19 kwi 2010

Dolores soap bubbles.

I znów przenosimy się do San Francisco, choć mam wrażenie, że zaczyna się to już robić nudne;).


Bardzo lubię dział dekoracyjny w Urban Outfitters, mogłabym tam wyposażyć swoje (nieistniejące) mieszkanie/ dom;).


Często mam tam ochotę coś kupić, ale wtedy przypomina mi się, że to bez sensu, bo mój prawdziwy pokój jest po drugiej stronie kuli ziemskiej.


Będąc w Downtown poszłam do japońskiej restauracji Katana-ya. Zamówiłam zupę Chashu Ramen z makaronem, wieprzowiną, kukurydzą, jajkiem, szczypiorkiem i smażonymi pierożkami. Była pyszna, a jedyne na co mogłabym narzekać to porcja, bo z tej michy najadłyby się trzy osoby;).

Church St.

A to już skrzyżowanie 18stej z Dolores.

Kolejka do jednej z najlepszych lodziarni w SF, Bi Rite. Dawno w niej nie byłam.

W kolejce stałam 15-20min, ale musiałam spróbować kolejnej pozycji z listy;).

Jak widzicie, dostępne smaki są naprawdę ciekawe.

Sundaes, desery lodowe.

Solony karmel po który przybyłam;).

Ponieważ na tej samej ulicy znajduje się Tartine Bakery, to wybrałam się i tam.



Migdałowy croissant.


Pogoda była bardzo ładna i park Dolores był pełen ludzi.

Ktoś puszczał bańki mydlane...

...jedni pili...

 ...inni palili...

...niektórzy czytali książki...

...czy rzucali frisby...

I tak tutaj wyglądało niedzielne popołudnie.

32 komentarze:

  1. hej, tam tak mozna pic i palic szisze w miejscach publicznych?? fajnie:)
    pozdrawiam , gosława

    OdpowiedzUsuń
  2. gosława-> Nie można pić w miejscach publicznych, stąd te butelki owinięte papierowymi torbami. Szisze pewnie też są nielegalne;).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ula robisz coraz lepsze zdjęcia, to z bańkami mydlanymi jest niesamowite. Ostatnio po raz szósty chyba przejrzałam całego Twojego bloga, uwielbiam go:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej mam pytanko trochę niezwiązane z tematem za co przepraszam ;)
    Śledzę twojego bloga i interesuje mnie kwestia coach surfingu. Skoro nie jesteś u siebie nie masz "wolnej kanapy". A mimo to podróżujesz do innych. Czy jest to powszechnie "akceptowane", tzn czy nikt nie ma o to do ciebie żadnych pretensji? Moim zdaniem jest to ok, ale zastanawiam się czy nie jest to uważane za korzystanie z gościnności innych a nie oferowanie własnej gościnności?
    Zdarzyło ci się gościć kogoś gdy byłaś w Polsce?
    Z góry dzięki za odpowiedź.

    BloodyMary

    OdpowiedzUsuń
  5. No I zdecydowalas sie na ta tunike z UO?

    OdpowiedzUsuń
  6. wspaniała relacja, ta "parkowa" sesja genialna, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurcze, tym razem zadne zdjecie sie nie otwiera ani w mozzilli ani w chromie....

    OdpowiedzUsuń
  8. BloodyMary-> Tak, to jest powszechnie akceptowane i nikt raczej nie patrzy na to, czy gościłaś kogoś czy nie. Chodzi o pozytywne referencje i o sam profil osoby. Tym bardziej nie ma mowy o pretensjach.
    W Polsce gościłam raz parę z Portugalii, bo tak to nikt za bardzo nie zagląda do Zielonej Góry, a oni jechali na rowerach przez Europę i moje miasto pojawiło się na ich trasie;).

    Anonimowy z 19:30-> Czy się zdecydowałam? ale przecież tweet brzmiał tak: "kilka dni temu zrobiłam małe wyprzedażowe zakupy w Urban Outfitters online..czekam m.in na poniższą tunike w kolorze szarym..." :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Awww dzieki za komplement!

    A tak a propos ja przytylam 5 kg podczas pracy jako au-pair... ciekawi mnie jak ty sobie radzisz!

    OdpowiedzUsuń
  10. Leni-> Ja też przytyłam, ale tyję za każdym razem kiedy mieszkam poza domem. Tak samo było z mieszkaniem w Warszawie i w Londynie. Tylko w domu najlepiej wychodzi mi powstrzymywanie się od jedzenia;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten migdałowy croissant wygląda prawie tak dobrze, jak ten z nadzieniem marcepanowym, który jadłaś bodajże w Brukseli. Muszę chyba się potrudzić i zrobić takie croissanty w domu, bo mam na nie ochotę od kilku dni ;)

    Na Twitterze napisałaś o lodach B&J's, które próbowałaś... Link mi się nie wyświetla, ale z tytułu wnioskuję, z pomocą wujka Google, że Boston Cream Pie, mam rację? ;) Mam nadzieję, że doczekam dnia, kiedy te lody przywędrują do Polski!

    OdpowiedzUsuń
  12. Ostatnio z moim nauczycielem od polskiego zastanawialiśmy się nad absurdem naszego kraju.
    W Warszawie , jak i zapewne innych polskich miastach , istnieje wiele parków. Problem polega na tym , że znajdująca się tam trawa jest miejscem świętym. Nie można na niej siadać , leżeć czy chodzić po niej. Jaka jest więc polska idea parku? Siedzenie na ławkach i spacerowanie? A gdzie pikniki? Rozłożone koce? Radość z bezpośredniego kontaktu z naturą?
    Irytuje mnie to.
    Chciałabym móc LEGALNIE rozłożyć się na trawie , przy okazji ogromnym komfortem byłoby gdybym przy tej okazji i wpadła w psią kupę (jednak jest to problem na dłuższą rozprawkę), i móc jak normalny , cywilizowany człowiek znaleźć w parku miejsce gdzie mogę się stuprocentowo odprężyć.
    Zazdroszczę Ci , że masz ten komfort.

    http://megwearsviolet.blogspot.com/

    pozdrawiam
    meg

    OdpowiedzUsuń
  13. no fajnie ... co tu dużo mówić/pisać ...

    OdpowiedzUsuń
  14. chce być tam gdzie ludzie z Twoich zdjęć !

    OdpowiedzUsuń
  15. fantastyczny piknikowy klimat

    OdpowiedzUsuń
  16. lody i słodyczne - yummy yummy! Fajne foty - jak zwykle!

    OdpowiedzUsuń
  17. zastanawiam sie czy kiedykolwiek w naszych lodziarniach bedzie mozna sprobowac takich smaków.ale skoro bary chinsko- wietnamskie istnieja u nas ok 20 lat i nadal nie serwuja prawdziwych potraw tylko takie "pod gusta" polakow to moze byc slabo...

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie ma jak taka lodziarnia z prawdziwego zdarzenia. Trudno koło niej przejść obojętnie...
    Zajrzałam z ciekawości na stronę Vosges (z poprzedniego postu) i mają też czekoladowe świnki faszerowane bekonem i wędzoną solą. Oj!

    OdpowiedzUsuń
  19. powtórzę za wszystkimi, że zwyczaj spędzania niedzieli w parku jest cudowny a taka możliwość sama w sobie musi świadczyć o wysokiej kulturze kraju,
    zdjęcie z bańkami jest po prostu piękne, idzie do mnie na tapetę!:)

    OdpowiedzUsuń
  20. moze sie przyda;) :

    http://blushingambition.blogspot.com/2010/04/brunch-at-mamas.html

    OdpowiedzUsuń
  21. Joycesky:
    Rozumiem, że SF może już Ci się po mału nudzić, ale mi Twoje relacje z tego miasta nigdy. Keep postin', girl :D

    OdpowiedzUsuń
  22. thescientist-> Tak, to były lody o smaku Boston Pie;).

    Mira-> Blushingambition mam w linkach po prawej stronie. Bardzo lubię jej bloga i często zaglądam, a do Mama's muszę pójść na jajka z krewetkami i awokado, które ma na zdjęciach:D.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak zwykle cudownie:) Zdjęcia z parku są świetne, aż sama nam ochote na taki piknik:)
    Kiedy ukaże się ten wywiad z Tobą, szczerze już nie mogę sie doczekać?;)
    Filipa,

    OdpowiedzUsuń
  24. Ostatnio jak oglądałam "W pogoni za szczęściem" i widziałam te wszystkie strome ulice z San Francisco, Golden Gate, który pojawiał się tu nie raz to miałam takie fajne uczucie, że ja to już znam, że to już widziałam na Twoim Blogu:):)

    OdpowiedzUsuń
  25. Znowu SF i wcale nie robi się nudno, chociaż pewnie Ty już nie możesz doczekać się zmian i odkrywania nowych miejsc:)

    OdpowiedzUsuń
  26. OH AH OH AH OH AH

    OdpowiedzUsuń
  27. Oglądałam ostatnio The Ramen Girl i właśnie bardzo byłam ciekawa jak smakuje ten cały Ramen o którym nakręcili cały film i zrobili z niego niemal mistyczne doznanie :)

    OdpowiedzUsuń
  28. ale mam ochotę na taką zupę teraz:))
    musiała być pyszna! i te lody i ciastka...;)
    a ten dział dekoracyjny bardzo fajnie wygląda:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Filipa-> Przez zeszłotygodniową tragedię wszystko przesunęło się w czasie, więc teraz to nie wiem kiedy się ukaże, jak na dobre skończą się tematy związane z tragedią...Jak będzie gotowy, to dodam na bloga.

    OdpowiedzUsuń
  30. Przepięknie tam u Ciebie :) i chociaż dopiero co wróciłam z Livigno, to daj mi pół godziny i już jadę gdzieś dalej ;)
    Mmm uwielbiam croissanty z nadzieniem migdałowym, koło mojej uczelni sprzedają takie serwowane na ciepło, ale takiego ładnego zdjęcia jeszcze mi się im zrobić nie udało ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  31. We Włoszech trzeba przyznać, że jest relatywnie tanio w porównaniu do innych Alpejskich państw. Najdroższe ze wszystkiego są oczywiście skipassy :/ a sam hotel + śniadania i ogrooomne typowo Włoskie kolacje wcale ceną nie miażdżą, jak np. w Austrii ;)
    Z resztą zobacz sama, podaję link do hotelu, w którym byliśmy w zeszłym roku i strasznie nam się podobał, niestety w tym roku nie mieli już miejsc w pasującym nam terminie. Stronka całkiem fajnie zrobiona i nawet po polsku ;)
    http://www.hastoria.it/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń