Pierwszy z biletów tej podróży kupiłam w lipcu zeszłego roku, a termin wyjazdu wydawał się wtedy tak odległy, jakby nigdy miał nie nastać.
A jednak doczekałam się.
Po przebudzeniu otworzyłam oczy i wiedziałam, że następnym razem położę się do łóżka w innym miejscu, kraju, na innym kontynencie. Uwielbiam to uczucie.
Wolałabym jednak mieć już za sobą nadchodzące dni, bo zanim dotrę na Filipiny, przede mną chyba najdłuższa podróż mojego życia...
Jestem właśnie w drodze do Manchesteru. Tam po przyjeździe pójdę do kina, żeby zabić trochę czasu. Noc spędzę na lotnisku i na szczęście dla mnie- tej nocy zmienia się czas, więc będę tam siedzieć godzinę krócej. Z samego rana wylatuję do Mediolanu i dopiero tam wsiądę w samolot, który odleci w kierunku Azji. Po 5h lotu dotrę do Dohy w Katarze, gdzie na lotnisku będę musiała przesiedzieć prawie 6h. Potem czeka mnie prawie 8-godzinny lot do Singapuru. Na tym etapie pewnie będę już płakać ze zmęczenia;). Kiedy dolecę do Singapuru, łapię samolot do Malezji i wreszcie w Kuala Lumpur przypomnę sobie co to łóżko, bo zarezerwowałam na noc hostel. Niestety nie pośpię za długo, bo 27.03 z samego rana mam lot na Filipiny.
Początkowo podróż nie miała być aż tak długa, ale w lutym dostałam telefon z Qatar Airways, że plan lotów został zmieniony i musiałam wybrać inny termin, a obecny był jedynym, który mi pasował. Niby przesunęło się to w czasie tylko o kilka godzin, ale zmienilo wiele, bo muszę dolecić z samego rana do Mediolanu, a w Katarze będę mieć znacznie dłuższą przesiadkę. Jednym słowem wydłużyło mi to podróż o kilkanaście godzin...
Na Filipiny dolecę pewnie pół żywa, ale cóż, chyba warto się przemęczyć dla tego, co będzie się działo w najbliższych trzech tygodniach;).
Jeśli jesteście ciekawi kiedy będę w poszczegółnych krajach, oto daty:
27.03- 4.04- Filipiny
4.04- 9.04 Bangkok
9.04- 15.04 Malezja/ Singapur
Biorę ze sobą komputer, więc na pewno uaktualnię bloga w trakcie podróży, chociaż regularnych wieści spodziewajcie się raczej na
Facebooku i
Twitterze.
Strasznie cieszę się na ta podróż, to będzie moja pierwsza wizyta w Azji, więc wszystko jest podwójnie ekscytujące! Chociaz tak naprawdę to nie chce mi się wierzyć gdzie jadę. Opuszczając akademik miałam wrażenie, jakbym wybierała się na luzna wycieczkę do Londynu;). Spakowalam się tak szybko i zabralam tak niewiele rzeczy, ze tym bardziej nie odczuwam, ze nie będzie mnie tu trzy tygodnie.
Chce odpocząć od szkoły, Birmingham i codzienności. Chce, żebym moim powodem do narzekania były upały, a nie zadania domowe. Chce płakać ze szczęścia przez widoki i pyszne jedzenie. Chce wnikliwie obserwować, fotografować i słuchać muzyki, która pózniej będzie przywolywac wspomnienia.
Nie wiem co mnie czeka, jakie przygody napotkam, jakich ludzi poznam. Nie wiem co przyniesie jutro.
I o to chodzi.
Ludzie w akademiku znowu zrobili mi swietna niespodzianke. Kiedy wychodzilam z budynku już gotowa do drogi, na srodku placu staly dziewczyny i jak tylko otworzylam drzwi, zrobiły dla mnie pożegnalne show ze spiewaniem kartkami, kwiatami i usciskami. Strasznie miłe to było, nigdy nikt mnie tak nie żegnal :).