22 cze 2012

Safari pictures and my last day in Namibia.

Wiecie jak to jest, oglądacie programy przyrodnicze, macie świadomość, że gdzieś daleko żyrafę czy słonia można spotkać w innych okolicznościach niż przy wizycie w zoo, albo że kraj może być ogromną pustynią. Tylko jakoś nie budzi się w Was ogromna potrzeba doświadczenia tego na własne oczy. Egzotyka Ameryki Pd. czy Azji pociąga bardziej, bo i słyszy się o nich więcej.
Afryka, najbardziej ze wszystkich kontynentów (pomijając te zamrożone) postrzegana jest chyba jako mało zróżnicowany teren. Ile atrakcji moglibyście wymienić, gdybyście zostali zapytani o to, co warto zobaczyć w Afryce? Na podsumowanie kilkadziesięciu krajów, pewnie wystarczyłyby palce dwóch rąk. Powszechnie wiadomo, że mieszkają tam czarnoskórzy, biegają dzikie zwierzęta, brakuje wody, jest ogólnie bieda i głód. Takie krótkie podsumowanie drugiego największego kontynentu na Ziemi. Żadna większa atrakcja, jeśli nie poluje się na malarię albo AIDS. 
Smutnie to brzmi, ale myślę, że taki mniej więcej pogląd ma reszta świata.
I tym bardziej cieszę się, że celem tej podróży była Namibia. Otworzyła mi oczy i zainteresowała resztą Afryki. Czy gdyby nie ten wyjazd, to czy myślałabym nad wybraniem się w przyszłości do Botswany, Zimbabwe albo Afryki Wschodniej? Pewnie nie. Przyznaję, że RPA znajdowała się na mojej liście krajów, które chciałabym odwiedzić, ale z południowej części Czarnego Lądu, to chyba wszystko. Wynika to z niewiedzy na temat innych państw. Chociaż większość afrykańskich krajów jest trudnym kierunkiem podróży, bo bilety lotnicze są drogie, na miejscu też nie jest tanio, to jednak cieszę się z tego, że obudziła się we mnie szczera chęć poznania reszty tego kontynentu.

Ta podróż była rzecz jasna wyjazdem turystycznym. Wszystko było podane na tacy, prowadzono mnie za rączkę od początku do końca, każdy dzień miałam rozplanowany od rana do wieczora. W ciągu tych kilku dni cieżko było tak naprawdę wsiąknąć w tamtejszą rzeczywistość. Z drugiej strony, przy tej niewielkiej liczbie mieszkańców, kilku miastach na krzyż, raczej nie rozkoszujesz się kuchnią ulicy i nie prześpisz na kanapie Couchsurfera, podróżowanie tam wygląda trochę inaczej. Może to niewiele, ale cieszę się, że udało mi się dłużej porozmawiać z barmanem z naszego hotelu i wyciągnąć trochę informacji na temat przeciętnej codzienności tam na miejscu, tego co mu się nie podoba w jego kraju, co by zmienił i o czym marzy.
Sama Namibia może zaskoczyć każdego odwiedzającego porządkiem i zorganizowaniem. To pozostałości po Niemcach, których turysta raczej nie spodziewa się zobaczyć w tak egzotycznym kraju. Chociaż oficjalnym językiem Namibii jest angielski, większość ludzie rozmawia po afrykanersku (który brzmi jak holenderski), często też znają niemiecki. Ponadto jest wiele innych języków, którymi posługują się Namibijczycy w zależności od korzeni i tego, z jakiej części kraju pochodzą.
Chociaż wyjazd różnił się od tych, które zazwyczaj odbywam, doceniłam inne elementy i też bawiłam się świetnie. Nie będę tu narzekać na to, że nie mogłam chodzić własną drogą, mam jeszcze przed sobą mnóstwo wyjazdów, gdzie nikt nie będzie mi kazał wstawać o 6:30 ;).
Dzięki Skodzie, poznałam ludzi, których normalnie nie miałabym okazji poznać. No bo niby jak inaczej znalazłabym się w gronie dziennikarzy motoryzacyjnych? Może nie widać było tego po relacji, ale mieli oni bardzo duży wpływ na to, jak przebiegł cały wyjazd. W końcu spędzaliśmy razem całe dni. Dziennie przemierzaliśmy kilkaset kilometrów, a moim niezniszczalnym partnerem w Skodzie Yeti był Romek z magazynu Auto Moto Sport. Przegadaliśmy długie godziny, od poważnych tematów, po kompletne pierdoły. Na środku pustyni puszczaliśmy na full i śpiewaliśmy ten komiczny kawałek, który teraz już zawsze będzie kojarzył mi się z Namibią;).
Inną osobą, która w dotychczasowej relacji nie odegrała żadnej roli, poza pojawieniem się na zdjęciach, był Frick, nasz namibijski przewodnik, właściciel firmy, którą Skoda wynajęła do opieki nad nami. Tego mega pozytywnego faceta polubiłam od pierwszych chwil. Z łatwością dało się wyczuć, że dużo podróżował (na właśną rękę + w przeszłości pracował dla ONZ), ma wiedzę praktycznie na każdy temat i duże poczucie humoru. Był typem osoby, z którą mogłabym się zakumplować niezależnie czy dzieliłoby nas 10 czy 30 lat różnicy.
Za każdym razem bardzo miło rozmawiało mi się również z Anitą, redaktor prowadzącą Travelera. Tutaj dochodziła jeszcze świadomość, że jest to osoba, która ma duży wpływ na to, jak wygląda jeden z moich ulubionych magazynów. Tematy przewijały się różne, ale wiele z nich mimo wszystko kręciło się wokół podróży. Byłam ciekawa tego, jak do swoich wyjazdów podchodzi Anita, jak wygląda jej praca, opowiadałam o swoich przygodach. 
Gdybym chciała napisać o Rafale, dziennikarzu z Playboya, to cały post musiałby zostać objęty cenzurą. Nie wiem jak można pamiętać tyle dowcipów, jednocześnie takich, z których żaden nie nadawałby się do publikacji;). Dobrze, że mieliśmy go w grupie, bo bez Rafała nie byłoby tak kolorowo. 
Mogłabym tu wspomnieć jeszcze o kilku osobach, ale jak zacznę, to będę musiała przedstawić każdego po kolei, zakończę więc nadzieją na spotkanie tych osób w przyszłości.
Na sam koniec dziękuję Skodzie, która była sprawcą tej świetnie zorganizowanej wycieczki i Magdzie oraz Maćkowi z kalicinscy.com, bez których nigdy bym się na tym wyjeździe nie znalazła.

A teraz spójrzmy na zdjęcia z ostatniego dnia w Namibii.

 Nasz hotel znajdował się w rezerwacie Okonjati, gdzie żyje mnóstwo zwierząt w tym m.in. 18 nosorożców, 22 słonie, wiele gatunków antylop, setki gatunków ptaków. Popołudniu pojechaliśmy na safari.
 Krótko po tym, jak wyruszyliśmy, pojawiła się żyrafa z 5-dniową młodą żyrfką.
 Kawałek dalej zobaczyliśmy kolejną.
 Strusie.
Antylopy południowoafrykańskie.
 Stado zebr.

 Przez cały pobyt w Namibii najczęściej natrafialiśmy na antylopy południowoafrykańskie i guźce. Tuż przed przed maską samochodu przebiegł nam też raz pokaźny oryks.
Nie wiem czy to przez Pumbę z Króla Lwa, ale do guźców czuję chyba największą sympatię. Ciężko było zrobić im zdjęcie z bliska (na fotce wyżej też słabo widoczny), zawsze zmykały, ale ich zadki z ogonkami podniesionymi jak antenki były przeurocze:).
 Antylopa gnu.
Zwróćcie uwagę na młodego, nurkującego po mleko matki.
 To chyba też był gatunek antylop, ale nie przypominam sobie ich nazwy.
 Przerwa na piwo o zachodzie słońca.
 W drodze powrotnej spotkaliśmy trzy żyrafy, które znajdowały się naprawdę blisko nas. Szkoda, że nie udało się zobaczyć słonia lub nosorożca żyjącego na wolności, ale to jest dobry powód, żeby wrócić do Afryki.
 Świetna hotelowa miejscówka z ogniskiem na środku.

Udało się załatwić oglądanie meczu Polska- Grecja, więc po powrocie z safari usiedliśmy przed telewizorem.
 Nie mogłam zdecydować się na drinka i Frick polecił mi Amarulę, przepyszny likier w smaku podobny do Baileys, pochodzący z RPA. Swoją nazwę zawdzięcza maruli, drzwu, którego owoce wykorzystuje się do produkcji likieru. Dobra wiadomość jest taka, że alkohol można dostać na większych europejskich lotniskach, a ktoś z Was podpowiedział mi, że znaleźć można ją również w Polsce. Tym bardziej polecam spróbować!
Kolacja po raz kolejny była pyszna. Do wyboru było kilka rodzajów afrykańskich mięs i warzywa w różnej postaci.

Po kolacji pojechaliśmy zobaczyć karmienie lwów, które z różnych względów nie żyją na wolności, ale mają na terenie rezerwatu swój wybieg.
 Widok kilku mniejszych i większych lwów pożerających udziec żyrafy robił wrażenie, zwłaszcza odgłosy wydawane przez koty w trakcie uczty. Widoczna była też dominacja największego lwa, któremu nikt nie mógł podskoczyć. Po kilkunastu minutach całe mięsno zniknęło, pozostały tylko kości i ogon.
 Po powrocie usiedliśmy przy ognisku z mocniejszą wersją wcześniejszego likieru- AMF, czyli Amarula For Men, z dodatkiej brandy. Równie dobre, ale już dość mocne;).
Dowiedziałam się wtedy od Fricka, że w 2006 Angelina Jolie i Brad Pitt zatrudnili go jako przewodnika, kiedy udali się do Afryki, żeby Angelina urodziła ich pierwsze wspólne dziecko z dala od miedialnej gorączki. Frick spędził z nimi dużo czasu i opowiadał, że Brad to zupełnie wyluzowany facet z którym gadał o takich samych rzeczach jak z nami. Dało się też podobno zauważyć, że Angelina jest tą "silną ręką" w ich związku;). Frick miał ponadto okazję poznać George'a Clooney'a, który przyleciał w odwiedziny do swoich przyjaciół. Natomiast córka Angeliny i Brada, Shiloh, przyszła na świat w szpitalu w miasteczku Swakopmund, skąd dodawałam zdjęcia dwa posty wcześniej.
Przed wyjazdem następnego ranka zrobiłam na terenie hotelu kilka zdjęć
Przed sobą mieliśmy kilkugodzinną drogę do Winduk.
Kilka zdjęć z kamerki Go Pro na koniec.
Żegnając się z Frickiem jakoś nie mogłam powstrzymać łez. Później czekał nas już tylko lot do Johannesburga->Frankfurtu->Warszawy. W samolocie wypiliśmy jeszcze kilka drinków AFM, a mi tradycyjnie wcale nie chciało się wracać do domu...:).

53 komentarze:

  1. Wielokrotnie wprawiasz mnie we wspaniały nastrój - dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
  2. sama nigdy jakoś specjalnie nie chciałam odwiedzić Afryki (poza Egiptem).. w ogóle mnie nie ciągnęło.. aż do ubiegłego roku kiedy poszłam obejrzeć film z wyjazdu rodziców znajomego. Z Tanzanii, wtedy się zakochałam;) A i Ty sprawiasz, że ochota na Afrykę wcale nie przechodzi..:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiadomo jakiej marki samochód powinnaś kupić, gdy już się zdecydujesz na jego zakup kiedyś:p hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No baaa! Teraz na widok każdej Skody na ulicy, na myśl będzie przychodziła mi Namibia :D.

      Usuń
  4. Inspirujesz dziewczyno! Naprawdę inspirujesz! Przepiękne zdjęcia i pewnie przepiękne wspomnienia! Dawno mnie tu nie było, ale już nadrobiłam ;) Właśnie wzięłam się za oddawanie głosów w konkursie, chociaż szczerze mówiąc nie wiem jeszcze o co chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie! Nagrodą główną jest bilet lotniczy o wartości 7tys zł w dowolnie wybrane miejsce z oferty travelplanet.pl!:)

      Usuń
  5. Chyba mój ulubiony post z Afryki. Zobaczenie dzikich zwierząt na wolnosci to musi byc niesamowite przeżycie ;)
    Dużo turystów było w hotelach, w których się zatrzymywałaś?
    Agata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiele. W pierwszym hotelu widziałam z 2-4 osoby, w drugim kilkanaście, a w powyższym też poniżej 10. Największy ruch jest podobno w sierpniu.

      Usuń
  6. Czytałaś Heban Kapuścińskiego? Mój znajomy kiedyś stwierdził, że po tej lekturze nigdy nie wybierze się do Afryki. Ja miałam zupełnie odwrotnie!
    Jeśli chodzi o atrakcje Afryki, no to trudno się dziwić. Nasza edukacja w tej kwestii kuleje. Tłuczemy historię Rzymu i Grecji w podstawówce, powtarzamy w gimnazjum i co byśmy nie zapomnieli w liceum. O Afryce jakaś wzmianka o walkach o terytoria i wyścigach w kolonizacji. Nic więcej. A szkoda!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam, ale wiem, powinnam to nadrobić jak najszybciej!
      Gdybyśmy mieli uczyć się w szkole historii całego świata, to trochę by się tego nazbierało, ale faktycznie możnaby mniej razy przerabiać to samo, a poruszyć też historię innych krajów. Tylko już widzę siebie...gdybym miała się tego uczyć w szkole, to byłaby to największa męka;).

      Usuń
  7. Amarula jest już od jakiegoś czasu w Polsce :) nie jest nawet droga, gdybym mogła to piłabym ją litrami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super! Dzięki za podzielenie się informacją.

      Usuń
  8. Ula rewelacyjny post i rewelacyjne zdjęcia. Głos oddany i trzymamy kciuki żebyś wygrała w konkursie "Skok na blog".

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie, że wyprawa się udała. :) Powodzenia w konkursie, mam nadzieję, że wygrasz, należy Ci się. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ula, probowalam zaglosowac, ale pojawia sie info ze nie ma mozliwosci oddania glosu :( Ale bede jeszcze probowac :) Mam nadzieje ze wygrasz!
    Zdjecia (jak zwykle) przepiekne!
    Ps. Znowu mi sie ostatnio snilas! Chyba za czesto wchodze na twojego bloga, hehe.
    Zamiescisz na blogu relacje z twoich praktyk w Londynie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sprawy, przewaga się powiększa!;)
      Tak zamieszczę relacje z praktyk, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu.

      Usuń
    2. oprócz klikania w baner da się jeszcze klikać na facebooku przez wchodzenie na zingtravel>skok na blog>pojedyncze posty

      Usuń
  11. pierwsze zdjęcie i zdjęcia zwierząt wyglądają jak obrazy! mam wrażenie, że trwa zaraz zacznie się ruszać;)

    OdpowiedzUsuń
  12. tj. w pojedyncze posty po wejściu w 'profil bloga Uli'

    OdpowiedzUsuń
  13. ludzie mało wiedzą o Azji czy Ameryce Południowej a co dopiero o Afryce. A każdy kontynent ma w sobie coś wyjątkowego, coś co zostanie w nas do końca życia. A dzięki takim fantastycznym blogom jak Twój tysiące ludzi dowiadują się, że Afryka to nie tylko aids, bieda i niebezpieczeństwo.
    Jak wygrasz (czego Ci życzę) to pewnie będziesz miała zagwozdkę czy lecieć do Australii czy do Afryki;d

    A jak już kiedyś będziesz jeździć po Afryce to polecam przejazd koleją w Mauratanii;p
    Ładne kolory ma Twoja Afryka na zdjęciach;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo!
      Koleją w Mauretanii, mówisz? Wow, brzmi intrygująco:).

      Usuń
  14. Bo to bardzo intrygujące i niesamowite przeżycie. Długość pociągu jest liczona w kilometrach co czyni go jednym z najdłuższych na świecie, siedzi się w zwykłych odkrytych wagonikach (oczywiście są przedziały), które są za darmo. Jedyny minus to piasek, który bywa uciążliwy ale kogo to obchodzi... niech żyje przygoda!;d

    OdpowiedzUsuń
  15. głupio się przyznać, ale ostatnio nie byłam częstym gościem na blogu...zapomniałam ile Twoje posty dają mi motywacji, jak inspirują i rozbudzają pragnienie poznania świata;-) pod koniec tej relacji i mi się łezka zakręciła w oku, poczułam (przynajmniej w niewielkim stopniu) podobne wzruszenie jak gdymym sama wracała z dalekiej podróży ;-) to nawet nie kwestia tego jak piszesz, ale Twoja szczera pasja rozbudza w nas takie emocje;-) Pozdrowienia i jak zawsze powodzenia Ulu!
    Ushi

    OdpowiedzUsuń
  16. Kuuurde jak Ci zazdroszczę ;D

    Super szydełkowa kamizelka H&M xs i bluzeczka z napisem NO 1 , zapraszam ;)

    http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=11027339

    Pozdrawiam,

    B.

    OdpowiedzUsuń
  17. Kuuurde ale Ci zazdroszczę ;D

    Super szydełkowa kamizelka H&M xs i bluzeczka z napisem NO 1 , zapraszam ;)

    http://allegro.pl/listing/user.php?us_id=11027339

    Pozdrawiam,

    B.

    OdpowiedzUsuń
  18. wszystko piękne, po za pałaszowaniem zwłok tych afrykańskich zwierząt.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jeej, to musiało być naprawdę niesamowite widzieć to wszystko NA ŻYWO. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Najlepsza część relacji z Namibii :)

    OdpowiedzUsuń
  21. http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,8000180,Afrykanin_to_nie_Murzyn__Jak_mowic__by_nie_obrazac.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwieczny problem, jak nazwać czarnoskórego, żeby go nie obrazić.. I chyba właśnie to określenie byłoby w tekście najbardziej odpowiednie. Dzięki za linka.

      Usuń
    2. Okazuje się, że opinia pani, z którą jest przeprowadzony wywiad jest bardzo konfrowersyjna. Nawet pod podlinkowanym artykułem toczyła się zajadła dyskusja. Niezależnie, póki co, Murzyn to w języku polskim słowo neutralne oznaczające osobę rasy czarnej (słownik PWN).

      A poza tym, wspaniała wyprawa. Jak zwykle piękne zdjęcia. Zazdroszczę!

      Kasia

      Usuń
  22. Piękne zdjecia ! Ula , prosze Cie :) Jak bedziesz miec chwilke czasu, wstaw jakies zdjecia z Twojej okolicy z UK ! :))
    Pozdrawiam, Klaudia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojutrze się wyprowadzam, więc może być ciężko. Aparat zostawiłam w Londynie, ale może zrobię zdjęcia iPhonem;).

      Usuń
  23. za każdym razem chce zagłosować ale wyskakuje mi BRAK MOŻLIWOŚCI ODDANIA GŁOSU :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmmm...Wiem, że nie mogą głosować osoby, które mają na Facebooku mniej niż 20 znajomych, ale inny powód nie przychodzi mi do głowy...

      Usuń
  24. jesteś wspaniała Ulu, czytając Twojego bloga aż chce się żyć!


    głos oddany, mam nadzieję, że wygrasz!

    pozdrawiam z Londynu,
    stała czytelniczka Paulina

    OdpowiedzUsuń
  25. hej Ula! mam pytanie co do twojego wyjazdu do Stanów. Co pakowałaś do walizki mając w perspektywie roczny pobyt tam? zabierałaś ze sobą rzeczy na każdą porę roku (np. ciepła kurtka itd.) czy raczej tylko najbardziej potrzebne rzeczy z perspektywą kupienia tego co będzie ci potrzebne w danym czasie na miejscu? I czy lecąc na koszt rodziny miałaś duże ograniczenia wagowe bagażu?
    pozdrawiam
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja walizka ważyła ok 20kg, spakowałam trochę ubrań, różne buty, a że leciałam do Kalifornii, to nie brałam chyba zimowej kurtki. Zdecydowanie nie ma sensu dużo pakować, bo przecież na miejscu kupisz mnóstwo ciuchów. Spakuj jak najmniej.
      Nie ma też oczywiście znaczenia na czyi koszt leci się samolotem, to tylko kwestia limitu bagażu danych linii lotniczych. Na loty międzykontynentalne jest to zazwyczaj jeden bagaż podręczny, bagaż check-in do 23kg, a drugi można dokupić za niedużą sumę.

      Usuń
    2. dziękuję Ci bardzo za szybką odpowiedź! :*

      Usuń
  26. Bywam tu u Ciebie często i zawsze z wielką przyjemnością. Ja, zwierzę kanapowe, co na Mazury bierze ze sobą żelazko, dzięki Tobie odczuwam pęd do przygód. Głos oddany. Kciuki trzymane.
    Pozdrawiam.
    Też Ula.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a ja żelazko trzymam w rękach średnio raz w roku;)). Dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  27. Hej Ula, mam takie (być może głupie :P ) pytanie: czy latałaś Ryanairem do i z Londynu i czy miałaś/ widziałaś żeby ktoś miał problemy z płynami w bagażu podręcznym? Lecę na tydzień, mam wymiarową torbę, gotowy ten woreczek strunowy na 1 L, ale w nim dużo różnych małych rzeczy, wszystko max 50 ml ale nie wiem czy nie będą się czepiać, że w środku nie mam wyłącznie żelu i pasty do zębów, tylko: soczewki, krem na to, na tamto, żel do twarzy, tonik, perfumy, podkład itd. Wiem, że na ich stronie pisze o możliwości opakowań do 100 ml mieszczących się w woreczku, ale w praktyce jak zawsze może być inaczej...:/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz się czym przejmować, nie będą zwracać uwagi na to, co to jest, jeżeli widać, że to płyny poniżej 100ml. Ja nawet nie pakuję rzeczy w tą plastikową torbę, tylko mam je w kosmetyczce i nie wyciągam jej też przy kontroli;).

      Usuń
  28. Weźmiesz udział w polskim "Master Chef"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah:D Nieee, moje umiejętności kulinarne nie są na najwyższym poziomie, do tego nie lubię gotowania w pośpiechu. Do tego wszystkiego nie ma mnie w PL;).

      Usuń
  29. Miałem okazję być w Afryce i rzeczywiście stosunkowo mało wiemy o tym kontynencie, a większość naszej wiedzy to sterotypy:(

    pozdrawiam
    Radek

    OdpowiedzUsuń
  30. Ha ha! No ale Ty Ula przynajmniej widzialas lwy. Ja tylko zyrafy, zebry, impale kudu, bawola afrykanskiego i hipopotamy.
    Ale zgadzam sie z Toba- Afryka niegdy wczesniej mnie nie kusial...a teraz- bardzo chcialabym tam wrocic.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ula, Zdradź czy zdjęcia typu rybie oko są robione obiektywem fish eye czy poprzez konwerter/nakładkę?

    K.

    OdpowiedzUsuń
  32. uwielbiam Nohavice! ale to ze sie pojawil w czasie podrozy do Namibii do zaskoczenie;) ależ cudowna podroz! tak jak i Twoja azjatycka. wstaje wczesniej,caly dom jeszcze spi, aby wraz z Toba przeniesc sie do tych innych swiatow.nawet po kolejnej bezsennej kolkowej nocy spedzonej na noszeniu nowonarodzonej Ziemianki

    OdpowiedzUsuń