20 maj 2012

Malacca, the oldest city in Malaysia.

Po dwóch nocach spędzonych w Cameron Highlands pożegnałam się na dobre z Gosią i Alastairem i z samego rana wsiadłam w autobus jadący do Kuala Lumpur. Tam czekała mnie przesiadka, bo ostatecznym celem na ten dzień była Melaka, najstarsze malezyjskie miasto.
W przeszłości odgrywało ono ważną rolę na mapie Azji, jako że od XV wieku tamtejszy port należał do największych portów handlowych w tej części świata i przez ponad 500 lat Melaka doświadczała wpływów portugalskich, holenderskich, brytyjskich i chińskich.
Byłam podekscytowana wizytą w Melace, bo wiedziałam, że czeka mnie kulinarna uczta. Mój kolega z piętra w akademiku pochodzi stamtąd. Pewnego wieczoru, jeszcze przed moim wyjazdem, usiedliśmy wspólnie do komputera i Celvin pokazywał mi czego muszę spróbować i gdzie, a ja notowałam, żeby kilka tygodni później przetestować wszystko na własnym podniebieniu.

Przed wejściem do autobusu kupiłam na ulicy śniadanie w postaci nasi lemak. Papierowe opakowanie zastępowane jest zazwyczaj liśćmi bananowca. Jak tylko autobus ruszył, zabrałam się za trójkątną torebkę, mniam!
W nocy była burza, czego efekty zobaczyłam następnego ranka na drodze. W wielu miejscach usypała się droga.
Popołudniu dotarłam do Melaki. Zostawiłam rzeczy w hostelu i poszłam na spacer po mieście. Stare miasto spodobało mi się od pierwszych chwil, miałam wrażenie, jakbym kiedyś już tam była, do pewnego stopnia odczuwałam europejski klimat.
Jednym z miejsc, które polecił mi Celvin była restauracja Pak Putra, specjalizująca się w kurczaku tandoori.

To popularne danie indyjskie i pakistańskie, które ze względu na mieszaną społeczność kraju, przesiąkło także do kuchni malezyjskiej. Kurczaka marynuje się w jogurcie z mieszanką przypraw tandoori masala. a czerwony kolor zawdzięcza kurkumie, chili i papryce, chociaż do mniej ostrych wersji używa się też barwnika spożywczego.

Mięso nabite na szpady piecze się w tandoor, glinianym piecu, gdzie temperatura sięga nawet do 480'C.
Kurczak smakuje wspaniale. To taka znacznie ulepszona wersja pieczonego kurczaka, którą znacie z domu.
Do tego zamówiłam naan z czosnkiem nadziewany serem i mango lassi do picia. Jadłam i nie mogłam przestać przeżywać jakie to wszystko dobre.
Robiąc zdjęcia jedzeniu przykułam uwagę siędzących obok chłopaków, którzy skomentowali między sobą moje poczynania. Zagadałam więc do nich, spytałam, czy mogę się dosiąść i po chwili jadłam już kolację w towarzystwie trójki studentów. Sympatyczni chłopcy.
Panowie nie mieli nic przeciwko, żebym zrobiła z bliska więcej zdjęć, dziwili się tylko, że tak młoda dziewczyna podróżuje w pojedynkę;).
Z brzuchem napełnionym pysznym jedzeniem i sercem ogromną radością, wróciłam do zwiedzania okolicy.
Chinatown.
Wieczorem, po zamknięciu wszystkich sklepów miasto praktycznie usnęło.

Tylko w piątki wieczorem  okolica wygląda inaczej, bo na głównej ulicy starego miasta odbywa się targ.
Plac Holenderski, czyli pozostałości po Europejczykach.
Po prawej kościół katolicki.
Później wybrałam się na spacer wzdłuż rzeki.
Bardzo urokliwa okolica.
Na Filipinach mieli deser halo-halo, w Malezji (i kilku innych krajach) jada się cendol, który również przypadł Uli bardzo do gustu! Cendol to kruszony lód, mleko kokosowe, zielona galaretka zrobiona jest z mąki ryżowej i liści pandanu, cukier palmowy, fasola czasem też kukurydza. Nie jestem fanką tych ostatnich składników w deserach, ale jak trzeba, to zjem. Jednak najlepszą częścią cendolu były pierwsze kęsy, gdzie mleko kokosowe było puszystą śmietanką osadzoną na lodzie, a w połączeniu z galeretką było naprawdę pyszne.
Na statku (a raczej jego kopii) pochodzącym z XVI-wiecznej floty portugalskiej znajduje się Muzeum Historii Melaki.

37 komentarzy:

  1. nie boisz sie tak sama podrozowac? mialas kiedys jakies chwile zwatpienia i grozy, niebezpieczenstwa? podziwiam Cie :)
    p.s. zawsze taka bylas odwazna czy to przychodzi z kazda nastepna podroza?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że się nie boję, inaczej bym tego nie robiła:). Nie mam chwili zwątpień, ale grozy, niebezpieczeństwa owszem. Czasami po prostu ląduje się nocą w lokalizacjach, w których ciężko czuć się bezpiecznie. Najbardziej zapadły mi w pamięć takie miejsca z Miami i Chicago, ale równie dobrze można tego doświadczyć w rodzinnej miejscowości;).
      Od zawsze należałam raczej do odważnych osób, ale samotnych podróży nie boję się wakacji sprzed 6 lat;).

      Usuń
  2. Zazdroszcze Ci takiego życia, Twojego bloga przeglądam od bardzo dawna i musze powiedziec, że zainspirowalas mnie do zaplanowania sobie wakacji za granicą :) Powinnaś wydać książkę opisującą gdzie i co warto zobaczyć ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale! Daj znać, jak już będziesz wiedziała gdzie się wybierzesz, jestem ciekawa:).

      Usuń
    2. Zaplanowany kierunek Dubaj, zaprosił mnie tam kolega i jak tylko się uporam z letnią sesją to się wybiorę :)

      Usuń
    3. No to świetnie! Czeka Cię tam zupełnie inny świat;).

      Usuń
  3. od tego kurczaka i chlebka naan aż mi się jeść zachciało :) pysznie wygląda to jedzono!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ula ty wiesz że kiedyś musisz wydać książkę!? i ona będzie miała honorowe miejsce w mojej biblioteczcie! :) jeśli do tej pory ktoś nie zaproponowąła ci wydawnictwa to niedługo sie to stanie! ;) nie ma słów żebym mogła wyrazic jak bardzo cie podziwiam i jak mnie inspirujesz! całe wakacje spędzę w Hiszpani jako au pair i oczywiscie mam zamair jak najwiecej zwiedzić nie miałabym tyle odwagi i zapału do tego gdyby nie ten blog! no lae juz koniec słodzenia ! Pozdrawiam serdecznie Ania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zabawne, że piszecie o wydaniu książki, kiedy mi by to nawet do głowy nie przyszło:). Żadne wydawnictwo się do mnie nie zgłosi, jeśli nie nauczę się pisać, robić lepsze zdjęcia i tworzyć coś naprawdę oryginalnego niż tylko wrzucanie suchych tekstów pod zdjęciami;).
      Cieszę się natomiast bardzo, że zainspirowałam Cię do wyjazdu jako au pair! Hiszpania to piękny kraj, więc na pewno będziesz miała udane wakacje!

      Usuń
  5. Byłam w Malezji i pamiętam jak z obawą chodziałam po ulicach - wyróżnialiśmy się bardzo i naprawdę nie wyobrażam sobie spacerować w pojedynkę wieczorem w obcym kraju. Podziwiam bardzo i życzę samych dobrych ludzi na Twojej drodze bo jesteś po prostu szalona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha:D Może i jestem trochę szalona, ale prawda jest też taka, że nikt w spokojnym miasteczku się na Ciebie nie rzuci tylko dlatego, że wyglądasz inaczej;). Ten strach jest przede wszystkim w naszych głowach, a nie otoczeniu.

      Usuń
  6. przykUwać, Ula :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak Ty to robisz, że znasz ludzi na całym świecie i wszędzie umiesz nawiązać kontakty? Korzystałaś kiedyś z usług coachsurferów. Nie boisz się? Po czym poznajesz czy ktoś jest godny zaufania? Jak ja piszę z kimś, kogo znam tylko z Internetu bo jest z innego kraju, to choćby nie wiadomo jak był miły to mam wrażenie, że to jakiś psychopatyczny morderca, który będzie mnie nękał aż do śmierci :D. Obce są Ci podobne paranoje? Karolina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duży udział ma w tym intuicja. Ja z reguły bardzo trafnie oceniam ludzi, nawet już po pierwszym wrażeniu. Patrzę i wiem czy chcę zagadać do tej osoby, wymieniam kilka zdań i wiem czy nadawałaby się na mojego przyjaciela czy może nie warto jej ufać. Dlatego też ostrożnie dobieram znajomych i nie zawodzę się na nich.
      Jeśli chodzi o Couchsurfing to wybieram ludzi, którzy mają referencje i profile mówiące o coś o tych osobach.
      Paranoje są mi obce, nie znoszę ich;).

      Usuń
  8. Jak miło, że odpisujesz na każdy komentarz :) rzadko spotykane to u bloggerek.
    A ja mam pytanie o Twoje życie w Birmingham: jak się tam utrzymujesz? widziałam, że dla Ciebie to kwestia małej ilości funtów, no ale jakieś trzeba mieć. Wpływy z bloga? oszczędności?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki;).
      Mama płaciła mi za akademik, a na codzień żyłam z tego co miałam z oszczędności, Stanów, od cioci, sprzedaży internetowej, reklam na blogu itp. Dobrze, że to już końcówka semestru, bo już prawie jestem całkowicie spłukana heh.

      Usuń
    2. hej
      Może Cię zaintersuje taki news:
      Dzisiaj przeczytałam w gazecie o możliwości otrzymania stypendium socjalnego przez Polaka w Anglii, jeżeli przedstawi się zarobki rodziców. Może to będzie możliwe na Twojej uczelni.
      agnitz

      Usuń
  9. Jestem kolejną osobą za książką :D Tylko musisz pomyśleć o grupie docelowej, najlepiej żeby właśnie zawierała też jakieś rady od Ciebie jak zmienić tak swoje życie i horyzonty, żeby nie bać się podróżować,ludzie są tez bardzo przywiązani do relacji z innymi, rzadko się realizują właśnie z tego powodu... na pewno miłość do jedzenia to też ciekawy materiał na książkę ;)

    A co do wydawnictw, powstało pare książek opartych na blogach, nie mówiąc o tym, że jakość literatury wydawanej przez rodzinne gwiazdki nie sięga nawet do pięt Twojej najsłabszej notce... Np. książka o podróży Kingi Choszcz "Prowadził nas los" to wcześniej był zapis podrozy na blogu taki jak Twój, zdjęcia okraszone krótkimi opisami po powrocie z kolejnych wojaży.

    Chciałam też bardzo pochwalić Twój styl, bo mam wrażenie, ze się bardzo wyrobiłaś i piszesz pięknym i ciekawym jezykiem, a te wstepy w ktorych dodajesz najwazniejsze informacje o regionie są ekstra!!:) Bardzo za to cenie Twojego bloga...

    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dziękuję bardzo! Może kiedyś, może kiedyś...;)

      Usuń
  10. A ja tam nie lubię długich i wyczerpujących opisów, kiedy wszystko widać na fotorelacji :) Musi być jakaś równowaga, 2 strony tekstu zostawmy relacjom z 2 zdjęciami na krzyż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam podobnie, żeby chciało mi się czytać długi tekst na blogu, musi być bardzo ciekawy, a takich jest niewiele.

      Usuń
  11. Oj, Ula, jak ja ci zazdroszczę! ;) Tych podróży, poznawania nowych miejsc i ludzi, poszerzania horyzontów... Haha, będziesz miała co wspominać na starość. ;D

    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  12. Zgadzam się z resztą....pomyśl o książce.
    Jeśli nie teraz to kiedyś. Bardzo fajnie prowadzisz blog więc i książkę z pewnością też byś fajnie :poprowadziła ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. niesamowite to wszystko.. takie urokliwe.. mimo braku luksusu
    pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. Oglądanie wraz z Tobą tych wszystkich zakątków świata to świetne doświadczenie, dajesz namiastkę tego, czego część osób nie widziała i być może nie zobaczy. Gratuluję determinacji, odwagi w realizowaniu planów, życzę wielu owocnych podróży, którymi-mam nadzieję-podzielisz się na blogu ;)

    Serdecznie pozdrawiam
    Ew.

    OdpowiedzUsuń
  16. ulka jestem przerazona jak nie wiem, czy spadla ci moze kiedys twoja lustrzanka? mi wlasnie dzisiaj po 4 latach uzytkowania i obiektyw 'na dole' wypada, nie chce 'zalaczyc' :((((((((((( czy to jest droga naprawa? moze cokolwiek wiesz na ten temat... zupelnie nic sie nie stalo, jak docisne to normalnie robi zdjecia, ostrzy w porzadku, tylko obiektyw 'wylata' :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'wylata' jako 'wylatuje'? Nigdy nie spadła mi lustrzanka i mam nadzieję, że tak pozostanie. Nie mam też pojęcia czy wymaga to naprawdy i ile mogłaby kosztować. Poszukaj info w necie, a w razie czego zgłoś się do serwisu.

      Usuń
    2. juz wszystko przeszukalam, dzisiaj bylam u znajomego fotografa :) dzieki za odpowiedz, napisalam do ciebie i chcialam popytac sie kogos 'po przyjacielsku', na goraco :)

      Usuń
  17. głosuję za książką! pomyśl o tym jak wrócisz :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak skąd wrócę? I o czym w ogóle mam myśleć? O napisaniu do jakiegoś wydawcy czy nie zechcialby wydać książki o niezwykłym życiu Uli? W końcu jej bloga czyta 2tys. osób, należy jej sie! No proszę Cię;D

      Usuń
  18. Ja myslalam ,ze ksiazki sie pierwsze pisze DLA SIEBIE,a potem mysli o odbiorcach ewntualnych....no ale ja chyba jakas dziwna jestem. :> wydaje mi sie ,ze masz Ulka duzo do napisania/powiedzenia, ale nie sprawia Ci to specjalnie przyjemnosci...Twoje teksty sa poprawne stylistycznie etc,ale sa troszke suche,na sile...wydaje mi sie,ze zdecydowanie lepiej 'piszesz' zdejeciami i w sumie wszelkie opisy sa zbedne....
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odezwał się w końcu ktoś w obawie, że na rynku pojawi się kolejny książkowy gniot :D.
      Myślę, że masz racje w tym co napisałaś.

      Usuń
    2. ojtam,nie przeceniaj sie :> nie jest tak zle - tak jak napisalam,imho widac,ze po prostu wolisz focic niz pisac! ;) powodzenia w Afryce <3

      Usuń
  19. Ton blog est vraiment super et les photos sont suberbes!!!!
    Angela Donava
    http://www.lookbooks.fr

    OdpowiedzUsuń