21 lut 2013

Przywitanie Nowego Roku na Tasmanii.

Organizatorzy festiwalu nie zaplanowali najlepiej programu koncertów. Od Sylwestra bardziej udana była noc wcześniej. Sobotni wieczór z koncertami zaczęliśmy około 20 i tak się roztańczyliśmy do Totally Enormous Extinct Dinsours, Sampology, Two Doors Cinema Club i kilku innych zespołów, że zatrzymaliśmy się po 3 w nocy. Nie pamiętam czy kiedykolwiek przetańczyłam 7h, ale tamtej nocy chyba odbiłam sobie za całkowicie przesiedzianą w domu jesień.
W niedzielne przedpołudnie bardzo dobrze bawiłam się przy Django Django, grali tak, że nikt nie potrafił ustać w miejscu. Angus Stone trochę mnie nudził, chociaż Katie, jego fance, podobało się bardzo. Popołudnie i sylwestrowy wieczór do tańca nie porywały. Beach House, których lubię, niekoniecznie sprawdzili się na żywo. Muzycznie usypiali i nawet te kawałki, które należą do moich ulubionych, nie nastrajały odpowiednio. Ale najgorsze nadeszło wraz z The Flaming Lips. Poza efektami specjalnymi, nie podobało mi się nic, a wokalista był po prostu straszny. Niestety to oni byli ostatnim zespołem grającym przed Nowym Rokiem. Samo przywitanie 2013 też większego wrażenia nie zrobiło, ale później było jeż lepiej. Zagrali Hot Chip, za nimi Boy&Bear a najbardziej podobał mi się ostatni koncert, SBTRKT.

Trzy dni minęły jak jeden, czułam się jakbym znała tych ludzi od lat, a w rzeczywistości było to kilka dni. Miałam niesamowite szczęście, że udało mi się spędzić Falls w tak dobrym, zgranym i wesołym towarzystwie. Chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się coś takiego, bo znalezienie grupy znajomych w jeden dzień do łatwych zadań raczej nie należy. W San Francisco spędziłam rok, w Nowym Jorku też i miałam tam raczej pojedynczych znajomych.
Byłam trochę zła na to, że pewnie już nigdy się w takim składzie nie spotkamy. Poznałam ludzi, z którymi mogłabym spotykać się regularnie, imprezować, dzielić się wrażeniami z podróży. Były tam nawet osoby, które stałyby się moimi przyjaciółmi, gdybyśmy mieszkali w tym samym miejscu. No ale niestety, mogę najwyżej zadowolić się kolejnymi internetowymi znajomymi na innym kontynencie i liczyć, że mnie odwiedzą, ja ich, albo spotkamy się w jeszcze innym miejscu. Z kilkoma osobami na 100% nie widziałam się po raz ostatni.


Untitled Gerard, Ted, Steve, UlaUntitled Pole namiotowe.Untitled Untitled Inna wesoła grupka. Untitled Lisa i Steve poznali się podróżując po Ameryce Centralnej. Tak się w sobie zakochali, że Lisa przeniosła się dla Steve'a do Australii. Spędziła tam ponad rok, niedawno Steve zostawił pracę, do kwietnia jeżdżą vanem po Australii, a później zamierzają przenieść się do Danii, bo Lisa chce zacząć studiować, a Steve poszuka tam pracy. Powiedzieliśmy sobie, że koniecznie musimy spotkać się w Europie, najlepiej na Roskilde czy Openerze;).

 Panoramiczna fota Matta.
Untitled Untitled The Vaccines.
 

 
 Tę fotę wrzucałam już na FB, czyli ja i obcy chłopak, który ustawił się do zdjęcia, podczas gdy ja nie miałam o tym pojęcia i wyszliśmy jak para dobrych przyjaciół.
 
Matt brał mnie czasami na barana, ale raz zobaczyłam obok siebie ponad dwumetrowego chłopaka. Spytałam ile ma wzrostu, poskarżyłam się na swój i spytałam się czy pokaże mi świat ze swojej perspektywy. Posadził mnie na barkach i kuuurcze, to było COŚ! Nagle byłam najwyższa ze wszystkich zgromadzonych ludzi;) 


UntitledMyślałam, że ceny jedzenia będą kosmicznie wysokie, ale nie było tak źle, raczej przeciętnie jak na Australię. Do tego był duży wybór smacznych dań i przekąsek z różnych kuchni.
 W niedzielny wieczór do sceny głównej przeszedł korowód i było śpiewanie "Happy Birthday" z okazji 20-tej rocznicy festiwalu.

Kiedy obudziliśmy się rano w Nowy Rok padał deszcz. Wracałam z Liamem, Dannym, Gerardem, Katie i zadecydowali, że pakujemy się szybko i wyjeżdżamy, zanim zrobi się ogromna kolejka do opuszczenia campingu. Pożegnaliśmy się z resztą i ruszyliśmy.
Zabawna sytuacja spotkała nas w drodze. Siedząca obok mnie Katie w pewnym momencie zaczęła krzyczeć "Oh my god! Oh my god!!!" Spytaliśmy się co się stało, powiedziała, że dostała smsa od Angusa Stone'a. Nie wzięłam tego na poważnie, ale ekipa opowiedziała mi zaraz co się zdarzyło dzień wcześniej. Katie miała zamiar rzucić na scenę maskotkę w trakcie jego koncertu. Liam zażartował, żeby dołączyła jakąś notkę ze swoim numerem telefonu. Katie nie mogła nic wymyślić, więc Liam zrobił to za nią. (Muszę wcześniej wyjaśnić, że Angust Stone jest wegetarianinem). Katie napisała to, co podyktował jej Liam: "I want to be the one to pick the tofu from your beard..." i w trakcie koncertu tekst poleciał na scenę.
Na festiwalu nikt nie miał zasięgu w telefonach, ale wrócił, kiedy oddaliliśmy się od Marion Bay. I wtedy Katie przeczytała wiadomość "Hey, I got your note. Come and hang out backstage, Angus". Nie wiem czy był to rzeczywiście Angus czy ktoś z jego ekipy, ale za wiele osób nie miało tam wstępu, a on jest takim wyluzowanym facetem, że w sumie nie zdziwiłabym się gdyby rozbawił go ten tekst i zdecydował się poznać autorkę;).

W miasteczku w którym zatrzymaliśmy się na śniadanie był sklep z antykami a w sklepie bokser, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia.

Okazało się, że to suczka, ma kilka miesięcy i należy do właściciela sklepu. Drugi bokser spał pod stołem w innym miejscu.
Przytulaniu nie było końca, a ja miałam ochotę zabrać ją ze sobą!
 W końcu dojechaliśmy do Perth gdzie wysiadałam razem z Katie, a Liam, Danny i Gerard jechali na północ, żeby zdążyć na prom do Melbourne. Przyszedł czas pożegnania.
Liam robi właśnie kurs nauczyciela angielskiego, bo ma zamiar przenieść się za jakiś czas do Meksyku. Był tam rok na wymianie ze studiów, kraj go oczarował, podróżował po Ameryce Centralnej i chce wrócić w tamte strony. Poza tym od dziecka surfuje, a Meksyk ma na to świetne warunki.
Zapowiedziałam, że spotkamy się tam któregoś dnia, no bo jak inaczej?

41 komentarzy:

  1. BOKSERY najlepsze psy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli następna trasa po NYC to Meksyk? ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieee :D chyba muszę zmienić to zdanie, bo zdaje się, że tak właśnie zabrzmiało!

      Usuń
  3. jedziesz do Meksyku!? CUDNIE! Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się tyle zwiedzić co Tobie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś tak, ale nie w marcu:))

      Usuń
    2. teraz jak czytam nowego posta to głupio to brzmi haha :)

      Usuń
  4. Oj, Ula, wkopałaś się, teraz Cię wszyscy zamęczą pytaniami "no kieeedyyy ten Meksyk???" ;) dziś we wpisie wszystko takie pozytywne, kolorowe drzewka, uroczy buldog i cholernie zabawna, moim zdaniem, tajna wiadomość dla Angusa Stone. nie dziwię się, że nie chciałaś się z tym rozstawać!
    mari

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie kręci Cię wschód?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kręci, ale sprecyzowane pytanie mogłoby dać inną odpowiedź, bo nie wiem o jakim wschodzie mówimy.

      Usuń
    2. Litwa, Łotwa, Estonia, Rosja?

      Usuń
    3. Nie, zupełnie mnie nie kręcą słowiańskie klimaty. Jednocześnie chcę odwiedzić każde z tych miejsc, tylko na razie nie było mi po drodzę. Jednym z wakacyjnych planów jest Rosja, którą bardzo chcę poznać, a jednocześnie wiem, że na miłość do tego kraju nie ma najmniejszych szans;)

      Usuń
  7. Po Twoim uśmiechu na zdjęciach można zauważyć, że koncert był świetny. A może to bardziej kwestia odpowiedniego towarzystwa :)
    Co by to nie było, super czyta się takie posty !

    Justyna90

    OdpowiedzUsuń
  8. Zazdroszczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. a bardziej pragmatyczne pytanie: jak stan Twojego zdrowia, ula? podróżujesz po całym świecie, jesz najróżniejsze rzeczy: Twój żołądek zawsze współpracuje? i zęby oraz dziąsła? ;) co robisz, gdy chorujesz, będąc daleko od domu? czy najważniejsze wizyty załatwiasz przed podróżą? jeśli tak, to gdzie? w polsce czy w anglii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stan mojego zdrowia- fantastyczny ;)
      Żołądek zawsze współpracuje, tylko raz miałam w podróży rozwolnienie- w Peru, ale nie od jedzenia tylko wody, nawet tej z kranu przy myciu zebów. Nie było to szczególnie uciążliwe, nie musiałam co pięć minut biegać do toalety, tylko po prostu jak już szłam, to kupa była dość rzadka, ale po tygodniu organizm się chyba przyzwyczaił, bo mi przeszło;).

      Ja praktycznie nie choruję, ani w domu, ani poza nim. Gorączkę mam raz na kilka lat, katar raz na rok-dwa.
      W Anglii nie byłam nigdy u lekarza, przed podróżami nie mam czego załatwiać, ale na badania kontrolne typu wizyta u ginekologa czy dentysty, chodzę jak jestem w Polsce.
      W zębach nie mam żadnej plomby, więc nie wiem nawet czym jest ich ból;)

      Usuń
    2. Serio nie masz żadnej plomby?

      Usuń
    3. Serio, serio, Matka Natura chyba postarała się w tym temacie;)

      Usuń
    4. Jezu myślałam każdy ma plomby. Zazdroszczę:) Nie tylko plomb ale i całego Twojego nastawienia do życia, do Twojego życia, do tego jak go przeżywasz...ehhh

      Usuń
    5. To indywidualna sprawa, jedni mają pierwszą plombę w wieku 10lat, a niektórzy w wieku 30tu;)
      Dziękuję, ale mam nadzieję, że jeżeli podoba Ci się to nastawienie, to też coś z niego wyciągasz:)

      Usuń
  10. Pisząc dziś wieczorem miałaś na myśli nasz wieczór czy Twój;);)?

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie ! mmm a chłopaki jak z bajki :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja byłam ostatnio na koncercie Angusa Stone w Berlinie i rzeczywiście szału nie zrobił... Nic nie opowiadał, tylko stał i śpiewał, już raczej ludzie z jego zespołu starali się bardziej rozruszać publikę. Na dodatek praktycznie z łaski wyszedł na bis i jak już coś mówił, to wyglądało to tak, jakby był na haju...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to pewnie był, heh. Na naszym koncercie coś tam mówił, pamiętam np. "Lubię siedzieć na kanapie, skręcać wielkiego jointa i oglądać Animal Planet...Te zwierzęta są takie fajne..." yyy;)

      Usuń
  13. mega pozytywny post! :D tyle przygód! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Czy opiszesz w jakimś poście jak spędziłaś koniec świata? :) Gdzie i z kim wtedy byłaś, co robiłaś, jak się zachowywali ludzie?

    SBTRKT miał być headlinerem pewnego warszawskiego festiwalu, który został zaplanowany na najbliższy weekend, jednak impreza została odwołana w ostatniej chwili... Szkoda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha;) W dzień końca świata byłam w Melbourne, zdjęcia które zrobiłam tamtego dnia przewinęły się postach z tego miasta. Ludzie na ulicach zachowywali się normalnie tak jak pewnie wszędzie indziej;)

      Usuń
  15. Jeszcze jeden kieliszek wina i zacznę płakać! Nad swoim życiem! Skąd ktoś tak jak Ty ma „siłę” żeby to wszystko zmienić, przeżywać życie po swojemu, a ktoś inny tkwi w tej nędzy, beznadziejności?? Bardzo Cię podziwiam i zazdroszczę!
    Życzę Ci jak najlepiej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz mi wierzyć lub nie, ale sama się czasem tak czuję. Ostatni raz? Wczoraj.
      Ściskam!:*

      Usuń
  16. Dziękuję Ci Ula mam nadzieje że w końcu naprawdę wyciągnę to coś z Twojego nastawienia! :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiesz może jaki dokładnie kurs robi Liam,żeby moc uczyc za granica? Native speakerom pewnie łatwiej , ale tez jestem tym zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Wiem o jaki kurs chodzi, ale nie przywiązuję uwagi do jego nazwy, za to Google na pewno wie doskonale.

      Usuń
  18. Ula, wszystkiego co najlepsze z okazji Twojego dnia :). Oby podróżowanie towarzyszyło Ci przez całe życie, byś zawsze poznawała na swojej drodze przyjaznych ludzi, jak to jest dotychczas, no i by inspiracje, jakie dla nas tutaj pokazujesz i dajesz wiele energii nigdy się nie skończyły :).
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  19. Ula, a mogłabyś powiedzieć trochę jak w ogóle udaje Ci się utrzymywać takie internetowe przyjaźnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z niektórymi osobami piszę od czasu do czasu, ktoś czasem coś skomentuje na FB, z innymi nie kontaktuje się prawie wcale, ale np. jak jest okazja, żeby się spotkać z kimś, kogo bardzo lubię, to się spotykam i jest tak, jakbyśmy nie rozmawiali jeden dzień. Wszystko natychmiast wraca;)

      Usuń
  20. Dziękuję za odpowiedź. Serdeczne pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  21. super! też bym tak chciała! inspirujące:)

    http://mamasaidbecool.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń