubraniami, udających faktyczną szafę. Półki zapełnione są książkami o modzie, a łóżko stoi na nogach zrobionych z modowej literatury, co zresztą widać na trailerze. Artysta korzystał z łazienki na korytarzu i nigdy nie miał swojej kuchni.
 Niestety w ostatnich latach większość mieszkań została zamieniona na biura, obecnie ma tam powstać szkoła muzyczna, więc w 2010 ostatnich pięciu mieszkańców musiało się wyprowadzić. Miasto zagwarantowało im nie byle jakie 'cztery ściany', bo np. Bill dostał mieszkanie z widokiem na Central Park, ale ludzie na sali kinowej i tak kręcili z żalu głową, w tym ja.
Obejrzyjcie zresztą to video, w którym Cunningham opowiada o historii Carnegie Hall artist studios. Zaznacza, że to miejsce nie miało nic wspólnego z normalnością i było jedyne w swoim rodzaju. Wspomina muzykę, śpiew, zapach farby olejnej roznoszący się po korytarzu. Kobietę jeżdżąca po holu na monocyklu z psem na głowie, półnagich artystów, drzwi otwarte dla wszystkich, Marylin Monroe wpadająca do mieszkania Billa między zajęciami, żeby przymierzyć jego kapelusze. Prawdziwa bohema i klimat nie do wyobrażenia...
Rozbawił mnie też fragment o Edittcie Sherman, którą pasjonował balet do tego stopnia, że sama nauczyła się tańczyć i występowała dla własnej przyjemności. W tamtych czasach nie było ochrony na każdym kroku jak teraz,  więc artyści z Carnegie Hall schodzili do sali głównej i Editta tańczyła na scenie "Umierającego Łabędzia".

Image and video hosting by TinyPic
 Editta Sherman w swoim stuio w Carnegie Hall- source

Koniec filmu nie był końcem wrażeń, bo na scenę wszedł reżyser Richard Pres wraz producentem Philipem Gefterem, a na sali siedziało więcej osób z ekipy filmowej, w tym postaci z filmu, z Editta Sherman na czele!
 Twórcy opowiadali o swoim projekcie, a na koniec widownia zadawała im pytania.
Od razu na początku wspomnieli, że Bill nie planuje zobaczyć dokumentu. Spotkali go w dzień premiery w redakcji The New York Times, a on wspomniał, że widział w gazecie recenzję, pogratulował im, ucieszył się z ich sukcesu i to na tyle.
Na pytanie, ile czasu zajęło im nakręcenie filmu, odpowiedzieli, że 10 lat. Przez 8 lat namawiali Cunninghama, żeby się zgodził, a przez dwa lata faktycznie kręcili i to też tylko od czasu do czasu, kiedy bohater, zgodził się, żeby mu towarzyszono.
W filmie jest fragment, kiedy ekipa mówi do Billa, że jadą z nim do Paryża na Tydzień Mody, a on w to zupełnie nie wierzy. Reżyser później wyjaśnił, że rzeczywiście polecieli do stolicy Francji osobno, ale na miejscu fotograf był mocno zdziwiony obecnością filmowców;).

Mogłabym tak pisać o tej postaci w nieskończoność, podawać przykłady jaki z niego normalny człowiek, w jaki niesamowity sposób podchodzi do swojej pracy i streścić Wam cały film, ale na tym zakończę. Jeżeli tylko będzie mieli okazję go obejrzeć, to koniecznie to zróbcie.
Ten człowiek pokazał mi, że można odnieść sukces w świecie mody, nie będąc częścią tego całego fałszu, który otacza modę, a sam film był dla mnie chyba najbardziej inspirującym filmem dokumentalnym, jaki widziałam.

Z całego filmu, najbardziej zapadły mi w pamięć pewne słowa. Artysta przyznaje się, że nie bierze pieniędzy za swoją pracę, bo w ten sposób nikt nie może mu powiedzieć co ma robić i o to w tym wszystkim chodzi, po czym dodaje "Money is the cheapest thing, freedom is the most expensive one".
Mimo że jeszcze dwa miesiąca nie wiedziałam o tym człowieku prawie nic, to od kilku dni Bill Cunningham jest w gronie moich autorytetów.

30 komentarzy:

  1. mega interesujący wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie obejrzał bym ten film, może się kiedyś trafi na prywatnym VOD ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. o takich osobach trzeba pisać.
    mogą stać się inspiracją także dla innych.
    no i.. 'warto się dzielić' :)
    obejrzałam z przyjemnością!

    OdpowiedzUsuń
  4. PS. no i motto piękne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ula a ja mam propozycję a w właściwie prośbę.
    Marzy mi się post w którym napiszesz o nastrojach ludzi do polityki USA. Może masz coś do powiedzenia w tym temacie? :)

    df

    OdpowiedzUsuń
  6. ależ mnie zaciekawiłaś! film wskakuje na pierwsze miejsce mojej listy pozycji do obejrzenia. mam nadzieję, że wkrótce będę mogła go odznaczyć jako 'widziany',a tymczasem pobuszuje po internecie w poszukiwaniu wcześniejszych publikacji jego zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. df-> Boję się, że to co bym napisała, nie byłoby zbyt obiektywne ani wartościowe. Stany są ogromne, a ja mieszkałam akurat w dwóch najbardziej liberalnych stanach i to raczej średnio oddaje nastawienie Amerykanów. Interesuje się tym co się dzieje na świecie, wszystkim po trochu, ale nie mam dużej wiedzy na temat polityki USA.

    OdpowiedzUsuń
  8. Niesamowity człowiek! Jego nazwisko obiło mi się o uszy wiele razy i widziałam jego zdjęcia i publikacje w TNYT, ale nie wiedziałam, że to starszy człowiek z taką pasją. Po paru wypowiedzianych słowach słychać, że jest bardzo błyskotliwym i mądrym człowiekiem. Notka,którą napisałaś bardzo mi się podoba i przeczytałam ją z przyjemnością - jak każdą z resztą. Naprawdę masz rękę do pisania, nie wspominając już o fotografii. Gdy rozmawiam z kimś o tym temacie, czy o blogach, zawsze rekomenduję Twój, bo jest zdecydowanie wart obejrzenia. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. piekna notka!!:D wspanialy czlowiek...
    mam pytanie: kim jest kbieta ktora wystepuje na poczatku w trailerze? wiem, ze jest znana, bo kojarze ja twarz.. czy ona ma cos wspolnego w vougiem?

    a i jeszcze jedno: napisalas, ze mieszkalas w dwoch najbardziej liberalnych stanach, tzn ze inne sa duzo bardziej konserwatywne? jak to sie objawia? i jak jest w proownaniu z Polska?
    z gory dziekuje za odpowiedz, pozdrawiam
    Jola

    OdpowiedzUsuń
  10. Ta kobieta to Anna Wintour , diabeł wcielony z Vogue'a :)

    OdpowiedzUsuń
  11. tak tak juz sama sprawdzilam, ze to Anna Wintour ale dziekuje bardzo mm za odpowiedz!:)))
    Jola

    OdpowiedzUsuń
  12. mm-> Dziękuję Ci bardzo! Nie powiedziałabym, że dobrze piszę, ale mogę się zgodzić, że potrafię przedstawić coś w przystępny sposób, bez większych błędów.

    Jola-> Tak jak napisała mm, to redaktor naczelna amerykańskiego Vogue;).
    Co do polityki, to zależy od stanu. Jedne są bardziej konserwatywne, inne liberalne, np. taki Teksas przyrównać można do Polski, ale nie znaczy to, że jest bardzo podobnie. To tam każdy posiada swoją broń, a alkoholu w niedziele się nie kupi;). Ogólnie to im większa religijność czy bieda, tym bardziej konserwatywny stan, jak to zazwyczaj bywa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwielbiam takich pozytywnych ludzi ! :)
    Muszę obejrzeć ten film :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo rzadko zawieram głos, ale tym razem muszę napisać coś od siebie.. Przede wszystkim Ula - zajebisty wpis (przepraszam za słownictwo ale nie da się go określić inaczej :)) Naprawdę wspaniale napisałaś ten wpis, gratuluję!

    Film muszę obejrzeć choćby nie wiem co! Jest u mnie numerem 1 jeśli chodzi o listę filmów do obejrzenia!

    Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ale inspirujący człowiek! idealny przykład na to, że można przez całe życie się rozwijać i robić to co się kocha. muszę poszukać o nim więcej informacji

    OdpowiedzUsuń
  16. napisałaś, że kupiłaś bilet w dzień premiery i że bilety były wyprzedane na długo przed, więc jak Ci się udało? :)

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny tekst, mam nadzieję, że też uda mi się obejrzeć ten film. i bardzo mądre, prawdziwe motto na koniec.

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimowy z 22:22-> Napisałam, że kupiłam bilet w lutym, kiedy The Sartorialist napisał o tym na blogu. W dzień premiery byłoby to niemożliwe.

    OdpowiedzUsuń
  19. hej Ula !

    rozmawiam ostatnio z moją koleżanką o Gossip Girl, mówię, że prześlę jej linka do bloga takiej dziewczyny, która teraz mieszka w NY i widziała Dana i Serene. A ona mówi, że też czyta bardzo fajnego bloga i zaczyna sie na 'adamant'. Świat jest baardzo mały.

    Pozdrawiam,

    Melanie

    OdpowiedzUsuń
  20. Melanie-> Haha, no rzeczywiście!

    OdpowiedzUsuń
  21. Dzieki Ula- z przyjemnoscia obejrze ten film!

    OdpowiedzUsuń
  22. z tym Teksasem to nie do konca prawda!
    Sam Teksas jest wiekszy od Polski, wiec jest roznorodny...Austin to bardzo liberalne, artystyczne, mlode duchem miasto, nie tylko jak na Teksas, ale w skali krajowej. Houston jest mieszanka, ale dzieki multikulturowosci tez nie jest konserwa. To nie SF, ale tez nie Lomza, bez przesady.
    I alkoholu nie mozna kupic tylko w niedziele przez poludniem, co sie zdarza tez w liberalnej Skandynawii :>

    pzdr :)
    K

    OdpowiedzUsuń
  23. I to Kalifornia jest na skraju bankructwa, a nie Teksas, wiec te zaleznosci socjo-ekonomiczne sa troche bardziej rozbudowane :)

    I nie kazdy ma bron, znam wiecej ludzi w NM i Arizonie z bronia niz w Teksasie :-)

    k

    OdpowiedzUsuń
  24. ta liberalna Skandynawia, a konkretnie Szwecja, ma ogromny problem z tzw. ukrytym alkoholizmem, stąd te zakazy.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kasia (prawda?)-> Ok, rozumiem, że bronisz "swojego", ale nie czepiałabym się szczegółów. Wiem o Austin, ale to nie zmienia jeszcze całego ducha Teksasu. W Kaliforni, takie miasto jak np. Fresno 100 razy bardziej pasuje klimatem do Midwest niż do CA.
    Cały Stany to mieszanka kultur, więc żaden z nich nie jest jak Polska. Że nie KAŻDY ma posiada broń, jasne, napisałam to pół żartem, ale akurat, że Arizona czy Nowy Meksyk ma więcej, to już dla mnie bez większej różnicy, bo myślę o tamtych rejonach w podobnej kategorii.

    Kalifornia może i jest na skraju bankructwa, ale to nie zmienia faktu, że mentalność ludzi jest tam inna.

    A zmieniając temat, to jestem ciekawa, czy w końcu wybrałaś się z koleżankami latem do CA?

    OdpowiedzUsuń
  26. a ja pamietam jak bylam sporo mniejsza i moja babcia mieszkająca na rockaway beach wysylala mi wlasnie wycinki z The New York Times'a z rubryka Cunninghama, do tej pory je mam ;)bardzo milo mnie zaskoczylas Ulu,z reszta po raz kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Bronię ;) bo wielu ludziom Teksas się słabo kojarzy, mimo, że nigdy tu nie byli.

    i TAK!!! zrobiłyśmy road tripa z Houston do SF i z powrotem, po drodze zaliczając Las Vegas, Grand Canion, Bryce Canion, Yosemite i Dolinę Śmierci i couchsurfując przez 90% czasu. zdecydowanie najwspanialsze 2 tygodnie mojego życia! :) A SF jest rewelacyjne :)

    OdpowiedzUsuń
  28. no jednak nie czytalam tak dokladnie tego posta :) ale mam wytlumaczenie, bylismy wtedy na rejsie jak go dodalas :)
    Aneta

    OdpowiedzUsuń