12 maj 2014

Pool Party.

Unoszę się na wodzie w bezruchu z rękami założonymi za głową, patrzę w niebo i kołyszące się liście palm. Przez zatopione uszy dochodzą mnie zniekształcone głosy i śmiechy osób zgromadzonych nad basenem. Odłączam się na chwilę, wypływam na środek, leżę i szeroko uśmiecham do samej siebie, nucąc od czasu do czasu jakąś piosenkę.
Odbijam się od ściany i wynurzam po drugiej stronie basenu. Rozmawiam z kimś, a za chwilę płynę w kierunku innej grupy osób. W przerwach woda pochłania moją uwagę i znów siedzę po turecku na dnie basenu.
Pierwsza godzina, druga, trzecia, czwarta. Ledwo zauważam zachód słońca i nastałą noc. Zaczynam odczuwać chłód, ten upragniony chłód, którego tutaj jest tak niewiele. Jeszcze jeden skok do wody, kolejny, teraz już naprawdę ostatni. Wychodzę z wody, ale najchętniej zaczęłabym wszystko od początku.


Untitled W poprzednią niedzielę znajomy sąsiad zaprosił hostelową ekipę na pool party. Powiadomiliśmy naszych znajomych, zabraliśmy ze sobą gości i poszliśmy chłodzić się w basenie.Untitled Daniel z Norwegii. Niedawno piekłam dla niego wegański tort urodzinowy o smaku mango i czekolady.
Untitled Untitled Z czasem przyszli kumple z Australii i Nowej Zelandii.Untitled Untitled Jade zabrała się za ćwiczenia.Untitled Od lewej Blondi, Dan - mój szef i z prawej host imprezy, Brian z Kanady.Untitled Untitled Julissa i Jade.Untitled Untitled Sharon z Kanady zatrzymała się u nas na kilka dni. Ma własny biznes z wegańskimi wypiekami, a poza tym gra na gitarze i pięknie śpiewa.
Untitled Untitled Ze Svenem z NZ i jego dziewczyną Jess najprawdopodobniej zobaczę się w Nicaragui, bo podążają podobną trasą do mnie.Untitled Pod koniec imprezy Sharon i mój kumpel z Niemiec wyciągnęli gitary.Untitled Untitled Jason z Nowej Zelandii.Untitled Po imprezie przenieśliśmy się do naszego hostelu. Sharon grała i śpiewała przez następne dwie godziny, a ja nie mogłam powstrzymać łez na kilku kawałkach.Untitled
Jedna z lepszych imprez ever i najlepszy wieczór w Puerto Escondido.

31 komentarzy:

  1. Świetny klimat. Chyba dopiszę sobie pool party do mojej bucket listy. zainspirowałaś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Inspirujesz, mówię Ci! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam oglądać Twoje zdjęcia. Świetny klimat... a najbardziej to podobają mi się Wasze kolory skóry, tak różne odcienie brązu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sloma Slomska12 maja 2014 21:07

    świetne zdjęcia, które pokazują taką normalność podróży. I przenoszą.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ula, żyjesz życiem doskonałym

    OdpowiedzUsuń
  6. Za każdym razem gdy widzę jakiś twój wpis mam ochotę wyjechać w podróż. Swoją powolutku zaczynam planować i mam nadzieję, że kiedyś wyjadę.


    Chętnie zobaczyłabym przepis na twój tort czekoladowy z mango. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Basia Andrejczuk12 maja 2014 21:51

    przez chwilę miałam wrażenie, że to ja unoszę się na wodzie w tym różowym dmuchanym kole...

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozytywnie zazdroszczę takiego życia. We wspaniałym gronie przyjaciół, prawdziwych , takich innych od moich. Serdecznie pozdrawiam i poproszę o jeszcze więcej zdjęć z tych wspaniałych zakątków świata. Może i ja kiedyś odważę się na taką podróż .:)
    Ola.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mariposa Hermosa12 maja 2014 22:18

    Mam nadzieję, że zmontujesz jeszcze jeden fillm z Mexico :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeglądając Twoje zdjęcia, czułam się jakbym była razem z Wami :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudownie! Tylko wybacz, że się przyczepię - chyba liście kołyszące miało być? ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. mistrz, a ja tu w deszczowym birmingham :) oby caly czas Ci tak fajnie lecial, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Plus jedne plecy w kolorze wozu strażackiego :)

    OdpowiedzUsuń
  14. disqus_q0MSqSNSWZ13 maja 2014 13:45

    Zaczynam bać się czytania Twojego bloga.

    Grozi rzuceniem wszystkiego i wyjechaniem hen daleko :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pool Party ! yeaaa... a można gdzieś znaleźć trasę Twojego dalszego przejazdu ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie, bo też nie mam żadnej sztywno ustalonej trasy;). W każdym razie w niedzielę ruszam do San Cristobal, a potem Gwatemale. Dalej Salwador i Nicaragua, tylko jeszcze nie wiem gdzie będę kiedy i ile czasu tam spędzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeszcze trochę i dołączę... - jak wiadomo z wielką przykrością to mówię ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ula, jesteś niesamowita. Pool party na liście 'to do'. Bezwiednie inspirujesz tylu ludzi, pokazujesz alternatywny sposób na życie. Chciałabym żebyś zawsze się czuła tak niesamowicie jak podczas tego pool party, tak od środka na zawsze! Ściskam, przyszła alternatywna lekarka (oby) :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ula, a wybierasz się może do Belize?

    OdpowiedzUsuń
  20. o ja Cie :) Fantastyczni ludzie, kapitalne miejsce i genialne fotki. Fajnie ze dzieki Tobie mozemy sie przeniesc w inna rzeczywistosc.

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie, jeszcze nie spotkałam osoby, która byłaby zachwycona tym krajem, a jest mi tam nie po drodze, no i niestety drogo.

    OdpowiedzUsuń
  22. Adrianna Vogel15 maja 2014 22:14

    zazdroszcze ! masz cudowne zycie Ula !

    OdpowiedzUsuń
  23. Wspaniałe zdjęcia, atmosfera i po prostu magia. Uwielbiam twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  24. Poszloby sie na taka impreze. Do sezonu imprez w basenie trzeba jeszcze w Berlinie troche poczekac :)

    OdpowiedzUsuń
  25. A widzisz, mój znajomy z kolei rozpływał się nad Belize, ale podejrzewam, że warunki nurkowe mocno się do tego przyczyniły.

    OdpowiedzUsuń
  26. Gdybys nie musiala wracac do Anglii to jaki bylby twoj dalszy plan?

    OdpowiedzUsuń
  27. Na chwilę obecną zostałabym w Ameryce Centralnej na tak długo, ile byłabym w stanie przeżyć i aż by mi się znudziło.

    OdpowiedzUsuń