W zeszłym tygodniu doczekałam się bardzo miłego spotkania.
Jestem ciekawa czy ktoś z Was pamięta tą dwójkę ze zdjęć poniżej, ale tak czy inaczej, pozwolę sobie Wam przypomnieć w skrócie całą historię.
Pod koniec czerwca 2009 wybrałam się do Szwajcarii (dla przypomnienia możecie zajrzeć
TU ). "Surfowałam na kanapie" Susan (mamy Lucasa, bo to ona w ich domu jest couchsurferką), na której już wcześniej spał Jeff, zaraz po tym jak przyleciał z USA do Europy i tuż przed tym jak przyjechał do Polski.
Po dwóch miesiącach pobytu Jeffa w Polsce wybraliśmy się do Szwajcarii, bo poza ludźmi, których tam poznał i polubił, bardzo spodobał mu się sam kraj i dodatkowo mógł podróżować po nim za darmo pociągami. Ja w Szwajcarii nigdy wcześniej nie byłam i to był mój główny powód chęci odwiedzenia go.
"Couchsurferową rodzinę" polubiłam od pierwszego momentu, a na końcu wręcz nie mogłam się z nimi rozstać.
Anne-Marie poznałam w tym samym czasie, bo kiedy byłam w Szwajcarii, ona również była w odwiedzinach u Tuttle'ów;). Zna się z nimi od najmłodszych lat, nawet urodziła się w Szwajcarii, ale na co dzień mieszka niedaleko SF.
Lucas przyleciał do USA na rok muzycznych studiów w Los Angeles. Zaczął od odwiedzenia rodziny w NYC, ten miesiąc spędza w San Francisco, żeby pozałatwiać wszelkiego rodzaju papierkowe sprawy, a później rusza do południowej Kalifornii. Jeśli wszystko się ułoży, to planuje już tu zostać na zawsze.
To spotkanie było niezwykle miłe. Fajnie było spotkać "starych znajomych z Europy", których poznałam po innej stronie globu, z którymi przeżyłam zaledwie kilka świetnych dni, a ile od czasu tamtego spotkania się zmieniło.
Pamiętam kiedy w mój pierwszy dzień w Szwajcarii, Lucas powiedział mi, że wybiera się na studia do LA. Powiedziałam wtedy "O! W takm razie będziemy musieli się spotkać!". Sama w to do końca nie wierzyłam, a mina Lucasa dodatkowo mnie w tym przekonaniu utwierdziła;). Wydawało się to tak odległe i nierealne, a tu proszę!
To couchsurfingowe doświadczenie było naprawdę jednym z moich najlepszych. Nie wspominałam Wam jeszcze o tym, ale kiedy w minione wakacje byłam w Grecji,
Susan i jej mąż
Andy odwiedzając Berlin, postanowili wpaść na dwa dni do Polski. Nie mogłam się nimi zająć, przez mój własny wyjazd, ale wiedziałam, że z radością zrobią to moi rodzice. I tak się stało, Susan i And zwiedzili Zieloną Górę, spali u mnie w domu, zachwycali się po raz pierwszy w życiu polską kuchnią mojej mamy, rozmawiając z moimi rodzicami do nocy przy polskim alkoholu.
Od tamtego czasu moja mama i Susan stały się bardzo dobrymi koleżankami i ciągle piszą do siebie maile, a wiosną z kolei moi rodzice wybierają się do Szwajcarii:).
Czy już wspominałam, że kocham Couchsurfing? Chyba pewnego dnia powinnam wybrać się do ich siedziby, która (żeby było zabawniej) jest w San Francisco (no bo w jakim innym mieście ktoś mógłby wpaść na pomysł stworzenia tak genialnego projektu, jak nie tu?) i złożyć kwiaty u stóp twórcy- Casey'a Fentona za to, co zrobił dla świata;))).
Możliwe, że za jakiś czas podzielę się z Wami inną, couchsurfingowa historią, ale na nią chyba jeszcze nie czas...

Lucas ma dłuższe włosy, niż kiedy widziałam go ostatnim razem;).

To wieczorne cappucino (mimo że pełne mleka) nie było najlepszym pomysłem. Tej nocy nie mogłam zasnąć...

Słodka Anne-Marie kończy w tym roku szkołę i wybiera się na studia. Za miesiąc dowie się gdzie się dostała na wymarzone dziennikarstwo.