13 sty 2013

Queenstown, New Zealand

Opuszczałam Mt. Cook ze łzami w oczach i przekonaniem, że będę musiała tam wrócić, na dłużej, a najlepiej z kimś, komu chciałabym to miejsce pokazać. Marzy mi się zabranie tam rodziców, więc niech będzie to planem do zrealizowania w ciągu 10 lat. Tylko pewnie wtedy z lodowca Tasmana niewiele już pozostanie.
Queenstown przywitało mnie deszczem, ale mniej więcej od pierwszych chwil sprawdziło się to, co przeczytałam wcześniej o tym mieście. To taki odpowiednik naszego Zakopanego, czyli zimowy kurort, a w przypadku Queenstown również stolica turystyki ekstremalnej. Zdecydowanie jest co tu robić, pod warunkiem, że ma się grubszy portfel i jest się gotowym wydać kilkaset dolarów/za os. na kilka typowych dla tego miejsca atrakcji. A różnorodność oferty zajęć jest większa niż można to sobie wyobrazić. Skoki na bungee należą do najpopularniejszych. Do wyboru jest kilka różnych lokalizacji, w tym most Kawaru (43m), z którego odbył się pierwszy komercyjny skok w historii, a firma A J Hackett, która za niego odpowiadała funkcjonuje do dzisiaj. Można wybrać stację zawieszoną nad miastem i skoczyć z widokiem na Queenstown lub z platformy Nevis zawieszonej 134m nad rzeką. Ceny zaczynają się od 150$. Gdyby student finance nie wykręciło mi numeru tuż przed wyjazdem, pewnie i ja bym skoczyła, a tak, mogłam najwyżej zajmować się tym, co nic nie kosztowało, czyli spacerowaniem;). Przed przyjazdem usłyszałam plotkę, że jeżeli skacze się nago, to można zrobić to za darmo, co dało mi nadzieję na skok i jeszcze byłoby śmiesznie. Okazało się jednak, że przestali to praktykować, bo za dużo ludzi chciało skakać bez ubrań, haha.

Queenstown położone jest nad pięknym jeziorem Wakatipu. I tak jak w każdym zbiorniku wodnym, który miałam okazję zobaczyć w Nowej Zelandii, woda była przejrzysta. Jezioro po którym pływały żaglówki, wyglądało na takie, z którego spokojnie można pić.
Samo miasto wyraźnie upodobało sobie goszczenie turystów i te wycieczki z Azji, chińskie sklepy z pamiątkami i dużo młodych ludzi gotowych imprezować w miejscowych barach sprawiły, że nie było to miejsce w którym mogłabym się zakochać. Z drugiej strony przynajmniej nie miałam problemu z kupieniem nieszczęsnego magnesu na domową lodówkę;).
W okolicy Queenstown jest wiele do zobaczenia, ale bardzo przydaje się do tego własny samochód, bo wszelkie zorganizowane wycieczki do najtańszych nie należą. Musiałam więc zadowolić się pobytem w mieście, a dwa dni później i tak musiałam wracać do Christchurch, żeby lecieć dalej.

Untitled Tym razem do Queenstown dotarłam busem. Na zdjęciu jezioro Wakatipu i chociaż tego nie widać, to było centrum miasta.Untitled
Na górę ze słynnym widokiem na Queenstown można wiechać wyciągiem za kilkanaście dolarów, ale ja wybrałam spacer na szczyt.
Untitled Untitled Po drodze był podział na szlak turystyczny i dla rowerzystów downhill.
Untitled Untitled Untitled Tutaj ustawiała się kolejka dla zjeżdżających na linie (survival).Untitled Downhill i tor dla małych pojazdów, do których żadna ze znanych mi nazw nie pasuje;).Untitled Na szczycie znajduje się kompleks Skyline z restauracją, kawiarnią, tarasem widokowym, sklepem z pamiątkami. Niedaleko znajduje się też platforma do bungee, z której skacze się z widokiem na miasto, miejsce skąd można polatać na paralotni, rozpoczyna się strasa do downhillu i inne.Untitled Untitled Widok na Queenstown.Untitled Untitled Na tym zdjęciu dobrze widać jaka czysta jest woda w jeziorze.Untitled
Wyciąg na szyczyt. Untitled Untitled To już po zejściu do miasta.Untitled W centrum miasta znajduje się kilka uliczek z deptakiem, a tam sklepy, kawiarenki, restauracje itp.Untitled Spacer w ostatni wieczór.Untitled Untitled Untitled Untitled

48 komentarzy:

  1. miejsce wydaje sie byc naprawde wspaniale, ale ciezko to odczuc... strasznie sucho to opisujesz, moze skup się troche bardziej na opisach, bo same zdjęcia to nie wszystko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem pisać. A druga sprawa, miejsce nie było na tyle magiczne, żebym mogła podzielić się w tym poście jakąś ciekawszą historią. No i ten blog opiera akurat opiera się na zdjęciach, a nie tekście.

      Usuń
    2. Zdjęcia pokazują najwięcej! Ula tak jak jest, jest DOBRZE! :)
      I pasuje mi to, że częściej dodajesz posty!
      Umiliłaś mi niedzielny wieczór! Dziękuję :)

      Usuń
    3. Wiadomo, że z dobrym tekstem byłoby jeszcze lepiej, ale nic nie poradzę. Może gdybym dodawała posty raz na dwa tygodnie, udałoby się coś stworzyć...

      Usuń
    4. zdjęcia pokazują wiele , pokazują także to czego nie da opisać się słowami :) blog taki jaki jest , jest świetny !!
      częste posty zdecydowanie na TAK !! :)

      Usuń
  2. piękne zdjęcia :) jakoś milej mi się zrobiło ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudo. mam pytanko, Twoje podroze sa bardzo zroznicowane chodzi mi o to ze jezdziesz gdzies zponiej dalej, i dalej i dalej - wszytsko ma swoj plan. Nie bosiz sie ze kiedys przegapisz jakis samolot, autobus pociag? co by sie wtedy stalo, mysle ze zostalabys tam bo przeciez nie kupisz nowego biletu a utknac latwo mozna.

    A co jesli zlamie Ci sie noga? przeciez nie pojdziesz do spzitala bo nie amsz ubezpieczenia. Dodatkowo taki incydent moglby zaklocic caly plan o ktorym psialam wyzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz tak, jakby spóźnienie się na pociąg było końcem świata. Może czas się w końcu spóźnić, to przekonasz się, że można wybrnąć z takiej sytuacji jak z każdej innej.

      Był plan, ale to nie wycieczka z biura podróży, gdzie wszystko jest zaplanowane co do godziny. Tutaj tylko kilka elementów było twardo ustalonych- samoloty. Jak widziałaś w ostatnich postach, jeździłam na stopa, a jeżdżąc w taki sposób nie można nawet przewidzieć czy dotrze się do wybranego celu jeszcze tego samego dnia.

      A co jeśli złamie mi się noga? A co jeżeli jutro będzie koniec świata? Takich rzeczy nie da się przewidzieć i chyba nie jest to powód, żeby rezygnować z podróży!
      No i dlaczego w ogóle założyłaś, że nie mam ubezpieczenia?;)

      Usuń
    2. a czemu Ty zalozylas ze jestem dziewczyna?

      Moglabys napisac jakie masz ubezpieczenie? specjalne do podrozy?

      na pociag sie mozna spoznic ale na smolot juz nie

      Usuń
    3. Bo komentarz brzmi jak napisany przez dziewczynę ;)
      Na samolot też można się spóźnić. Musisz kupić nowy bilet, a że jest duuużo droższy od kolejowego to tylko oznacza, że lepiej się nie spóźnić.
      Miałam ubezpiecznie z kart ISIC.

      Usuń
    4. geez, gdyby każdy wychodził z takiego założenia to ludzie by w ogóle nie podróżowali z obawy przed złamaną nogą;) złamać nogę, rękę czy nawet kręgosłup możesz we własnym domu, jeśli nie jesteś ostrożny, więc to pytanie wydaje mi się dość dziwne, przecież logiczne, że ludzie starają się być ostrożni, podejrzewam, że Ula podróżując nie chodzi po górach w japonkach ani nie biega na szpilkach po lesie, żeby nie prowokować takich sytuacji;)

      Paulina

      Usuń
    5. Dokladnie - ja ostatnio glebe zaliczylem przed wlasna choinka bo podloga jest niczym lodowisko- sprobujcie sobie wyobrazic jak wygladalem z talerzem na twarzy ;) Pewnie - trzeba uwazac i nie pchac sie np. do strefy gazy z wlasnej woli bo bedzie mozna ziomkom sie pochwalic czy trudny i niebezpieczny teren jak Amazonia bez przygotowania zeby strzelic fotke. Do odwaznych swiat nalezy, ale z glowa. A jak spoznisz się na samolot w Europie? Sa placowki dyplomatyczne, mozna pozyczyc pieniadze od znajomych i kupić bilet - z glowa ludzie, z glowa, ale otwartym umyslem i sercem :)

      O chcialem tez spytac o ubezpieczenie :) dzieki poprzedniczko. Ula czy zdazylo ci sie korzystac że sluzby zdrowia w Stanach czy Europie? Pytam w kontekscie zwrotu kosztow - jesli nie to nie bylo pytania.

      Usuń
    6. Nie zdarzyło. Nie choruję, a badania staram się robić jak jestem w PL.

      Usuń
  4. jeejku jak tam pięknie!! planujesz teraz jakąś kolejną podróż? Pozdrawiam P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zaplanowane są dwie, na końcówkę lutego i koniec marca ;)

      Usuń
    2. a pochwalisz się gdzie? ; ) P.

      Usuń
    3. Pochwalę, ale niedługo ;)

      Usuń
  5. chyba żadnej innej wyprawy nie zazdrościłam Ci tak, jak tej ! miejsce marzeń. do odwiedzenia kiedyś w przyszłości na 100% !

    OdpowiedzUsuń
  6. Szoste zdjęcie lasu wygląda jak z "opowieści z narnii" ;)
    oddali ci już pieniądze za studia, czy nadal czekasz? strasznie się ociągają z tego co widzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekammmm...Dzwoniłam pare dni temu, w miły sposób powiedziałam im co myślę. Niby z tydzień to jeszcze potrwa, ale nie wierzę już w żadne ich słowo.

      Usuń
  7. świetne zdjęcia, opis też fajny :)zawsze się można czegoś dowiedzieć więcej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nigdy nie marzyłam o podróży do Australii, ciągnęło mnie w inne rejony świata, ale odkąd oglądam Twoje zdjęcia z wyprawy zmieniłam zdanie. Jest przepięknie, chciałabym tam kiedyś polecieć.

    OdpowiedzUsuń
  9. Beautiful. I guess New Zealand has to offer many beautiful spots x

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlaczego Bzu nie pisze już na swoim blogu? :( Jesteś jej przyjaciółką to może wiesz dlaczego??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nad tym ubolewam. Z różnych powodów odkąd mieszka w Wawie nie czuje, że mogłaby pisać na blogu w taki sposób jak pisała w Lublinie.

      Usuń
    2. Straszna szkoda :( Dziękuję, że mi odpisałaś.

      Usuń
  11. Ależ piękne zdjęcia, widoki zapierają dech. Zawsze marzyłam o wyprawie do Nowej Zelandii, Australii... Może kiedyś ten plan zrealizuję, na razie jednak dzięki za zdjęcia i namiastkę panującej tam atmosfery;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na rozwijający się blog szafiarsko - refleksyjny;)
    Pyzoletka

    OdpowiedzUsuń
  12. Byłaś kiedyś w Kanadzie? mnie osobiscie strasznie ciągnie do tego kraju, szczególnie do Montrealu..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie. Wybrałabym się kiedy mieszkałam w NYC, ale nie mam paszportu biometrycznego, więc musiałabym się ubiegać o wizę. Może za rok go zmienię i wtedy z chęcią się wybiorę. A Montreal też kusi mnie najbardziej z kanadyjskich miast.

      Usuń
    2. jedź do Vancouver <3 <3 <3

      Usuń
  13. Jakim aparatem robisz zdjęcia, lustrzanką, czy cyfrówką?

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie tam, ale strasznie podobnie do Norwegii. Wiadomo, że zdjęcia nie oddają w pełni uroku, ale śmiem twierdzić, że w Norwegii nawet piękniej. Jak chcesz zabrać rodziców do pięknego miejsca, to wcale nie musi być drugi koniec świata wiesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. I wierzę Ci, że w Norwegii jest podobnie. Sama powinnam się tam wybrać, zobaczyć naturalną stronę tego kraju. Myślę, że byłabym zachwycona. Za Nową Zelandią przemawia kilka argumentów, a od Norwegii odstraszają np. ceny (pomijając z drugiej strony drogi bilet do NZ), ale gdyby pojechać pod namioty, to wcale nie byłoby tak drogo.

      Usuń
  15. ja nie zapytam o aparat, ale o szklo jesli mozna ? zdjecia swietne !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Canon 24mm 2.8, mam jeszcze Canona 50mm 1.4, ale zepsułam go w drodze do Australii, chociaż koleżanka pożyczyła mi 50mm 1.8, więc niektóre zdjęcia będą też z niego.

      Usuń
  16. Hej, ja chcialam Cie zapytac... kiedys gdzies napisalas, ze nie podobało Ci się w Macedonii.. Mogę wiedzieć dlaczego? Ja zwiedziłam sporo miejsc w Europie, ale Macedonię pokochałam!! I pierwszy raz spotkałam się z tym, że ktoś powiedział, że mu się nie podobało :P Gdzie byłas? Byłaś w Ohrydzie? Widziałaś Galicicę? Jezioro prespanskie mało różni się od zdjęc z new zeland ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Miejsce wymarzone dla pasjonatów gór i lasów zresztą jak Kanada ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. swietne zdjęcia.. mam nadzieję, że dzięki tobie `weirtualnie` zwiedzę świat;) mam takie pytanie, gdybyś miała do wyboru lekcje angielskiego w szkolejęzykowej lub prywatne korepetycje co byś wybrała ? co według ciebie jest lepsze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele zależy od nauczyciela, bo można mieć wymagającego i wiele się nauczyć i na odwrót. Myślę, że jeśli ogólnie chcesz się pouczyc języka i nie jest to pod jakiś egzamin czy maturę, to lepiej wybrać kurs w szkole językowej. Wyjdzie taniej, w grupie może być Ci lepiej ćwiczyć mowę.

      Usuń
    2. Pewnie milion osób już Ci to mówiło, ale dam jedną radę, która działa: oglądaj filmy, seriale po angielsku np. na początku z angielskimi napisami, później już nie będą Ci porzebne. Tak samo z czytaniem. Wtedy nabiera się dużej naturalności, nie traktuje się angielskiego jako języka angielskiego. Mimo, że mieszkam w UK dopiero po roku nie mam problemu z przerzucaniem się ang/pl dlatego, że przez jakieś 2-3 miesiące tylko czytałam i oglądałam materiały po ang. Taki offtop i rada dla każdego, kto chce szybko zrobić postępy. Nie chodzi o słownictwo, a przede wszystkim swobodę w mówieniu i szybsze uczenie się, a także łatwe rozumienie ze słuchu.

      Usuń
  19. Ale zazdroszczę!.... Piękne miejsca i zdjęcia.

    Mam pytanie... orientujesz się w jakiś fajnych i w miarę tanich hotelach w NY ?
    Z góry dziękuję za odpowiedź!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie za bardzo, bo nigdy nie spałam tam w hotelach, ale gdybyś chciała się rozejrzeć za hostelami, to polecam stronę: hostelbookers.com

      Usuń
  20. to zdjecie lasu jest niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękne miejsca i zdjęcia.
    W taka zimę chętnie bym sie wybrała:)

    OdpowiedzUsuń
  22. chyba zwariuje, oszaleje i zaraz zaczne biegac po biurze mojej korpo machajac rekoma we wszystkie strony. uh. wiem, ze takie miejsca istnieja, ale ogarnia mnie wlasnie czarna rozpacz. ja tu, w miescie, zimno jak nie wiem, bloto posniegowe, wieje szalenczy wiatr, wszyscy ubrani w mnóstwo warstw, nosy na kwinte, smute miny..a tam? a tam? tam jest inny swiat ;d

    OdpowiedzUsuń