30 lis 2013

Na wczasach w Urugwaju: Colonia del Sacramento.

Kiedy Buenos Aires zaczęło przytłaczać, najlepsze co mogłam zrobić to opuścić miasto na kilka dni.
Wsiadłam na prom i 1,5h później byłam w Urugwaju, w Colonii del Sacramento. To urokliwe, kolonialne miasteczko założone w XVIII wieku przez Portugalczyków, przez lata było obiektem sporów z Hiszpanami, którzy urzędowali wtedy po drugiej stronie brzegu, w Buenos Aires. Zresztą bardzo przypominało mi odwiedzoną w Brazylii miejscowość Paraty, choć tamtejsze stare miasto było trochę większe.
Trafiłam na cudowną pogodę i momentalnie poczułam się jak na wczasach. W Buenos Aires zdążyłam zatęsknić za widokiem horyzontu. Każdy zachód słońca przemijał raczej niezauważalnie, słońce wcześnie znikało za budynkami odcinając dopływ pomarańczowych promieni. A tutaj ocean, wolna przestrzeń, spokój, i naprawdę poczułam, że robię sobie wakacje od wakacji.

Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Popołudniowe światło nie zdradza koloru wody morza. A był okropny- brunatny, ale nie dlatego, że woda jest zanieczyszczona. Zarówno Colonia, Montevideo jak i Buenos Aires znajdują się przy największym na świecie estuarium La Plata, ujściu rzek Parany i Urugwaj. Zdjęcie z Wiki najlepiej obrazuje to zjawisko.
Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled

26 lis 2013

Portrety: Recoleta.

Czego brakuje na moich zdjęciach? Ludzi.
W zasadzie chyba nikt nie zwrócił mi nigdy uwagi, nie zapytał dlaczego, ani nie zasugerował, że w tym całym podróżowaniu i fotografowaniu może powinnam poświęcić więcej uwagi ludziom. A jednak dobrze zdaję sobie z tego sprawę, tylko zawsze coś stało na przeszkodzie. A tak naprawdę to chyba jedna banalna rzecz, która nam wszystkim przychodzi z dużym trudem- wychodzenie poza własną strefę komfortu. Przecież tak łatwo jest cyknąć fotę budynkowi i oto jest- kolejne nudne zdjęcie do kolekcji. Znacznie ciężej jest podejść do nieznajomego i o coś poprosić. Nawet jeżeli wiesz, że satysfakcja będzie nieporównywalnie większa, pójście na łatwiznę kusi jeszcze bardziej.

Dostałam ostatnio zlecenie fotograficzne, o którym powiem Wam zapewne niedługo. Spadło mi z nieba, bo dzięki niemu chyba coś we mnie pękło. Musiałam podjąć się zadania, do którego bez dodatkowej motywacji, jaką była strona finansowa, zapewne bym się nie przekonała. Wątpliwości były zresztą duże i już prawie poddałam się, kiedy wykonałam ten pierwszy krok, a po nim każdy kolejny przyszedł z większą łatwością. I wraz z nimi siła do kolejnego zadania, tym razem na własne konto.
Nie mam zbyt dobrej opinii o swoich zdjęciach i tak raczej powinno zostać, ale muszę też robić coś, co będzie rozwijało moje umiejętności, zamiast narzekać jakie są marne.
I właśnie dzisiejszy post jest małym krokiem do przodu. Zdjęć jest niewiele, ale może z czasem pójdzie mi lepiej. Przedstawiają mieszkańców Recolety, dzielnicy Buenos Aires, którą przedstawiłam w poprzednim poście.

Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled

24 lis 2013

Recoleta, Buenos Aires.

Recoleta, to najbogatsza dzielnica Buenos Aires. Swoim charakterem najbardziej ze wszystkich części miasta przypomina Paryż. Pełna szyku i elegancji, aż miło spaceruje się jej ulicami i napotyka wytwornie ubranych Argentyńczyków w starszym wieku. Okolica jest też wyjątkowo zielona i ma najładniejsze parki. Jedną z głównych atrakcji jest przepiękny cmentarz, a w niedzielę, w parku tuż obok cmentarza odbywa się targ, zresztą podobny do tego w San Telmo. Nie nie ma tutaj może tak ciekawych przedmiotów, ale za to jest większa przestrzeń i w przerwach między oglądaniem stoisk można odpocząć na trawie.

Untitled Cmentarz powstał w XIX wieku. Spoczywają tutaj prezydenci Argentyny, a także m.in. pierwsza dama Eva Peron, być może znana wam bardziej jako Evita.Untitled Untitled
Untitled
Untitled Jeden dzień spędziłam z koleżanką z Kolumbii i jej chłopakiem, który też akurat odwiedzali Buenos Aires. Znamy się z Kalifornii, Laura mieszkała niedaleko mnie i też była au pair. W przyszłym roku zamierza kontynuować studia w Europie, więc kto wie, może następnym razem spotkamy się u mnie. Untitled Niektóre drzewa w BA były ogromne, a ich kształt sprawiał, że miałam ochotę mieć znowu 10lat i móc się po nich wspinać. Nie, żebym teraz nie mogła, ale ciężej byłoby znaleźć kogoś do zabawy.Untitled Gigantyczna, metalowa rzeźba Floralis Generica naśladuje żywy kwiat. Kielich otwiera się o poranku i zamyka na noc. 
Untitled Untitled Untitled Untitled Nigdzie nie widziałam tak hardcorowych wyprowadzaczy psów jak w Recolecie, rekordzista, którego napotkałam prowadził chyba 10 psów naraz. Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Niełatwe zadanie, zwłaszcza że czasem psów jest za dużo, żeby zmieścić je na chodniku. Wtedy dog walker musi prowadzić psy po ulicy.Untitled Untitled
Niedzielny targ w Recolecie. Untitled Untitled Untitled

19 lis 2013

Argentyńska kuchnia i targ w San Telmo.

Kuchnia argentyńska nie należy do tych fascynujących, z ilością smaków przyprawiających o zawrót głowy, a jeżeli jesteś wegetarianinem, to nie będziesz miał tutaj za dużo do spróbowania. Na dobrą sprawę niewiele jest typowo argentyńskich przysmaków, pierwsze co przychodzi na myśl każdemu, to asado. Grillowane mięsa, podroby, kiełbaski, choć to określenie dotyczy również tego, co dzieje się przy ruszcie: ucztowanie w gronie rodziny, znajomych.

Z kuchni Indian nie pozostało prawie nic, Argentyna to mocne wpływy europejskie, związane z migracją ludności między XVII a połową XX wieku. Wśrod nich byli przede wszystkim Włosi i Hiszpanie, ale od hiszpańskich klimatów, bardziej wyczuwa się tu makaroniarzy. Częściej widuję sklepy z ladami wypełnionymi pasta fresca niż imponujące nogi jamón serrano. Z kolei jeden z najpopularniejszych trunków to fernet, ziołowy alkohol, najcześciej mieszany z Colą. Wina są natomiast znakomite, a najbardziej cieszą ich ceny. Kilkanaście złotych za butelkę wina, która jest daleka od bycia "sikaczem" jak moja lokalizacja względem Polski.

Buenos Aires jako multikulturalne miasto ma nutralnie do zaoferowania więcej niż prowincja, nie brakuje restauracji ze smakami z różnych stron świata. Wiem jednak, że mieszkanie tutaj i gotowanie szybko by mnie znudziło. Dodatkowo przez to, że ostatnio spędziłam sporo czasu w Polsce, przypomniałam sobie jakie dobre mamy kasze i chleb w porównaniu z resztą świata. Myślałam o tym oglądając tostowy chleb rażący po czach bielą doskonalszą od moich zębów, a sprzedawane kanapki bez skórek przypominały mi wytwory japońskiego Seven Eleven.

A jednak znalazło się miejsce na kulinarne uniesienia, co widzieliście w ostatnim poście czy parę dni temu na Facebooku, kiedy zmiękły mi kolana po wgryzieniu się w Choripan.
Poniższe zdjęcia są z Mercado de San Telmo. Poza niedzielnym straganem na zewnątrz, w dzielnicy znajduje się też targ, gdzie czasem chodzę po warzywa albo świetną chorizo. Stoję 15min w kolejce, zanim jedna osoba przede mną kupi pokaźną ilość mięsa, którą wystarczyłaby na złożenie całej krowy.

Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled Untitled