23 lut 2014

You don't remember me, do you? - You're somewhere in my head...

Host mama odbiera mnie z umówionego miejsca. Wysiada z samochodu, wpadamy sobie w ramiona, a zaraz potem otwieram tylne drzwi i witam się z Kylie. Ta sama twarz, ten sam uśmiech, tylko prawie 4 lata starsza. Kiedy ostatni raz widziałam jej brata Macklina, był niemowlakiem. Teraz jest wesołym trzylatkiem.
Jedziemy do domu. Jest ciemno i myślę, że może to i nawet lepiej, bo gdybym zobaczyła tę trasę za dnia, pewnie bym się wzruszyła. Mój ulubiony fragment drogi nad oceanem został zamknięty, a dla bezpieczeństwa wybudowano tunel. Przejeżdżając nim dzieci za każdym razem próbują wstrzymać oddech na długość jego trwania.
Ostatnie metry krętej drogi zanim wjedziemy na stromy podjazd posiadłości. Przez ucholone okna wpada charakterystyczny i dobrze znany mi zapach drzew. Nie wiem dokładnie których, ale kilka dni wcześniej jadąc ze znajomymi Laure za miasto zdałam sobie sprawę, że tak właśnie pachnie północna Kalifornia.
Parkujemy, słyszę szczekanie gromady psów. Moja host mama nadal prowadzi hotel dla psów, więc w tej kwestii nic się nie zmieniło, zawsze jest ich w domu co najmniej kilka, a częściej kilkanaście. Wysiadamy z samochodu, Macklin wskazuje na niebo pełne gwiazd. Przypomina mi się, jak czasem wracałam nocą do domu i przez kilka minut stałam przed samochodem z głową zwróconą w górę.
Liczę, że zaraz zobaczę Libby i Marley'a, starą kundelkę i czarnego labradora, ale miały po kilkanaście lat, kiedy stąd wyjeżdżałam i nie doczekały mojego powrotu.
W końcu rozsuwam domowe drzwi, wchodzę do środka i uderza mnie kolejny znajomy zapach. Gdyby ktoś zawiązał mi oczy i postawił na środku pokoju, to od razu rozpoznałabym gdzie jestem. Zauważam małe zmiany, nowa szafka, przedmiot w rogu, obrazki na ścianie. W spiżarni nie ma już mojego ulubionego, oldschoolowego masła orzechowego- Macklin ma alergię na orzechy i teraz wszyscy jedzą słonecznikowe. To jednak wciąż ten sam dom i wiem gdzie sięgnąć po szklankę, kiedy chce mi się pić.
 Host mama prowadzi mnie na górę do pokoju Kylie, gdzie będę spać tym razem. Już idąc po schodach z trudem powstrzymuję łzy, a potem zapala światło w pokoju, widzę na ścianie artykuł z lokalnej gazety, w którym razem z Kylie znalazłam się na okładce i już nie wytrzymuję, zaczynam płakać. Wchodzę do mojego byłego pokoju, który teraz należy do aktualnej au pair i wzruszam się jeszcze bardziej. Ostrzegałam host mamę jeszcze przez telefon, żeby spodziewała się takich reakcji z mojej strony.
Niedługo potem host tata przyjeżdża z pracy przywitać się, siedzimy w pokoju Kylie i rozmawiamy. Nie mogą nadziwić się ilością moich podróży, opowiadają co nowego u rodziny. Ucieszyłam się na wieść, że Kylie jest mańkutem, lewą ręką przybijamy sobie piątki.
Strasznie się cieszę, że znowu tu jestem. Czuję, że wróciłam do domu, nawet jeśli nie jest on mój i jeżeli jest kilka miejsc na świecie w których czuję się podobnie.

Untitled Stęskniłam się za tym domem.Untitled Podjazd na teren posiadłości. Untitled Na dwie noce przejęłam łóżko księżniczki. Untitled
Kylie przyszła do mnie z rana i przeczytałyśmy razem Małą Syrenkę, a potem zmieniła ubranie na kolorystycznie dopasowane do mojego.Untitled Untitled W południe pojechałyśmy na spacer z psami. Dana, nowa au pair jest z rodziną dopiero od miesiąca i pochodzi z Australii. Ma zaledwie 18lat, ale wydaje się dojrzała i bardzo w porządku.Untitled Untitled Untitled Przechodziłyśmy obok domu kolegi mojej host mamy z liceum. Facet wiedzie życie totalnie w stylu hippie. Popala trawkę, pół dnia spędza na ławce przed domem, gra na gitarze i wpatruje się w ocean.Untitled Kylie wychowana wśród zwierząt nie ma problemu z wyprowadzeniem psów, chociaż oczywiście na spacerze dostaje te najłagodniejsze. Po prawej moja host mama.Untitled Miejsce, które widać w oddali jest jedną z najsłynniejszych lokalizacji z gigantycznymi falami znanymi jako Mavericks. W zeszłym roku powstał zresztą film nawiązujący do ich historii, a przy okazji mój host tata pilnował porządku przy kręceniu niektórych scen.
Co roku odbywają się tutaj zawody surferskie, na które zjeżdżają się profesjonalni surferzy z całego świata. W tym roku spóźniłam się o kilka tygodni, żeby je zobaczyć.Untitled Untitled Po spacerze z psami, pojechałyśmy jeszcze z Dana i Kylie do Zaczarowanego Lasu.Untitled Untitled Untitled
Patrzyłam na to wszystko i tradycyjnie nie mogłam się nadziwić, że mieszkałam w tak pięknym miejscu.Untitled Untitled Na jednej z plaż wylegiwały się lwy morskie.
Więcej zdjęć z Moss Beach w kolejnych postach.

33 komentarze:

  1. nie mogę się doczekać kolejnych zdjęć! piękne miejsce

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem oczarowana zdjęciami :) Gdybym miała możliwość, myślę, że po Twoich wpisach, z wielką chęcią pojechałabym do USA czy innego państwa jako au pair <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kylie jest urocza :) A okolica... Marzenie! <3 Z chęcią kiedyś zobaczyłabym te zawody surfingu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ Kylie wyrosła! Okolice naprawdę piękne i zdjęcia fantastycznie to oddają :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama się wzruszyłam. Mam wrażenie jakby to wszystko wydarzyło się w przeciągu roku a nie trzech ...

    Ula, jakkolwiek byś o sobie i swoim życiu nie myślała, jesteś szczęściarą..

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaczęłam czytać The Adamant Wanderer w czasie, kiedy byłaś w SF i teraz, kiedy czytałam Twój opis powrotu sama się wzruszyłam, serio! Czułam, jakbym sama tam wracała. Powodzenia w dalszej podróży!

    OdpowiedzUsuń
  7. Twoje posty zaczęłam regularnie czytać jeszcze przed Twoim wyjazdem do SF i teraz dopiero zdałam sobie sprawę ile już czasu minęło! wzruszyłam się razem z Tobą :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ula ! Czytam Twojego bloga od.. hohohoh dawno dawno temu... ;) Pamiętam jaki pisałaś że wyjeżdżasz do USA jako Au Pair. Potem posty o tej tematyce się nie pojawiały ale razem z Tobą "zwiedzaliśmy" ten piękny kraj. Ale dzisiaj nastał dzień w którym pierwszy raz wzruszyłam się czytając Twojego posta. Naprawdę. Jest w nim tyle uczuć że naprawdę widać, że zżyłaś się z tą rodziną. Obyś jeszcze wiele razy mogła ich odwiedzić ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. widoki przepiękne! bardzo, bardzo mi się podoba twój styl pisania, impresyjny i nostalgiczny <3

    weirdoland - pigeongray.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ula uważaj na to - popłakałam się ze wzruszenia
    ...
    .
    .
    .

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo wzruszający powrót... Udanej dalszej podróży Ula! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też jestem tu z Tobą praktycznie od początku i się wzruszyłam! Podobnie jak ty mam na świecie trzy miejsca, które nazywam domem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem oczarowana widokami! Tekst aż ocieka czułością:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. O tej rodzinie piszesz z uczuciami o rodzince z NY już nie ;) Fakt faktem pierwszy post z NY kiedy to wróciłaś tam po dłuższej przerwie też był ciekawy. Pisałaś tam o znajomych zapachach itd ale o samej rodzince nie pisałaś tak ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee czy to są jakieś wyrzuty albo sugestie, że tych lubię bardziej od tamtych? Prawda jest taka, że z nowojorską rodziną mieszkało mi się i pracowało jeszcze lepiej, no ale nie wszystko zawieram w postach i też w różny sposób je piszę. Tutaj na pewno zadziałało to, że wróciłam po długiej przerwie, a do Nowego Jorku wróciłam rok po skończeniu programu au pair.

      Usuń
  15. aż mi się łzy zakręciły w oczach :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jejku jaki klimat ślicznie to wygląda !

    OdpowiedzUsuń
  17. piękne miejsce, zazdroszczę, że mogłaś w takim pomieszkać
    pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  18. Ula, właśnie jestem w trakcie wyboru miejsca na mojego Erasmusa. Który z krajów UE byś wybrała? Może spotkałaś się z jakimiś opiniami?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy czego oczekujesz Erasmusa:) Jeżeli zależy Ci na lepszym poziomie edukacji niż w PL, to wybierz północ albo UK. Jeżeli ważniejsza jest dla Ciebie cała erasmusowa otoczka, czyli imprezy w międzynarodowym gronie- południe będzie lepsze;).
      Ja wybrałabym na Erasmusa najchętniej Portugalię lub Hiszpanię, ze względu na pogodę, kuchnię, luźniejszą atmosferę i podszkolenie się w hiszpańskim albo załapanie trochę portugalskiego;)

      Usuń
    2. Oczywiście, że chciałabym poczuć prawdziwy klimat Erasmusa ;-) Problem w tym, że nie jestem ciepłolubną osobą, dlatego też ścisłe południe nie przemawia do mnie. Właśnie z tego powodu mam dylemat, bo wiele słyszałam na temat studiowania na południu Europy :) Skandynawia wydaje się być fascynująca, ale nie chcę też całymi dniami siedzieć z nosem w książkach. Ciężki wybór.. ;)

      Usuń
    3. A powiedz mi jakie masz uczelnie i miasta do wyboru z krajów zachodnich/północnych? W ten sposób będzie mi łatwiej doradzić. No i wiesz, Skandynawia wcale nie musi oznaczać, że będziesz siedzieć calymi dniami w książkach;)

      Usuń
    4. Ze Skandynawii nie mam jakiegoś szalonego wyboru, bo jedynie Szwecja- Malmo albo Linkopings. Z zachodu Europy to Dania-Kopenhaga, Odense, Holandia-Utrecht, Eindhoven, Francja-Paryż, Grenoble, Marsylia, a tak poza tym to Niemcy, Słowacja, Litwa, Austria no i ścisłe południe, którego raczej nie biorę pod uwagę, bo zwyczajnie bym się tam źle czuła :) Mam okropny dylemat, a to przecież taka ważna decyzja. W końcu spędzę tam pół roku :) Wiem, że gdzie bym się nie znalazła to i tak spotkam ciekawych ludzi, więc to raczej nie jest żadne kryterium. Chcę, żeby to miejsce mi się nie znudziło po dwóch tygodniach, by było dobrą bazą wypadową do innych wyjazdów i miało klimat ;) Będę wdzięczna za każdą pomoc i radę!

      Usuń
  19. a ja dopiero wpadłam na Ciebie jakiś miesiąc temu. Jako, że przeglądam bloga w wolnych chwilach zarówno na komputerze jak i telefonie, czytam Cię od tyłu; do SF jeszcze nie doszłam:) Stworzyłaś piękny pamiętnik i fajnie, że chcesz się nim dzielić. Po skończonej lekturze postaram się podzielić wrażeniami. Kaśka.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ula, jeden ze wspanialszych postów, choć nie pokazujesz w nim niby ani nowego kraju, ani żadnych nieznanych ciekawostek. Po prostu widać ładunek emocji :) Pozdrowienia od wzruszonej czytelniczki, też mi się wydaje, jakby posty z SF były wczoraj!

    OdpowiedzUsuń
  21. Host mama jest bardzo ładną kobietą. Gdybym miała taki podjazd do domu chyab bym się popłakała haha pięknie ta, po prostu pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  22. Marzę, że kiedyś wyleczę się z nerwicy lękowej na tyle, by móc podróżować i zobaczyć choć 1/50 tego co Ty... Tymczasem pisz dalej, choć nie mogę sobie jeszcze pozwolić na własne przygody, lubię oglądać świat cudzymi oczami :)

    OdpowiedzUsuń