28 wrz 2012

10 reasons to go to Japan.

Soe podrzucił mi niedawno 10 powodów, dla których warto odwiedzić Japonię w wersji rysunkowej i tak mi się spodobało, że musiałam się tym z Wami podzielić. Historyjka jest bardzo zabawna, a każdy punkt zawiera trafne uwagi na temat Japonii, jej mieszkańców i kultury tego kraju. Przy okazji opisałam kilka naszych doświadczeń.



Onsen to japońska łaźnia, której nie miałyśmy okazji odwiedzić, ale może być ciekawym doświadczeniem, jeśli ktoś nie ma oporów przed pokazaniem się nago wśród japońskich przedstawicieli swojej płci.


Nie obawiajcie się, w przeciętnych barach czy restauracjach nie znajdziecie ani świerszczy ani trującej ryby fugu;).

Rozbawił mnie fragment o sushi, bo sama miałam wyobrażenie, że w Japonii sushi będzie niedrogim daniem. Co do higieny, to też jak najbardziej prawda, jeżeli ktoś jest chory/przeziębiony, nosi  na twarzy maskę, żeby nie zarazić innych.

Ten rysunek dedykuję Bzu, bo przypomniała mi się jej irytacja, kiedy nie mogła nigdzie znaleźć śmietnika;). W każdym innym miejscu na świecie ludzie rozwiązywaliby to rzucaniem śmieci na ulicę, ale rzecz jasna nie w Japonii, tam odpadki rozpuszczają się w powietrzu, ewentualnie ulice regularnie sprzątane są przez niewidzialne istoty.



Sami widzieliście na zdjęciach jakich skrajności można doświadczyć w tym kraju. Od starych świątyń, po budynki wypełnione różowymi automatami do gier.


Głównym zajęciem Japończyków w pociągach jest pisanie smsów, granie na komórkach lub spanie. Raz widziałyśmy faceta, który przespał kilka stacji (aż w końcu na jednej wybiegł z wagonu w tej samej sekundzie, w której się otworzył oczy, dostarczając nam przy okazji niezłej rozrywki) ale przeważnie wszyscy budzą się w odpowiednim momencie.

Z kolei mapa metra w Tokio była chyba najbardziej zwariowaną z jaką miałam do czynienia, a jednak jakimś sposobem ani razu się nie zgubiłyśmy.


 W dzień biała koszula i praca w biurze, a nocą karaoke, granie na automatach i inne zwariowane, nierzadko dziecinne rozrywki. Pamiętam piątkowy wieczór w Tokio, kiedy na ulice wległy tłumy pijanych white collar workers. Uśmiechnięci, wyluzowani, trzymający kumpli pod pachy i niezdarnie zataczający się. Zrobili się nawet wystarczająco pewni siebie, żeby spoglądać na atrakcyjne kobiety. Zabawnie to wyglądało.

Pewnie wiecie, że Japończycy unikają kontaktu fizycznego, nie podaje się ręki, nie mówiąc o pocałunku w policzek czy obejmowaniu. Wszystko załatwia ukłon, im głębszy, tym większy szacunek oznacza. Trochę dziwnie czułam się dziękując Shojiemu za gościnę w Kioto nie ściskając mu przy tym ręki czy nie przytulając go.

Ze skrzyżowanych rąk na znak "nie" szybko zaczęłyśmy się podśmiewać, bo wyglądało to czasami conajmniej dziwnie. Otwieramy w sklepie/barze wcześniej zakupione jedzenie, już mamy zabierać się do konsumpcji, a tu nagle przybiega facet z obsługi, na znak protestu układa ręce w krzyż, wydaje z siebie "no!" i od razu się zmywa.

 Hahaha, tego słowa i sposobu w jaki wypowiadają go Japończycy nie da się zapomnieć!
Nie wiedziałam o tym, ale czy w tym kraju cokolwiek może jeszcze zaskoczyć?;)
Dla starszego pokolenia indywidualizm to obce pojęcie, człowiek wyróżniający się z tłumu, nonkonformista był czymś złym. Nie istaniało "ja" i moje potrzeby, liczyła się siła i solidarność grupy, na czym Japonia oparła zresztą powojenny sukces gospodarczy. Pokolenie dzisiejszych 20latków jest już inne. Widać to nawet po skrajnych przypadkach przebranych lolitek, które za wszelką cenę próbują wyróżnić się z tłumu, choć oczywiście nie dotyczy to wszystkich.

Japonia wydaje się bardzo popularnym celem podróży ludzi z całego świata, a jednak na miejscu okazuje się, że nie ma tam wcale tak wielu przyjezdnych! Nawet gdyby przyjąć teorię, że 130mln Japończyków przysłania nielicznych białych, to wciąż pozostają miejsca typowo turystyczne, w których też zawsze przeważali japońscy turyści.
 Tego również doświadczyłyśmy na własnej skórze. Angielski Japończyków nie jest najlepszy, a w połączeniu z ich samokrytycyzmem, najchętniej nie wypowiedzieliby żadnego słowa poza "No English".
Słyszałam podobne historie, także jak coś gubić, to tylko w Japonii!


Zdecydowanie! Długo będziemy wspomniać naszą pierwszą wizytę w japońskiej toalecie. Osobiście przebrnęłam przez cały proces bez większych obrażeń, ale za to pękałam ze śmiechu, kiedy do kabiny weszła moja mama i Bzu... Japońska toaleta najlepszym wynalazkiem tego kraju!;)

picture source

17 komentarzy:

  1. Rzeczywiście zachęca, żeby odwiedzić to miejsce :)

    OdpowiedzUsuń
  2. this is so awesome!! and i have to admit that ITS TRUE!!!!!!! :DDDDDDD
    love your post!!
    and of course love all your pics!! :)

    happy weekend!

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do języka to podobno francuzi robią to samo, wolą nic nie powiedzieć, niż się zbłaznić. We włoszech też miałam ogromny problem z dogadaniem się po angielsku, ale różnica polegała na tym, że Włosi często naprawdę chcieli pomóc, ale najzwyczajniej w świecie nie potrafili... :/
    tak czy siak te obrazki genialne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Francuzi w ogóle nie lubią używać angielskiego, bo są wyjątkowo dumni ze swojego języka i uważają, że reszta świata też powinna go znać;). A z Włochami jest tak jak mówisz, chęci duże, gorzej z umięjętnościami hehe

      Usuń
    2. Oj z tymi Francuzami to też lekka przesada. Wielu francuzów których ostatnio poznałam szczerze,przyznało ,że po prostu mówią po angielsku beznadziejnie,z powodu akcentu i mniejszych lub większych braków. Ciągłe nie wymawianie H na początku wyrazu, potrafi strasznie pogmatwać sens zdania.


      Usuń
    3. A jednak wszystko zaczyna się od postawy do nauki języka, a nie już później w samej wymowie i jest coś specyficznego w podejściu Francuzów do angielskiego.

      Usuń
    4. Przez pół roku mieszkania we Francji, autentycznie nie było francuza, który nie starał się mi pomóc i nie zaczynał rozmawiać po angielsku. Nawet jeśli był starszym hydraulikiem, barmanem czy facetem z salonu piercingu. Ale zanim tu przyjechałam sama miałam podobne odczucia co do nich!

      Usuń
    5. A to spoko, chociaż w moim pierwszym komentarzu byłam pewna, że po Francuzi napisałam w nawiasie - Paryżanie przede wszystkim, bo to głównie ich się tyczy. Ja spotykałam się z różnymi przypadkami.

      Usuń
  4. Świetne, nieźle się chłopak napracował :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja to bym nie przesadzała z tymi legendami nt. pozostawionych rzeczy i braku obawy, że ktoś je nam świśnie. Polecam poczytać nawsiwjaponii bo autorka doskonale prostuje obraz JP, który funkcjonuje w zachodniej kulturze, ale przede wszystkim pokazuje, że jest to takie samo państwo jak każde inne, a Japończycy to ludzie, których można spotkać w każdej szerokości geograficznej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały tekst pisany jest z przymrużeniem oka, ale bez wątpienia szanse, że zostanie się okradzionym w Japonii są 100 razy mniejsze niż np. w niejednym kraju Ameryki Pd.
      Na zachodzie może i wyolbrzymia się pewne cechy, ale po tym co zobaczyłam uznałam, że część z nich wcale nie. I moim zdaniem nie jest to kraj jak każdy, bo kulturowo wyróżnia się na tle wielu innych, ale jednocześnie można tam jak najbardziej normalnie funkcjonować, więc pod tym względem jest podobnie do większości świata. Bloga znam, lubię, ale zdaję sobie też sprawę, że jak się gdzieś mieszka, to wszystko dookoła normalnieje. Miejsce kanapek zajmuje starannie przygotowany ryżowy Hello Kitty i można uznać, że to jedno i to samo;).

      Usuń
  6. Kurczeeee coś z tą grupą krwi jest. Dobrze wiedzieć, że takie coś istnieje. Pamiętam, że jak szczeniakiem byłam i wielką fanką Czarodziejki z Księżyca, to w mandze właśnie grupa krwi podana była.. Do dziś mi w podświadomości został smutek, że nie mam grupy krwi jak Usagi i że chciałabym mieć gr. 0Rh+ a nie A ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Było jeszcze na wstępie zamieścić ze trzy sposoby na przekonanie kogoś do tego, by wsiadł w samolot, zwłaszcza tego kogoś, co się trzyma wersji, iż swój limit czasu w przestworzach wykorzystał wieki temu, jeszcze za czasów (zacnej) komuny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Więc maseczkę nosi się dlatego, że ogrzana własnym oddechem powoduje ocieplenie i nawilgocenie wdychanego powietrza, co jest korzystne dla śluzówek w nosie i gardle. Nie ma to nic wspólnego z poczuciem obowiązku społecznego i niezarażaniem innych (...). A przynajmniej niewiele..." - M.Bruczkowski "Bezsenność w Tokio" (naprawdę bardzo fajnie napisana książka, polecam!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawe, dzięki! Nie mam już ochoty na książki o Japonii, ale może w przyszłości, bo słyszałam o niej wiele dobrego.

      Usuń
    2. Dokładnie, też miałam się powołać na Bruczkowskiego, ale Anonimowy mnie uprzedził. Choć podejrzewam, że i Ula, i Anonimowy (vel Bruczkowski) mogą mieć trochę racji.
      A książkę też polecam - sympatycznie napisana, zaskakująca (nawet jak byłaś w JP) i śmieszna - wiele rzeczy, które zadziwiły autora, budziły i mój uśmiech.
      Lekturą obowiązkową powinien być też "Japoński wachlarz" Bator.
      Czasem tu zaglądam, bo lubię i Twoje zdjęcia, i Twój sposób pisania.
      Pozdrawiam!
      KK

      Usuń
  9. japonia jest prawdopodobnie jedny z najbardziej wykreconych miejsc na ziemi, polecam kazdemu :)

    OdpowiedzUsuń