Huacachina na szczęście istnieje naprawdę, jest oazą i wioską liczącą 115 mieszkańców.
Spędziliśmy tam półtora dnia i był to chyba najfajniejszy dzień podczas całej wyprawy.
O atrakcjach tego niezwykłego miejsca przeczytacie poniżej.
Po nocy z Pisco Sour obudziliśmy się z lekkim kacem, więc przedpołudnie było bardzo ślamazarne. W końcu opuściliśmy Limę i po 5h dotarliśmy wieczorem do Huacachiny. To zdjęcie jest już ze spaceru, który odbyliśmy następnego dnia.
Mówią, że jeziorko śmierdzi, ale ja nic nie poczułam, jednak poza miejscowymi nikt się tam oczywiście nie kąpie;).
Patrzę na to zdjęcie i mam wrażenie, jakby wszystko było sztuczne...
Czytając blogi i szukając informacji w necie zdecydowałam się na hotel El Huacachinero. Później polecono go też nam w hostelu w Limie. Miał już bardziej turystyczny klimat, bo był basen i restauracja/bar przy basenie, ale od czasu do czasu można sobie na taki luksus pozwolić zwłaszcza, że noc w pokoju dwuosobowym (ze śniadaniem) kosztowała niewiele ponad 50zł.
Przy śniadaniu spadło mi coś na ramię, kiedy popatrzyłam w górę zobaczyłam tą papugę;).
O 16:30 mieliśmy sandboarding (zapisaliśmy się w hotelu, 45zł /os. 2h), więc poza spacerem po Huancachinie, przedpołudnie spędziliśmy w basenie, jedząc, pijąc ciesząc się leniwie wakacjami).
Frytki i sałatka z pomidorów i awokado. Niby nic, ale było pyszne:).
Peruwiańskie piwo. Nazwa wskazuje, że pochodzi z Cuzco, czyli jednej z najpopularniejszych miejscowości Peru, którą odwiedza się w drodze do Machu Picchu.
A to już w kosmicznym pojeździe, gotowym do dune buggy, czyli szalonej jazdy po wydmach.
Nie spodziewałam się, że dune buggy sprawi tyle frajdy, było świetnie! Bez szyb, drzwi, okularów wiatr we włosach i to taki, że po zatrzymaniu moje rozpuszczone włosy ułożyły się praktycznie w kucyk;).
TUTAJ możecie obejrzeć filmik z jazdy, ale ostrzegam, żeby ściszyć dźwięk jeszcze przed włączeniem! Chciałam edytować to video i wyłączyć dźwięk, niestety występował jakiś błąd i musiało zostać tak jak jest.
I tu mam złą wiadomość. Nie doładowałam kamerki i po nakręceniu powyższego filmiku rozładowała się. Nie mam więc żadnych zdjęć ze zjeżdżania na desce, ale poniżej dodaję inne filmiki z you tube, żebyście mogli zobaczyć jak to wyglądało.
Sandboarding był bardzo fajny, ale chyba jeszcze więcej adrenaliny dostarcza mi sam snowboarding.
Od samego zjeżdżania na deskach z wydm, chyba bardziej podobało mi się dune buggy, choć oba doświadczenia były z pewnością super:).
To metoda zjeżdżania podobnej do snowboardingu. Ja zaczęłam od niej, ale moje niewielkie stopy co chwilę odpinały się od deski i rozwijana prędkość nie była tak duża, jak przy zjeździe na brzuchu, więc zdecydowałam się na drugi sposób.
Za pierwszym razem nie rozszerzyłam wystarczająco nóg i pod koniec się wywaliłam, turlając się wielokrotnie i nie mogąc się zatrzymać. Podczas turlania śmiałam się, także po zatrzymaniu zęby miałam całe w piasku, podobnie jak twarzy, oczy i zresztą wszystko inne;).
I na koniec filmik pokazujący jak to wygląda zjazd będąc na dole.
Zachód słońca, jedno z niewielu zdjęć jakie udało mi się zrobić...
Flaga Peru.
Bardzo żałowałam, że nie miałam ze sobą aparatu na wydmach...Aż chciałam wstać następnego dnia przed 6 i przed wyjazdem wspiąć się na górę. Oczywiście kiedy budzik z rana zadzwonił, mój zapał osłabł... Jeśli się przyjrzycie, to po lewej stronie zdjęcia dojrzycie ludzi na szczycie. Wydmy miały wysokość kilkuset metrów.
Tak się chciałam zmierzyć z Timem w ping ponga, a ostatniego wieczoru stół do wykorzystano do jakiejś imprezy i nici z gry...
Wieczorem zjedliśmy na zewnątrz kolację, a później na leżakach (Tim jest na zdj:P), gapiliśmy się w gwiazdy, gadaliśmy o dotychczasowych wrażeniach i byłam smutna, że byliśmy już za połową wyprawy...
Przypadkowe 'matching outfits'? :-)
OdpowiedzUsuńGosia-> Musiałam kilka razy przeczytać Twój komentarz zanim doszłam o co chodzi, więc tak, jak najbardziej przypadkowe;))).
OdpowiedzUsuńJestem oszołomiona, świetnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać , że jeżeli o mnie chodzi to idealnie trafiłaś z notką.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczynałam odrabiać geografia a moim zadaniem było napisanie o subekumenach (czyli np. oazach :D ).
Oczywiście zazdroszczę sandboardingu.:)
http://megwearsviolet.blogspot.com/
pozdrawiam
meg
Uwielbiam bezpretensjonalność Twoich opowieści. widać, że cieszysz się życiem i kochasz to, co robisz.
OdpowiedzUsuńBędę odwiedzać wciąż regularnie
http://kinofilka.blogspot.com/
Witaj,
OdpowiedzUsuńja o Peru od innej strony. Właśnie trafiłam na materiał o Polkach odsiadujących wyrok w Limie. Jakbyś chciała obejrzeć w wolnej chwili to zamieszczam link: http://www.tok.fm/TOKFM/10,94829,7738645,_Polki_w_wiezieniu_na_koncu_swiata__.html
Pozdrawiam, Anka
Pierwsza myśl, gdy spojrzałam na Toje foty oazy to "wygląda jak jakieś studio" :) Tak jak piszesz, jakby sztucznie, jakby ktoś przyszedł i wszystko poustawiał :) Inna sprawa, że ten kontrast: jeziorko i piach (kuuuuupa piachu) wygląda rewelacyjnie. A Ty na tym tle - bombowo. :D ps. Dobrze grasz w tenisa stołowego? Może się kiedyś zmierzymy? :)
OdpowiedzUsuńwow! miałaś na prawdę wspaniały wypoczynek :) A ten sandboarding to musiała być niezła zabawa :D prześliczne widoki
OdpowiedzUsuńHej, wysłałam Ci maila z pewnym zapytaniem mam nadzieję, że mi odpiszesz :) Poza tym mieszkasz w stanie, gdzie jest także Los Angeles, a tam mieszka mój ulubiony aktor :( Zazdroszczę Ci :P
OdpowiedzUsuńKarolina :)
Dzisiejszy post przeszedł samego siebie;) Twoje zdjęcia są po prostu nie do opisania!!
OdpowiedzUsuńA co do komentarzy w tamtym poście, to o jaki wywiad chodzi? jeśli można wiedzieć?;)
Filipa,
bajeczne widoki, jestem zachwycona, Peru ma swój urok :)
OdpowiedzUsuńMoże uznasz to pytanie za zbyt bezpośrednie, więc z góry przepraszam jeżeli takie Ci się wyda. Czy jesteście z Timem razem?
OdpowiedzUsuńO nie Ula! Co to za czarna wizja kwietnia?
OdpowiedzUsuńTak być nie może;)
Za każdym razem jak czytam o twoich wycieczkach, wspaniałych podróżach i doświadczeniach nie mogę Ci przestać zazdrościć. Masz straszne szczęście, że możesz tyle zobaczyć. Masa wrażeń i piękne zdjęcia, których też Ci zazdroszczę (bo sama bym chciała mieć t a k i aparat i robić t a k i e zdjęcia)
OdpowiedzUsuńPodziwiam i pozdrawiam, Ola.:)
Jazda tym śmiesznym pojazdem i zjeżdżanie z wydm to musiała być wielka frajda:)
OdpowiedzUsuńrozbawiła mnie Twoja historia jak turlałaś się z wydmy:)
Zdjęcia są bajkowe, wspaniałe widoki. A Ty wyglądasz cudownie:)
Aśa-> Jak na dziewczynę to myślę, że jestem niezła;).
OdpowiedzUsuńFilipa-> dla zielonogórskiej Gazety Wyborczej;).
maga-> Nie ma sprawy, już byłam o to pytana. Tak jesteśmy razem, ale jednocześnie dzielą nas trzy strefy czasowe... Czyli taki trochę związek bez sensu i bez przyszłości.
Anonimowy z 18:26-> Może nie może, ale pewnie będzie;).
Alexandra-> Dziękuję, tylko ja z kolei chciałabym mieć lepszy aparat i robić znacznie lepsze zdjęcia, bo nie mogę powiedzieć, żeby moje własne mnie zachwycały.
Anonimowy z 19:33-> Dziękuję za komplement bo "wyglądasz cudownie" to ostatnia rzecz jaka przychodzi mi ostatnio do głowy kiedy patrzę w lustro.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGdybym tak jak Tim miała bilety lotnicze za free to bym chyba w domu była gościem, marzę o takim ułatwieniu :)
OdpowiedzUsuńoaza robi na prawdę dobre wrażenie, od samego patrzenie na zdjęcia bije jakiś spokój :)
Żadne związki nie są bez sensu :-) o tyle, o ile jestem stałą fanką bloga, to komentarze czytam rzadko, stąd nie wiedziałam że już odpowiadałaś. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńwakacje jak z bajki.. :)
OdpowiedzUsuńJ. -> A myślisz, że ze mną byłoby inaczej? Pewnie byłabym bezdomna, bo nie miałabym z czego żyć, a ciągle chciałabym latać. W każdym razie nie ma miesiąca, żeby Tim gdzieś nie leciał, więc też korzysta (choć ja korzystałabym jeszcze częściej:D).
OdpowiedzUsuńmaga-> Masz racje, choć bycie w związku w którym wszystko jest OK, a który z góry wiadomo, że się zakończy nie jest najłatwiejsze. Ja też pozdrawiam:).
Trafiłaś ! To cacko to Canon 7d i 50 mm do tego :) A co do macaroons to haha zgadzam się w zupełności, najlepsze w nich jest to że są prześliczne :)
OdpowiedzUsuńJacy Wy wspaniali, opaleni, zrelaksowani i piękni ;-) Nie wiem jak prawa (bo murek zasłania), ale masz bardzo zgrabną lewą nogę ;-) Serio!
OdpowiedzUsuńUla, tak nie może być! Jesteś już stuprocentowo pewna, że to się zakończy wraz z końcem Twojego pobytu w USA? Ja sama nie wyobrażam sobie być w związku ze świadomością, że jest on 'skazany na klęskę'. Myślałam, że podchodzisz do tego na zasadzie 'co będzie to będzie, nie wiem jak to się skończy i nie chcę na razie o tym myśleć' - a po przeczytaniu Twoich wypowiedzi jestem zaskoczona, że tak otwarcie mówisz, że to na pewno nie potrwa wiecznie. Nigdy nie myślałaś, że może jednak sprawy potoczą się inaczej? Choćby w marzeniach? ;-)
I skąd Ci się wziął ten miesiąc brzydoty i bycia grubasem?
Lady M.
OdpowiedzUsuńLady M.-> Rzeczywiście podchodzę do tego raczej tak jak myślisz- "co będzie to będzie", jednak ostatnio ciągle mam głowie, że to i tak się skończy.
Ale jak naprawdę się sprawy potoczą to nigdy nie wiadomo...
Natomiast miesiąc brzydoty wziął się stąd, że jestem teraz tak gruba jak byłam kiedyś + wyjątkowo brzydka.
Nie mam żadnych planów na kwiecień, bo moim wolnym weekendem był ten wielkanocny. Do tego nie chce mi się widywać z ludźmi. Będę więc gnić w domu i może w maju coś się zmieni.
1.4 jasne jak cholera, mega fajny aparat. Ma go od niedawna, przyszedł chyba do niej na 2 tygodnie przed wyjazdem więc nie zdążyła się jeszcze napstrykać, jak zamieści gdzieś zdjęcia z Paryża to podam Ci linka bo z tego co się orientuję to jeszcze ich nie zamieściła nigdzie, jedynym minusem jest to, że te cudowne portretowe 50 mm nie spisało się w Paryżu, jako stałka robiło mega zbiżenie, więc wszelakie oddalenia nie miały miejsca a innego obiektywu nie zdążyła jeszcze dokupić. A co do 550d to widziałam mnóstwo zdjęć tym aparatem, które mnie zachwycały więc myślę, że to będzie też świetny wybór a jednak o połowę mniej się wykosztujesz. Jej ! Ale się rozpisałam ale jak przychodzi do aparatów to nad sobą nie panuję.. kończę :)
OdpowiedzUsuńfajny ten Tim :) i w ogóle jak zwykle zazdroszczę podróży!
OdpowiedzUsuń"kwiecień okrzyknęłam już miesiącem nudy, brzydoty, bycia grubasem i chowania się w domu przed ludźmi. zobaczymy co będzie się działo w maju..." kwiecień zamieniam na całe moje życie
OdpowiedzUsuń:(
pozdrawiam
jasminowasia
Oj Ula musisz mieć jakiś super program do przerabiania zdjęć! Skoro mówisz że ostatnio nie najlepiej wyglądasz, a na zdjęciach, wręcz przeciwnie! Tak uroczo;):)
OdpowiedzUsuńFilipa,
A ja już nie mogę doczekać się kolejnej porcji opowieści:) Będzie dzisiaj?
OdpowiedzUsuńja tez czekam na posta , chyba uzależniłam sie od Twojego bloga :D
OdpowiedzUsuńha ha, wg. mnie wyglądasz świetnie , żaden tam grubas ! : )
w ogóle niesamowita ta oaza, jak z plastiku !!!
pozdrawiam, zet.
how nice. looks fab!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 18:12-> Będzie jutro rano:).
Filipa i zet-> Gdybym chciała, to pokazałabym siebie jako grubasa, ale wolę tego nie robić;).
uwielbiam twojego bloga nie ma dni zeby tu nie zagladneła:))
OdpowiedzUsuńps.mam pytanie co do longboard'a czy to trudno sie na tym jeździ?
Ula:)
Ula!!! kolejna wspaniała relacja!!! uwielbiam je czytać!!! Twój blog jest GENIALNY!!! zdjęcia zresztą też :)
OdpowiedzUsuńnaprawdę nie wiem, czemu piszesz o sobie "grubas",
ciekawe, w którym miejscu??? jakoś nie widać tego na zdjęciach, pewnie masz tylko takie wrażenie,
korzystaj i ciesz się chwilą!!! i absolutnie nie przejmuj się, że - jak twierdzisz -"przytyłaś",
bo akurat to nie jest najważniejsze i z pewnością n-i-e-w-i-d-o-c-z-n-e!!!
uwielbiam podróże i jeśli tylko mam wolną chwilę też gdzieś wybywam,
pozdrawiam ciepło
IloveMalta:))) /poleciałam dzięki Twojej relacji na blogu i oczywiście byłam zachwycona/
To_xic ;)
a przepraszam Ula ile ważysz, jeśli mogę zapytać skoro mówisz gruba??? bo tej grubości nie widać!
OdpowiedzUsuńto chyba prawdziwych grubasków nie widziałaś?
jesteś przecież szczupła i drobna i co TY od siebie chcesz?
a poza tym bardzo ładna więc stwierdzenie brzydka też tu nie pasuje!!!
pozdrawiam
T
Widzę Ula, że robisz się sławna, udzielasz już wywiadów;) Niestety nie mam dostępu do tej gazety, więc mam nadzieję, że opublikujesz ten artykuł na swoim blogu?;)
OdpowiedzUsuńFilipa,
Ula, nie wiem czy wiesz, polski prezydent nie żyje, katastrofa lotnicza. Ciekawi mnie czy w Stanach coś o tym mówią?
OdpowiedzUsuńmasz link do tego wywiadu?
OdpowiedzUsuńPS tutaj w polsce straszna żałoba :(
prezydent mi umarł.
OdpowiedzUsuńSprawdź maila. :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńT-> Problem w tym, że nie mam wagi bo się popsuła jakiś czas temu, co niestety zawsze sprzyja mojemu tyciu. Ale mam miarkę i widzę, że w pasie mam tyle, ile miałam ważąc 57-59kg, czyli 75cm...Porażka totalna...
Filipa-> Tak zrobię kiedy się ukaże;).
Anonimowy z 11:37-> Mówią, choć ja nie oglądałam dzisiaj newsów, za to mama mówiła mi, że oglądała CNN w PL i do południa ciągle o tym mówili...no ale to raczej informacje z Polski, a nie ode mnie;).
Anonimowy z 15:28-> Wywiad jeszcze nie jest gotowy. Tak, wiem o żałobie...:(.
Anonimowy 16:59-> Tak się składa, że mi też...
Anonimowy z 11:37, update-> Gadałam przed chwilą z Timem i powiedział mi, że praktycznie każda osoba którą dziś spotkał wspominała mu o tym wypadku. Każdy też wiedział, że lecieli na obchody masakry w Katyniu i jakie to ironiczne, że zginęli w tamtym miejscu...
OdpowiedzUsuń