W niedzielę nastawiłyśmy budzik na wczesną godzinę, poszłyśmy pobiegać, zjadłyśmy śniadanie i jeszcze przed południem byłyśmy w centrum miasta. Tam odebrała nas koleżanka Laure i wykorzystując piękną pogodę, razem z jej znajomymi pojechaliśmy do pobliskiego Marin County, położonego na północ od San Francisco.
Przodem panowie w Porsche, a panie w starym aucie Julie, które ochrzciła imieniem Susie. Golden Gate wyglądał nareszcie tak jak powinien, niebieskie niebo i doskonała widoczność.
Krętymi górzystymi drogami dojechaliśmy do Muir Beach. Wspieliśmy się na szczyt góry i podziwialiśmy kalifornijskie wybrzeże.
Uwielbiam San Francisco za to, że wystarczy kilkanaście minut jazdy samochodem i nagle jest się na łonie natury, często z niepowtarzalnymi widokami dookoła. Julie pracuje dla NASA, Igor próbuje swoich sił jako model w LA, a Sarah pracuje dla amerykańskiego rządu. Mogliby być bohaterami jakiegoś serialu, hah.
Muir Beach.
Prawie cała ekipa to pół Francuzi, pół Amerykanie, większość zna się z czasów chodzenia do liceum w Paryżu. Ostatnie chwile na plaży przeznaczyłam na zrobienie kilku zdjęć. Kręte drogi, góry i ocean zapewniają najlepsze widoki. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Sausolito, miejscowości przypominającej uroczy nadmorski kurort, którą odwiedziłam kilka razy w przeszłości. Jeżeli czytaliście posty z Brazylii, to powinniście skojarzyć Laure z hostelowej ekipy którą stworzyliśmy na czas pobytu w Rio.
W niedzielne popołudnia przy pięknej pogodzie restauracje są pełne ludzi.
Z Laure i Julie podzieliłyśmy się pizzą z pieczarkami, mozzarellą, cebulą i pietruszką. Odwieźliśmy kogoś do San Francisco, ja zmierzałam do host rodziny, a reszta ekipy jechała na południe do Palo Alto, więc podwieźli mnie bliżej domu. Zanim zjawiła się na miejscu moja host mama, zahaczyliśmy o In-N-Out Burger. Kalifornijski klasyk i popularny fast food Zachodniego Wybrzeża. Jest dużo lepszą wersją McDonald's chociaż ceny mają równie niskie. Igor zamówił cheesburgera i Animal Style Fries- frytki z rotopionym serem, smażoną cebulką i sosem tysiąca wysp- czyli coś co znaleźć można tylko na tym kontynencie. Bardzo dobre i przede wszystkim baaaardzo kaloryczne.
Krętymi górzystymi drogami dojechaliśmy do Muir Beach. Wspieliśmy się na szczyt góry i podziwialiśmy kalifornijskie wybrzeże.
Uwielbiam San Francisco za to, że wystarczy kilkanaście minut jazdy samochodem i nagle jest się na łonie natury, często z niepowtarzalnymi widokami dookoła. Julie pracuje dla NASA, Igor próbuje swoich sił jako model w LA, a Sarah pracuje dla amerykańskiego rządu. Mogliby być bohaterami jakiegoś serialu, hah.
Muir Beach.
Prawie cała ekipa to pół Francuzi, pół Amerykanie, większość zna się z czasów chodzenia do liceum w Paryżu. Ostatnie chwile na plaży przeznaczyłam na zrobienie kilku zdjęć. Kręte drogi, góry i ocean zapewniają najlepsze widoki. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w Sausolito, miejscowości przypominającej uroczy nadmorski kurort, którą odwiedziłam kilka razy w przeszłości. Jeżeli czytaliście posty z Brazylii, to powinniście skojarzyć Laure z hostelowej ekipy którą stworzyliśmy na czas pobytu w Rio.
W niedzielne popołudnia przy pięknej pogodzie restauracje są pełne ludzi.
Z Laure i Julie podzieliłyśmy się pizzą z pieczarkami, mozzarellą, cebulą i pietruszką. Odwieźliśmy kogoś do San Francisco, ja zmierzałam do host rodziny, a reszta ekipy jechała na południe do Palo Alto, więc podwieźli mnie bliżej domu. Zanim zjawiła się na miejscu moja host mama, zahaczyliśmy o In-N-Out Burger. Kalifornijski klasyk i popularny fast food Zachodniego Wybrzeża. Jest dużo lepszą wersją McDonald's chociaż ceny mają równie niskie. Igor zamówił cheesburgera i Animal Style Fries- frytki z rotopionym serem, smażoną cebulką i sosem tysiąca wysp- czyli coś co znaleźć można tylko na tym kontynencie. Bardzo dobre i przede wszystkim baaaardzo kaloryczne.
Takie piękne zdjęcia, a na końcu jeść mi się zachciało. :D
OdpowiedzUsuńZa każdym razem przylepiam się do monitora oglądając Twoje fenomenalne zdjęcia! Zdradź proszę jak je obrabiasz, jestem zachwycona tymi kolorami!
OdpowiedzUsuńdołączam się do pytania, sama jestem bardzo ciekawa!:)
UsuńDziękuję! Nie mogę zdradzić jak dokładnie je przerabiam, ale zazwyczaj używam gotowych akcji PS, które też edytuję.
UsuńPrawdopodobnie zadano Ci to pytanie już milion razy ale mam nadzieję, że pomożesz: jak szukać tanich połączeń lotniczych po stanach, możesz polecić jakąś wyszukiwarkę?
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do pytania, bardzo by mi się to przydało na wakacje!
UsuńW Stanach nie ma tanich linii lotniczych takich jak w Europie i bilety u tych niskobudżetowych linii są znacznie droższe. Ja tylko szukam w Stanach biletów porównując ceny różnych linii np. na skyscanner.net. A tak ogólnie jeśli chodzi o loty z Europy możecie dodać na FB do obserwowanych profile typy Fly4Free, Mleczne Podróże, Loter.pl. Ciągle wrzucane są tam promocje lotnicze.
UsuńA jest jakaś tania alternatywa dla samolotów? Na przykład autobusy...? Wiem, że jest megabus, ale łączy tylko niektóre duże miasta.
UsuńGreyhound jest najbardziej znany i też można tam znaleźć tanie bilety. Sprawdź jeszcze Bolt Bus.
UsuńDzięki! Nie znałam ich.
UsuńJakie są Twoje rady dla odchudzających się. Masz taką ogromną wiedzę o jedzeniu, że może coś poradzisz?
OdpowiedzUsuńDodam, że nie chodzi o zgubienie 5 kilo, ale jakiś 20-tu...
Mam jakąś wiedzę o jedzeniu, ale na pewno nie ogromną, a już na pewno nie na tematy związane z dietetyką...
UsuńŻeby w ogóle coś Ci doradzić na podstawie własnych doświadczeń musiałabym wiedzieć jak się odżywiasz i na ile jesteś aktywna osobą. Sport to klucz do zdrowej redukcji wagi, a dieta powinna być przede wszystkim zbalansowana. Nie wierzę w żadne diety-cud. Wiem, że można jeść wszystko, ale w odpowiednich ilościach i być szczupłym. Chociaż dla mnie warzywa to podstawa i ich powinno być w diecie najwięcej, a najmniej cukru, bo jest największym złem.
Co konkretnie robi Julie w NASA? To bardzo ciekawe. :)
OdpowiedzUsuńNie orientuję się dokładnie, wymiękam w takich tematach, ale jest jakimś inżynierem ;)
UsuńJak wchodzę na Twojego bloga to czuję nagły przypływ motywacji. SF jest moim klipsem miejsc do ktoeych chcialabym pojechac ALE Cholernie boje sie latać samolotem i to jest mój ból bo większość możliwości mnie omija. Znasz jakieś metody na poradzenie sobie z tym lękiem ?
OdpowiedzUsuńHmmm jedyne co mi przychodzi to tabletki nasenne, żeby przespać większość podróży. Szkoda rezygnować z tylu podróży przez lęk, jestem pewna, że w jakiś sposób dasz radę go pokonać! :)
UsuńUla, kocham oglądać Twoje zdjęcia, mają cudowny klimat, tak trzymaj! Karolina :)
OdpowiedzUsuńUla bardzo lubie Twoj blog. sledze go od niedawna ale systematycznie. jestem aktualnie au pair w Bay Area i mam pytanie i prosbe czy jak bylas au pair w SF to opisywalas co tu warto najbardziej zobaczyc i gdzie zjesc?? jesli tak to moglabys mi podac mniej wiecej kiedy to bylo byloby mi latwiej szukac w archiwum bloga. :-)
OdpowiedzUsuńDzięki! Kilka lat temu napisałam subiektywny przewodnik po SF. Może trafić się tam coś nieaktualnego, ale myślę, że się przyda mimo wszystko;)
Usuńhttp://adamantwanderer.blogspot.com/2011/12/subiektywny-przewodnik-po-san-francisco.html
Dzieki
UsuńJa chcę takiego VW!! :)
OdpowiedzUsuńSuper muszą być takie spotkania jak poznajecie się w Brazylii a potem widzicie w San Francisco, a jesteście jeszcze z innych miejsc. Teraz świat jest taki mały :)
zazdroszę widoku, piekne krajobrazy
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie u mnie coś o lejku dla kobiet które mogą sikac na stojąco:http://iamemilia.blogspot.com/2014/02/lejek.html
Ula za każdym razem jestem oczarowana Twoją robotą. Mam na myśli zdjęcia. Sama nie lubię być porównywana, ale ktoś tu kiedyś napisał, że jesteś jak kobieca wersja Bartka Pogody. Trudno się nie zgodzić, choć trochę. Wasze ujęcia cechuje niezwykłe "oko", pewien rodzaj wrażliwości, który chwyta magię i ekstrahuje ją z panującej aury na zdjęcia… Sama próbuję trochę łapać momenty, najczęściej jednak to co widzą oczy obiektyw uparcie nie chce uchwycić i najczęściej nie jestem zadowolona z efektów. To zniechęca. Z drugiej strony może po prostu nie mam talentu :) czasami nie warto walczyć z trendem :) Pozdrawiam z Indii :)
OdpowiedzUsuńOjej, jestem lata świetlne za Bartkiem i porównywanie mnie do niego, to w sumie chyba ośmieszanie jego umiejętności, ale jest mi super miło, że masz tak dobre zdanie o moich zdjęciach. Pozdrawiam Cię serdecznie po drugiej stronie Ziemi!
UsuńOj, trochę przesadziłaś z tym ośmieszaniem! ;p Nie porównuję w dosłownym słowa znaczeniu, znajduję tylko wspólny pierwiastek, takie odczucie "podobieństwa", subtelność. Takie mam zdanie :) a jak można przypuszczać, będziesz coraz lepsza, czego serdecznie życzę!
UsuńHeej Ula, pewnie pisałaś to milion razy... ale mam pytanie. Jakim aparatem robisz zdjęcia? Są niesamowite
OdpowiedzUsuńdzięki za odpowiedz
Canon 5d M II, w przypadku powyższych zdjęć z obiektywem 50mm 1.8
Usuńprzepiękne miejsce i cudowne zdjęcia :))
OdpowiedzUsuńwww.littlebigcorner.blogspot.com
jak zawsze niesamowite zdjecia motywujące do ruszenia tyłka (choć bardziej chyba dłoni czy oczu) i przyklejenia się do aparatu :) dzięki za inspirację Ula !
OdpowiedzUsuń