1 wrz 2010

"Day by day nothing changes, but when you look back everything is different".

Wrzesień

1 wrzesnia, rowno rok temu, obudzilam sie o 5 rano w szkole na Long Island w Nowym Jorku.
Nie moglam juz spac, wiec po cichu wymknelam sie z pokoju, zeby napisac posta o moich pierwszych wrazeniach z USA.
Zauwazalam wtedy kazda mala roznice miedzy Europa, a Stanami i staralam sie to spisac, lub chociaz zapamietac, zanim przyzwyczajenie na dobre wedrze sie w zycie codzienne.
Wszystko bylo przede mna, 365 dni, ktore nie mialam pojecia jak sie potocza i musze Wam powiedziec, ze w zyciu nie spodziewalabym sie, ze wydarzy sie tu tyle, ile sie wydarzylo.
Teraz, z perspektywy minionego czasu, wszystko wydaje sie byc takie oczywiste, powiazane i naturalne, ale wtedy nie potrafilabym sobie tego nawet wyobrazic.

"Dzien po dniu nic sie nie zmienia, ale kiedy spojrzysz za siebie, wszystko jest inne".


W szkole dla au pair na Long Island, czulam sie jak na wsi i nie chcialo mi sie wierzyc, ze NYC jest tak blisko;).

Jednodniowa wycieczka do NYC i lzy radosci w oczach z powodu znalezienia sie na Manhattanie.

Moj pierwszy samotny dlugi spacer po San Francisco.

I pierwsze francuskie tosty na sniadanie.

Z poprzednia host rodzina wybralam sie tez do Santa Cruz, gdzie uchatki kalifornijskie wylegiwaly sie na pomoscie.


Październik


Niedzielna wycieczka do Miur Woods, gdzie rosly wielkie sekwoje.

Uliczny hot dog w Mission, ktory okazal sie byc niewiarygodnie dobry, a pozniej znalazlam go rowniez na liscie "100 rzeczy do sprobowania w SF przed smiercia";).

Kiedy zmienilam host rodzine, to na tydzien zamieszkalam u Sary. Kiedy pogoda byla ladna, kazda jazda cabrio po San Francisco byla swietna;).

Z Redwood City przenioslam sie do Moss Beach. Kiedy poszlam na swoj pierwszy spacer po okolicy, bylam zachwycona widokami.

A tydzien pozniej przyszlo Halloween, wycinanie dyn i 'trick or treating' w przebraniu wiedzmy.



Listopad


W listopadzie pogoda byla piekna, slonecznie kazdego dnia, a ja odwiedzalam nowe miejsca w okolicy.

Znalazlam piekna dzika plaze.

Niemalze co tydzien spalam u Sary i robilysmy rozne rzeczy razem z Ewelina i czasami z innymi dziewczynami.

Co sobote wychodzilysmy do baru lub klubu, choc to nigdy nie byla do konca moja bajka;).

Zobaczylam San Francisco noca z Twin Peaks i bylam zachwycona tym widokiem.



Grudzień




Grudzien opieral sie na weekendowym wyjezdzie do Los Angeles.

Wszystkie znaki na niebie i zmieni wskazywaly, ze nadchodzi Boze Narodzenie, choc ciezko bylo to stwierdzic po temperaturze panujacej na dworze.

Odwiedzilam salon tatuazu LA Ink, a wieczorem bawilismy sie imprezie Khloe Kardashian i jej meza.

Przeszlismy tez wiekszosc slynnej Venice Beach.

I nadeszly moje pierwsze swieta z dala od domu, jednak dobrze je wspominam.


Styczeń


W Nowym Roku zadebiutowalam na okladce amerykanskiej gazety;)).

W polowie stycznia polecialam na Floryde, gdzie czekajac na lotnisku na autobus, a pozniej na stacji kolejowej na couchsurfera, ktory mial mnie odebrac, zmarzlam najbardziej w tym roku. Mialam duzego pecha, jesli chodzi o pogode, a couchsurfer Tim niespodziewanie duzo wolnego czasu od pracy, wlasnie z powodu pogody.

Kolejny pech objawil sie nie wpuszczeniem na statek plynacy na Bahama, bo zapomnialam jednego formularza wizowego. Natomiast Tim, aspirujacy pilot, zabral mnie na przelot nad Floryda.

W miedzyczasie odwiedzilam rowniez Miami, a w ostatni dzien na Florydzie sprobowalismy z Timem najbardziej smrodliwego owoca na swiecie- duriana.

Z Florydy polecialam do Atlanty, zeby odwiedzic przyjaciela Jeffa.

Jego rodzina okazala sie byc niewiarygodnie sympatyczna i goscinna, a ja czulam sie tam jak w domu.

Mialam tez okazje wyprobowac moja nowa deskorolke i razem z Jeffem i jego przyjacielem Ramzim swietnie bawilam sie jezdzac po campusie ich uczelni.

W ostatni dzien odwiedzilam z Jeffem najwieksze na swiecie akwarium, ktore naprawde robi wrazenie.


Luty


Jedna z szalonych niedziel, zakonczona piciem szampana z para gejow w salonie fryzjerskim.

Wyprawa z kolezankami do Reno, zwanego 'mini Las Vegas', polozonego blisko pieknego jeziora Tahoe.

Najbardziej zwariowane couchsurfingowe doswiadczenie, czyli spanie na sianie i wiejska amerykanska impreza, na ktora zalapalysmy sie w domu naszego hosta i jego druzyny rugbystow.

Mialam tez okazje zobaczyc najwieksze w swoim zyciu, kilkunastometrowe fale i surferskie zawody Mavericks.

Pozniej przyszly moje urodziny, w ktore nic sie nie wydarzylo, a zyczenie pomyslane w trakcie zdmuchiwania swieczek nie spelnilo sie.

Dzien pozniej do San Francisco przylecial Tim, a moja misja bylo rozkochanie go w tym miescie.

Misja sie powiodla i do dzisiaj Tim uwielbia San Francisco.


Marzec


Pod koniec marca czekala mnie wyprawa do Peru, a loty ulozylam sobie tak, zeby miec w Salwadorze 7godzinna przesiadke i moc choc przez chwile poznac ten kraj.

Zaopiekowal sie mna couchsurfer David (od prawej) i jego przyjaciel Carlos, z ktorymi bawilam sie swietnie.

Na lotnisku w Limie spotkalam sie z Timem i tam rozpoczela sie nasza poludniowo-amerykanska przygoda.

Mieszkalismy w bardzo fajnym hostelu, poznalismy swietnych ludzi i spedzilismy rewelacyjny wieczor z pisco sour.

A pozniej trzeba bylo ruszac dalej, kilka godzin na poludnie, az znalezlismy sie na pustynnej oazie zwanej Huacachina. Doswiadczylismy tam buggy dunes, szalonej jazdy po wydmach i sandboardingu, zjezdzac z piaskowych wydm na deskach 'snowboardowych'.

Plynac na 'mini Galapagos'- Islas Ballestas, zobaczylismy narysowany 200 lat p.n.e Kandelabr.

Jadac z powrotem w strone Limy zatrzymalismy sie w gorskiej miejscowosci Lunahuana, gdzie po raz pierwszy sprobowalismy rftingu.


Kwiecień


Po wyprawie z Peru nie moglam dojsc do siebie, mialam ochote na kolejne wakacje, byl to nudny miesiac, choc jadlam w nim jedna z najlepszych zup w zyciu, japonska ramen z 'listy'.

Klasycznie spacerowalam samotnie po San Francisco.

Cieszylam sie na widok zapelnionego w niedzielne popoludnie parku Dolores.

Pod koniec miesiaca bylam na pierwszym Baby shower, zorganizowanym dla mojej host mamy, ktora niedlugo miala urodzic synka.


Maj


W jeden z majowych porankow wybralam sie z Kylie do ogrodu japonskiego w San Francisco.

Doczekalam sie kolejnych, choc niestety krotkich, bo 24godzinnych odwiedzin Tima w San Francisco, co nie zmienia faktu, ze byl to dzien najlepszego jedzenia w moim zyciu.

Bezchmurna pogoda byla dobra okazja do pokazaniu mu mostu Golden Gate.

Kilka dni pozniej polecialam do San Diego.

Stamtad wybralam sie tez do Meksyku.

I mialam okazje zobaczyc slynna meksykansko-amerykanska granice.


Czerwiec


Zakolegowalam sie z au pair z mojej okolicy i razem wybralismy sie do Yosemite Park.

Nastepnego dnia odwiedzilysmy Park Sekwoi.

Znowu cieszylam sie parkiem Dolores.

I pod koniec miesiaca wybralam sie z Jitka do Seattle, gdzie zaliczylysmy Gay Parade.

Zachwycily mnie tamtejsze ryby i owoce morza...

...oraz widoki.


Lipiec


Na poczatku miesiaca znalazlam na drugi rok host rodzine na Manhattanie, ktora zaprosila mnie do Nowego Jorku, zeby mnie poznac.

Wiekszosc czasu spedzilam w ich weekendowym domu w Connecticut, ale host rodzina okazala sie bardzo fajna.

Kilka dni pozniej czekala mnie wyprawa do Las Vegas. Wypozyczylismy z Timem samochod i pojechalismy zobaczyc zapore Hoovera.

Widok z wiezy Stratosphere, gdzie pokrecilismy sie tez na wiszacej nad ziemia karuzeli;)

Spacer po niezwykle goracym (zarowno w dzien jak i noca) Las Vegas.

Jeden dzien poswiecilismy na wypare do Arizony, gdzie na widok Wielkie Kanionu zaniemowilam na jakas minute.
Image and video hosting by TinyPic
Urodziny Johanny spedzilam w towarzystwie swietnych ludzi w San Francisco, rozmawiajac o wszystkim i zajadajac sie kolacja ugotowana przez Hiszpanow.


Sierpień

Image and video hosting by TinyPic
Poznalam czytelniczke mojego bloga, Beate, ktorej pokazalam kilka ulubionych zakatkow w San Francisco i ktora pomogla mi w probowaniu dan 'z listy';).
Image and video hosting by TinyPic
A pozniej przeleciala do mnie mama, ktorej nie widzialam od roku. Dzielnie stala ze mna w kolejkach do restauracji...
eggs benedict with shrimp, avocado and grilled tomato.
...gdzie zawartosc talerza wynagradzala wczesniejsze cierpienie;).

Zwiedzilysmy oczywiscie kawal San Francisco.

A nawet wystarczylo czasu na plazowanie. Relacji z pobuty mamy jeszcze nie zakonczylam, niedlugo pojawia sie kolejne posty.



A teraz kolejny rok w Stanach przede mna i obojetnie jak sobie go wyobraze, to rzeczywistosc i tak sie z tym nie pokryje. Mam nadzieje, ze wydarzy sie jeszcze wiecej i ze 1 wrzesnia 2011, bede mogla otworzyc kolejny ciekawy rozdzial w moim zyciu, niezaleznie od tego w jakiej czesci swiata przyjdzie mi go spedzic.

62 komentarze:

  1. Chciałabym móc podsumować tak swój rok ;)
    Może za kilka lat !

    OdpowiedzUsuń
  2. Ula, jesteś niesamowita. Ten rok na pewno przyniesie jeszcze więcej przygód :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. brak mi słów... ile wydarzylię przez ten czas u Ciebie. Piękne zdjęcia, podsumowanie. Obyś kolejnym nadchodzącym rokiem nie byla rozczarowana i by był taki jak sobie zaplanowałaś. powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś fantastyczna.. :)
    Często kiedy oglądam Twoje zdjęcia po prostu brak mi słów:) życzę ci dużo szczęścia w tym roku

    OdpowiedzUsuń
  5. Kto robił wtedy temu komuś tatuaż? I jak udało Ci się wejść na taką imprezę? :D Nigdy jeszcze nie przeżyłam tyle w ciągu roku, aaa zazdroszczę :P A popularna ta gazeta? :D Wspominałaś o tym we wcześniejszych postach? Bo coś sobie nie przypominam...chociaż moja pamięć bywa zawodna. Tez bym chciała odwiedzić takie akwarium :O Fajne widoki i te wieżowce! To tak poznałaś Tima :> Pozdrawiam i życzę Ci jak najlepiej, a jednocześnie zazdroszczę tylu przygód! Trzymaj się! :)) :* - Karolina

    OdpowiedzUsuń
  6. O, już pojawił się kolejny post, więc odpowiem tu na Twoje pytanie dot. nieujawnionego powiązania z Timem rzeczy z listy - miałam na myśli to, że jestem ciekawa ile rzeczy o których tu pisałaś (np. najlepiej zapamiętany zachód słońca) miało miejsce w jego obecności, o czym nie wspomniałaś ;-)
    Hmm, nie wiem czy dość jasno to wyjaśniłam, chyba jestem kiepska w tłumaczeniu ;-)
    Lady M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Twojego bloga, robisz świetne zdjęcia. Ich kolory to zasługa obiektywów czy koloryzacji?

    OdpowiedzUsuń
  8. Za każdym razem czytam Twoje posty, tak jakbym czytała książkę przygodową pełną niekończących się niespodzianek. Mimo, że nadal twierdzę, że taki styl życia często jest tylko dla nielicznych, to dzięki Tobie wiem, że marzenia nawet te najbardziej szalone mają szansę się spełnić!

    OdpowiedzUsuń
  9. Katarzyna Gala:
    Ula,jesteś przegenialna.Jesteś takim pięknym człowiekiem,takim prostym(to komplement ale nie wiem jakim słowem zastąpić to słowo) i przegenialnym.nie znam Cię,wiem,ale po tych zdjęciach i po tym jak piszesz tak wnioskuję.dużo ciepła na tym blogu i takiej radości z życia.przepięknie.pozdrawiam Cię:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne podsumowanie! Naprawdę rewelacyjny rok "szkolny" :D
    Ulu, czy teraz przez Jabluszko nie bedzie polskich liter w notkach? :(

    OdpowiedzUsuń
  11. wow. Taki post podsumowujący, który daje na prawdę dowód na to, jaki wspaniale wykorzystałaś ten rok. Wierzę, że kolejny też będzie dla Ciebie niesamowitą przygodą :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ula, jesteś wspaniała. tyle cudownych rzeczy Cię podczas tego roku spotkało, i na pewno w nadchodzącym spotka Cię jeszcze więcej, a wszystko dlatego, że nie boisz się spełniać swoich marzeń i czerpiesz z każdej chwili ile się da. jesteś niby zwykłą osobą, a jednak taką niezwykłą. i to jest piękne :)
    z całego serca życzę Ci szczęścia w Nowym Jorku!

    OdpowiedzUsuń
  13. czytam Cię od dawna, ale nigdy nie komentowałam. Twoj blog jest dla mnie chwilą relaksu, uciechą dla oczu i ducha:) jesteś cudowną dziewczyną, która nie boi się walczyć o swoje marzenia. widzę w Tobie radosną osobę, która realizuje to o czym ja zawsze skrycie marzyłam, lecz niestety nie odważyłam się na realizację:( żałuję i będę żałować, dopóki nie podejmę pewnych radykalnych kroków;-) a może któregoś dnia zbiorę się w sobie i spotkamy się na francuskich tostach? :)
    ta notka jest świetnym podsumowaniem. przywróciła wiele Twoich-moich wspomnień. trzymam za Ciebie kciuki! przed Tobą kolejny cudowny rok pełen wyzwań, przygód, wrażeń.
    będę tu wracać!

    jesteś inspiracją...

    pozdrawiam, agata

    OdpowiedzUsuń
  14. Pozostaje mi tylko trzymać kciuki i życzyć powodzenia! :)

    Dee Dee

    OdpowiedzUsuń
  15. Ula,czytam bloga od niedawna i skręcam się z zazdrości,zazdroszczę ci odwagi w spełnianiu marzeń i życzę kolejnych pięknych miesięcy :)
    pozdrawiam i trzymam kciuki.
    P. z ZG :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Powodzenia i dużo szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ula, podziwiam cię jak cholera... Czytam z zapartym tchem i pewnie gdyby nie twój blog to nie wiedziała i widziałabym wielu rzeczy... Zazdroszcze ci w sumie może troche tego wszystkiego :) powodzenia w NY :*

    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  18. rozkochanie Tima w SF??? ;) a nie przypadkiem w sobie??? :D
    Zadam niedyskretne pytanie: nadal jesteś z Timem? czy on cieszy się na Twój kolejny rok w USA?

    OdpowiedzUsuń
  19. WOW. Jestem pod wrażeniem, nieźle motywujesz;D Mam nadzieję, że kiedy zrobię sobie podsumowanie roku 2010 będzie choć w połowie takie jak twoje. Czytam właśnie książkę Bill'a Brysson'a o absurdach Europy, zajrzałam też trochę do jego książki o podróżach po USA, gdzie,opisuje amerykańskie absurdy . Bardzo fajnie pisze i czytając mówiłam sobie (On ma rację!heh), tytuł jej to "Zapiski z wielkiego kraju"(Notes from a Big Country), ma zamiar kupić, polecam;D Powodzenia w NYC i kolejnego tak ekscytującego roku zza oceanem;D Beata

    OdpowiedzUsuń
  20. Ulka, jak zwykle jesteś niesamowita... tyle razy Ci to już w KG nawet pisałam - zazdroszczę i PODZIWIAM Cię! Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
  21. tylko Cie usciskac i zyczyc powodzenia! :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj!

    Ula znalazłam Twojego bloga dzisiaj, całkiem przypadkiem na niego weszłam, siedziałam 3 godziny przed laptopem i czytałam całego bloga , jestem ZACHWYCONA tym jak pięknie życie Ci się toczy...o miejmy nadzieję, że dalej będzie tak ! I jeszcze lepiej! z niecierpliwością czekam na kolejne cudowne notki!!! Aż dreszcze mi przechodzą jak to czytam! Buziaczki!
    Karolcia C.

    OdpowiedzUsuń
  23. dlaczego rozstaliście się z Timem? wiem, że to niedorzeczne, bo zupełnie cię nie znam, ale zrobiło mi się przykro, ze już z nim nie jesteś.

    OdpowiedzUsuń
  24. A jaki jest twoj ulubiony zakup? ( Chodzi mi o ciuchy) A Twoj ulubiony sklep? Czy jest jakas rzecz, ktorej zalujesz zee nie kupilas? Masz moze jakas smieszna przygode? Np. nie porozumienie jezykowe czy cos?

    Pozdrawiam i zycze powodzenia w NYC!!!!!!!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. świetne podsumowanie. masz co wspomionać. wielki kanion robi wrazenie. w tym roku tak jak ty przezylam swoj pierwszy rafting w turcji - i z checia bym powtorzyla. powodzenia zycze w NY!! :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Dziekuje Wam wszystkim!:*

    Anonimowy z 22:18-> No wlasnie pod poprzednim postem napisalam, ze rozstalismy sie. Moge co najwyzej powiedziec, ze cieszy sie, ze przedluzam rok, bo ja sie ciesze, no i moze jeszcze gdzies sie razem wybierzemy, albo bedziemy probowac razem jedzenia w NYC.

    Anonimowy z 00:34-> Nie bede zdradzac tu powodu, moich czy Tima uczuc, jednak rozstanie mialo charakter 'pokojowy' i na drugi dzien rozmawialismy ze soba tak jak przed zerwaniem;). Niewiele sie zmienilo, bo nigdy nie byl to normalny zwiazek, w koncu widzielismy sie tylko 5 razy w zyciu. W kazdym razie dziekuje za troske, to mile;).

    Anonimowy z 5:40-> Moj ulubiony zakup to chyba torba Marca Jacobsa, czarne koturny i jeansowa marynarka w stylu Balmain, choc nie potrafie wskazac jednej, konkretnej rzeczy, z ktorej szczegolnie bym sie cieszyla. Moj ulubiony sklep to Urban Outfitters, ale to jeszcze z Europy, choc tam nie bylo mnie stac na wiele z tego sklepu, a tutaj kupilam w UO sporo ciuchow;). Z ostatni rzeczy to zaluje, ze nie kupilam paraboot boat shoes w zeszlym tygodniu, bo wybierajac sie do tego samego sklepu przedwczoraj, juz nie bylo mojego rozmiaru;).
    Co do ostatniej czesci pytania, to pewnie zdarzylo sie jakies nieporozumienie jezykowe, ale teraz nie przychodzi mi nic do glowy;).

    OdpowiedzUsuń
  27. Śledzę Twojego bloga chyba od początku ale nigdy jeszcze nie zostawiłam tu komentarza, więc postanowiłam dziś. Tak jak większość komentujących też odnoszę wrażenie, że jesteś przesympatyczną, pogodną i ciepłą osobą. Taka radość bije z Twoich zdjęć:)poza tym masz ogromny talent, życzę Ci byś mogła zostać profesjonalnym fotografem , Twoje zdjęcia są niezwykłe, niepowtarzalne po prostu zapierają dech w piersiach, masz dar patrzenia na świat i tak go uwieczniasz, że niejednokrotnie mam ciarki na plecach. Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki :))
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  28. Ula Celebrytka ;d (podoba mi sie jak bzu to ujeła ;d)pierwsze co pomyslalam "jak ten czas leci"..czytam Cie od pazdziernika, wiec wiekszosc zdjec i podrozy byla mi znana.. wspominalam sobie co sie u mnie dzialo gdy "Ula jadla doriana", "gdy Ula pojechała do Jeffa" etc ;d Nie znam czlowieka, Ciebie tez nie znam..to Twoje zycie..ale mi tez bylo milo przeczytac Twoje wspomnienia ;d nawet dziewczyna modelka kolegi Jeffa utkwila mi w pamieci ;d fakt..moze Ci zazdroszcze podrózy..ale jeszcze bardziej odwagi. mysle o tym co ty przezywasz, chcialabym sprobowac..ale chyba sie boje. to musi byc impuls. marzy mi sie podrozowanie bez stalego adresu, prace, ktore zmieniam jak rekawiczki..nowe miejsca, nowe zawody, poszukiwanie siebie i ogladanie pieknych miejsc. jedyne co mnie przeraza to samotnosc w tym wszystkim..Twoj blog pokazuje, ze "da sie" :d

    pozdrowienia z deszczowej i zimnej wawy (ja dzis pierwszy raz w zimowej kurtce + szalik i rekawiczki ;d)

    OdpowiedzUsuń
  29. Życzę Ci aby kolejny rok był tak samo zaskakujący jak ten pierwszy spędzony w Stanach :)
    Czy wyobrażasz sobie w ogóle swój powrót do Polski? Myślisz o zostaniu w USA na stałe? :)

    OdpowiedzUsuń
  30. chciałam jeszcze zapytac czy ze swoim 'polskim' chłopakiem roztsałaś sie jeszcze przed wyjazdem do USA czy juz gdy byłaś za oceanem? Pytam, ot tak z ciekawości, jeśli uważasz, że pytanie jest zbyt osobiste po prostu nie dopowiadaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Lavender summer - Ula już pisała, że ze swoim "polskim" chłopakiem rozstała się będąc w USA, bo związek nie wytrzymał odległości. A swoją drogą - Ula, czy gdzieś na blogu są zdjęcia twojego chłopaka? Jak miał na imię? Ile miał lat? :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj Ula, to niesamowite, że czytam już Twojego bloga tak długo... minął już rok, ani trochę się tego nie czuło.
    Często zastanawiałam się co tam u Ciebie, weszłam na bloga i podziwiłam Cię za odwagę, upór, optymizm.
    Oby kolejny rok był tak udany jak ten:)
    Pełen ciekawych i inspirujących miejsc oraz wydarzeń:)
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  33. ja też jestem wierną czytelniczką Twojego bloga, naprawdę, każdy post rozświetla mi poranek, to moja ulubiona lektura do śniadaniowej kawy !!! życzę Ci wszystkiego, co najlepsze, bo dążysz do celu z determinacją godną podziwu.

    OdpowiedzUsuń
  34. zdałam sobie sprawę, że śledzę Cię już od września. strasznie Ci zazdroszczę, ale też cieszę się, że komuś się coś takiego zdarzyło !

    OdpowiedzUsuń
  35. Kochana!
    Czytając post i oglądając zdjęcia przypomniałam sobie te wszystkie wydarzenia które opisałaś na blogu, zdjęcia które zamieściłaś! Dajesz mi dużo radości swoimi postami, nie wyobrażasz sobie :)
    Ciekawa jestem czy zdążyłaś wypróbować większość dań z 'listy'? Jesteś zadowolona z wyniku? :)
    Lilka

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie odpowiedziałas na moje pytania :( - Karolina

    OdpowiedzUsuń
  37. kocham cię!

    aga.

    OdpowiedzUsuń
  38. jejuuuu! uwielbiam Cię! . Naprawdę strasznie Ci zazdroszczę wszystkich tych przeżyć! Też chciałabym mieć tyle odwagi, by wsiąść do samolotu i po prostu polecieć! Gdzieś tam, daleko. Poznać tylu ludzi, zobaczyć te wszystkie miejsca, przeżyć te wszystkie chwile. Jejciu, jejciu. Twój post zaraża optymizmem! aaa! Siedzę i uśmiecham się do monitora. I marzę. Że kiedyś też mi się uda, że kiedyś też tam będę. Ach, ach. Marzenia to dobra rzecz. :))
    Pozdrawiam, Bogusza :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Okrągły rok śledzę Twojego bloga. Uwielbiam Twoje zdjęcia i opisy. Pozdrawiam ciepło ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. razem z Tobą przeżywam Twoje amerykańskie przygody :) z całego serca życzę Ci takiego wspaniałego życia jak dotąd.
    nie będę oryginalna- zachwycają mnie Twoje zdjęcia- nie myślałaś o wydaniu jakiegoś albumu z Twoich podróży??

    OdpowiedzUsuń
  41. jesteś cholernie odważna, i strasznie Cię podziwiam! :* a dodatkowo mam nadzieję, że ten rok będzie dla Ciebie jeszcze lepszy, trzymam za Ciebie kciuki :))

    OdpowiedzUsuń

  42. Dziekuje za kolejna porcje pieknych komentarzy!:)


    lavender summer-> Obecnie srednio wyobrazam sobie powrot do Polski, ale zobaczymy jak to z tym bedzie. Ciezko zostac w Stanach legalnie, wiec nie mysle nad taka opcja, co najwyzej nad zmiana swojej wizy na studencka. Zobaczymy co przyniesie zycie.
    Z chlopakiem rozstalam sie w polowie mojego roku w USA.

    Anonimowy z 11:52-> Ciezko powiedziec co bylo dokladnym powodem, ale odleglosc byla pewnie jednym z nich. Wojtek ma 21lat i jego zdjecia pojawily sie np. w postach z Barcelony i Malty.

    Lilka-> Wiekszosci nie, ale jutro bede wiedziec, czy jestem zadowolona wyniku, a ostatecznego rezultatu dowiesz sie niedlugo z posta na ten temat:).

    Karolina-> Na ktore? Mozesz skopiowac i wkleic jeszcze raz? Przepraszam, musialam pominac. Staram sie odpowiadac na wszystkie komentarze, ale czasami po prostu ich nie zauwazam, kiedy przychodzi do odpowiadania:). No i tez lepiej pytac mnie o cos w komentarzach, bo odpisywanie na maile wychodzi mi duzo gorzej;).

    martylla-> Mam zamiar wydac album-ksiazke ze swojego roku w Kalifornii, cos w stylu powyzszego posta, oczywiscie jako pamiatke dla samej siebie. Bylam kiedys na stronie, ktora sie tym zajmuje i jak juz przeprowadze sie do NYC, to chyba sie tym zajme.

    OdpowiedzUsuń
  43. Ula mam do Ciebie prośbę, czy mogłabyś mi podać link do notki, w której miałaś zdjęcia takiej fajnej książki z ciekawymi sentencjami? próbowałam szukać po topicach, później w archwium, ale jakoś nie idzie mi to. Z góry dziękuję!

    ps. zaglądam tu regularnie i naprawdę cię podziwiam! moją największą pasją są podróże i fotografia, także twój blog jest wielką inspiracją. :) cheers!
    j.

    OdpowiedzUsuń
  44. j.-> Dziekuje:). Mam nadzieje, ze chodzi o ta ksiazke: http://adamantwanderer.blogspot.com/2010/02/where-will-you-be-five-years-from-today.html

    OdpowiedzUsuń
  45. tak, o nią mi chodziło:-) dziękuję! pozdrowienia:))

    OdpowiedzUsuń
  46. Cześć!
    Znalazłam Twojego bloga tydzień temu przeglądając blog jednej z szafiarek i "wsiąkłam". Większość wolnych chwil w pracy poświęciłam na przeczytanie całego bloga (bez komentarzy, bo pewnie trwałoby to nie tydzień, a miesiąc;))
    Blog jest super, czuję się, jakbym odwiedziła Amerykę nie wirtualnie, a na prawdę :) mam parę pytań do Ciebie i przemyśleń:)
    - uważam, że masz ładną figurę i niepotrzebnie piszesz, że nie itp...po co pobrzydzać się za dużymi t-shirtami itd, bardzo ładnie Ci w przylegających rzeczach i sukienkach,a tak rzadko pokazujesz się w nich na fotkach:)
    - o co chodzi z malowaniem paznokci tak jakby "na środku"? To jakaś moda czy co? Bo wygląda to jak schodzący lakier :D
    -czekałam na post o tanim lataniu i wybacz, ale rynair przeglądam codziennie a nie zdarzyło mi się znaleźć biletu za parę groszy, więc nie jest tak, że wpisuję w wyszukiwarkę i mam, trzeba wiedzieć co i gdzie...nie zrozumiałam powodu nie stworzenia przez Ciebie posta o tanich podróżach, to co wypisują na niektórych stronach - żal, a Ty masz doświadczenie...
    -polecasz jakieś przewodniki po Europie, tak jak te, co korzystasz z lonely planet?
    pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  47. M.-> 1. Z tymi za duzymi t-shirtami masz racje, nie jestes pierwsza osoba, ktora mi to mowi, ale ja nie moge sie jakos przemoc do noszenia obcislych rzeczy kiedy mam duzy brzuch i bary jeszcze wieksze niz zwykle. Te za duze t-shirty pewnie jeszcze bardziej mnie pogrubiaja, ale przynajmniej czuje sie w nich komfortowo, bo nic mnie nie obciskuje. Pakujac sie do Nowego Jorku pozbylam sie jednak wiekszosci z nich i mam plan nie kupic zadnego w NYC i zaczac sie w koncu lepiej ubierac (zwlaszcza jesli schudne jeszcze z 4kg) ;).
    2. To zadna moda malowania paznokci na srodku, to po prostu schodzacy lakier, ktorego czesto nie zmazuje dopoki sam nie zejdzie;). Tylko przez ostatnie kilka miesiecy tez rzadko maluje paznokcie, wiec pewnie to z wczesniejszych zdjec;).
    3. Ryanair juz nie ma AZ TAK tanich biletow. Za duzo osob dowiedzialo sie o nich i musieli podniesc ceny;). Nie stworzylam tamtego posta z kilku powodow, ale teraz to juz nawet nie jestem na bierzaco, bo w koncu nie ma mnie w Europie i nie przegladam co chwile stron z tanimi lotami;).
    4. Niby Lonely Planet sa najlepsze, ale ja wielka fanka nich nie jestem. Moze dlatego, ze ogolnie srednio lubie przewodniki. Poza LP polecilabym tez przewodniki wydawnictwa "Wiedza i zycie", maja duzo zdjec, a ja nie lubie, kiedy przewodnik to tylko tekst.

    OdpowiedzUsuń
  48. Kto robił wtedy temu komuś tatuaż? I jak udało Ci się wejść na taką imprezę? A popularna ta gazeta? :D Wspominałaś o tym we wcześniejszych postach? Bo coś sobie nie przypominam...chociaż moja pamięć bywa zawodna. To tak poznałaś Tima :> - To to :P Karolina

    OdpowiedzUsuń
  49. Karolina-> Aaa, no to rzeczywiscie pominelam ten komentarz niechcacy;).
    1. Nie wiem kto robil temu komus tatuaz.
    2. Kolega, ktory zajmowal sie nami w Los Angeles jest DJem i show business to duzej mierze jego zycie. Najpierw mielismy isc na impreze w willi na wzgorach Hollywood, ale pozniej stwierdzil, ze pojdziemy jednak do klubu, tak wiec wpuszczono nasz po znajomosci.
    3. Gazeta jest popularna tylko tu w okolicy, bo jest to miejscowa gazeta i wspominalam o artykule raz w poscie;).

    OdpowiedzUsuń
  50. Widzę, że fanów (a raczej fanek) przybywa ;) Kiedyś sobie pomyślałam, że Twoje życie w US nie jest fajne z tego powodu, że właściwie nie jest Twoje.. Mieszkasz u obcych ludzi w obcym domu, zajmujesz się obcymi dziećmi i wszystko jest takie trochę jak w Truman Show- niby fajne a jednak sztuczne. Patrząc na tego posta zmieniłam trochę zdanie- to co tam przezywasz jest Twoje, ale nie masz czasem poczucia, że 2 lata opieki nad cudzymi dziećmi to strata czasu?
    Sorry za wywód, nie jest podyktowany zawiścią ani zazdrością, po prostu się zastanawiam czy tak jest Ci faktycznie dobrze...
    Z całą sympatią oczywiście
    pozdrawiam
    nep

    OdpowiedzUsuń
  51. A ja wciąż nie mogę uwierzyć ,że tam rzeczywiście tak jest. Twoje zdjęcia świetnie oddają tamtejszy nastrój. A ty jesteś ogromną szczęściarą , i ogromnie Ci zazdroszczę. Z przyjemnością oglądam wszystkie te zdjęcia!;)

    OdpowiedzUsuń
  52. nep-> Uwazam, ze 2lata opieki nad cudzymi dziecmi to jest strata czasu, ale ja nie po to tu jestem. To czego tu doswiadczam nie zamienilabym na nic innego. I jasne, musze myslec o przyszlosci i rozwijaniu sie, ale skoro nie mialam innego pomyslu na te dwa lata to czemu mialabym je spedzic bedac nieszczesliwa i zamartwianiu sie co chce w zyciu robic. Tutaj ciesze sie zyciem i wierze, ze ono w koncu samo podsunie mi dalsza droge, tylko musze wypatrywac wskazowek, bo bez wlasnej inwencji nic sie nie zdarzy. Kolejny rok bedzie przelomowy, bo po nim musze naprawde postanowic co dalej, mam pomysl, a ten rok w Nowym Jorku ma pomoc mi go zrealizowac. Zobaczymy jak wszystko sie potoczy.
    To co tu przezywam jest jak najbardziej moje, ale juz nad tym nie bede sie rozwodzic;).

    OdpowiedzUsuń
  53. Powaliło mnie zdjęcie plaży, którą znalazłaś ;)
    Naprawdę niesamowity rok przeżyłaś, drugiego życzę jeszcze lepszego!

    OdpowiedzUsuń
  54. Jednym z wyjść jest znalezienie sobie męża i wtedy zostajesz w USA na stałe legalnie :D
    Oriko

    OdpowiedzUsuń
  55. ejj wzruszylam sie ;) yoasia

    OdpowiedzUsuń
  56. Od niedawna czytam Twojego bloga, ale jak każdy czytający i komentujący jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej osoby, bloga,zdjęć i sposobu, w jaki tworzysz swoją historię. Dotychczas tak zainspirowana czułam się tylko czytając blogi modowe lub o sztuce. Szczerze Cię podziwiam, zazdroszczę odwagi oraz determinacji i postanawiam się zmotywować do większych starań o własne szczęście:)
    P.S. Właśnie nadrabiam zaległości w czytaniu poprzednich postów i deklaruję się zostać stałą czytelniczką:)
    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
  57. Oczywiście- nie ma nic gorszego niż bezczynność i zamartwianie się... Życzę Ci odnalezienia tej odpowiedniej drogi i dobrego wykorzystania czasu w NY.. Łatwo nie jest, ja też zmarnowałam rok na studiach które były totalną porażką i dopiero teraz kiedy jestem już na właściwym torze widzę, że mogłam zrobić wtedy inaczej. Najważniejsze to niczego nie żałować... A nie wiem czy widziałaś : http://www.youtube.com/watch?v=jJp00Jhei6k&feature=related
    nep

    OdpowiedzUsuń
  58. ahhh ;) Aż mi dziwnie zawracać Ci głowę przeszłością kiedy to właśnie zaczynasz nową przygodę w nowym miejscu ;) Ale znam Twojego bloga od niecałego roku, a ten post zainspirował mnie do przeglądnięcia tych starszych postów dokładniej. I jak Ty fajnie wykorzystywałaś czas jeszcze w Europie. Zwiedziłaś tyle miejsc, że po prostu nurtuje mnie pytanie, jaki miałaś wtedy sposób i plan podróżowania. Gdyż w Stanach rozumiem, że zarabiasz i chcesz wykorzystać jak najlepiej swój czas. Ale kiedy jeszcze byłaś w Polsce, zastanawia mnie czy pracowałaś, czy po prostu trafiłaś na grupkę dobrych znajomych o podobnym rozumowaniu świata i razem czyhaliście na okazje, sami organizowaliście sobie wycieczki?
    Podziwiam Cię Ula, ajjj jaka Ty fajna musisz być.

    OdpowiedzUsuń
  59. Totalnie zazdroszczę Ci tych podróży. Przebywasz dokładnie tam, gdzie również chciałabym pojechać. Jednak rzeczywistość brutalnie kontrastuje z marzeniami. Tobie jednak życzę udanego roku w Stanach, by ten czas był dla Ciebie równie zaskakujący. Pozdrawiam
    P.S. piękne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  60. Planujesz jeszcez kiedyś w najbliższyma czasie odwiedzić Jeffa?

    OdpowiedzUsuń
  61. Oriko-> Meza sie nie szuka, on sie pojawia we wlasciwym miejscu, o wlasciwej porze;)). No i kto wie, moze za rok bede zamezna, a za dwa lata zostane matka... Zartuje;).

    Kasia-> Nie pracowalam w Polsce, tzn. tylko przez chwile, ale nawet tego nie licze. Czasami sprzedawalam cos przez internet, a tak poza tym to zylam maksylanie oszczednie, wiec to co wpadalo do kieszeni odkladalam na wazniejsze cele;). Organizatorem wyjazdow zawsze bylam ja sama, no i nie podrozowalam ze znajomymi, co najwyzej z chlopakiem, mama, ciocia lub sama:).

    Anonimowy z 13:10-> Nie w najblizszym czasie, ale Jeff namawia mnie na powrot do Atlanty, wiec zobaczymy. Szanse sa jednak male, bo juz tam bylam, wiec chetnie polecialabym do innego miasta, w ktorym jeszcze nie bylam.

    OdpowiedzUsuń
  62. nep-> Dzieki za linka, nie widzialam tego wczesniej:).

    OdpowiedzUsuń