5 kwi 2010

The best night in Peru.


Dzień wcześniej zrobiliśmy zakupy i drugi dzień zaczęliśmy od śniadania w parku nad Oceanem.

Pieczywo, pomidory i talerz z wędliną, kabanosami, serem żółtym, kozim i oliwkami.


Koło południa opuściliśmy hostel. Na trawce na rondzie odpoczywali robotnicy.

Mijaliśmy wysokie kaktusy rosnące w centrum.

Pan z wózkiem ze słodkimi bułkami.

Lodziarzy też jest dużo. Było tak gorąco, że sami skusiliśmy się na loda.



A to nasz cel, Huaca Pucllana. Centrum rozrywki mieszkańców Limy w latach 200-700n.e.

Nasz przewodnik był śmieszny, nie zapomnę jego zabawnie wypowiadanego "picture time! Any pictures? Pictures, please!".


Jedno z trzech zdjęć, które mam z Limy :P.

Tak wyglądało to z dachu piramidy. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu było ich w Limie więcej, ale zostały zniszczone.

Dla mnie atrakcją był ten bezsierstny pies. Jego skóra jest twarda, szortka i z pewnością nie jest to piesek do którego możnaby się tulić godzinami. Moja host mama powiedziała mi, że te psy są bardzo drogie.

Jego naturalny irokez wymiatał;).

A tu jeszcze jedna psinka.

Kokaina. Początkowo porastała tereny Andów w Peru i to indianie peruwiańscy pierwszy zauważyli oddziaływanie liści koki.

Alpaki.

Tą lamę bardzo polubił Tim, bo wystawały jej dolne zęby, a on sam od kilku dni powtarzał podobną minę. Po kilku dniach spotkaliśmy jest psa z podobnymi zębami, ale uciekł zanim udało mi się zrobić mu zdjęcie;).

Ogródek dla turystów.

Popołudniu wykąpaliśmy się w Oceanie. To zabawne, ale po 7 miesiącach mieszkania w Kalifornii, nad Oceanem, po raz pierwszy w Pacyfiku wykąpałam się właśnie Peru;). Plaża była kamienista a fale tak silne, że nie mogłam wejść do wody, bo fale przewracały mnie na brzegu. W końcu jakoś weszłam i w wodzie było już znacznie przyjemniej;).

Wieczorem spotkaliśmy się z couchsurferką i jej koleżanką, która zabrała nas do innej dzielnicy na podobno najlepsze Pisco Sour w Limie.

Bar mi się podobał, od razu poczułam w nim klimat Ameryki Południowej.


Poza alkoholem serwowali też jedzenie, co oczywiście spodobało mi się.

Barman przygotowujący dla nas drinki, na etapie wbijania białka.

Pisco Sour to peruwiańska brandy (Pisco), sok z limonki, syrop w postaci cukru rozpuszczonego w wodzie i białko, które objawia się tylko i wyłącznie pianką na wierzchu. Brązowa posypka to cynamon. Drink jest bardzo dobry, ma głównie smak limonki. Jest słodki i orzeźwiający, ma się go ochotę wybić szybko, ale z takim samym tempem uderza do głowy, bo jest mocny;).

Dziewczyny zamówiły też butelkę wina.

W trakcie konwersacji zastanawialiśmy się co do jedzenia zamówić.


Eschabeche de Pescado, danie rybne, z marynowaną cebulą, w smaku trochę podobne do ryby po grecku. Bardzo dobre.

A Cau- Cau może już niektórych wystraszyć, bo były to ziemniaki z krowim żołądkiem. Dobre, choć nie mogę powiedzieć, żeby krowi żołądek mnie zachwycił. Najlepsze z tego dania były ziemniaki i sos.


W końcu opuściliśmy to miejsce. Pojechaliśmy na trochę do innego baru, ale po 22 wróciliśmy do hostelu.

A tam trwał wieczór Piscou Sour. W każdy czwartek o 21, właściciel hostelu przygotowuje dla gości tradycyjne drinki. Myśleliśmy, że się nie załapiemy, ale zobaczyliśmy grupkę osób siedziącą na zewnątrz pijącą a to Pisco Sour, a to Pisco Coke (czyli brandy z Colą). Sarah i Matt z Australii, dziewczyna ze Szkocji, kolejna z Australii, chłopak z Holandii (nie ma go akurat na zdj) i Pedro, właściciel.

Siedzieliśmy, gadaliśmy, aż w końcu ktoś rzucił hasło, żeby wybrać się do dzielnicy Barranco, do podobno świetnego baru. Wszyscy byli za, więc po 23 wsiedliśmy do dwóch taksówek i pojechaliśmy. Zaliczyliśmy kilka barów gdzie zaserwowali nam darmowe Pisco Sour, aż w końcu trafiliśmy do miejsca docelowego.
To był jeden z najlepszych barów w jakim kiedykolwiek byłam. Nie spodziewałam się po Limie takiego miejsca, czułam się raczej jak w San Francisco. Ludzie, atmosfera, muzyka i cała reszta...Sergento Pimienta sprawił, że tej nocy pociekły mi łzy szczęścia...
Bar opuściliśmy po 3 i Pedro zabrał nas na peruwiańskie jedzenie.
Kiedy wróciliśmy do hostelu powoli zaczynało robić się jasno.
I tak zakończyła się moja najfajniejsza noc w Peru...

41 komentarzy:

  1. Super wycieczka, ale te psy o-brzy-dli-we! :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi niestety też te psy nie przypadły do gustu, dla mnie wyglądają na jakieś chore, ale to może tylko dlatego że ogólnie nie przepadam za jakimikolwiek psami.

    Coś mi się zdaje, że ilość wypitego Pisco Sour tej nocy wpłynęła na pozytywny odbiór tego wieczoru i wspaniałe wspomnienia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle bardzo ciekawie i atrakcyjnie się to przedstawia :) I jak zwykle zazdroszczę podróży.
    Jedyne co mi się nie podoba, to te psy. Wyglądają jak długo maltretowane kundelki, smutno jakoś. Chociaż irokez rzeczywiście świetny.

    Pozdrawiam, Z

    OdpowiedzUsuń
  4. te psy są super, wyglądają jak jakieś mityczne stwory :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dużo wrażeń jak na jeden dzień!
    Piękne zdjęcia :)

    p.s Biedne te psy... jak dla mnie, bo pewnie wiele osób nawet się ich pogłaskać brzydzi :(

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne zdjęcia ;) jeśli chodzi o pieski to są ładne, zwłaszcza ten z irokezem.

    OdpowiedzUsuń

  7. Ja nigdy nie zrozumiem jak ktoś może brzydzić się pogłaskać psa, obojętnie jaki by nie był. Poza tym uważam, że żadne zwierzę nie jest obrzydliwe. A same psy może mają gdzieś czy je ktoś głaska czy nie, więc nie wiem czy są takie biedne;).

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa jestem czy mieliście okazje żuć liście koki :-)
    A przy okazji polecam nie przetłumaczone (z tego co wiem) na polski książki J. Maartena Troosta, zwłaszcza "The Sex Lives of Cannibals". O jego pobycie na równikowej wyspie, jedzeniu i kulturowym szoku. Plus gwarantowana glupawka!
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. alpaki sa słodkie :D
    takie sniadanie na swiezym powietrzu , nad brzegiem morza - marzenie :)
    i najwidoczniej znów udalo Ci sie poznac kilkoro świetnych ludzi:)
    przyzwyczailas sie juz do codziennych obowiazkow czy ciagle po glowie chodza wspomnienia z peru ? ;) Osobiscie nie cierpię pierwszych tygodni po wakacjach :P

    OdpowiedzUsuń
  10. kurde nie moge uwierzyc,ze bylam w Ameryce Płd. ahhh :) psy są świetne:D wyglądają jak sztuczne:P yoasia

    OdpowiedzUsuń
  11. maddie-> Już jest lepiej, choć przez pierwsze dwa dni chciało mi się głównie płakać. Masz racje, powrót do rzeczywistości po wakacjach jest straszny.
    Wciąż myślę o Peru zwłaszcza, że co chwilę robię relacje z kolejnych dni na blogu:).

    OdpowiedzUsuń
  12. Wasze śniadano wygląda bardzo przyjemnie. Przez Ciebie , wredna kobieto ( :) ) nabrałam ochotę na piknik :)
    Psy wyglądają kompletnie rozwalająco.
    Bardzo podoba mi się wasz rajd po barach.

    http://megwearsviolet.blogspot.com/

    pozdrawiam
    meg

    OdpowiedzUsuń
  13. Od jakiegoś czasu śledzę twojego bloga i muszę przyznać że bardzo podobają mi się twoje zdjęcia jak i to co piszesz (:
    Moją uwagę również przykuły psy bo chociaż sama jestem w posiadaniu nagiego psa to te są zupełnie inne
    ps wydaje mi się że mój pies jest ładniejszy i raczej ma aksamitną skórę przyjemną w dotyku (;
    ps2 już jakiś czas temu dodałam cię na twitter.com

    OdpowiedzUsuń
  14. alpaki piękne, zazdroszczę podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  15. raj na ziemi...
    ze względu na wielkość porcji i zawartość talerza cau cau przypomina mi tradycyjne tapas w barze orensano w Vigo, którze oczywiście serwowano za darmo do piwa :))) Barman, bardzo podobny do tego na zdjęciu, podawał wielki półmisek domowych frytek z kawałkami smażonej wołowiny w sosie pomidorowym. Danie miało miliard kalorii, ale jakie było pyszne!:D

    OdpowiedzUsuń
  16. wiec chyba nie pozostaje nic innego jak planowanie kolejnej wyprawy ;)
    a jak Ci idzie skreślanie pozycji z listy dan , które 'musisz' zjeść będąc w SF ? spragniona jestem widoku twoich zdjec tych potraw ,hah :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. maddie-> Za każdym razem będąc w SF staram się zjeść coś z listy, a najlepiej kilka pozycji, ale wolno mi to idzie, bo jestem średnio raz w tygodniu w SF a lista zawiera 100punktów...:(.

    OdpowiedzUsuń
  18. zabierz mnie w taką podróż! :)

    OdpowiedzUsuń
  19. zauważyłam że prawie wcale nie ma Cię na zdjęciach, a powinnaś! :D

    Zachwyciło mnie pierwsze zdjęcie, oraz bar..
    Wspaniała podróż!

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetyny wpis:) Tyle zdjęć, no i wreszcie Twoje zdjęcie, mówiłaś, że masz trzy na, których jesteś, to teraz czekam na dwa pozostałe;)
    Niewiem czemu ale zdjęcie robotników odpoczywających na rondzie, podoba mi się najbardziej:)
    Filipa,

    OdpowiedzUsuń
  21. *Na kilku a nie na trzech, coś mi się pomyliło. W takim razie i tak czaekam na tych kilka pozostłych:)
    Filipa,

    OdpowiedzUsuń
  22. Obyś miała jak najwięcej takich wspaniałych dni:) i nocy. A te ogródki dla turystów to co to takiego? Tzn są do zwiedzania czy można coś w nich porobić?;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspomnienia dobra rzecz;)
    Już nie mogę się doczekać posta pod sumującego Twoją podróż, jestem ciekawa co Cię najbardziej zaskoczyło w Peru:) Może już teraz trochę zdradzisz?;) Chociaż jedną rzecz?:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy z 13:05-> Ten ogródek był przy tej piramidzie, taka dodatkowa atrakcja;).

    Anonimowy z 14:51-> Zaskoczył mnie np. transport, ale o tym innym razem;).

    OdpowiedzUsuń
  25. no co ty gadasz, że będąc na plaży w sf jeszcze nigdy nie weszłaś do wody! ja bym siedziała w wodzie non stop, zwłaszcza, że tam jest tak ciepło! nad bałtykiem zimnica, a ja i tak muszę wejść się wykompać :)

    pieski wyglądają niestety jakby były chore i gdybym nie wiedziała, że to taka rasa, to nie odważyłabym się ich pogłaskać... myślę, że o to chodziło aleksandrze. ja sama uwielbiam zwierzęta i też nigdy nie powiem, że jakieś jest brzydkie, ale jednak jeżeli wygląda jak chore, to wiadomo, że nie zacznę się z nim tarzać po ziemi, zwłaszcza, gdy to jakiś nieznajomy pies. moja niewiedza na temat ras psów pewnie też spowodowałaby, że byłoby mi tych piesków szkoda

    tim jest taki jak ty jeżeli chodzi o wakacje? czy musiał się przestawiac na twój tryb, bo wcześniej wakacje oznaczały leżenie nad basenem? :)

    OdpowiedzUsuń
  26. elizove-> ooooj pozory mylą:D. Woda w Oceanie jest lodowata a tutejsze temperatury nigdy nie przekraczają 25'C, niezależnie od pory roku. Najwyższa średnia temperatura to jakieś 17-20'C i dość często jest tak, natomiast rzadko powyżej 20. Mało kto się kąpie, praktycznie nikt poza surferami (w piankach);).

    Tim w podróżach jest podobny do mnie, nie jest z pewnością typowym turystą, w przeciwnym wypadku nie darzyłabym go taką sympatią;).
    Choć on przy wyjazdach dotychczasowych głównie skupiał się na poznawaniu kraju poprzez kuchnie, picie czy spotykanie się z ludźmi (couchsurferami), bo jego przyjaciel z którym podróżował przede mną jest też taki.
    Ja mieszam wszystko, jedzenie, zwiedzanie itd. i taka opcja odpowiada Timowi nawet bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  27. A pro po Bałtyku, amsz jakąś ulubioną nad Bałtycką miejscowość:)??

    OdpowiedzUsuń
  28. Mam do Ciebie pytanie, chciałabym po raz pierwszy spróbować krewetek, tzn. jakoś sama je przyrządzić, i tu pojawia się moje pytanie a mianowicie jakie ty polecasz? raczej takie na wagę czy może takie już w paczkach? Jakie Ty kupowałaś jak byłaś w Polsce:)
    Z góry dziękuję za odpowiedź:)

    OdpowiedzUsuń
  29. A zamierzasz zabrać Tima do Polski? Co byś mu pokazała? :)
    Oriko

    OdpowiedzUsuń
  30. Anonimowy-> Niestety nie przepadam za polskim wybrzeżem, ale z sentymentu chyba wybrałabym Pobierowo, bo kilka razy byłam tam na obozie treningowym;).

    Anonimowy 20:10-> Polecam świeże, jeśli takie dostaniesz. Im większe, tym lepsze, ale też droższe, więc średni rozmiar również będzie OK. Jeśli chodzi o przyrządzenie, to najlepiej zrobić coś prostego, żeby naprawdę poczuć smak krewetek, np. usmażyć krótko z czosnkiem, posypać odrobiną soli i pieprzu, skropić sokiem z cytryny i gotowe.

    Oriko-> Jasne, że bym chciała, ale wygląda na to, że do PL wrócę dopiero za rok. Tim może latać za darmo, więc prędzej czy później odwiedzi Polskę. Potrzebowałby tylko przewodnika, a ja na razie jestem tu;).
    Poza swoim domem, miastem, z chęcią pokazałabym mu Kraków i Warszawę i inne miejsce, w zależności od tego, ile miałabym czasu.

    OdpowiedzUsuń
  31. The dogs are a bit funny looking but Peru looks so fun!

    OdpowiedzUsuń
  32. Tim może latać za darmo? Przepraszam za swoją ciekawość ;D
    k.

    OdpowiedzUsuń
  33. k.-> Jego przyjaciel jest pilotem i załatwił mu latanie liniami Continental za darmo.

    OdpowiedzUsuń
  34. buahaha wlasnie przeczytalam swoja wypowiedz i zamiast zdania "bylas w ameryce pld" napisalam "bylam w ameryce pld" :D:D:D yoasia

    OdpowiedzUsuń
  35. yoasia-> Nie przejmuj się, bo i tak zrozumiałam:D.

    OdpowiedzUsuń
  36. Filipa-> haha, dzięki:). Jestem w trakcie tworzenia posta, ale o 23 zaczynam znowu pracę więc nie wiem czy zdążę:).

    OdpowiedzUsuń
  37. Ok, nie zdążę z postem dzisiaj. Skorzystam z możliwości zabrzmienia jak gwiazda i powiem, że udzielam wywiadu, więc nie wystarczy mi czasu;)))).

    OdpowiedzUsuń
  38. Ja też zrobiłam ten shake i też mi smakował ;) Zresztą wiele przepisów zaczerpnęłam z Twoich obydwu blogów. Jedyne, do czego nie mogę się zmusić, to owoce morza. Jestem bardzo wybredna, i mam w sobie jakąś barierę. Ale nie jadłam nigdy ani krewetek ani niczego takiego, więc nie mam pojęcia jak smakują i od czego zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  39. wlasnie jem krewetki i mysle o Tobie Ula:) pozdrawiam. yoasia

    OdpowiedzUsuń
  40. thescientist-> Cieszę się, że ktoś korzysta z moich przepisów:D.
    Co do owoców morza, to może zacznij od pizzy z owocami morza? Nie będzie ich za bardzo czuć, a to w końcu pizza, więc musi być dobbra! No chyba, że nie lubisz pizzy;).

    yoasia-> Haha, wiesz jakie to miłe?:D dzięki!

    OdpowiedzUsuń