Na początku wydawało mi się, że z miejsca pasażera spadnę przy pierwszej lepszej okazji. Nie było najwygodniejsze, ale nawet jazda na jednym kole okazała się mniej straszna niż to sobie wyobrażałam.
Jednym z przystanków po drodze było Bischofshofen, słynące z odbywającego się tutaj pucharu świata w skokach narciarskich.
Ostatnim celem było Oberntauern, zimowy kurort narciarski, który latem jest tylko uśpionym miasteczkiem.
Przerwa na Braten Semmel, prostą kanapkę z pieczoną wieprzowiną i musztardą.
Zarówno Benjamin jak i Sebastian od szybkich motocykli wolą motocross, ale jeżeli ja cieszyłam się na jazdę Super Dukiem, to oni tym bardziej. Mama Benjamina odetchnęła z ulgą, kiedy wróciliśmy w całości, na obiad przygotowała dla nas sznycel wiedeński, mój pierwszy zjedzony w Austrii i najlepszy jaki jadłam do tej pory. Wiedeński, czyli z cielęcina panierowana w bułce tartej ("po wiedeńsku" byłby schabowym), smażony na maśle, podawany z cytryną i koniecznie z konfiturą z borówki.
14 wrz 2014
Super Duke trip in Austria.
Pierwszy dzień mojego wrześniowego pobytu w Austrii mieliśmy zaplanowany od dłuższego czasu. Czekała nas przejażdżka najszybszym nagim motocyklem świata, który brat Benjamina dostał z pracy do tygodniowego użytku. KTM 1290 Super Duke R waży 189 kg, ma 180 koni mechanicznych i od zera do 200km/h rozpędza się w 7.2 sekundy. Nigdy nie fascynowały mnie motocykle, ale wiedząc co potrafi ta maszyna, byłam podekscytowana, a jednocześnie trochę przestraszona tym, co mnie czeka. Pierwsze przyspieszenie zapamiętam na długo, rozpędzenie się ze średniej prędkości do 170km/h w 2-3 sekundy było totalnym uderzeniem adrenaliny do głowy. Moje serce nie zdążyło wrócić do normalnego bicia, a za chwile znowu miałam je w gardle. Jednocześnie wcale nie miałam dość, wręcz przeciwnie. Na wycieczkę wybraliśmy piękną trasę przez Alpy, z wieloma zakrętami, których pokonywanie sprawia dużo więcej frajdy niż nudna jazda po autostradzie. Szybko przyzwyczaiłam się też do prędkości i kiedy po całym dniu jazdy Benjamin na końcówce przyspieszył do 221 km/h, nie czułam już strachu, pozostała tylko euforia.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Uwielbiam Austrię! Zazdroszczę pięknych widoków!
OdpowiedzUsuńp.s.
Ula, Braten Semmel :) nie Sammel. Pozdrawiam!
Piękne widoki i przepysznie wyglądające jedzenie. Jadłabym :)
OdpowiedzUsuń200km/h aż mi ciarki przeszły....:)
OdpowiedzUsuńAlee widoki... super
OdpowiedzUsuń