16 lut 2010

The Mavericks surf contest.

Kiedy dowiedziałam się, że raz w roku tuż obok mojej miejscowości rozgrywają się jedne z najważniejszych surfingowych zawodów na świecie, byłam zachwycona!
Czas oczekiwania na kilku lub kilkunastometrowe fale trwa od listopada do marca, ale ze względu na pogodę, data rozegrania Mavericks ogłaszana jest na kilka dni przed wydarzeniem. Surferzy z różnych zakątków globu muszą być pod telefonem 24/7, bo w każdej chwili mogą zadzwonić organizatorzy z informacją, że zaraz muszą wsiadać w samolot do San Francisco.
Zeszłoroczne zawody zostały odwołane, dlatego trzymałam kciuki, żeby w tym roku sytuacja się nie powtórzyła. W końcu ile razy w życiu będę mieć jeszcze okazję uczestniczyć w podobnym wydarzeniu?


Idąc na miejsce zawodów odkryłam kilka nowych urokliwych miejsc w mojej miejscowości.

Część drogi przejechałam na longboardzie, a resztę przespacerowałam przy Oceanie.

Widzicie tą 'kulę' w oddali? Właśnie tam były zawody. Było bardzo ciepło, a widoki tak cudne, że mogłam spacerować bez końca.

Luty i kwitnąca łączka....achhhh...

Po lewej stronie miałam góry...

a po prawej ocean....


Przez pewien czas obserwowałam zawody z góry, ale fale formują się 3km od brzegu i bez lornetki nie ma szans na dojrzenie zawodników. W końcu zeszłam na dół na plażę, gdzie ludzie oglądali zawody na ekranie.




Z rana to miejsce zostało zamknięte, bo niespodziewana fala zalała publiczność i kilka osób odniosło obrażenia. Podium też zostało zmyte i dekoracja musiała odbyć się gdzie indziej.

Na filmiku najpiej widać rozmiar fal.

Zawody wygrał Chris Bertish z RPA. Nagrodą było 150 000 $! Materiał z zawodów do obejrzenia tutaj .


Zdjęcia surferów pochodzą ze strony telewizji abc oraz ze strony surftherenow.com

51 komentarzy:

  1. jakie piękne widoki, pierwsze zdjęcie niczym z bajki ! az sie we mnie gotuje z zazdrości, jak oglądam Twojego bloga średnio 2 razy dziennie, awrrrr :D a fale rzeczywiscie przeogromne! A i dziękuję za odpowiedź o Polaroidzie, niestety nie chce mi się zainstalować... pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. .. spotkalam kiedys w londynie kolesia ktory w ciagu roku byl nauczycielem a w wakacje latal po swiecie szukac najwiekszych fal... jego pokoj byl wytapetowany zdjeciami fal i serferow... caly byl podjarany jak o tym opowiadal w pazdzierniku na halloween.... nie mogl sie doczekac wolnego czasu zeby poplywac.... to bylo jego cale zycie, sposob i nic wiecej sie nie liczylo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Te zdjęcia zrobione przez Ciebie dają mi takie poczucie, że będąc tam człowiek myśli sobie :
    " Jestem w Kalifornii - mogę teraz umierać" . A te miejsce z drugiego zdjęcia do którego prowadzi dróżka sprzyja takim rozmyślaniom jak najbardziej, swoiście kalifornijski sen :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo matko, co za widoki !
    jedyne co mi pozostaje to zbierać kasę i tam pojechać ..

    OdpowiedzUsuń
  5. jak zwykle niesamowicie. Cóż więcej pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jezu, ja myślałam, że Ty te zdjęcia falowców robiłaś!
    jejku jak Ci tam dobrze (wiem wiem, powtarzam się... so what?)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ile ja bym dała żeby nauczyć się surfować..:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Robisz niesamowite zdjęcia! to pierwsze jest takie piękne, takie magiczne...brak mi słów żeby je opisać! czy w przyszłości chcesz zostać fotografem? pytam, bo robisz przepiękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  10. Czesc Ula,
    Znalazlam Twojego wspanialego bloga przed nasza podroza po Stanach. Planowalam wyslac Ci emaila i zaproponowac spotkanie kiedy odwiedzalismy San Francisco, ale zabraklo mi odwagi. Moze nastepnym razem :-)
    W kazdym razie, jesli jestes ciekawa, zapraszam do mojego bloga z naszej (zakonczonej juz) podrozy na Alaske. Relacja z San Francisco to glownie dzien 92.
    www.anothermanstendeloin.blogspot.com
    Pozdrawiam!
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  11. witaj;)
    pięknie, nie wiem co napisać, jak oglądam Twoje zdjęcia to czuję się taki malutki.... ale do odważnych świat należy, marzę by tak jak Ty zwiedzać...
    pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zaniemówiłam! Na Twoim miejscu uczyłabym się surfingu codziennie. To jedno z moich marzeń: kurs surfingu gdzieś w okolicach Nowej Zelandii czy Australii. Oczywiście, zrealizuję je w ciągu najbliższych kilku lat;)

    OdpowiedzUsuń
  13. a gdzie jakies zbliżenia przystojnych surferzystów:) zazdroszcze pogody....ah jak mi się marzy słońce i ciepło i surferzysta....

    OdpowiedzUsuń
  14. kurcze,oglądałam filmik u nas na WP chyba przed wczoraj,mój chłopak,który też czyta twojego bloga uzmysłowił mi,że to chyba tam,gdzie Ty mieszkasz teraz:D ale z Ciebie światowiec:)
    PS.to mój pierwszy komentarz, ale podglądam Cię od roku, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. super zdjęcia, chyba przymajstrowałaś coś w photoshipie.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Superancko, że się załapałaś i mogłaś to zobaczyć na żywo :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A co tam u Twojej host rodziny? ;-)
    Lady M.

    OdpowiedzUsuń
  18. Niezwykłe, w ogóle świetne robisz zdjęcia :)) Jak chciałabym tam pojechać ach! :))

    OdpowiedzUsuń
  19. chyba dostałabym zawalu mając taka fale przed/za sobą :D Twoje zdjęcia bajkowe. jak kadry z filmu.:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ta różnorodność krajobrazu jest niesamowita:)

    Podróżowałaś troche po polskim wybrzeżu? Jakie miejsce Twoim zdaniem jest godne uwagi?;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Chciałabym zobaczyć kiedyś takie fale. Na żywo. Przerażają mnie, ale jednocześnie intrygują...Chciałabym chociaż raz móc znaleźć się na takiej, ale z gwarancją , że nie utonę ;) Sprzedają tam takie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Ależ tam pięknie i zielooonooo :) przez żółciutką łączkę aż się rozmarzyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Może zabrała byś nas na małą wycieczke po Twojej okolicy i po Twoim host domku, może jakieś zdjęcia?;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej Ula,
    Faktycznie, zgubilam w adresie literke.
    www.anothermanstenderloin.blogspot.com
    Pozdrawiam,
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja już miałam dość tych Pań i namawianai mnie, choć w sumie od początku założyłam, że nakręce, a co! ;)

    W ogóle jestem w małym szoku ;) zaglądam tutaj do Ciebie od dawna, również od dawna chciałam Ci tu pokomentować ale jakoś nigdy się za to nie zabrałam ;) w sumie jesteś moją inspiratorka co do wyjazdu :D bo kiedyś o tym czytałam, ale dopiero po wizycie na Twoim blogu pomyślałam, że to też może dla mnie ;) i dzieje się :) należy Ci się wielkie Dziękuje^^

    OdpowiedzUsuń
  27. Gosia-> Dzięki za linka! Naprawdę żałuję, że się nie odezwałaś bo wydajecie się być bardzo fajnymi ludźmi!:) Możesz mi powiedzieć coś więcej o sobie/ o Was?:) Dotarłam do początków wyprawy i wygląda mi to tak, jakbyś mieszkała w USA na stałe. Mam rację?

    OdpowiedzUsuń
  28. Hej Ula,
    Ja tez zaluje :-)
    Nie wiem, czy na stale, z umiejetnoscia planowania odleglej przyszlosci jakos u mnie krucho...
    W kazdym razie chwilowo mieszkamy w Poludniowej Karolinie. Trudno powiedziec, gdzie jest dla nas dom. Ja jestem z Gliwic, moj maz Lee z Memphis, Tennessee. Przez kilka lat mieszkalismy w Baltimore, ale znudzily nam sie cieple kapcie i pozbylismy sie pracy, rachunkow i innych zobowiazan (az na koniec na kolku z kluczami zostal nam tylko jeden: do samochodu :-) i wyruszylismy w czteromiesieczna podroz po Stanach i Kanadzie. Jak sie potoczyla, juz wiesz!
    Co teraz, jeszcze nie wiemy, jak mozesz sobie wyobrazic, Poludniowa Karolina jest srednio ekscytujacym miejscem ;-) Marzymy o ciekawych stazach w D.C. i jesli to sie uda, zawsze mozesz uzyc naszego domu jako bazy do eksploracji Wschodniego Wybrzeza!

    OdpowiedzUsuń
  29. Uleńko- jako, że za każdym nowym postem zagądam tutaj do Ciebie i z niecierpliwością oczekuję nowych postów postanowiłam Cię nominować do gry Happy Blogger. :)) Szczegóły u mnie.

    Pozdrawiam.!! ;)))

    OdpowiedzUsuń
  30. Łapię się na tym, że coraz częściej tu zaglądam, czekając na nową notkę. Bardzo przyjemnie się czyta, jak dobrą książkę (ze świetnymi zdjęciami).
    Pozdrawiam gorąco i chyba wypada życzyć kolejnych udanych podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  31. te kilka pierwszych zdjęć PIĘKNE!

    OdpowiedzUsuń
  32. Do Autorki bloga: słuchaj pytanie do Ciebie czy wewnątrz krajowe loty w Stanach są drogie na kieszeń au pair oczywiście? I jak myślisz czy będę mogła sobie pozwolić na wakacje na Karaibach? :P no mam marzenia, mam... ;) ja co prawda mogę wyjechać najwcześniej za rok, ale planowanie jest podstawa sukcesu ;P

    blog jest fascynujący, zdjęcia, teksty. klasa! pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

  33. Gosia-> Wielkie dzięki! I gratuluję tak fajnej podróży:)

    Anonimowy-> Nie są na tyle drogie, żeby nie byłoby mnie na nie stać. To kwestia oszczędzenia pieniędzy. Skoro zarabiam 200$ tygodniowo, a lot na Florydę czy do Nowego Jorku można znaleźć za 220-250$ to widzisz, że nie jest to ogromny wydatek. To samo dotyczy wakacji na Karaibach, jak zaoszczędzisz pieniądze to będzie Cię stać. Ja sama byłam prawie na Bahamach. "Prawie", bo wsiadając na statek okazało się, że zapomniałam potrzebnego formularza wizowego i nie wpuścili mnie...Mam nadzieję, że przed końcem roku wybiorę się ponownie.

    OdpowiedzUsuń
  34. wow! fale robią mega wrażenie!

    OdpowiedzUsuń
  35. Jakiś nowy obiektyw ?
    Zdjęcia krajobrazów są niebiańskie, a polana żółcią zalana (hoho Sienkiewicz mi się aktywował) to już absolutne cudo!
    Zdradzisz jakiego obiektywu używasz? (Model aparatu odgrzebałam jakieś milion postów niżej, sama też mam Canona więc pozwalam się narzucić).

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  36. Jak spędziłaś ostatni dzień karnawołu?;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Jesteś totalnie niesamowita! Odnoszę wrażenie, że przeczytanie wszystkich komentarzy od początku istnienia tego bloga byłoby dla Ciebie niezawodnym lekiem na depresję (która de facto Ci nie grozi) -jesteś tu ubóstwiana :-)Ale wiesz co? Chyba słusznie. Jest w Tobie, w tym co robisz, jak myślisz, jak ubierasz to w słowa, dostrajasz zdjęciami, co motywuje, dodaje energii, daje impuls do działania! Myślę, że powinnaś być z tego niesamowicie dumna. Przyznam, że na mnie też bardzo wpłynęłaś. Po początkowym pobieżnym przejrzeniu bloga, po prostu się rozmarzyłam. Po lekkim przeanalizowaniu go postanowiłam działać! W mojej głowie już powstaje niecny plan. Za Twoją bliżej niezidentyfikowaną wewnętrzną siłę, za tego pozytywnego kopa w tyłek - naprawdę dziękuję. Jesteś osobą, którą chciałabym kiedyś spotkac na ulicy ;-)

    pozdrawiam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  38. Niesamowite!!
    Zawsze byłaś taką odważną marzycielką, niepowtarzalną osobą?
    Czy nastąpił jakiś moment przełomowy w Twoim życiu że postanowiłaś przerwać studja, wyjechać z Polski i podróżować?:)

    OdpowiedzUsuń
  39. wow, wspaniałe fale :)
    i całkowicie zgadzam się z laskove.

    OdpowiedzUsuń
  40. A nie myślałaś może ,żeby w USA zacząć studia i tu spróbować sobie ułożyć życie ?:)
    pozdrawiam
    ANia

    OdpowiedzUsuń
  41. Twoje zdjecia z plazy- PIEKNE!!!
    Nic dodac nic ujac!

    OdpowiedzUsuń
  42. Ania-> Gdybym chciała zmienić obecną wizę na studencką potrzebowałabym kilkadziesiąt tysięcy dolarów, żeby udokumentować, że stać mnie na pierwszy rok studiów lub mieć sponsora, który oświadczyłby, że opłaci moje studia;). Dodatkowo ciężko mi sobie wyobrazić siebie jako studentkę, skoro nawet na polskich studiach nie mogę sobie poradzić.

    OdpowiedzUsuń
  43. Hej Ula :)
    Chciałam Ci napisać o moim olśnieniu :P
    Ostatnio oglądałam film "Chasing Mavericks" i w pewnym momencie uświadomiłam sobie,że Ty przecież byłaś na tych zawodach! Musiałam znaleźć ten Twój post i obejrzeć zdjęcia ;)

    Pozdrawiam, Plo :*

    OdpowiedzUsuń
  44. Temat surfowania ostatnio przybliżył mi wspaniały film - " Chasing Mavericks". Oglądałaś Ula? Jeśli nie to polecam!
    Zdjęcia jak zwykle świetne... Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  45. to jesteś teraz w Kalifornii? co ze studiami w Anglii, bo ominęłam kilka(naście) postów.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma mnie w Kalifornii, to post z 2010 roku, a w treści posta jest mowa o lutym;)

      Usuń