Ze wszystkich odwiedzonych miejsc, Portugalia należy do moich ulubionych państw. Klimat, ludzie, kuchnia, krajobraz, niewysokie jak na Europę ceny, bliskość oceanu, surfing, to wszystko bardzo do mnie trafia. Wyjazd odświeżył moje wrażenia, dostarczył nowych i teraz mam ochotę wrócić tam jak najszybciej. Umówiłam się z Tiago, że następny roadtrip będzie po północy kraju i mam nadzieję, że faktycznie uda się go zrealizować w niedalekiej przyszłości.
A teraz fotorelacja z soboty, która była chyba najlepszym dniem ze wszystkich w Portugalii.
Wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie, a później kuzynka Tiago zaprowadziła nas do garażu, gdzie mogliśmy wybrać sobie pianki i deski. Zabraliśmy sprzęt i poszliśmy na Arrifanę.
Jedno z moich ulubionych zdjęć z wyjazdu. Dzięki Kasi przywiozłam wreszcie foty na których i ja się pojawiłam, bo tych mam zawsze najmniej.
Ostatnie zdjęcie z poprzedniego posta w wersji porannej, plaża Arrifana, na której surfowaliśmy. Zejście to pół biedy, ale powrót z ciężkimi deskami był sporym wysiłkiem fizycznym. Temperatura sięgała ok 25'C, ale było wietrznie, więc nie było mowy o leżeniu na plaży i umieraniu z gorąca. Woda w oceanie jest za zimna, żeby pływać bez pianki. Niestety na początek kuzynka Tiago dała nam pianki w rozmiarze 34, co było bardzo optymistyczne, ale nie mogło się udać. Pianka była strasznie ciasna i ledwo mogłam machać w wodzie rękami. Przemęczyłam się przez jakąś godzine, ale nie miało to sensu, więc poszliśmy zmienić z Tiago na większą i wtedy dopiero zaczęło mi się dobrze pływać. Kasia miała okazję spróbować surfingu w Brazylii, ale niedawno skręciła kostkę, woda była lodowata i lepszym pomysłem było odpuszczenie sobie surfingu w Algarve zamiast nie móc później chodzić. Na początku woda zmrażała stopy, ale fale były idealne dla początkujących. I chociaż bywało lepiej z ich łapaniem, cieszyłam się strasznie, że włączyliśmy surfing do naszego roadtripu po Algarve. Z plaży zmyliśmy się około 3pm.
Tiago dowiedział się gdzie zjeść najlepszy arroz de mariscos w okolicy i popołudniu pojechaliśmy tam na obiad. Kuchnia była zamknięta, panie kucharki relaksowały się w cieniu, ale zgodziły się przygotować dla nas dania. Zaczęliśmy od sałatki z ośmiornicy, bardzo prostej, bo była tam tylko pietruszka, oliwa i czosnek, ale przy świeżych, dobrych składnikach prostota sprawdza się zawsze najlepiej. Smakowała genialnie. Gwóźdź programu, gar nadzwyczajnego ryżu z owocami morza w tym też kawałkami kraba, które najpierw trzeba było rozłupać. To danie miało tak silny smak morza, że zjedzenie go z zamkniętymi oczami mogłoby być odpowiednikiem leżenia cały dzień na plaży i wchłanianiem morskiego klimatu. Danie nie do powtórzenia w kraju na Wisłą, bo wszystko opiera się o świeżość owoców morza, które w tym wypadku pchodziły z okolicy. I jak tu nie kochać Algarve?
Każdy nabrał 10 dokładek, popił białym winem i garnek ukazał dno.
Pod stołem kręcił się kot o pięknych oczach.
Posiłek musiał być zakończony przez pana przewodnika wypiciem espresso. A potem ruszyliśmy w drogę w kierunku Lizbony! Ekipa już na nas czekała, sobotnia noc miała być przeimprezowana w mieście.
Przez kilka minut prowadziłam samochód lewą ręką z siedzenia pasażera. Tiago właczył na autostradzie cruise control, usiadł po turecku i tylko mówił mi czy lewy pas jest wolny i mogę wyprzedzać;).
Do Lizbony mieliśmy ponad 200km, z pięknymi krajobrazami z oknem i dobrą muzyką w tle. Tuż przed stolicą ukazał się most 25 de Abril, dla mnie był to po prostu Golden Gate Bridge. Przejazd nim był podwójną radością, w wyobraźni przeniosłam się do Kalifornii i czułam się jakbym wjeżdżała do San Francisco. Tiago zawiózł nas do Alcabideche, mieszkania gdzie zatrzymaliśmy się na resztę pobytu. Przywitaliśmy się z całą ekipą, przebrałyśmy, a później dwoma samochodami pojechaliśmy do Lizbony. Tiago miał spać u kumpla, ale zapowiedział, że postara się później dołączyć do nas na piwo.
Byliśmy 7-osobową grupą, usiedliśmy na zewnątrz restauracji, zaczęlliśmy od Sangrii. Nie byłyśmy jeszcze z Kasią głodne po zjedzeniu garnka ryżu z owocami morza, zamówiłyśmy tylko zupę.
Rasmus z Danii, ekspert od win.
Poszliśmy do Bairro Alto, imprezowej dzielnicy miasta i po niej kręciliśmy się przez większość nocy odwiedzając różne bary. W Lizbonie można pić alkohol na ulicy, nice.
Chłopcy dziwili się natomiast dlaczego wszędzie widać tylko przedstawicieli ich płci. I rzeczywiście, dziewczyny były w znacznej mniejszości.
Tiago dołączył do nas w którymś momencie, a Rasmus spotkał się z niewidzianym 10 lat kolegą ze Stanów, z którym był w liceum na wymianie w Brazylii. Około 2:30 kilka osób chciało wracać do domu, bo np. Filip musiał iść rano do pracy. Nie zmieścilibyśmy się do jednego samochodu, więc ja, Kasia i Rasmus zdecydowaliśmy się zostać i wrócić do Cascais pierwszym porannym pociągiem o 5:30.
Odwiedziliśmy jakąś kultową piekarnię/kawiarnię, czynną 24h, gdzie nocą wpada najwięcej ludzi.
Wciąż byłam pełna, ale wszyscy coś jedli więc i my z Kasią dałyśmy się namówić na spróbowania słodkiego wypieku.
Tiago w końcu pożegnał się z nami, lokale w Bairro Alto zaczęto zamykać, a my musieliśmy zabić w jakiś sposób czas, więc spacerowaliśmy, umierając przy okazji ze zmęczenia i marząc o ciepłym łóżku.
Jak tylko usiedliśmy w pociągu, zasnęliśmy w kilka sekund i obudziliśmy się po szóstej w Cascais.
Wykończeni i zmarznięci wsiedliśmy do taxi. Kiedy podjechaliśmy pod blok, pomachaliśmy Filipowi, bo akurat wyszedł już do pracy. A potem ten wyczekiwany od kilku godzin moment położenia się do łóżka i przykrycie kołdrą...pełnia szczęścia.
Tamta sobota zakwalifikowała się do jednej z najlepszych!
Kocham Portugalię od pierwszej wizyty w 2004 roku. Od tego czasu byłam już łącznie 13 razy, trochę na południu, trochę na północy, często w okolicach Lizbony, raz na Maderze. Tęsknię za nią każdego dnia. Za jej kolorami, za jedzeniem, za nieprawdopodobnym ciepłem i serdecznością ludzi, taką szczerą i niewymuszoną. Wiele najpiękniejszych wspomnień z podróży to właśnie z Portugalii i zawsze łączą się one z ludźmi którzy znaleźli się na mojej drodze. Mam bilety na październik, oby wypaliło.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje relacje, a tym bardziej z kraju, który uwielbiam i zamierzam w najbliższej przyszłości odwiedzić! Mam wrażenie, że każda Twoja aktywność w Portugalii jest spontaniczna, ale przez to jeszcze bardziej ekscytująca i ciekawa! Liczę na podsumowanie wyjazdu pod względem cen, najciekawszych miejsc i potraw! :))
OdpowiedzUsuńJeśli opisana impreza to wieczór z 22 na 23 czerwca, to tej samej nocy bawiłyśmy się podobnie :) Również musiałam czekać na pociąg do rana, a po powrocie do domu byłam głodna, śpiąca i czułam sie tak nieświeżo, że nie wiedziałam od czego zacząć...
OdpowiedzUsuńJeśli będziecie na północy, koniecznie przekroczcie granicę i poświęćcie 1-2 dni na Vigo i Wyspy Cies. Chciałabym zobaczyć to miasto Twoimi oczami! P.S. Tam też można pić na ulicy (tzw. botellony)
Portugalia to najcudowniejszy kraj Europy (okej, mówię to po części ze względu na sentyment spowodowany rocznym pobytem w tym zajebistym państwie). Prawda jest taka, że nie jest aż tak bardzo popularna jak sąsiadująca Hiszpania, niektórzy się śmieją, że Portugalia ginie na mapie przy ogromnej Hiszpanii, ale moim zdaniem w niczym jej nie ustępuje. Tam dopiero trzeba pojechać żeby poczuć tą cudowną atmosferę - świeże ryby na wyciągniecie ręki, kultura surfingu, naturalny sumo de laranja w każdym lokalu, piękne widoki, ocean, idealne i TANIE wina, imprezy do białego rana i można by tak wymieniać w nieskończoność... :) co do surfungu ja próbowałam w Matosinhos koło Porto, ale było to trudniejsze niż się spodziewałam. nie ma mnie tam dopiero miesiąc, a już myślę kiedy wrócić ponownie! gdybyś kiedyś odwiedzała północ warto wstąpić do parku narodowego Geres, ja tam jeszcze nie byłam ale słyszałam, że jest cudownie. cieszę się, że pobyt się udał, trochę zazdroszczę jak patrzę na zdjęcia muszę przyznac, ale wyglądasz super! :)
OdpowiedzUsuńUla, dlaczego Tiago ciągle piję espresso? :D
OdpowiedzUsuńDziwi mnie jedna rzecz... od dawna chcę wybrać się do Portugalii, ale ludzie mówią, że tam strasznie drogo, a ty z kolei piszesz, że w miarę ok. Dużo podróżuję i mam wielu znajomych podróżników i zawsze, jeśli mają wymienić najdroższy kraj to pada właśnie Portugalia... nie wiem na czym polega ta różnica i czy naprawdę nie zauważyłaś wysokich cen, czy rzeczywiście jest w miarę spoko?
pozdrawiam!
Byłam w Portugalii wiele razy i uważam, że jest to jeden z najtańszych południowych krajów (mam porównanie).
UsuńPonieważ ze względu na moją pracę, mogę podróżować tylko w ferie i w wakacje, to raczej ciężko będzie mi znaleźć tanie bilety do Portugalii, ale nie odpuszczę i albo ferie albo wakacje 2014 muszę spędzić właśnie tam. Wyjazd do Lizbony lub Algarve marzy mi się odkąd poszłam do liceum, gdzie przez pół roku miałam okazję uczyć się portugalskiego (bardzo teraz żałuję, że zrezygnowałam). No a jak patrzę na te twoje zdjęcia i czytam jaki to świetny kraj, tym bardziej mnie zazdrość bierze, że byłaś tam już trzeci raz. Czekam na kolejny post z Lizbony :)
OdpowiedzUsuńAAA oglądając takie zdjęcia mam ochotę wyjechac na koniec świata i robic zdjęcia wszystkiemu :(
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie,startuję od nowa: kosmetyki/pielęgnacja/uroda
http://sayhitocosmetics.blogspot.com/
Kurczę, ale nakręcasz na tą Portugalię :))!
OdpowiedzUsuńale super Ula!
OdpowiedzUsuńakurat uczę się surfować w Irlandii.
Tiago umie surfować?
kiedy pierwszy raz surfowałaś i gdzie?
są fale w San Francisco?
czad :) wyjeżdżam na Erasmusa do Portugalii we wrześniu i czytając te posty już coraz bardziej nie mogę się doczekać!!!
OdpowiedzUsuńDo tych pięknych zdjęć na dworze, używasz jakiegoś filtra do obiektywu?
OdpowiedzUsuńten widok na plażę jest po prostu niesamowity!;)
OdpowiedzUsuńWow I love these pics! Such a great summer feeling.
OdpowiedzUsuńHope you have a good time :-)
Mia
jaki kraj polecasz na pierwsza samodzielna i samotna podroz? :)
OdpowiedzUsuńUla skąd masz taki śliczny plecaczek? :D
OdpowiedzUsuńBillabong ze strony Zalando.pl
UsuńJeszcze nie udało mi się w życiu być w Portugalii, ale właśnie poprzez ten post zaczynam się w niej zakochiwać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Marzę właśnie o Portugalii - dziękuję za ten wpis.
OdpowiedzUsuń