11 lip 2013

Niedziela w Cascais i popołudnie w starym domu w Sintrze.

Odkąd pożegnaliśmy się z Tiago, pałeczkę opiekunów przejęli Filipa i Filip. Dbali o nas lepiej niż mogłabym sobie tego zażyczyć, Filipa wszędzie nas woziła, oprowadzała i pilnowała, żebyśmy się nie nudzili. Na czas pobytu w Lizbonie (a raczej jej okolicach) razem z Kasią, Rasmusem i Filipem zamieszkaliśmy w pustym na co dzień mieszkaniu babci Filipy. To kawałek drogi od Cascais, ekskluzywnego nadmorskiego kurortu i przy okazji jednej z najbogatszych miejscowości w kraju.
Bywaliśmy tam praktycznie codziennie, wybierając się przy okazji na różne wycieczki po okolicy, czego będą dotyczyły foty w najbliższych postach.

Untitled W niedzielę wstaliśmy późno, bo noc w Lizbonie zakończyliśmy o poranku, ale w porze lunchu pojechaliśmy z Filipą do Cascais, gdzie mieszka i pracuje. Zaczęliśmy od plaży Guincho na północ od miasta. Duża, piękna plaża dla surferów, choć raczej nie początkujących. Untitled Później zaparkowaliśmy już w Cascais i poszliśmy na popularne w mieście hot dogi. Untitled Zawartość przypominała te, które jadłam w Brazylii.Untitled Untitled
Kawałek dalej znajdowały się skały zwane Devil's Mouth. Untitled
T-shirt- Cheap Monday / Zalando.plUntitled Untitled Plaża w centrum Cascais.UntitledSpacerowaliśmy uliczkami miasteczka. Tylko niestety tak jak i przez większość wyjazdu, nie przykładałam się szczególnie do zdjęć. 50tko, napraw się sama i wróć do mnie.
 Untitled
 Filipa zaprosiła nas na lody do słynnej lodziarni Santini, istnieje od 1949 roku. Wybrałam pistacjowe i melnowe, pyszne!
Untitled Untitled Popołudniu pojechaliśmy do weekendowego domu rodziców Filipa, w Sintrze.Untitled Stary dom, urządzony w starym stylu.Untitled Najbardziej spodobało mi się chyba łóżko babci, z prawej.Untitled Untitled Untitled Usiedliśmy na zewnątrz.
Untitled
Untitled Mama Filipa uznaje niedzielę za dzień wolny od gotowania i zazwyczaj jedzą wtedy petiscos, portugalskie tapas.Untitled Rodzice Filipa okazali się być strasznie miłymi, otwartymi ludźmi. Ich angielski był bardzo dobry, więc wszyscy mogliśmy się normalnie porozumieć.Untitled
Wędliny, sery krowie/owcze/ kozie (sery to akurat jeden z powodów mojej sympatii do Portugalii), herbata rumiankowa i ziołowa, a na deser typowe dla Sintry wypieki travesseiros i queijadas.
Untitled Untitled Świetna para, dostali oczywiście zaproszenie do Polski.
Untitled Wieczór spędziliśmy w naszym domowym barze opróżniając butelkę wyjątkowo dobrego Porto.Untitled A tak zazwyczaj wyglądały późne wieczory, bo przecież w Portugalii gotowanie kolacji o 22 to norma hehe. Nawet nie miałam za bardzo okazji zgłodnieć  na tym wyjździe, co było wręcz męczące psychicznie. No ale cóż, trzeba było poddać się presji, usiąść do nakrytego stołu, jeść i tyć, a później załamywać ręce nad swoim brzuchem;).

25 komentarzy:

  1. Wspaniała wyprawa. :)
    Lody wyglądają naprawdę smakowicie, a domek weekendowy świetny!

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze, nieźli przystojniacy! (Mowa o dwóch mężczyznach z ostatniego zdjęcia) :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Sery to również moja słabośc i chętnie bym zjadła takie jak na zdjęciu. Zazdroszczę Ci, sama chciałabym podróżowac w takiej luźnej atmosferze.
    http://appleplacefor.blogspot.com/ <-- zapraszam, jestem jeszcze nowa i będzie mi miło jak zajrzysz ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. przepiekny ten dom w Sintrze ! oj Ula zachwycasz każdym postem

    OdpowiedzUsuń
  5. dom Filipa jest przepiękny! uwielbiam takie! *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny jest ten dom, niesamowity klimat:) Zazdroszczę wyjazdu, musiało być naprawdę ciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdjecia zdjeciami [jak zwykle swietne wiec szkoda sie roztkliwiac] ale ta koszulka z cheap monday jest przegenialna! nie lubie takich tiszertow z 'przeslaniem' ale ten bym nosila ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. jaki klimat -.-
    zakochałabym się tam, została i nigdy nie wróciła ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. właśnie się zastanawiałam, czemu wszystkie zdjęcie są szerokim kątem robione - brak pięćdziesiątki musi boleć ;) niemniej, Twoim zdjęciom to nie szkodzi, zawsze dobrze się je ogląda.

    OdpowiedzUsuń
  10. Guincho! Próbowałam tam pierwszy raz surfować. Co prawda nie szło mi, ale co się napatrzyłam na fajnych chłopców to moje ;D Czekam na dalszy ciąg relacji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, sporo fajnych chłopców się kręci :)

      Usuń
  11. Przepiękne zdjęcia, przemiła rodzina, widać nawet z fotografii jakie ciepło bije z ich uśmiechów. Mogłabyś powiedzieć, czy gościłaś już kiedyś kogoś u siebie z couchsurfingu ? Bardzo bym chciała skorzystać z tej strony ale nie wiem czy jest w ogóle sens zakładać skoro mieszkam w totalnej, polskiej dziurze. Trochę też powstrzymuje mnie znajomość języka. Niby się porozumiewam ale boję się, że czegoś nie zrozumiem lub nie będę mogła odpowiedzieć, niestety nie mieszkam za granicą więc nie znam angielskiego tak perfekcyjnie jak Ty :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak gościłam u siebie parę z Portugalii, która podróżowała po Europie na rowerach i jadąc z Berlina zatrzymali się w Zielonej Górze, żeby później ruszyć w głąb Polski.

      Przede wszystkim pamiętaj, że liczą się chęci, uśmiech, gościnność, a nie pieprzona gramatyka angielska;). Żaden Couchsurfer nie będzie Cię poprawiał, ani oceniał. Jak nie umiesz odpowiedzieć, to możesz o tym powiedzieć i luz. Jak czegoś nie zrozumiesz, to możesz spytać po raz kolejny. Druga osoba w końcu wytłumaczy coś w taki sposób, że zrozumiesz, nawet jeśli mówiłby po chińsku. To zresztą bardzo dobry sposób, żeby pozbyć się oporu przed mówieniem, przemóc i otworzyć. Fakt, że nie mieszkasz za granicą nie jest wystarczającą wymówką, żeby nie spróbować, a ja też wcale nie znam angielskiego perfekcyjnie.

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź, teraz na pewno spróbuje. Oby ktoś zechciał mnie odwiedzić :D

      Usuń
  12. Jezuniu u was tak słonecznie , a w Polsce co deszcz !
    U mnie nowy post !
    http://podroze-to-co-kocham.blogspot.com/2013/07/vancouver-i-widoki.html#comment-form
    Proszę wejdź będę Ci ogromnie wdzięczna ;D
    Polecam się na przyszłośc.
    Marysia

    OdpowiedzUsuń
  13. jej, jak tam pięknie:) świetnie się ogląda te zdjęcia

    OdpowiedzUsuń
  14. Ale pięknie..... zazdroszczę wyjazdu :)


    www.LaMagdalene.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej Ula,
    pamiętasz mnie, w styczniu pisałam o tym, że planuję zrezygnować z romanistyki, zrobiłam to. Teraz idę na judaistykę na UJ. I teraz tylko zastanawiam się czy nie przesadziłam z kierunkiem. ;)


    Mam pytanie, jeszcze nigdy nie podróżowałam samolotem, jeśli chodzi o bagaż ręczny, faktycznie można wziąć tylko 10 kg i ani grama więcej? Jadę do Londynu na tydzień i boję się, że w podręczny bagaż się nie zmieszczę.

    K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kierunek brzmi hardcorowo, ale jeżeli Cię to interesuje, to sama wiesz czy jest odpowiedni czy nie. No i pewnie jeszcze warto pomyśleć gdzie mogłabyś pracować po studiach, bo moja koleżanka która skończyła ten kierunek na UJ dobrych kilka lat temu nigdy nie miała pracy związanej ze studiami.

      Zdarza się, że przed wejściem do samolotu ważą walizki, ale bardzo rzadko. Raczej chodzi o rozmiar bagażu, bo lubią sprawdzać i upewniać się, że ktoś nie wnosi dwóch (np. walizki i torebki, nawet jeśli jest malutka). Ja często latam z bagażem powyżej 10kg.

      Usuń
  16. Hej,
    ja trochę nie na temat, ale byłabym Ci bardzo wdzięczna za odpowiedź. Wiem z twittera, że biegasz z iphonem i tak się zastanawiam, gdzie go trzymasz? Gdzie powinno się go trzymać? W ręku? W kieszeni spodni? A może masz taką specjalną opaskę na ramię?

    Też Ula :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam go w ręce. Biegam w legginsach, nie miałabym gdzie go wsadzić, a zresztą w kieszeni ciągle by podskakiwał. Poza tym co chwilę zmieniam piosenki więc i tak musiałabym go wyjmować. Nie przeszkadza mi to;)

      Usuń
  17. Ulaaaaa!!!
    Amazing pictures in all the portugal blogs!!
    Miss so many things, but in particular that bar! ;)

    Enjoy the rest of your summer! Looking forward to pick you and Kasia up from the Norway boat ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. uwielbiam te Lizbonskie lody, kiedys tam wroce specjalnie dla nich ;) !

    OdpowiedzUsuń