16 paź 2011

Barefoot longboarding.

Czasami beznajdziejne sytuacje niespodziewanie szybko obracają się w pozytywne.
W ostatnią noc w NY musiałyśmy przetransportować walizkę Katarzyny do mojego przyjaciela Soe, żeby Kasia mogła polecieć z bagażem podręcznym na Zachodnie Wybrzeże i po kilku tygodniach, tuż przed powrotem do Polski odebrać walizkę od Soe.
Jak już wspominałam, pogoda w moje ostatnie dni była paskudna. Mama uznała, że Nowy Jork płacze, bo wyjeżdżam, a moja teoria była taka, że Miasto robiło wszystko, żebym na sam koniec się do niego zniechęciła i nie była smutna, że wyjeżdżam;).
Wzięłyśmy ze sobą longboardy, bo miałyśmy nadzieję wrócić w ten sposób do domu, niestety w trakcie drogi strasznie się rozpadało. Schowałyśmy się pod dachem, ale robiło się późno, deszcze nie ustawał, a ja już byłam wściekła. Mój humor zmienił się o 180' wraz z pomysłem rozebrania się;).
Moczenie ciuchów/butów na noc przed wyjazdem chciałyśmy ograniczyć do minimum, więc pozbyłam się bluzy, koszulki, butów. Kasia zdjęła buty, przejęła parasolkę i wszystko spakowałyśmy do torby.
Ciężko było nie śmiać się z samej siebie biegnąc po raz ostatni przez Fifth Ave na bosaka, bez koszulki, pchając przed sobą walizkę;).

Fota z iPhona, przed rozpoczęciem biegu :P.
Wypiłyśmy coś u Soe, pożegnałam się i przed północą opuściłyśmy jego fajne mieszkanko.
Na dworze znowu lało, ale że mój humor był już lekko wsparty alkoholem, to postanowiłyśmy jechać na longboardzie do stacji metra na bosaka (przyczepność pierwsza klasa).
Tamten odcinek był jednym z moich ulubionych przejechanych na longboardzie. Nie wiem czemu, ale rozpierało mnie szczęście;).
Wiadomo, że nikt normalny nie chodzi na boso po stacji metra, a tym bardziej po wagonach. Nie mają odwagi tego robić nawet bezdomni. Pewnie dlatego ludzie patrzyli na nas dość specyficznie i próbowali ukryć na czołach wymalowane "fuuuuuu!". Nam się chciało co najwyżej śmiać.
Katarzyna i jej gigantyczny (a może raczej standardowy) longboard. Ja kupując swoj deskę szukałam takiej, żeby zmieściła się do walizki, ze względu na moje częste podróże. Katarzynie zupełnie nie przyszło to do głowy, stąd nasze longboardy znacznie różnią się rozmiarem;). Gdybym mieszkała w jednym miejscu to zresztą też zaopatrzyłabym się w taką długą deskę.
Przebudowa metra utrudniła i wydłużyła nam drogę do domu, ale po dotarciu na Upper East Side kontynuowałyśmy jazdę w deszczu.

Fajna była ta ostatnia noc...

1 komentarz:

  1. hej Ula,
    zamierzam wkrótce kupić sobie longboard (też raczej mniejszych rozmiarów). Czy możesz mi polecić jakąś konkretną firmę? Jakiej twardości kółka ma Twoja deska? Dodam,że jestem w tym temacie zielona ;)

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń