Trufle kokosowo- truskawkowe z poniższego przepisu są jak lody. Zresztą jeżeli macie w domu odpowiednie foremki, spokojnie moglibyscie uformować je w lody na patyku w polewie czekoladowej. Muszę też dodac, ze masło kokosowe zmiksowane z truskawkami jest na tyle dobre, że możecie zechcieć zakonczyć przygotowania po pierwszym etapie...
W trakcie robienia trufli byl moment, kiedy myslałam, że zupelnie nie wyjda. Masa chłodzila sie znacznie dlużej niz przewidywalam, choc kiedy tylko przelożylam ją do zamrażarki o niższej temperaturze, konsystencja szybko zrobila sie odpowiednio twarda, żeby dało sie uformować z niej trufle. Miejcie to na uwadze, jeżeli macie w planach skonsumowanie ich jeszcze tego samego dnia.
Składniki: (na ok 15 trufli)
Nadzienie trufli:
1 szklanka masła kokosowego
1 szklanka oczyszczonych truskawek
2 lyżki syropu klonowego
Polewa czekoladowa:
1/4 szklanki kakao
1/4 szklanki oleju kokosowego
2-3 lyżki syropu klonowego
w wersji niewegańskiej:
150g roztopionej gorzkiej/ mlecznej czekolady
Przygotowanie:
W blenderze zmiksowac masło kokosowe z truskawkami, przelozyć do pojemnika i odstawić do zamrażarki na kilka godzin, zeby masa zmroziła się. Jezeli będzie zbyt miękka, uformowanie trufli będzie znacznie trudniejsze.
Roztopic czekoladę lub jezeli przygotowujecie przepis w wersji wegańskiej, wymieszać dokładnie składniki na polewę czekoladową tak, aby nie
było grudek.
Po czasie, za pomocą łyżeczki lub gałki do lodów uformowac z masy kokosowo-truskawkowej kulki i zanurzyc w polewie. Masa bedzie roztapiać sie, dlatego wykonanie idealnie wygladających trufli będzie trudne, ale nie jest to najważniejsze.
Trufle najlepiej przechowywać w zamrażarce.
Przepis na podstawie My Whole Food Life
27 kwi 2014
25 kwi 2014
Heart | Mind
Wizyta Marcina trwała jeszcze krócej niż Bzu, ale pewnie za kilkadziesiąt lat z niedowierzaniem będziemy wracać do tych wieczorów spędzonych na dachu hostelu, środku nocy na pustej plaży albo pierwszych fal Marcina złapanych na desce w Meksyku.
Paradoksalnie w tym roku, kiedy dzielił nas największy dystans i kilka stref czasowych, widzieliśmy się wyjątkowo często. Szkoda tylko, że pożegnaliśmy się nie wiedząc, gdzie i kiedy zobaczymy się następnym razem...
Paradoksalnie w tym roku, kiedy dzielił nas największy dystans i kilka stref czasowych, widzieliśmy się wyjątkowo często. Szkoda tylko, że pożegnaliśmy się nie wiedząc, gdzie i kiedy zobaczymy się następnym razem...
22 kwi 2014
Przepis na masło kokosowe.
Wszystko co zawiera w sobie słowo "masło" darzę głęboką miłością, zaczynając od zwykłego, przez wszelkiego rodzaju orzechowe i inne.
Eksperymentując ostatnio w hostelu z wegańskimi deserami, pierwszym krokiem jednego z nich było zrobienie kokosowego smarowidła. Żałuję, że nie podwoiłam składników, ale już wiem, że następnym razem przyrządzę je bez większego celu i połowę pochłonę zatapiając łyżkę najpierw w maśle kokosowym, a potem w słoiku Nutelii...
Składniki: (na 1 mały słoik)
2 1/2 szklanki wiórków kokosowych (jeżeli macie jakikolwiek wybór, to najlepiej sprawdzą się pełnotłuste)
kilka łyżek oleju kokosowego
Przygotowanie:
Wsypać wiórki kokosowe do blendera, dodać kilka łyżek oleju kokoswego i zmiksować. Blender pewnie będzie regularnie zatykał się, dlatego trzeba uzbroić się w cierpliwość i co chwilę wszystko mieszać. Jeżeli masa wydaje się zbyt sucha, można dodać więcej oleju lub ewentualnie odrobinę mleka kokoswego. Miksować aż do uzyskania kremowej konsystencji.
Niedługo dodam przepis na deser, do którego wykorzystałam smarowidło.
Eksperymentując ostatnio w hostelu z wegańskimi deserami, pierwszym krokiem jednego z nich było zrobienie kokosowego smarowidła. Żałuję, że nie podwoiłam składników, ale już wiem, że następnym razem przyrządzę je bez większego celu i połowę pochłonę zatapiając łyżkę najpierw w maśle kokosowym, a potem w słoiku Nutelii...
Składniki: (na 1 mały słoik)
2 1/2 szklanki wiórków kokosowych (jeżeli macie jakikolwiek wybór, to najlepiej sprawdzą się pełnotłuste)
kilka łyżek oleju kokosowego
Przygotowanie:
Wsypać wiórki kokosowe do blendera, dodać kilka łyżek oleju kokoswego i zmiksować. Blender pewnie będzie regularnie zatykał się, dlatego trzeba uzbroić się w cierpliwość i co chwilę wszystko mieszać. Jeżeli masa wydaje się zbyt sucha, można dodać więcej oleju lub ewentualnie odrobinę mleka kokoswego. Miksować aż do uzyskania kremowej konsystencji.
Niedługo dodam przepis na deser, do którego wykorzystałam smarowidło.
20 kwi 2014
Osa Mariposa.
Okres Wielkanocy to szczyt tutejszego sezonu turystycznego, wszyscy biorą wolne i jadą na wakacje. Zanim hostel zapełnił się gośćmi, w zeszłym tygodniu urządziliśmy imprezę z okazji wykończenia domku dla wolontariuszy, gdzie teraz mieszkamy. Każdy zrobił coś do jedzenia, wyjątkowo mogliśmy grillować mięso, ryby i zaprosiliśmy najbliższe grono tutejszych znajomych.
Przy okazji zrobiłam też zdjęcia hostelu. Czysta przyjemność mieszkać i pracować w tak ładnym miejscu...
Przy okazji zrobiłam też zdjęcia hostelu. Czysta przyjemność mieszkać i pracować w tak ładnym miejscu...
Hostel os strony ulicy, Osa Mariposa. Tłumaczenie nazwy z hiszpańskiego - Niedźwiedź Motyl.
Jade, menedżerka hostelu i wyjątkowo wyluzowana dziewczyna. Chodzi o kulach, bo kilka tygodni temu naprawiała na dachu internet, zawalił się i z kilku metrów spadła do kuchni. Zamknęliśmy kuchnię oraz bar hostelu i przenieśliśmy się do ogrodu domu, który wykańczali wolontariusze i teraz przeznaczony jest na wynajem dla gości.
Cytryna zniknęła na jakiś czas z mojego życia, teraz są w nim tylko limonki. Patrick z Kanady pracował przez kilka lat jako szef kuchni, a ostatnio gotował w hostelu. Każde danie w jego wykonaniu było genialne. Grillowana ośmiornica, jedna z najlepszych rzeczy jaką można ugrillować. Jessica i Dan, nasz szef. Laura z Anglii, jedna z wolontariuszek. Marc zostaje w hostelu do maja. Człowieka z uniesionym kciukiem nazywamy "Mezcal Man". Co kilka dni odwiedza hostel z plecakiem wypchanym butelkami mezcala, alkoholu typowego dla Oaxaca, podobnego do tequilli. Don Nacho produkuje różne smaki, moje ulubione to hibiskus i maracuja. Gen, dziewczyna Patricka. Kilka dni temu wrócili do Kanady i z wolontariuszy zostałam tylko ja oraz Laura i Mike z UK. Ścieżka koło hostelu prowadzi prosto na plażę. Pat & Gen Gen jest weganką, na imprezę przyrządziła sałatkę z duszonego szpinaku z selerem naciowym i dressingiem z awokado. A poniżej zdjęcia zdjęcia z terenu hostelu.
Pokoje to drewniane chatki.
Część wspólna.
Mamy tutaj kilka kotów, ostatnio dołączył kolejny, Skitz.
Hostelowy ogród.
W ogrodzie rosną m.in. pomarańcze, mango, karambola i migdały.
Cytryna zniknęła na jakiś czas z mojego życia, teraz są w nim tylko limonki. Patrick z Kanady pracował przez kilka lat jako szef kuchni, a ostatnio gotował w hostelu. Każde danie w jego wykonaniu było genialne. Grillowana ośmiornica, jedna z najlepszych rzeczy jaką można ugrillować. Jessica i Dan, nasz szef. Laura z Anglii, jedna z wolontariuszek. Marc zostaje w hostelu do maja. Człowieka z uniesionym kciukiem nazywamy "Mezcal Man". Co kilka dni odwiedza hostel z plecakiem wypchanym butelkami mezcala, alkoholu typowego dla Oaxaca, podobnego do tequilli. Don Nacho produkuje różne smaki, moje ulubione to hibiskus i maracuja. Gen, dziewczyna Patricka. Kilka dni temu wrócili do Kanady i z wolontariuszy zostałam tylko ja oraz Laura i Mike z UK. Ścieżka koło hostelu prowadzi prosto na plażę. Pat & Gen Gen jest weganką, na imprezę przyrządziła sałatkę z duszonego szpinaku z selerem naciowym i dressingiem z awokado. A poniżej zdjęcia zdjęcia z terenu hostelu.
Pokoje to drewniane chatki.
Część wspólna.
Mamy tutaj kilka kotów, ostatnio dołączył kolejny, Skitz.
Hostelowy ogród.
W ogrodzie rosną m.in. pomarańcze, mango, karambola i migdały.
15 kwi 2014
Kolory w podróży.
"Wyraź się kolorem" to kampania marki Śnieżka w której uczestniczy mój blog. Daje mi okazję do zastanowienia się nad moimi przygodami przez pryzmat towarzyszących im kolorów, bo każda podróż niesie ich ze sobą mnóstwo, ale też dosłownie przedłuża i ubarwia obecną.
Myśląc o konkretnych państwach czy miastach, bylibyście w stanie przypisać im daną barwę? Albo chociaż kilka z nich? Wiele jest miejsc, które kojarzą mi się z konkretnymi odcieniami. Składają się na to ludzie, krajobrazy, kuchnia, architektura, a czasami jakieś konkretne miejsca i zdarzenia.
Przypominam sobie odwiedzone w grudniu Maroko i jednym z pierwszych wrażeń, które pozostało ze mną zresztą do końca, to intensywność kolorów jaka towarzyszyła nam w każdej z odwiedzonych miejscowości. Odcienie żółci i pomarańczy na ulicach mediny, piękne kolorowe wnętrza każdego z miejsc, w których spaliśmy, błękit miasteczka Chefchaouen czy barwna marokańska kuchnia.
Przenosząc się na drugą stronę świata, Tokio bombardowało kolorami w zupełnie inny sposób. Agresywne neony próbujące przyciągnąć uwagę spośród tysiąca innych, ale też mnóstwo osładzających rzeczywistość barw w pastelowych odcieniach.
Kiedy z kolei myślę o Nowej Zelandii, przed oczami mam pola nieskończonej zieleni, czyste, błękitne jeziora czy biel ośnieżonych szczytów Parku Aoraki. I właśnie naturalnymi barwami lubię otaczać się najbardziej.
Meksykowi, w którym teraz przebywam też zdecydowanie daleko do nudy i szarości – zaczynając od kuchni, na kulturze kończąc. Tutaj papryka nie jest po prostu papryką, każda odmiana ma swoją nazwę, inny smak, ostrość. Wieczne słońce, błękit nieba, plaża, bliskość oceau, zieleń palm i egzotycznych drzew, to teraz moja codzienność, choć kraj jest tak duży i różnorodony, że nie można wsadzić go w sztywne ramy kilku kolorów.
Poniżej dodałam fotograficzne wspomnieniami z podróży podzielone na kolory, wybrałam też ulubione barwy z oferty Śnieżki przy każdej z kategorii.
Myśląc o konkretnych państwach czy miastach, bylibyście w stanie przypisać im daną barwę? Albo chociaż kilka z nich? Wiele jest miejsc, które kojarzą mi się z konkretnymi odcieniami. Składają się na to ludzie, krajobrazy, kuchnia, architektura, a czasami jakieś konkretne miejsca i zdarzenia.
Przypominam sobie odwiedzone w grudniu Maroko i jednym z pierwszych wrażeń, które pozostało ze mną zresztą do końca, to intensywność kolorów jaka towarzyszyła nam w każdej z odwiedzonych miejscowości. Odcienie żółci i pomarańczy na ulicach mediny, piękne kolorowe wnętrza każdego z miejsc, w których spaliśmy, błękit miasteczka Chefchaouen czy barwna marokańska kuchnia.
Przenosząc się na drugą stronę świata, Tokio bombardowało kolorami w zupełnie inny sposób. Agresywne neony próbujące przyciągnąć uwagę spośród tysiąca innych, ale też mnóstwo osładzających rzeczywistość barw w pastelowych odcieniach.
Kiedy z kolei myślę o Nowej Zelandii, przed oczami mam pola nieskończonej zieleni, czyste, błękitne jeziora czy biel ośnieżonych szczytów Parku Aoraki. I właśnie naturalnymi barwami lubię otaczać się najbardziej.
Meksykowi, w którym teraz przebywam też zdecydowanie daleko do nudy i szarości – zaczynając od kuchni, na kulturze kończąc. Tutaj papryka nie jest po prostu papryką, każda odmiana ma swoją nazwę, inny smak, ostrość. Wieczne słońce, błękit nieba, plaża, bliskość oceau, zieleń palm i egzotycznych drzew, to teraz moja codzienność, choć kraj jest tak duży i różnorodony, że nie można wsadzić go w sztywne ramy kilku kolorów.
Poniżej dodałam fotograficzne wspomnieniami z podróży podzielone na kolory, wybrałam też ulubione barwy z oferty Śnieżki przy każdej z kategorii.
Zieleń
Las bambusowy w Kioto.
Długie letnie dni w Finlandii, domek nad jeziorem otoczony lasem.
Spacer po parku w portugalskiej Sintrze.
Lotnisko Tempelhof w Berlinie przerobione na park miejski
Opuncja sprzedawna na każdym przeciętnym meksykańskim targu.
Plantcja Herbaty w Malezji.
"Zielona Herbata"
Błękit
Jezioro Wakatipu w Queenstown Nowej Zelandii.
Barbados.
Błękitne Miasto Chefchaouen w Maroku.
Bondi Beach, najpopularniejsza plaża Sydney.
Filipińska wyspa Boracay.
"Chabrowa Polana"
Żółć - Pomarańcz - Czerwień
Zachód słońca w Algarve.
Brazylijskie ciasto z marakuja.
Ulice Castries na St Lucii.
Posag Buddy w świątyni Wat Pho w Bangkoku.
Berlińska curry wurst.
Owoce nanercza zachodniego.
Pustynia Namib.
Czerwony van zaparkowany na ulicach Berlina.
Malezyjska laksa, jedna z moich ulubionych zup.
"Miodowe Lato"
Róż - Fiolet
Tarta w paryskiej kawiarni.
Nowojorska kamienica.
Flamingi w zoo w San Francisco.
Kiczowaty Barbieland w Berlinie.
Pancakes.
Kobieta na ulicach Nowego Jorku.
Kwitnace drzewa na ulicach Buenos Aires.
Japońskie zdjęcia z purikury.
Jeden z wiktoriańskich domów San Francisco
"Figlarny Róż"
Las bambusowy w Kioto.
Długie letnie dni w Finlandii, domek nad jeziorem otoczony lasem.
Spacer po parku w portugalskiej Sintrze.
Lotnisko Tempelhof w Berlinie przerobione na park miejski
Opuncja sprzedawna na każdym przeciętnym meksykańskim targu.
Plantcja Herbaty w Malezji.
"Zielona Herbata"
Błękit
Jezioro Wakatipu w Queenstown Nowej Zelandii.
Barbados.
Błękitne Miasto Chefchaouen w Maroku.
Bondi Beach, najpopularniejsza plaża Sydney.
Filipińska wyspa Boracay.
"Chabrowa Polana"
Żółć - Pomarańcz - Czerwień
Zachód słońca w Algarve.
Brazylijskie ciasto z marakuja.
Ulice Castries na St Lucii.
Posag Buddy w świątyni Wat Pho w Bangkoku.
Berlińska curry wurst.
Owoce nanercza zachodniego.
Pustynia Namib.
Czerwony van zaparkowany na ulicach Berlina.
Malezyjska laksa, jedna z moich ulubionych zup.
"Miodowe Lato"
Róż - Fiolet
Tarta w paryskiej kawiarni.
Nowojorska kamienica.
Flamingi w zoo w San Francisco.
Kiczowaty Barbieland w Berlinie.
Pancakes.
Kobieta na ulicach Nowego Jorku.
Kwitnace drzewa na ulicach Buenos Aires.
Japońskie zdjęcia z purikury.
Jeden z wiktoriańskich domów San Francisco
"Figlarny Róż"
Subskrybuj:
Posty (Atom)