La Punta, to popularna lokalna miejscówka do surfowania 10min spacerem ode mnie, ale tamtejsze fale regularnie przybierają rozmiar dobry tylko dla tych, którzy naprawdę wiedzą co robią. Dzień wcześniej sprawdzam więc warunki pogodowe i wiem czy jest sens brać ze sobą deskę, czy lepiej będzie pójść popatrzeć. Wczorajsze i dzisiejsze ponad dwumetrowe fale to okazja to podziwiania innych. Spakowałam więc śniadanie, usiadłam na ręczniku i zajadałam się owsianką jak popcornem przed ekranem telewizora.
O 7:45 jechałam już collectivo na inną plażę z falami lepszymi dla mojego poziomu. W wodzie czuję się prawie tak swobodnie jak na lądzie, dlatego zastanawiam się czy to surfing jest tak uzależniający czy raczej kwestia robienia czegoś, o czym zawsze się marzyło, dryg do sportu i duża chęć nauki. Pewnie wszystko naraz. Spędzam więc w wodzie po 4-5h, przekraczając granice rozsądku na tyle, że kremy z wysokim filtrem przestają działać, zaliczam pierwsze porządne poparzenie słoneczne, a wieczorami miewam halucynacje od nadmiaru słońca albo światłowstręt. Nie zniechęca też rozlew krwi co drugi dzień, siniaki, otarcia i ból, kiedy to wszystko przypomina o sobie w słonej wodzie. Ale to wszystko chowa się satysfakcją z progresu, z wytrzymałości i z samego faktu, że mam czas leżeć na wodzie i czekać na tą odpowiednią falę. Bo surfing jest dla ludzi, którzy nie mają planów.
W drodze do La Punty mijam restaurację w podwieszonym stołem i huśtawkami. Dzieciaki w drodze do szkoły.
Sklepik w którym robię mniejsze zakupy też się jeszcze nie obudził. W dni z dużymi falami, plaża zaczyna życie jeszcze przed wschodem słońca.
Na miejscu spotykam się z Markiem, kolegą ze Stanów (poświęcę mu zresztą jednego z kolejnych postów). Ma dużą wiedzę o surfingu, którą dzieli się ze mną od prawie trzech tygodni, doradza, chwali, poprawia.
Psy na plaży to stały element Puerto Escondido, zwłaszcza w porze zachodu słońca.
Owsianka w biednejszej wersji z jabłkiem i cynamonem, bo skończyły mi się inne owoce. Moje obiektywy akurst nie nadają się na robienie zdjęć surferom w akcji, heh.
PIęknie się opaliłaś. :)
OdpowiedzUsuńSzczęście masz wypisane na twarzy :)
OdpowiedzUsuńUlcia jestes w świetnej formie! Tak trzymać, ja po mojej pięciomiesięcznej fascynacji, żarciem tez postanowiłam wrócić do formy. Niestety mi pozostaje tylko bieganie:) Zazdroszczę tego ciepła, tu na angielskim wybrzeżu można co najwyżej złapaś przeziebienie:D pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńjak pięknie opalona!
OdpowiedzUsuńSuper ! :) Czytając pierwsze zdania pomyślałem właśnie, że teraz to wstajesz nawet wcześniej niż o 7 :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Jak pragnę ciepła gdy oglądam te zdjęcia! <3 PS Wyglądasz fantastycznie!
OdpowiedzUsuńidealne wakacje, wolne od wszystkiego. Owsianka najlepsza na poranek! <3
OdpowiedzUsuńomg.... nic dodać nic ująć - bajka!! jakie opalone ciało - normalnie zazdroszczę ci tej aury tam! podeślij trochę tego słońca do nas.... ;) uwielbiam te twoje posty i zdjęcia, mają taki niepowtarzalny klimat, kolory... takie są leniwe wręcz... pozdrawiam! p.s. czy ten klimat zdjęć uzyskujesz dzięki photoshop, czy może masz jakiś inny program do obróbki fotek... byłabym wdzięczna za małą podpowiedź!
OdpowiedzUsuńpodziwiam Twoja wytrwałość i zawziętość. Pewnie już niedługo zmierzysz się z większymi falami i doskonale nam to opiszesz..pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzytam i mam wrażenie, że jestem w Meksyku i czuje się jak u siebie ;) Wiem jak to jest cieszyć się z małego progresu bo sama mierze się z akrobatyką więc życzę wytrwałości. Nic dodać nic ująć super figura i opalenizna.
OdpowiedzUsuńTo nie wakacje, to życie :D
OdpowiedzUsuńna ostatniej focie jak prawdziwa surferka ^^ ;)
OdpowiedzUsuńMexico, zazdroszczé. My z kolei utknélysmy obie w szkole i na wyjazdy sié w tym roku nie zanosi. W razie gdybys wracala do Europy moze zainteresowalaby cie taka praca http://www.praca-marzen.pl/ ;)
OdpowiedzUsuńI always love your photos even if I can't read the captions. I also always wish I had your life.
OdpowiedzUsuńbelle + compass
nie wiem czy gdzieś o tym pisałaś - mieszkasz w hostelu czy wynajmujesz jakiś pokój na dłużej?
OdpowiedzUsuńplanujesz jakiś post FAQ dotyczący tego wyjazdu?
Mieszkam w hostelu, ale czekam na odpowiedź z miejsca, w którym zamierzam pracować w ramach wolontariatu, dlatego możliwe, że niedługo tam się przeniosę.
OdpowiedzUsuńHeh, w sumie to pytanie zadano mi już kilka razy i zastanawiam się czemu ta kwestia jest tak interesująca...co sprawiło, że Ty o to zapytałaś? - pytam z ciekawości ;)
Nie wiem jakie tematy miałyby się znaleźć w takim poście, więc na razie nie planuję, ale kto wie...
Szczerze mówiąc, ta się nad tym zastanawiałam: mieszkanie w hostelu podczas podrózy jest naturalnym rozwiązaniem, ale chyba ciężko na dłuższą metę mieszkać tam i czuć się "jak w domu" [oczywiscie dużo zależy od tego jaki ma się typ pokoju]. wiem, ze planujeszdłuższy pobyt i dlatego właśnie zastanawiałam się czy ogarnęłaś sobie coś bardziej stałego. oprócz tego zastanawiałam się na ile opłaca się mieszkać w hostelu, w sensie jak to wychodzi na dłuższą metę finansowo w porównaniu z pokojem wynajmowanym w mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńWow, Ula ten wyjazd to chyba jedna z twoich najlepszych decyzji. Widać,
OdpowiedzUsuńże po prostu jesteś szczęśliwa! Jesteś świetną inspiracją dla mnie, że
możliwe jest robienie tego co się kocha niezależnie od tego skąd się
pochodzi/jakie ma się wyniki w nauce itp. Trzymam kciuki za każde Twoje marzenie i żebyś zawsze była taka prawdziwa we wszystkim co robisz :)
Pozdrawiam, Agnieszka
Jak długo będziesz w Puerto Escondido? I czy faktycznie wjeżdżając do Meksyku trzeba mieć bilet powrotny? Nie mam ochoty na takie coś. Chcę wyjechać kiedy będzie mi się podobało :P
OdpowiedzUsuńJa po kilkudniowym pobycie w jakimś miejscu, które mi się podoba prawie zawsze czuję się jak w domu;). Pokój mam 6-osobowy, ale od trzech tygodni tylko przez dwie noce ktoś w nim spał, cały czas jestem sama. Teraz nie ma jeszcze sezonu, więc właścicielka pozwoliła mi się przenieść za tą samą cenę do pokoju prywatnego, no ale nie mam potrzeby, tutaj mam więcej miejsca;).
OdpowiedzUsuńNie chcę też czegoś bardziej na stałe, no bo nie zostaję tutaj na pół roku, a ceny pokoi w lokalizacji jaka mi odpowiada niekoniecznie są niższe od tego, co płacę teraz (18zł za noc), przy miesięcznym pobycie wychodzi ponad 500zł, także bardzo w porządku.
Ula! Dziekujemy bardzo za polecenie Transitu! Niebo!
OdpowiedzUsuńaahhhhhhh! chcialabym sie tam teleportowac ;) i sie nauczyc serfowania x baw sie dobrze ;)
OdpowiedzUsuńChcę by właśnie tak wyglądało moje życie. I będzie! ;D Napatrzeć się nie mogę :P
OdpowiedzUsuńI absolutely adore your photos - they really have such an amazing atmosphere. I like your use of light. So much talent!! Thank-you for making me inspired to travel :) <3
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńSzukam taniego nocleg w Berlinie 3-6 maj dla 2 osob, help !
Dzieci na zdjęciu mają na sobie mundurki szkolne?
OdpowiedzUsuńtak!
OdpowiedzUsuń