4 cze 2010

Oceanside Harbor Walk & Downtown SD.


Ostatnie godziny w San Diego poświęciłam na zwiedzanie centrum i portu.

USS Midway, lotniskowiec przerobiony na muzeum.

Posąg całującej się pary.


Zdecydowałam się zjeść w tym miejscu tylko dlatego, że mijając grupkę ludzi usłyszałam wymianę zdań rowerowego taksówkarza z klientami. -Zamierzamy zjeść Anthony's, podwiezie nas pan?
- Anthony's? Jasne, to moja ulubiona restauracja, jadam tam od szóstego roku życia!
Pomyślałam sobie - nie może to być droga restauracja, bo nie byłoby go stać, a do tego prosty człowiek, więc na pewno wie co dobre;).  

Usiadłam przy oceanie.

Krewetki, kalmary, przegrzebki i sałatka krabowa. Proste, tanie i dobre owoce morza. Idealnie rozszyfrowałam słowa taksówkarza;)




Wiele ulic w centrum wyglądało przepięknie dzięki kwitnącym na fioletowo drzewom, których nazwy nie znam.


Moje jedyne zdjęcie z San Diego. Wspaniałe.


Do tej kawiarni trafiłam dość przypadkowo. Miałam ze sobą przewodnik, ale zazwyczaj nie patrzę nawet na sekcję z restauracjami, bo nie znajduję tam tego, co bym chciała. W tym przypadku patrzyłam na mapkę centrum i zainteresowała mnie nazwa "Karen's Extraordinary Deserts". Jeśli ktoś umieszcza swoje nazwisko przed wyrazem "extraordinary" to znaczy, że musi to być coś wyjątkowego;>. Byłam blisko, więc postanowiłam tam pójść.

Oniemiałam kiedy weszłam do środka...



Wszystko było tak piękne, że tylko chodziłam z jednego końca kawiarni na drugi, robiąc mnóstwo zdjęć i zastanawiając się co zjeść.


Decyzja była potwornie ciężka, bo miałam ochotę na wszystko! W końcu zdecydowałam się na Strawberry Shortcake z kremem Devonshire.

Od początku wiedziałam, że nie podołam zadaniu. Na półmetku pękałam w szwach, więc drugą połowę zabrałam ze sobą i dokończyłam później. Pewnie kiedyś, umierając z głodu, rozpłaczę się na myśl o tym ciastku...

Fifth Avenue, gdzie odwiedziłam kilka sklepów.

Popołudniu musiałam wrócić do mieszkania Camerona, żeby zabrać rzeczy i stamtąd pojechałam na lotnisko.

Na sam koniec napiszę trochę więcej o Cameronie, couchsurferze u którego nocowałam, bo jego praca warta jest wspomnienia. Zarabia na życie robiąc m.in. zdjęcia podczas podróży i sprzedając je magazynom (czasami również pisze). Wyjeżdża z ludźmi, którzy życzą sobie profesjonalnej fotograficznej dokumentacji z podróży. Od czasu do czasu jest przewodnikiem górskim i ma jeszcze mały internetowy biznes. Jest typem podróżnika, który z pewnością lubi zimno -> kilka lat temu spędził cztery miesiące na Antarktydzie, od czasu do czasu bywa na Alasce, zarówno zimą (gdzie pokonuje na nartach nawet 100milowe trasy ) jak i latem, czy wspina się w Andach w Peru. W kuchni ma tylko jeden garnek, bo w domu bywa rzadko, ale i tak mu zazdroszczę...
Jeśli jesteście ciekawi, to tutaj możecie obejrzeć niektóre zdjęcia Camerona, a na tej stronie znajdziecie również video z jego wypraw.

21 komentarzy:

  1. ciastka zwaliły mnie z nóg.... yoasia

    OdpowiedzUsuń
  2. co do deserow to: ojej.. kupilabym po jednym z kazdego rodzaju i jadla, jadla, jadla az bym umarla... :)
    a profil Camerona brzmi swietnie.. marzy mi sie podobne zycie, niestety jestem tchorzem i lubie bezpieczenstwo finansowe i nie wiem, czy kiedys sie z tego wyzwole i bede w stanie podjac prace, z ktora nigdy nic nie wiadomo i zyc w podobny sposob, podrozujac..
    tak czy inaczej swietna relacja :) uwielbiam Twoj blog!

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze, mogłaś wystawić te desery na allegro z chęcią bym sobie kupiła a później jadła :)
    I <3 ADAMANT'S WANDERER :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja i tak sie dziwie, ze jeszcze zadne z czasopism nie zaproponowalo tego Tobie! np pisania felietonow o podrozach + dokumentacja fotograficzna! ;) bylabym stalym czytelnikiem! / Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogłabyś podać link, gdyż nie mogę znaleźć gdzie pisałaś o owych biletach za grosze. To czysta ciekawość, więc bardzo proszę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. http://demotywatory.pl/1705099/Stereotypy


    Na trzecim zdjęciu to Ty? :o

    + Pyszniutkie muszą być te ciacha:DD


    OOOk.

    OdpowiedzUsuń
  7. ale kusisz tymi ciastkami :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A całująca się para to nie czasem pomnik słynnego pocałunku żołnierze i sanitariuszki po zwycięstwie USA nad Japonią w 1945?

    OdpowiedzUsuń
  9. czym robisz zdjęcia?:) są niezwykłe

    stała bywalczyni;)

    OdpowiedzUsuń
  10. I więcej powinno być takich pomników. Bo te standardowe straszące betonowe ryje są na prawdę wstrętne.


    Desery wspaniałe:) tak piękne, że aż żal atakować je widelcem:). Za to na samo hasło "owoce morza" cieknie ślinka...
    pozdr:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie rozumiem tylko, dlaczego tak bardzo chciałaś tutaj przyjechać, w jaki sposób było to miasto wyjątkowe, bo wydaje się takie zwyczajne...

    OdpowiedzUsuń
  12. styledigger-> Prawdopodobnie masz rację, poszukam informacji w necie i podpiszę zdjęcie w ten sposób;).

    stała bywalczyni-> Canonem 550d i obiektywem Tamron 17-50mm f/2.8.

    Anonimowy z 21:29-> Ale ja wcale nie chciałam tu TAK bardzo przyjechać, czemu tak myślałaś? Chciałam ze względu na to, że jest niedaleko i miejsce warte odwiedzenie skoro jestem w SF. Nie spodziewałam się jednak po mieście za wiele i wyjechałam z takimi samymi wrażeniami. Miasto ok, ale jak sama zauważyłaś, zwyczajne;).

    OdpowiedzUsuń
  13. Desery wyglądają fantastycznie. Brakuje mi 'słodkiego zęba' ale napewno skusiłabym się na ten z jadalnym złotem, bo nigdy jeszcze nie próbowałam. Na Wschodnim Wybrzeżu czytałam Twojego bloga przy śniadaniu, ale teraz przeważnie w innych porach dnia i zawsze robię się głodna. Jak przytyję będzie Twoja wina ;-)
    P.S. Czy rybka w NY złapała haczyk?

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej, to pierwsze zdjęcie łakoci.. - ślinka cieknie do podłogi..

    Można widzieć czym nakładasz filtry? Używasz photoshopa, jakiegoś innego programu, a może filtrów bezpośrednio nakładanych na obiektyw?

    Niesamowite zdjęcia!

    Pozdrawiam - Kulka

    OdpowiedzUsuń
  15. a to, że są ciemniejsze po rogach to rzecz późniejszej obróbki na komputerze?:)
    stała bywalczyni

    OdpowiedzUsuń
  16. Kulka-> Używam do tego programu, ale nie photoshopa.

    stała bywalczyni-> To też kwestia obróbki.

    OdpowiedzUsuń
  17. to nie sa desery, tylko dziela sztuki.plakac mi sie chce jak pomysle na jakim poziomie sa desery w naszych cukierniach. przepasc to malo powiedziane

    OdpowiedzUsuń
  18. Ula! Great photos! It was so great to have you visit and you're welcome back any time. Thanks for the nice writeup and for sharing what I do. Good fun! Ciao!

    Ula! Świetne zdjęcia! To była tak wielka, aby odwiedzić i serdecznie zapraszamy ponownie dowolnym momencie. Dzięki za miłe pisać i dzielenia się, co robię. Dobrej zabawy! Ciao!

    OdpowiedzUsuń