Myślałam, że zjem w kilku miejscach, zjadłam w kilkudziesięciu. Sama nie dałabym rady, ale z pomocą przybyła moja koleżanka z Bostonu, Beth i razem chodziłyśmy od piekarni do lodziarni, zatrzymując się po drodzę w restauracjach/barach. Nie jadłyśmy dużych dań, więc nie spłukałyśmy się doszczętnie, ani nie pękłyśmy z przejedzenia. Pomógł mi też Soe, który nadal jest trwającej od października podróży, ale akurat spędzał tydzień w Nowym Jorku. Każdego dnia wychodziłam z domu bez śniadania, żeby mieć więcej miejsca w brzuchu na to, co czekało na mnie na mieście. Wracałam zawsze najedzona, więc domowe posiłki odłożyłam na codzienność w Birmingham;).
Ci, którzy czekają na masę zdjęć miasta, mogą poczuć się zawiedzeni. Prawda jest taka, że trochę obijałam się z wyciąganiem aparatu z torby, nie mając konkretnego celu czasem ciężko z fascynacją robić zdjęcia miejscom, które dobrze się zna i fotografowało się wcześniej wiele razy.
Mój czterodniowy pobyt w Nowym Jorku był intentsywny, ekscytujący i strasznie się cieszę, że udało mi się kupić ten bilet za 170zł i polecieć tam chociażby na cztery dni. Miło było też przypomnieć sobie nowojorską zimę, znacznie bardziej słoneczną od brytyjskiej. Tylko przez ten którki pobyt wyjeżdżało mi się ciężej niż zawsze...
Relację podzieliłam na dwie części.
Zatrzymałam się u Anety, czytelniczki bloga, z którą poznałam się na
początku mojego roku w Nowym Jorku. Była tak miła, że zaprosiła mnie do siebie na czas pobytu- dziękuję raz jeszcze!
Dotarłam do NYC wieczorem i chociaż byłam wkończona całym dniem w podróży, obudziłam się o 4 i z ekscytacji nie mogłam już zasnąć, więc zaczęłam planować co będę robić. Przed 6 zaczęło się przejaśniać. Z Queens pojechałam prosto na 6th Ave, przeszłam się Union Square i zaczęłam od wizyty na popularnym targu z lokalną żywnością, produktami eko/organic.
Stamtąd poszłam w górę Broadwayem, trasą, którą lubię i która jest jedną z najbardziej wychodzonych przez mnie ścieżek, zwłaszcza jeśli chodzi o tę część miasta.
Madison Sq Park tak jak i wszystkie inne parki, zimą wygląda wyjątkowo smutno. Można za to zjeść burgera w Shake Shack bez stania w kolejce, no może poza porą lunchu.
Flatiron Building. Pierwszym jedzeniowym przystankiem był Hill Country Chicken. Lokal z jedzeniem z południowych Stanów, ale ja zaglądam tam ze względu na pies, bo ich amerykańskie placki wymiatają. A żeby spróbować czegoś jeszcze ciekawszego, najlepiej zamówić milkshake'a zmiksowanego z plackiem.
Heh, właśnie zdałam sobie sprawę, że to dla mnie chyba najgorsza możliwa kombinacja wyrazowa, jeśli chodzi o tłumaczenie jedzenia z angielskiego. Koktail mleczny z plackiem nie oddaje pełni charakteru, shake z pie brzmi dziwnie, a "szejk z paj" po prostu źle;).
Wybrałam placek na kruchym cieście wyłożonym bananami, czekoladą, z kremem z masła orzechowego o konsystencji podobnej do lodów. Pyyyycha!
Gdybym mogła sobie wybrać hotel, w którym chciałabym się zatrzymać, ACE na pewno byłby wysoko na liście. Klimatyczne miejsce ze świetnym designem, a przy okazji można tam dobrze zjeść. W przypadku Nowego Jorku to kanapki z No.7 Sub i kawa ze Stumptown. Zaczęło się od Portland w Oregonie, później hotel otworzył się w trzech innych miastach w każdym zachowując podobną atmosferę. Później wsiadłam w metro i przejechałam się do MoMa. Okazało się, że muzeum nie uczestniczy w programie darmowego zwiedzania muzeów Bank of America, pozostało mi niewiele czasu do spotkania się z Beth, więc spędziłam czas w księgarni MoMa. Na pewno zdarzyło Wam się chodzić po sklepie i myśleć o zamrożeniu czasu na chwilę. No wiecie, czas staje w miejscu, ludzie się nie ruszają, a Wy wynosicie w tym czasie ze sklepu tyle, ile się da i nikt niczego nie zauważa. Zazwyczaj mam tak w sklepach z dobrym jedzeniem, ale w tym w MoMa również, bo mają tyle genialnych książek, albumów fotograficznych, że miękną mi kolana jak je przeglądam. Razem z Beth pojechałyśmy do muzeum Guggenheima jednego z tych miejsc, które zawsze odkładałam na później, aż w końcu zabrakło czasu, żeby się tam wybrać. Muzeum zdominowała wystawa Splendid Playground, japońska awangarda lat powojennych. Wystawa mnie nie oczarowała, muzeum okazało się mniejsze niż myślałam i gdybym miała zapłacić 20$ za bilet, to czułabym się zawiedziona. Instalacja "Water" z kolorową wodą zawieszoną na różnych piętrach podobała mi się ze wszystkiego najbardziej. Ta wizyta w NYC była okazją do zjedzenia tego, co chciałam spróbować od dawna, ale zawsze coś stało na drodzę i tak właśnie było z pizzą z karczochami z Artichoke Pizza. Różniła się znacznie od tradycyjnej pizzy, bo sos pomidorowy zastąpił kremowo-śmietanowy (dodatkowe kalorie do już i tak kalorycznej pizzy heh), spotykany raczej w sosach makaronowych i to było jedno z moich skojarzeń. Było go dość dużo, ktoś mógłby powiedzieć, że jest wręcz przytłaczający, ale nie dla mnie. Razem z Beth byłyśmy zachwycone, chociaż podzielenie się kawałkiem było w sam raz, a więcej niż jednego raczej nie dałabym rady zjeść bez uczucia napchania.
Wieczorem spacerowałyśmy z Beth po East Village i Lower East Side. Przy Orcharch Street zatrzymałyśmy się w Melt Bakery, specjalizującej się w ice cream sandwich, kanapkach lodowych. W piekarni wypieka się ciastka, powstają tam również lody. Przykleja się do nich po dwóch stronach cookies i tak powstaje wspaniały deser, w który można się wgryzać bez obawy o ból zębów. Tylko wiecie jak to działa- im łatwiej wgryźć się w loda, tym szybciej znika. A jak jest pysznym cynamonowym lodem otulonym delikatnie ciągnącymi się ciasteczkami, to po pierwszej kanapce lodowej, chce się spróbować kolejnych.
Dotarłam do NYC wieczorem i chociaż byłam wkończona całym dniem w podróży, obudziłam się o 4 i z ekscytacji nie mogłam już zasnąć, więc zaczęłam planować co będę robić. Przed 6 zaczęło się przejaśniać. Z Queens pojechałam prosto na 6th Ave, przeszłam się Union Square i zaczęłam od wizyty na popularnym targu z lokalną żywnością, produktami eko/organic.
Stamtąd poszłam w górę Broadwayem, trasą, którą lubię i która jest jedną z najbardziej wychodzonych przez mnie ścieżek, zwłaszcza jeśli chodzi o tę część miasta.
Madison Sq Park tak jak i wszystkie inne parki, zimą wygląda wyjątkowo smutno. Można za to zjeść burgera w Shake Shack bez stania w kolejce, no może poza porą lunchu.
Flatiron Building. Pierwszym jedzeniowym przystankiem był Hill Country Chicken. Lokal z jedzeniem z południowych Stanów, ale ja zaglądam tam ze względu na pies, bo ich amerykańskie placki wymiatają. A żeby spróbować czegoś jeszcze ciekawszego, najlepiej zamówić milkshake'a zmiksowanego z plackiem.
Heh, właśnie zdałam sobie sprawę, że to dla mnie chyba najgorsza możliwa kombinacja wyrazowa, jeśli chodzi o tłumaczenie jedzenia z angielskiego. Koktail mleczny z plackiem nie oddaje pełni charakteru, shake z pie brzmi dziwnie, a "szejk z paj" po prostu źle;).
Wybrałam placek na kruchym cieście wyłożonym bananami, czekoladą, z kremem z masła orzechowego o konsystencji podobnej do lodów. Pyyyycha!
Gdybym mogła sobie wybrać hotel, w którym chciałabym się zatrzymać, ACE na pewno byłby wysoko na liście. Klimatyczne miejsce ze świetnym designem, a przy okazji można tam dobrze zjeść. W przypadku Nowego Jorku to kanapki z No.7 Sub i kawa ze Stumptown. Zaczęło się od Portland w Oregonie, później hotel otworzył się w trzech innych miastach w każdym zachowując podobną atmosferę. Później wsiadłam w metro i przejechałam się do MoMa. Okazało się, że muzeum nie uczestniczy w programie darmowego zwiedzania muzeów Bank of America, pozostało mi niewiele czasu do spotkania się z Beth, więc spędziłam czas w księgarni MoMa. Na pewno zdarzyło Wam się chodzić po sklepie i myśleć o zamrożeniu czasu na chwilę. No wiecie, czas staje w miejscu, ludzie się nie ruszają, a Wy wynosicie w tym czasie ze sklepu tyle, ile się da i nikt niczego nie zauważa. Zazwyczaj mam tak w sklepach z dobrym jedzeniem, ale w tym w MoMa również, bo mają tyle genialnych książek, albumów fotograficznych, że miękną mi kolana jak je przeglądam. Razem z Beth pojechałyśmy do muzeum Guggenheima jednego z tych miejsc, które zawsze odkładałam na później, aż w końcu zabrakło czasu, żeby się tam wybrać. Muzeum zdominowała wystawa Splendid Playground, japońska awangarda lat powojennych. Wystawa mnie nie oczarowała, muzeum okazało się mniejsze niż myślałam i gdybym miała zapłacić 20$ za bilet, to czułabym się zawiedziona. Instalacja "Water" z kolorową wodą zawieszoną na różnych piętrach podobała mi się ze wszystkiego najbardziej. Ta wizyta w NYC była okazją do zjedzenia tego, co chciałam spróbować od dawna, ale zawsze coś stało na drodzę i tak właśnie było z pizzą z karczochami z Artichoke Pizza. Różniła się znacznie od tradycyjnej pizzy, bo sos pomidorowy zastąpił kremowo-śmietanowy (dodatkowe kalorie do już i tak kalorycznej pizzy heh), spotykany raczej w sosach makaronowych i to było jedno z moich skojarzeń. Było go dość dużo, ktoś mógłby powiedzieć, że jest wręcz przytłaczający, ale nie dla mnie. Razem z Beth byłyśmy zachwycone, chociaż podzielenie się kawałkiem było w sam raz, a więcej niż jednego raczej nie dałabym rady zjeść bez uczucia napchania.
Wieczorem spacerowałyśmy z Beth po East Village i Lower East Side. Przy Orcharch Street zatrzymałyśmy się w Melt Bakery, specjalizującej się w ice cream sandwich, kanapkach lodowych. W piekarni wypieka się ciastka, powstają tam również lody. Przykleja się do nich po dwóch stronach cookies i tak powstaje wspaniały deser, w który można się wgryzać bez obawy o ból zębów. Tylko wiecie jak to działa- im łatwiej wgryźć się w loda, tym szybciej znika. A jak jest pysznym cynamonowym lodem otulonym delikatnie ciągnącymi się ciasteczkami, to po pierwszej kanapce lodowej, chce się spróbować kolejnych.
Nowy Jork... wypad czterodniowy, a i tak można (chyba) wiele zobaczyć. Z pewnością chwiałabym się tam znaleźć chociaż na chwilę. Niby nie wyciągałaś zbyt często aparatu, ale wydaje mi się, że i tak wiele chwil uchwyciłaś. Te zdjęcia z muzeum, są ciekawe i ta instalacja wodna, pewnie wyglądała na żywo niesamowicie. Czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńJakie pyszności, a ten lód na końcu pewnie niebo w gębie - szczególnie, że cynamonowy - moja miłość :)
OdpowiedzUsuńNowy Jork za 170zł? Padłam!
OdpowiedzUsuńJak znalazłas taki tani bilet?
OdpowiedzUsuńBłąd systemu linii Alitalia, dzięki któremu wielu udało się zarezerwować bilety nawet za darmo, w tym mnie, do Izreala. Darmowe bilety przepadły, ale po pretensjach klientów za anulowanie wszystkich, przywrócono te, które coś kosztowały, no i poleciałam do NYC ;)
UsuńTy to masz farta! :)
UsuńW sumie nie byloby tez sensu dodawania nowych zdjec tego samego wiec sie nie przejmuj :). Ah kanapka lodowa, jedna z tych swietnych rzeczy o ktorych nie wiesz czemu nie jest popularne w Polsce bo przeciez niczego temu nie brakuje! Mam nadzieje, ze po modzie na mrozony jogurt (kocham zimne lakocie jak widac) przyjdzie i pora na kanapki lodowe :) /Karina
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale nie wszyscy czytają tego bloga od dawna;).
UsuńPewnie przyjdzie na nie moda, to raczej kwestia tego, że Polska,to jednak Polska i trendy z różnych dziedziń docierają z opóźnieniem, choć z drugiej strony też nie wszystkie docierają, ale myślę, że ten akurat się pojawi. Może ktoś przeczyta posta i postanowi otworzyć taką lodziarnię?;)))
Jak doszłam do momentu o kanapkach od razu pomyślałam, że chciałabym mieć taką lodziarnię! Tylko skąd wziąć kapitał początkowy... :)
UsuńPrawda jest taka, ze jak juz sie wpadnie na ten twoj blog to nie da sie nie czytac powstow powstalych wczesniej - ja tak mialam ;). Jesli tak to w Krakowie poprosze! /Karina
Usuńja tam uwielbiam posty wszelkiego rodzaju w Twoim wykonaniu ;)
OdpowiedzUsuńNowego Jorku i tak bylo sporo kiedy tam mieszkalas a zdjecia jedzenia robisz przepysznie (!) jak malo kto :D
strasznie zazdroszcze ogolnego ogarniecia z wyczajaniem bledow w systemach/okazji lotniczych - ja od jakiegos czasu sie czaje i nic sie nie dzieje... ehh... ;)
Świetna relacja. Ciekawie się oglądało Twoje zdjęcia i czytało opisy. Szczególnie opisy i zdjęcia jedzenia. Aż zgłodniałem. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńjakie ty masz genialne życie <3 mam nadzieję że porobiłaś trochę zdjęć jedzeniom, bo o ile ulice nowego yorku znamy już trochę z twojego bloga, nowe jedzenie zawsze miło pooglądać ;) pozdrawiam, czekam na ciąg dalszy!
OdpowiedzUsuńBilet za 170zł, też bym brała w ciemno, a jeśli jeszcze jest się u kogo zatrzymać i ma się turystyczną wizę to bomba;-))) Zdjęcia fenomenalne, nigdy nie myślałam o Stanach jak o miejscu gdzie można dobrze zjeść, może w tym roku zmienię zdanie?;-)
OdpowiedzUsuńUla, pomocy ! jestem w klasie maturalnej, po maturze mam 4-miesięczne wakacje. postanowiłem, że będą to najlepsze wakacje w moim życiu, od daaawna planowałem co bede robic, gdzie chce wyjechać. myślałem, że wszystko się uda. całe moje plany pokrzyżowali znajomi którzy co chwilę stwierdzają, że oni jednak nie mają kasy albo, że wszystko nie wypali albo, że nie mają już ochoty na takie wakacje (tanie loty itd ). nie wiem co mam robic, niedługo matura a po maturze co? czy to mają byc najgorsze wakacje mojego życia ? nie wiem już co mam robic, czy wybrać się gdzieś samemu i ich olać czy ich nakłaniać? wydaje mi się, że wyjazd w pojedynke to juz nie to samo co w grupie...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
A mi się wydaje, że nie ma co na siłę zmuszać znajomych. Pomyśl, ich strata. Nawet w pojedynkę może być ciekawie, bo na pewno poznasz nie jedną fajną osobę :) Samą mnie takie coś kręci, również chciałabym tak wyjechać, ale nie znam dobrze angielskiego i nie mam też chyba tej odwagi, żeby samemu polecieć, a na znajomych to tak jak u Ciebie nie ma co liczyć. ;/
Usuńno właśnie boję się troche tego z np. w pojedynke nie będzie tyle zabawy, nie bedzie sie z kim jakby dzielić tymi emocjami zwiazanymi z podroza i wgl.. ja angielski umiem raczej dobrze, z odwagą średnio ale to nie aż taka przeszkoda.. :)
UsuńPolecam spróbować na początek podróżowania stronę couchsurfing.org. Możesz zatrzymać się w trakcie pobytu u lokalsa i świetnie spędzić czas - polecam. Albo rezerwuj nocleg w pokojach wieloosobowyh - najlepiej 8, 10, 12 :) Możesz wtedy również poznać kompanów do podróży. Powodzenia!
UsuńA jak nie podróż, to możesz spróbować wybrać się na jakiś europejski wolontariat z programu, którego nazwy nie pamiętam, ale który wszyscy chwalą. Taka opcja też zagwarantowałaby Ci niezapomniane wakacje, a przynajmniej nie musiałbyś się martwić o stronę finansową, bo wszystko miałbyś zapewnione.
Usuńhttp://www.helpx.net/index.asp
UsuńNie wiem czy Uli chodzilo o te strone ale to na pewno jedna z opcji. Moj brat wyjechal tak na miesiac do Hiszpani, pracowal w hostelu. I swietnie sie wtedy bawil.
Poprzegladaj moze znajdziesz jakas ciekawa opcje.
Ka
często udaje Ci się tak trafić, na takie tanie loty ?
OdpowiedzUsuńAż tak tanie nie, bo to był błąd linii lotniczych, ale ogólnie to bardzo często płacę za trasy mniej niż można się tego spodziewać.
UsuńUla, jaki był całkowity koszt biletów? Mam na myśli taxi na lotnisko, doloty do Szwajcarii (jeśli wracałaś przez inne miasto, to ten lot również), jeśli lot był low costem, to doliczenie bagażu rejestrowanego (jeśli miałaś).
UsuńDzięki za odp. Ja w tej promocji miałam rezerwację do Egiptu za free, ale jak wiesz, anulowali. Ile się namęczylam z japońskim ;)
Milena
Nie wiem dokladnie, kilkaset złotych. Nie jechałam taxi na lotnisko, dolot do Szwajcarii kosztował mnie ok 300zl w dwie strony. Tylko niewiele Ci moja odpowiedź pomoże, bo np. mogłam polecieć na lotnisko znajdujące się bliżej Genewy i zaoszczędzić na pociągach, ale wybrałam odwiedziny u znajomych.
UsuńJa tam uwielbiam twoje posty o jedzeniu!
OdpowiedzUsuńHej Ula ;)
OdpowiedzUsuńIle będą trwały Twoje obecna wakacje w Rio ?:D 3 tyg ?
Prawie, wracam 9 kwietnia.
UsuńNajlepsze posty to te z New Yorku moim zdaniem ! <3 Wyobraź sobie, że to dzięki twoim zdjęciom pokochałam te miasto, choć nigdy tam nie byłam.
OdpowiedzUsuńJak to możliwe , a wiza?
OdpowiedzUsuńJesli dobrze pamietam przy okazji ostatniej wizyty w Stanach (ktora byla poprzedzona dwoma latami mieszkania tam) Ula dostala 10-letnia wize turystyczna. /Karina
Usuńahh zazdrość:)
OdpowiedzUsuńNY, I <3
OdpowiedzUsuń