26 maj 2012

Singapore by night.

Singapur wzbudził we mnie dużo emocji. Po przekroczeniu granicy malezyjsko- singapurskiej zaczęłam uważnie obserwować zmieniające się obrazy za oknem, a w mojej głowie pojawiło się mnóstwo myśli. Nagle w środku Azji, poczułam się jakbym wieżdżała do jakiejś zachodniej metropolii. Porządek od razu rzucił mi się w oczy, ilość bloków mieszkalnych, wieżowców też. To drugie, po Monako, najgęściej zaludnione państwo, chociaż wieczorne pustki na ulicach tego nie sugerowały. Było około godziny 22, ale mijany osiedlowy kort tenisowy pękał w szwach. Pomyślałam, że ludzie dbają o kondycję o tak późnej porze, bo dopiero wrócili z pracy, w której Singapurczycy spędzją wyjątkowo dużo czasu.
Różne opinie słyszałam na temat Singapuru, jednych zachwyca, drugich wręcz przeciwnie. Nic dziwnego, że budzi skrajne emocje, dużo w nim kontastów. Jedno z najszybciej rozwijających się państw, o bardzo liberalnej gospodarce, a jednocześnie  pełna kontrola mediów przez rząd i brak poszanowania dla wolności słowa. Słynne już zakazy i kary pieniężne za sprzedawanie/ żucie gumy (żeby nie oblepiać chodników), plucie, nie spłukiwanie publicznych toalet i wiele innych. Ponadto nadal obecna jest kara chłosty, a Singapur prowadzi na świecie pod względem najwyższej liczby wyroków śmierci w przeliczeniu na ilość mieszkańców. W zamian jest czysto, spokojnie i bezpiecznie, a dopóki towarzyczyć temu będzie również wzrost gospodarczy, ludzie nie będą narzekać nawet na brak wolności słowa, bo tutaj bardziej liczą się pieniądze.  

Przystanek na którym wysiadłam znajdował się ok 20min spacerem od hostelu. Będąc jeszcze w Melace zrobiłam telefonem zdjęcie mapy online i bez problemu trafiłam na miejsce.
Po zostawieniu rzeczy poszłam na spacer. Było późno, ja zmęczona po intensywnym dniu, ale i tak skończyłam na przejściu kilku kilometrów.
Pamiętacie jak pisałam o zupie z jaskółczego gniazda? Mijałam kolejną restaurację (po lewej), która specjalizowała się w tym daniu.
Toast Box to śniadaniowa sieciówka, mająca przypominać kawiarenki z lat 60tych serwujące kawę i tosty. Wybrałam się tam na drugi dzień na pierwsze śniadanie.
Ponieważ była to piątkowa noc, w ścisłym centrum nie brakowało ludzi. Zauważyłam dużą liczbę niemieckich turystów, zwłaszcza tych starszych i bogatych.
Dzieciaki na longboardach? Gdzie my jesteśmy, w LA? Szerokość dróg też mi to sugerowała;).
Mijałam ekskluzywne hotele i restauracje i po raz pierwszy od trzech tygodni znowu poczułam się biedakiem, który co najwyżej może podziwiać wystawy w sklepach;). Na Filipinach, Tajlandii, w Malezji było na odwrót i w ogóle o tym nie myślałam, a w Singapurze znowu dopadło mnie to znajome z mojego świata uczucie haha.
Syf w parku, typowy dla tego miasta. Żartuję oczywiście.
Marina Bay ze słynnym hotelem Sands Skypark za 6mld dolarów, który funkcjonuje dopiero od dwóch lat. Trzy hotelowe wieżowce z najdroższym kasynem i dachem w kształcie statku, gdzie znajduje się 150m fantastyczny basen, najwyżej położony na świecie (55 piętro) tej wielkości basen.
Marina Centre.
Przydałoby się następnym razem oddzielić 'małą sumkę i zatrzymać w tym hotelu chociaż na jedną noc. Popływanie w ich basenie kusi mnie, odkąd natrafiłam kiedyś w internecie na zdjęcie stamtąd;).
Fontanna widoczna na zdjęciu, merlion, to połączenie głowy lwa z ciałem ryby, a zarazem symbol Singapuru. Ryba nawiązuje do rybackiej przeszłości miasta, a lwia głowa odzwierciedla znaczenie słowa Singapur- miasto lwa.  

 
Dzięki Wam gromadzę coraz więcej głosów, jestem na drugim miejscu, ale nadal dzieli mnie 30 punktów od pozycji lidera. Mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni:).

30 komentarzy:

  1. Dzięki Twojemu postowi mam ochotę tam pojechać! Podoba mi się ta harmonia, która tam panuje :)
    XXX

    OdpowiedzUsuń
  2. Ula jesteś boska.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy byłaś może w malezyjskim Johor Bahru tuż przy granicy z Singapurem? Pomieszkiwałam tam ,,wakacyjnie'':)Nie zapomnę nocnej wyprawy pociągiem z Johor do KL. Pełny wypas. Spałam jak zabita:)Kiedy ja tam wrócę:((((???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam tylko przejazdem, właśnie w drodze do Singapuru;).

      Usuń
  4. Mam TO SAMO jeśli chodzi o Marina Bay! Jakieś dwa lata temu zobaczyliśmy z Lubym zdjęcie hotelu i basenu, od tamtej chwili noc i kąpiel w tym miejscu jest na naszej liście TO DO BEFORE WE DIE :)

    OdpowiedzUsuń
  5. to chyba ten basen z filmiku Nike Make It Count - nie wiem czy widziałaś, ale związany z podróżą, polecam
    a Singapur: cray cray

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałam zagłosować, ale mam problemy z banerem, który nie chce mnie przekierowywać na fb :<

    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A używasz Google Chrome? Wiem, że z tą przeglądarką są problemy, za to np. Mozilla działa bezbłędnie.

      Usuń
    2. W Chrome po kliknięciu na baner pojawia się na pasku adresu informacja, że "zablokowano wystające okienka". Wystarczy na nią kliknąć, wybrać z listy polecenie "nigdy nie blokuj wyskakujących okienek z tej witryny" i voila. ;)

      Usuń
    3. Problem rozwiązany - chodziło o odblokowanie w Mozilli wykakujących okienek ;)

      Klaudia

      Usuń
  7. Ula a ja tak z całkiem innej beczki chciałabym zdać Ci pytanie odnośnie mentalności studentów w UK. W Polsce studiowanie, to kwestia tego " jak by tu ściągnąć,m żeby zaliczyć" uważam, że jest to już choroba społeczna :D Jednakże kilka razy natknęłam się na informację, że w krajach np. skandynawskich ściąganie na egzaminach jest niemoralne i raczej nieakceptowalne i bardzo ten fakt mnie zaciekawił. Ile jest w tym prawdy? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc to jeszcze nie widziałam, żeby ktoś tutaj ściągał na teście/egzaminie i takie jest ogólnie podejście w wielu zachodnich krajach. Tylko też warto wspomnieć, że studiowanie za zachodzie polega na czymś innym niż zakuwanie i zaliczanie przedmiotów w formie egzaminów (ja w całym roku miałam tylko dwa). Ustne wogóle nie istnieją. Większość to pisanie prac (indywidualnych lub grupowych), a tam jak się coś ściągnie z internetu, książki (można cytować, ale trzeba to zaznaczyć i nie za długie fragmnety), to ma się duuuuże problemy i przesłuchanie na uczelni, prawie jak na policji;). Dbają tutaj bardzo o prawa autorskie i ściąganie jest rzeczywiście źle postrzegane.

      Usuń
    2. Ufff to jeszcze bardziej mnie zmotywowałaś, żeby jeżeli już, to Mastera ciągnąć jednak w UK (fakt, że full time trwa tam tylko rok też jest mega przekonujący):)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Tylko rok? Master wszystkich których tu znam trwa dwa lata, no chyba, że trafiłaś na taką opcję w jakiejś konkretnej szkole czy kierunku. I mam nadzieję, że wiesz, że koszty trzeba samemu pokryć, kredytu się nie dostaje. Tak czy inaczej, życzę powodzenia!:)

      Usuń
  8. ależ ci zazdroszczę! nie tylko singapuru czy azji ale ogólnie samych podróży. najbardziej jednak odwagi, żeby wybrać się samotnie tak daleko. może kiedyś sama się odważę :)) pozdrawiam i gratuluję wyjazdu do afryki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odległość nie ma znaczenia, czasami niebezpieczniej jest na ulicy pod własnym domem;).

      Usuń
  9. A co chcialabys zobaczyc/zjesc w Charlestown czy w Portland?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym tam po prostu być, lubię klimat południa Stanów, Charleston jest ładne i można tam dobrze zjeść, a Portland jest jeszcze lepsze pod względem jedzenia.

      Usuń
  10. Czasem Cie nie baardzo lubie za Twoje komentarze i opinie (za posty akurat lubie,zdecydowanie!),za Portland i Charleston me gusta muchisimo ! ;) - tez bym chciala cholernie zobaczyc,choc nie z punktu widzenia smakosza - po prostu sentymenty ksiazkowe - tak jak w wypadku wielu innych miejsc,ktore bym chciala zobaczyc...
    pozdr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie w rzeczywistości byś mnie nie polubiła;)).

      Usuń
  11. O, i tego wlasnie nie lubie ;] Twojego przekonania o zawsze trafnych opniach nt innych ludzi,o ktorym nie raz wspominalas z reszta ...wiekszosc ludzi nie jest prosta moja droga i nie zawsze da sie od razu oceniac,zwlaszcza wirtualne ;)) pewnie jak na zlosc bym polubila, heh - lubie takie przemadrzale wredoty (to akurat wiem po swoich preferencjach blogowych,hehe).
    A teraz ide wraz wraz z reszta podlondynskiego motlochu smazyc radosnie plecy do parku.
    Milego dnia zycze,zolza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, ale przecież jedno nie wiąże się z drugim, bo pierwszy komentarz był na mój temat;). Ty zdaje się miałaś na myśli moje wyrabianie sobie szybkiej opinii na temat poznawanych ludzi (wirtualne wymiany zdań z obcymi osobami nie wliczają się do tego). Taka już jestem, a skoro się sprawdza, to tym lepiej.

      Usuń
  12. Podróżujesz sama po tym wielkim świecie? Jeśli tak to gratuluję odwagi! Bardzo bym chciała wyjechać w tym roku we wrześniu do Tajlandii, ale niestety tanich biletów lotniczych brak :(

    Poza tym muszę powiedzieć, że masz meeeeega bloga - super zdjęcia i opisy ;) Gratuluję wyróżnienia od Skody - należy się.
    Ale muszę go sobie dawkować, bo za bardzo zaczyna mnie przytłaczać moja szara rzeczywistość przy twoich nieustannych podróżach :D

    OdpowiedzUsuń
  13. AmAzInG!!!! Zazdroszczę .. po prostu przeuroczo pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Takie longboardy, deskorolki, rolki i inne zawsze przyprawiały mnie o miękkie nogi...

    OdpowiedzUsuń
  15. zazdroszcze podrozy! swietne zdjecia

    OdpowiedzUsuń
  16. to jakaś TECHNOBAJKA! łał!

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo bym chciała żeby w naszych parkach był taki syf. A także za tym żeby u nas też obowiązywała kara chłosty. Jakby jeden dres z drugim dostał w goły tyłek publicznie to następnym razem przed urwaniem ławki w parku może by się zastanowił :)

    OdpowiedzUsuń
  18. boskie zdjecia :))
    zazdroszcze:))
    zapraszam rowniez do siebie:)

    OdpowiedzUsuń