28 mar 2009

Bruxelles- part two.

Drugi dzień w Brukseli był może nawet lepszy od pierwszego.
Główną atrakcją był dla mnie Parlament Europejski. To już drugi (po polskim) parlament, który poznałam od najprawdziwszej kuchni, gdzie wstęp mają nieliczni.
Tomek, który się nami opiekował, od dwóch lat pracuje jako asystent jednego z europosłów i to on pokazał nam wiele zakątków parlamentu.
Wizytę w Brukseli zakończyłyśmy smacznym obiadem w parlamentarnej stołówce, a zaraz po nim musiałyśmy jechać na dworzec i stamtąd na lotnisko.

Te 24 godziny w Brukseli zaliczam do bardzo udanych:).



Piękna secesyjna kamienica, niemal naprzeciw kamienicy Tomka.


Wspaniały croisant nadzieniem marcepanowym i migdałami na dobry początek dnia;).


Pałac Sprawiedliwości z dwóch stron.


Widok na dolną część miasta, a widoczny kościół jest polski.


Suszone larwy w jednym ze sklepów w afrykańskiej dzielnicy. Kupiłam trochę na spróbowanie. Wiedziałam, że nie będą dobre, bo na takie właśnie wyglądają. Jednak wiem, że suszone "robaki" potrafią być smaczne. Te smakowały jak wędzony papier a ich zapach przypominał mi obiady mojej koleżanki z Nigerii;).


Kościół Notre Dame du Sablon.


Piękny ogród naprzeciw kościoła.





Kolejny przysmak, któremu nie można się oprzeć- francuskie makaroniki:).


Pomnik, który chciał mnie zdeptać;).


Budynek Komisji Europejskiej, to właśnie tutaj Tusk z Kaczyńskim walczyli o krzesło;).


Parlament Europejski.

Wnętrze gmachu głównego.

A to już polski korytarz i drzwi do biur panów, których pewnie znacie. Tomek uważa Buzka za zdeeeecydowanie najlepszego polskiego europosła, natomiast Hołowczyc radzi sobie średnio, jak zresztą wielu...W jego przypadku nie ma się chyba co dziwić, facet jest sympatyczny, ale jakie można mieć pojęcie o polityce spędzając całe życie za kółkiem?


Biuro Tomka i jego szefa, a my bawiłyśmy się w sekretarki i skorzystałyśmy też z możliwości darmowego telefonu do domu;).


Najeździliśmy się windami, oj najeździliśmy ;).


Prawię jak okno, ale tak naprawdę to obraz;).






Główna sala obrad, czyli miejsce, które widzimy zazwyczaj w TV. Skorzystałam z okazji i podeszłam do mównicy, z której przemawiają tylko najważniejsi światowi politycy:).


Gałki oczne zamieniłam na mikrofon;).


A tak to mniej więcej wygląda kiedy się przemawia. Na balkonie widać wycieczkę, która nie miała możliwości zejścia na dół. Haaa;))).


Kaplica...

...a z tyłu szafa, która mieści przybory potrzebne do odprawiania mszy w zależności od religii;).




Stołówka. Każdego dnia do wyboru jest kilka dań głównych, a raz w tygodniu w menu jest też danie z którejś z europejskich kuchni. Poza tym dostępne są też zupy, przystawki, desery, świeże warzywa. Ceny są niskie.


Wybrałam ravioli z mięsem, sosem, posypane parmezanem. Na deser zjadłam babeczki czekoladowe z wiśniami, podawane z sosem waniliowym i bitą śmietaną. Mniam:).


Nasz samolot (po lewej), czyli pożegnanie z Brukselą;).


This was the second (and the last) day in Brussel. Most of these pictures are from the European Parliament.

25 mar 2009

Bruxelles- part one.

Wyjazd do Brukseli okazał się dużo fajniejszy niż myślałam, a to głównie za sprawą znajomego Tomka, który zaopiekował się nami od pierwszej minuty pobytu aż do ostatniej i zadbał o wszystkie atrakcje;).
W Brukseli deszcz pada podobno częściej niż w Londynie, ale miałyśmy szczęście do pogody, bo rozpadało się w ostatnich minutach naszego pobytu;).
Miasto oczarowało mnie m.in. zabudową, przede wszystkim starymi kamienicami, które kojarzyły mi się trochę z Francją i Anglią.
W stolicy Belgii stojącej polityką, nie brakuje też artystów, co można zauważyć po dużej liczbie galerii, butikach mało znanych projektantów czy sklepach z oryginalnymi dekoracjami wnętrz.
Mimo że Bruksela nie leży nad żadną rzeką, to płynie przez nią czekolada najwyższej jakości, która nie ma litości dla nikogo kto kocha jej smak...:)

Zalewam Was dużą dawką zdjęć z pierwszego dnia,
część druga- już wkrótce;).


Atomium, czyli model kryształu żelaza , powiększony 165 miliardów razy. Został zbudowany z okazji EXPO w 1958 roku.



Tomek, Lilka i Karolina przed Katedra św. Michała i św. Guduli.



Restauracja, w której podają podobno najlepsze tarty w mieście.


Galeria St.Huberta.


Kamienice na Grand Place.

Po prawej stronie widać ratusz.


Belgijskie piwo. Smakowało mi bardziej od naszego, bo było pszenne a co za tym idzie- słodsze.


Kolacja u Vlady'ego: frytki, shoarma, feta, sałata, pomidory, kapusta pepperoni, oliwki i grecki gołąbek zawijany w liście winogron.




Belgia słynie m.in. z ręcznie wyrabianych koronek.


Popularniejsze od koronek są jednak gofry, które zostały wymyślone właśnie przez Belgów. Dostępne są w wielu miejscach, najtańsze można kupić w budkach-autach, które stoją w różnych częściach miasta;).

Manneken Pis- jeden z symboli miasta, który na żywo rozczarowuje chyba każdego;).


Godiva- belgijska sieć sklepów z wysokiej jakości wyrobami czekoladowymi. Mieszkając w Londynie starałam się tam o pracę, ale nie udało się;).





Neuhaus- kolejny niesamowity czekoladowy sklep, liczący już 150lat. Firma powstała w Szwajcarii w 1857 i funkcjonuje do dziś.




Od niedzieli zapach czekolady zaczął kojarzyć mi się z Brukselą;))).







Niektóre wystawy sklepowe naprawdę powalały:).




I spent with my friends Sunday and Monday in Brussels. We had wonderful time there.
These photos are from the first day, next time I will add the second part of our trip.