Okres Wielkanocy to szczyt tutejszego sezonu turystycznego, wszyscy biorą wolne i jadą na wakacje. Zanim hostel zapełnił się gośćmi, w zeszłym tygodniu urządziliśmy imprezę z okazji wykończenia domku dla wolontariuszy, gdzie teraz mieszkamy. Każdy zrobił coś do jedzenia, wyjątkowo mogliśmy grillować mięso, ryby i zaprosiliśmy najbliższe grono tutejszych znajomych.
Przy okazji zrobiłam też zdjęcia hostelu. Czysta przyjemność mieszkać i pracować w tak ładnym miejscu...

Hostel os strony ulicy,
Osa Mariposa. Tłumaczenie nazwy z hiszpańskiego - Niedźwiedź Motyl.

Jade, menedżerka hostelu i wyjątkowo wyluzowana dziewczyna. Chodzi o kulach, bo kilka tygodni temu naprawiała na dachu internet, zawalił się i z kilku metrów spadła do kuchni.

Zamknęliśmy kuchnię oraz bar hostelu i przenieśliśmy się do ogrodu domu, który wykańczali wolontariusze i teraz przeznaczony jest na wynajem dla gości.

Cytryna zniknęła na jakiś czas z mojego życia, teraz są w nim tylko limonki.

Patrick z Kanady pracował przez kilka lat jako szef kuchni, a ostatnio gotował w hostelu. Każde danie w jego wykonaniu było genialne.

Grillowana ośmiornica, jedna z najlepszych rzeczy jaką można ugrillować.

Jessica i Dan, nasz szef.

Laura z Anglii, jedna z wolontariuszek.

Marc zostaje w hostelu do maja.

Człowieka z uniesionym kciukiem nazywamy "Mezcal Man". Co kilka dni odwiedza hostel z plecakiem wypchanym butelkami mezcala, alkoholu typowego dla Oaxaca, podobnego do tequilli. Don Nacho produkuje różne smaki, moje ulubione to hibiskus i maracuja.

Gen, dziewczyna Patricka. Kilka dni temu wrócili do Kanady i z wolontariuszy zostałam tylko ja oraz Laura i Mike z UK.

Ścieżka koło hostelu prowadzi prosto na plażę.

Pat & Gen

Gen jest weganką, na imprezę przyrządziła sałatkę z duszonego szpinaku z selerem naciowym i dressingiem z awokado.

A poniżej zdjęcia zdjęcia z terenu hostelu.

Pokoje to drewniane chatki.

Część wspólna.

Mamy tutaj kilka kotów, ostatnio dołączył kolejny, Skitz.

Hostelowy ogród.

W ogrodzie rosną m.in. pomarańcze, mango, karambola i migdały.

Cudownie tam masz! :)
OdpowiedzUsuńJa tez chce ;) przepiękne miejsce ... życzę powodzenia i czekam na kolejną relację ;)
OdpowiedzUsuńTo miejsce wygląda jak raj! Zaczynam nabierać ochoty na Meksyk, inspirujesz mnie do tworzenia planów na wakacje za rok ;D
OdpowiedzUsuńWow :) To wszystko wygląda ekstra ! Ula może zrobisz posta o surfingu ? Jestem bardzo podekscytowana tym, że uczysz się surfować i chętnie zobaczyłabym jak najwięcej zdjęć surferów no i oczywiście Ciebie z deską :)
OdpowiedzUsuńPiękne jest to miejsce. Szczerze zazdroszczę:) A grillowanej ośmiornicy chętnie bym spróbowała (choć utrzymuję, że nie cierpię owoców morza:)). A jak Twój angielski? Dogadujesz się ze wszystkimi płynnie i bez najmniejszych problemów czy bywa różnie?
OdpowiedzUsuńTen post powinien mieć tytuł: ,,Mieszkam i pracuję w raju'' :)
OdpowiedzUsuńŻyczę żebyś zawsze trafiała do takich pięknych miejsc. (Sobie też tego życzę)
Byłam tam tydzień temu, ale niestety znalazłam tylko opuszczony lokal :(
OdpowiedzUsuńPo Prostu cudownie :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Tak, zamierzam zrobić takiego posta, bo mam sporo przemyśleń po tym miesiącu. Ze zdjęciami surferów może być ciężej, ale Marcin zrobił mi ostatnio kilka fajnych ;)
OdpowiedzUsuńMasz na myśli hiszpański czy faktycznie angielski? Bo jeżeli angielski, to z dogadywaniem się nie mam problemu od lat, no i w końcu studiuję w tym języku. A z hiszpańskim słabo.
OdpowiedzUsuńhej, Ula, cudownie tam u Ciebie, aż żal, ze wkrótce ruszasz dalej ;) dlaczego napisałaś, że wyjątkowo mogliście grillować?
OdpowiedzUsuńmogłabym tam zamieszkać. nadzwyczaj klimatyczne miejsce! no i te kolory!
OdpowiedzUsuńJak ja chciałabym tam zamieszkać :)
OdpowiedzUsuńpo zdjęcia mogę wysnuć jeden wniosek
OdpowiedzUsuńtam musi byc zajebiście
ten klimat
pogoda
wszystko czego teraz potrzebuje
fajnie masz :) POWODZENIA!
Piękne miejsce, takie kolorowe... Mozna wiedziec ile kosztuje nocleg w takim hostelu?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
P.S.- Ładna ta Jade... :D
Ten blog to moje najlepsze odkrycie. Pierwszy raz weszłam wczoraj i nie mogę się oderwać. Rozesłałam link dalej! JESTEŚ W RAJU.
OdpowiedzUsuńŚwietne klimatyczne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńDokładnie! Chciałabym się tam teraz teleportować :D
OdpowiedzUsuńA ja z innej beczki. Ile Daria uczyła się fińskiego zanim przeprowadziła się do Finlandii? ;D
OdpowiedzUsuńA ta dziewczyna ze zdjęcia to faktycznie wygląda na wyluzowaną :D Pewnie pomyślała: "Noga? A co tam noga. Mam drugą" xD
Jest i Kanada :) Szkoda, że pogoda była mroząca krew w żyłach :( Ale przecież chyba najważniejsza w tym przypadku okazała się nowa znajomość.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji to w Łodzi mamy swoje Distillery District, czyli OFF Piotrkowska
rewelacyjne miejsce i bardzo klimatyczni ludzie. Może potrzebujecia kolejnych wolontariuszy ?? :)
OdpowiedzUsuńKończy się sezon, więc teraz już niekoniecznie, no ale jest cała masa innych miejsc w przeróżnych, pięknych miejscach na świecie gdzie potrzebują. Skorzystaj ;)
OdpowiedzUsuńNiestety nie pamiętam...
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki!
OdpowiedzUsuńwyjątkowo grillować ryby i mięso, bo w hostelu nie można spożywać czy trzymać mięsa/ryb
OdpowiedzUsuńNoc w pokoju 3-4 osobowym kosztuje 23zł, posiłki niewliczone w cenę
OdpowiedzUsuńJak zawsze czytając Twoje posty, mam ochotę rzucić wszystko, spakować walizkę i jechać przed siebie! Piękne miejsce, zdecydowanie Meksyk jest na mojej liście miejsc, które chciałabym (kiedyś) odwiedzić.
OdpowiedzUsuńhotelito ♥ urzeka mnie ta nazwa za kazdym razem :) i uwielbiam te hostelowe kotki!
OdpowiedzUsuń