20 cze 2010

Saturday with Polish CouchSurfers.

Marcina znam najdłużej, bo od listopada. Jest przewodnikiem po Stanach i przy okazji chodzącą kopalnią wiedzy o San Francisco. Jego blog, to zbiór fotografii i mnóstwa ciekawych informacji nie tylko na temat San Francisco czy Kalifornii, ale też innych stanów oraz wielu odwiedzonych krajów.

Tomka poznałam kilka miesięcy temu, mieszka w USA od wielu lat. Szkoda, że nie prowadzi bloga, bo z jego pięćdziesięcioma odwiedzonymi krajami i masą świetnych zdjęć, na pewno nietrudno byłoby o ciekawą treść strony . Tomek, podobnie do mnie, ma obsesję na punkcie jedzenia;).

Ania i Michał zostają w San Francisco na kilka tygodni. Od dwóch lat są w podróży dookoła świata, z roczną przerwą na Australię, gdzie pracowali i zarabiali na dalszą część podróży. Po opuszczeniu Stanów wyruszą do Ameryki Środkowej, a następnie Południowej, gdzie zakończą podróż. Z ich bloga dowiecie się więcej szczegółów.

Barnaba jest w Kalifornii od tygodnia. Przyleciał z włoskiej Bolonii, gdzie studiuje, a teraz przez rok będzie uczył się w SF. Zarówno on, jak i Ania z Michałem, 'surfują n kanapach' Tomka:).


Z całą grupą spotkałam się w piątek wieczorem, zostałam na noc w mieście, a sobotę zaczęliśmy od meczu USA- Anglia na Haight Street.

Po strzelonej bramce przez USA, kiedy już szaleństwo ucichło, ale jeszcze delikatne uśmiechy pozostały na twarzach oglądających;).

Skrzyżowanie Haight i Ashbury, czyli miejsce, w którym rozpoczęła się era hippie;).


Z Haight przenieśliśmy się do Mission. Część poszła na kawę, a ja z Marcinem po pączka "z listy" ;).



Philz, miejsce z dobrą kawą.

A to mój spiced chocolate doughnut.

Siedzenie w coffee shopie z laptopem to jedna z amerykańskich tradycji;).

Kawa-mojito, bardzo dobra.

Po kawie poszliśmy na tacos, które według Tomka są najlepszymi w mieście.



Wnętrze to przede wszystkim sklep mięsny.



Zamówiłam taco ze świńską głową, które było w porządku, natomiast taco z chorizo było rewelacyjne!

Jedliśmy na schodku przed sklepem i w samochodzie.



Później przejechaliśmy przed Golden Gate i dotarliśmy do Kirby Cove, miejsca które chciałam odwiedzić, a nie miałam wcześniej okazji.

Schodziliśmy ze wzgórza, żeby dojść do plaży.


Piękne miejsce na camping, niestety miejsca trzeba rezerwować z rocznym wyprzedzeniem...

Niewielka, pusta plaża z widokiem na most i miasto.



Ania.

Barnaba.

Odpoczywający Tomek, Michał i Ania.

Wspieliśmy się z powrotem na wzgórze. A tak wygląda wjazd na Golden Gate od strony północnej (zachodniej mostu).

Popularny punkt widokowy.

Taki obrazek pojawia się na wielu pocztówkach.


I pora była wracać.

Zatrzymaliśmy się w organicznym supermarkecie, żeby zrobić zakupy na kolację.

Barnaba, jako że przyleciał z Włoch, miał za zadanie ugotować pastę.

Pojechaliśmy do mieszkania Tomka.

Marcin.

Michał przygotowywał tiramisu.

kotka Tomka- Michalina, zwana częściej po prostu Misią;).

Widok z balkonu.


Nie pamiętam nazwy pasty (wstyyyd), ale była z pomidorami, boczkiem, suszonymi paryczkami i pecorino.


Do północy oglądaliśmy 16sty sezon amerykańskiego programu "Amazing Race", w którym kilkanaście par wyrusza w podróż dookoła świata, mierząc się z różnymi zadaniami, walcząc z czasem oraz resztą drużyn. Nagrodą jest milion dolarów.
Oglądanie tego programu w gronie doświadczonych podróżników było naprawdę zabawne;).

43 komentarze:

  1. Faktycznie długaśny post, ale za to jak przyjemnie się go czyta! Nie wiesz czyjego autorstwa jest obraz w mieszkaniu Tomka? Wygląda genialnie! A co do przerwy- każdemu się należy, tylko gdybyś faktycznie ją robiła pliz wróć do bloga, gdybyś trafiła do NYC :)
    podrawiam
    n

    OdpowiedzUsuń
  2. cudowne widoki jak zawsze! i szkoda że w pln nie ma więcej sklepów organicznych(jak są to strasznie drogie!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Diabelnie zazdroszczę Ani i Michałowi podróży! Mam nadzieję, że kiedyś spotkam kogoś takiego, żeby móc wyruszyć zwiedzić świat :)
    Cały post mi się podoba, pomalowane kamienice, widok z balkonu, czekoladowy doghnut... Fajnie masz Ula ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądanie twojego bloga i takich wpisów to niemal jak wejście w zupełnie inny świat. Niby Polska też ma wiele urokliwych zakątków do odkrycia, ale mam wrażenie, że ludzie w Stanach jakoś inaczej żyją, każde miasto ma inny charakter... Most jest oczywiście cudowny, ale ten widok na miasto musi zapierać dech w piersiach.http://img709.imageshack.us/img709/9716/img1520jpgeffected.jpg
    Bardzo podziwiam takich ludzi jak Ty i twoi znajomi couch surferzy, chciałabym mieć w sobie tyle odwagi i determinacji do spełniania marzeń. Póki co świetną namiastką na dobry dzień jest Twój blog i książki takie jak Prowadził nas los - Kingi Choszcz. Jeżeli o niej nie słyszałaś bardzo polecam:) Troche inny sposób podróżowania niż Twój, poza tym wg. wegetarian, ale też warto przekonać, że da się bez wielkich nakładów zrobić coś ciekawego.

    Pozdrawiam:D
    Nat

    OdpowiedzUsuń
  5. Nawet sobie nie wyobrazasz ile radosci sprawia mi czytanie Twojego bloga i ogladanie zdj;) prawda jest taka, ze zagladam tu codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytanie Twojego bloga to czysta przyjemność! :)zazdroszczę Ci tak urokliwego i cudownego widoku z balkonu!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jakiś czas temu na blogu w komentarzach wspomniałaś, że nie wiesz co chcesz studiować po powrocie do Polski, nie wiem jak potoczyła się ta dyskusja dalej ale pamiętam że myślałaś o anglistyce. I teraz w sumie tak się zastanawiam czy nie warto by było spróbować sił w dziennikarstwie. Moim zdaniem jesteś do niego stworzona.
    wpis zresztą jak zawsze niesamowicie ciekawy.:)
    karo

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaaa to musze zostawic slad - ogladaliscie moj ulubiony program "Amazing Race" :))) Juz niebawem startuje 17 sezon i nie moge sie doczekac. Zawsze mi sie marzylo w nim wystartowac. Poza tym w 16 serii bylo wlasnie San Francisco o czym juz kiedys wspominalam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. widzialam kiedys na Twoim blogu wpis albo link do wywiadu, w ktorym podajesz adresy stran z tanimi biletami lotniczymi. Szukalam tego teraz, ale nie moge znaleźc. Czy moglabys mi podac linka chociazby do tego wywiadu, w ktorym o tym piszesz? Bylabym bardzom wdzieczna.
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  10. Misia wymiata ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytając i oglądając aż mi się zakotłowało z wrażeń i ekscytacji w brzuchu :) teraz, po przeczytaniu sama się zastanawiam, czy po skończeniu studiów nie wybrać się w podróż dookoła świata z ukochanym :)
    A tak btw to nagie plecy Barnaby wyglądają mega sexownie na Twoim zdjęciu ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Z postu na post Twoj blog jest coraz ciekawszy, Jak Ty to robisz? A tak na serio to bardzo jesem z Ciebie dumna. Czy wracasz na chwiledo Europy czy zostajesz na kolejny rok?Ja lece juz po jutrze...

    OdpowiedzUsuń
  13. ta pasta to chyba arabiatta, ale głowy nie dam;) pozdrawiam! kotinka

    OdpowiedzUsuń
  14. Moim zdaniem cały Barnaba wygląda mega seksownie ;)
    Lady M.

    OdpowiedzUsuń
  15. otworzono w SF lokal wyborczy? ;)
    pozdrawiam,
    Ola.

    OdpowiedzUsuń
  16. Kawa-mojito?! Brzmi ciekawie...

    OdpowiedzUsuń
  17. n-> Nie mam pojęcia, a gdybym zrobiła przerwę, to byłaby znacznie krótsza niż do września;).

    Nat-> Tak, znam Kingę Choszcz, choć nie czytałam żadnej jej książki.

    karo-> Prawda jest taka, że ja niczego nie chcę studiować i nie widzę dla siebie kierunku. Dziennikarstwo jest dla oczytanych osób, które świetnie piszą, a ja mało czytam i piszę przeciętnie. Nie widzę siebie jako dziennikarki.

    Kasia-> Ryanair.com

    gosia-> Jesteś ze mnie dumna? Ojejj, Ty to jesteś kochana:))). Nie mogę wrócić, bo nie wpuściliby mnie z powrotem, musiałabym się znowu o wizę ubiegać, a będąc tutaj wystarczy mi jeden dodatkowy formularz do starej wizy.

    kotinka-> Pamiętam, że nie była to arabiatta i miała nazwę, której wcześniej nie znałam;).

    Ola-> Tak, można w SF głosować. Ja o tej możliwości dowiedziałam się na 30min przed zamknięciem rejestracji online i nie miałam przy sobie paszportu, który był potrzebny. Za to reszta osób z tego wpisu będzie głosować.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ulka, to nic dziwnego, ze tak przytylas, skoro Ty caly czas jesz :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Nic dziwnego, że chce zrobić przerwę na blogu, skoro piszecie takie durne komentarze. Myślę, że to indywidualna sprawa każdego człowieka, czy przytył czy schudł, ważne, żeby dobrze się z tym czuł i był zdrowy. Choć osobiście nie zauważyłam żadnej zmiany w wyglądzie, chyba że na lepsze.
    Radziłabym niektórym, by zajęli się swoimi sprawami - w sumie sama powinnam, zwykle nie piszę takich komentarzy, ale jak czytam te wszystkie "ale przytyłaś", "ale zbrzydłaś" to nóż się w kieszeni otwiera.
    I na koniec trochę złośliwości - założę się, że - jak to zwykle bywa - osoba, pisząca komentarz nie wygląda zbyt ciekawie.
    Pozdrawiam wszystkich złośliwców!

    OdpowiedzUsuń
  20. Nazwa paczka brzmi zachecajaco , uwielbiam takie polaczenia smakow. :)
    Mialas jakies zle doswiadczenia z couch surfingiem ? Narazie wyglada na to, ze masz niezwykle szczescie trafiac na pozytywnych ludzi :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonimowy z 20:17-> No jasne, od powietrza się przecież nie tyje;). Tyle tylko, że nie wiesz ile jem, bo to co jest na zdjęciach, to tylko kilka dań wyrwanych z całego tygodnia;).

    Maddie-> Nie miałam żadnego złego doświadczenia z couchsurfingiem, ale niektóre były neutralne.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ulu , nawet nie wiesz ile przyjemności daje mi czytanie Twojego bloga. Za każdym razem gdy wchodzę na Twoją stronę czuję jakbym wyruszała w podróż. To cudowne i fascynujące uczucie.
    Pisz jak najczęściej bo mam dziwne ( :D ) wrażenie, że takich ludzi jak ja , którzy mogą się naprawdę odprężyć podziwiając Twoje podróże , jest wiele.
    I wszyscy Ci oczywiście bardzo zazdrościmy :D

    pozdrawiam
    meg

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja też dołączam do wszystkich, którzy czytając Twojego bloga czują się jakby przenieśli się do innego świata. Twoje wpisy śledzę już chyba od roku, wszystkie są bardzo ciekawe. Mam nadzieję, że i mi uda się kiedyś wyjechać do USA...Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Ula!
    Czytam Twojego bloga od bardzo dawna i to Ty spowodowałaś, że również zamierzam wyjechać jako Au Pair. Jestem na etapie robienia prawa jazdy i zdobywania większej ilości godzin do referencji. : ) Polecasz tą "firmę" dzięki której wyjechałaś? Nie robią dziwnych problemów? Jeśli możesz, to odpisz mi na meila: ee_lol@o2.pl : )
    POZDRAWIAM z letniego Gdańska : )

    OdpowiedzUsuń
  25. Dziś oglądając na Vivie klip Love Generation, wspomniało mi się, jak wczoraj oglądałam rzeczony popularny punkt widokowy na GG u Ciebie, huhu. :D Pozdrawiam Cię, nieugięty wędrowniku!

    OdpowiedzUsuń
  26. makaron tak zrobiony sie nazywa AMATRICIANA - i chociaz nie lubie boczku, to w tym wypadku uwielbiam! ;-)
    oj Ula... dzielnas! ;)
    Balbina.

    OdpowiedzUsuń
  27. jakim aparatem robisz zdjęcia, jesteś z niego zadowolona?

    Martyna

    OdpowiedzUsuń
  28. a ja się chciałam dowiedzieć, czy ciężko było zdobyć odpowiednie referencje na wyjazd au pair i co rozbiłaś, by je zdobyć? ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. no tak, ale pokazujesz na zdjęciach takie tuczące dania i opisujesz, że dzisiaj jadłaś: to, to, to i to, później się jeszcze kusiłaś na to... :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Do tych, których mój blog rzekomo przenosi w inny świat-> Cała przyjemność po mojej stronie!;)))))

    Anonimowy z 21:59-> Polecam Cultural Care jak najbardziej;).

    Balbina-> Dokładnie! To była amatriciana, dzięki!:)

    Martyna-> Canonem 550d, poprzednio Canonem 400d i z obu jestem zadowolona.

    Anonimowy z 16:58-> Nie było ciężko, bo wszystkie referencje były od znajomych osób (bo opiekowałam się tylko dziećmi znajomych), więc była to kwestia poproszenia ich.

    Anonimowy z 18:33-> Które dania są TAKIE tuczące? To oczywiste, że nie jem tylko warzyw na parze i gotowanej piersi z kurczaka, bo nie na tym polega miłość do jedzenia. Zdrowe jedzenie, to zróżnicowane i nie wyklucza większej ilości kalorii od czasu do czasu. Nie muszę się też wyrzekać deserów, bo ważąc 49kg jadłam to samo, tyle że mniej i miałam więcej ruchu. Zresztą, kurczę, o co w ogóle chodzi? Chcesz mi uświadomić dlaczego przytyłam, a ja doskonale znam powody i niczemu się nie dziwię. Ubolewać nad swoją tuszą mogę tak czy siak, nawet jeśli znam przyczynę mojego złego wyglądu.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ula może jednak rozważ dziennikarstwo - ja jestem na tym kierunku nieco z przypadku, na specjalności PR (UWr), pisania nie ma tu wcale (też nie lubie pisać) czytać niczego nie trzeba a cenieni sa ludzie z pasją i pomysłami
    pozdrawiam kotinka

    OdpowiedzUsuń
  32. powinnaś spisywać swoje wszystkie podróże! niezła książka by była:P

    A na 12 zdj(jeśli dobrze liczę) udało ci się taki malutki street fashion umieścić :) Nie spotkałam się jeszcze z nikim na ulicy ubranym w krótkie leginsy (?) i szorty :)
    A odnoszę takie wrażenie, może mylne, że w USA ludzie mają bardziej 'luźne' (mam namyśli, że ich strój jest jakby 'mało przemyślany' i luźny, a nie takie dopasowane wszystko kolorystycznie itp, powiedziałabym, że łamią wszystkie tego typu zasady, zestawiają wielkie kontrasty itd. mam na dzieję, że wiesz o co mi chodzi:))podejście do mody, co zresztą jest czasem naprawdę świetne!

    Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
  33. Już od bardzo dawna obserwuję z uwagą Twojego bloga. Z ciekawością oglądam zdjęcia.
    Jestem pełna podziwu dla Ciebie i bardzo Ci zazdroszczę odwagi. Bo trzeba mieć odwagę, żeby pojechać (jakby nie patrzeć) na drugą półkulę i realizować swoje marzenia.
    Osobiście uwielbiam podróże. Fascynują mnie inne kultury. Skrycie marzę o Tanzanii.
    Życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  34. A zapomniałabym!
    Absolutnie nie przejmuj się głupimi komentarzami obrażającymi Cię, bądź komentującymi w krytyczny i agresywny sposób. Nie warto!

    OdpowiedzUsuń
  35. Hej Ula!
    Będziesz głosować w drugiej turze wyborów prezydenckich? ;)
    Keyti

    OdpowiedzUsuń
  36. ULA ULA!!!!!!! nie kończ pisania. a jak masz gorszy dzien to zapraszam do siebie do Warszaffki na kawkę i ciasko i plotki :) całuję mocno i mnie tez przenoszisz w inny świat :)) Annia

    OdpowiedzUsuń
  37. nie chodzi mi o to, że chcę Cię uświadomić, że przytyłaś, przecież to indywidualna sprawa i doskonale wiem, że zdajesz sobie z tego sprawę. Gdzieś napisałaś, że 'trochę Ci się przytyło', no to zasugerowanie tego, że jesz dużo chyba jest powiązane z tym, że to robisz :)
    nie gniewaj się, nie miałam złych zamiarów :)

    OdpowiedzUsuń
  38. jakis czas temu pisalas o tym, ze kiedys bardzo schudlas. jak to zrobilas?

    OdpowiedzUsuń
  39. Zazdroszczę. Stęskniłam się za meksykańskim żarciem. Ostatnio na spacerze po Gliwicach odkryliśmy budkę Mexico. Podlecieliśmy obślinieni, a tam... zapiekanki, hamburgery i kebab.
    No i fajnie mecze USA oglądać w Stanach...

    OdpowiedzUsuń
  40. Gosiu jestes z Gliwic? oooo pozdrawiam bo ja rowniez i co ciekawe Ciebie chyba tez na blogu podczytywalam jesli dobrze kojarze :-)

    pozdrawiam Autorke i gratuluje kolejnych ciekawych przezyc :)Justyna

    OdpowiedzUsuń
  41. Anonimowy z 16:27-> Znacznie ograniczyłam ilość spożywanego jedzenia. Kiedyś się jadałam do syta każdym posiłkiem, często napychałam do pełna, a odkąd zmniejszyłam porcje, waga stopniowa spadała, aż doszłam do wagi z którą czułam się dobrze.

    OdpowiedzUsuń