Wieczór rozpoczęliśmy od piwa w barze na plaży.
Ja, Oliver, jego siostra, Mike i jeszcze jeden surfer usiedliśmy na ławce przy piasku i gadaliśmy o wszystkim w oczekiwaniu na kolację.
Później przeszliśmy kawałek plażą, aż dotarliśmy do celu. Tuńczyk został właśnie wrzucony na grilla.
Impreza odbywała się przed domem na plaży jednego z przyjaciół Mike'a, Joe. W Kaliforni dom w takim miejscu byłby wart ponad milion dolarów, a tutaj na plaży stała prosta chata, którą zbudowała grupa przyjaciół.
Pozostałości po sałatce z grillowanymi kalmarami, z pomidorami i kolendrą.
Czułam się jakby był środek wakacji.
Dorośli jedli i pili, a obok w piasku bawiły się dzieci.
Podczas kolacji miałam więcej czasu, żeby pogadać z Oliverem i Mike'iem, który m.in opowiedział mi interesującą historię swoich tatuaży.
Wyczekiwana kolacja!
Po raz piewszy jadłam tak świeżego tuńczyka z grilla, kalmary były równie pyszne, do tego całe to otoczenie, atmosfera, szum fal i cóż mogłam powiedzieć? Otwarcie przyznałam, że brak mi słów, a moje oczy i uśmiech wyrażały chyba wszystko.
Sos do maczania ryby z sosu sojowego, octu, pomidorów i cebuli.
Później zaczęły się opowieści o tym jak Joe walczył na wojnie w Kambodży i że do dzisiaj ma problemy psychiczne z tym związane. Jak milknie na dłużej to znaczy, że musi wziąć leki. Wszyscy byli tak przekonujący, że szybko łyknęliśmy z Oliverem i jego siostrą tą historię, a na drugi dzień okazało się, że to był tylko żart, chociaż ja do końca nazywałam go "Joe, the soldier" ;).
Ten kotek był podłym, agresywnym kotkiem, który atakował inne kotki i wołaliśmy na niego "the a**hole cat".
Deborah poszła spać, później pożegnał się z nami również Oliver, a ja zostałam z resztą i nasłuchałam się jeszcze trochę zabawnych historii z życia lokalnej grupy surferów.
Ciepło, bliskość morza, dobre jedzenie i towarzystwo to chyba najlepsze połączenie z możliwych;).
tylko pozazdrościć. :)
OdpowiedzUsuńNie no, następnym razem zabieram się z Tobą! ;))
OdpowiedzUsuńKurcze, tak bardzo chciałabym kiedyś odbyć taką podróż...
Praktycznie pusty talerz podpisany "sałatka z grillowanych kalmarów, z pomidorami i kolendrą" to mistrzostwo! :D
OdpowiedzUsuńHaha, no dobra, zmienie na czas przeszły;).
UsuńNiepowtarzalna atmosfera bije z tych zdjęć :).
OdpowiedzUsuńPo prostu łał.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowita! :) każdego posta na Twoim blogu czytam z zapartym tchem :) Pozdrowienia z Londynu!
OdpowiedzUsuńnieźle Was wkręcił ten Joe :D
OdpowiedzUsuńCzytam Cię w akompaniamencie The Doors i życzę sobie takiej podróży! Jesteś wspaniała, wierzę że kiedyś się spotkamy! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! Jeżeli będziesz gdzieś blisko, to daj znać:).
UsuńCudownie!
OdpowiedzUsuńWyglądacie na szczęśliwych :)
OdpowiedzUsuńniesamowite przeżycia, na prawdę super !
OdpowiedzUsuńczytając posta i ja poczułam zapach grilla, wakacje i usłyszałam szum fal:)
OdpowiedzUsuńUla, Ty to się napodróżujesz! Piękne zdjęcia, Eliza
OdpowiedzUsuńraaaaj! motywujesz do działania. podziwiam!
OdpowiedzUsuńwiem że już tyle osób o to pytało ale nie wiem gdzie są odpowiedzi, z jakiej strony używasz mapki która znajduje się po prawej stronie?
OdpowiedzUsuńDużo jest ich w necie, ale ja skorzystałam z tej: http://www.ammap.com/visited_countries/
UsuńSkąd masz pieniądze żeby tak podróżować?
OdpowiedzUsuńNo rzeczywiście mogłoby być zadane w przyjemniejszy sposób, ale spoko, odpowiem;). Pytanie jest w sumie zbyt ogólne, bo na każdą podróż pieniądze biorę z innego źródła. Na tą podróż złożyła się sprzedaż aparatu, dwóch obiektywów, kilku rzeczy na Allegro i zaległych pieniędzy z reklam. Ale najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że to moja pasja i wiecznie na nią odkładam, więc pieniądze na podróże będę mieć zawsze;).
Usuńanonimowy-chyba sobie zartujesz, czlowieku? Co to w ogole za pytanie?
OdpowiedzUsuńUla, odczułaś w jakiś sposób trzęsienie ziemi, czy Filipin w ogóle nie dotknęło? A mówi się tam o tym, czy nie bardzo?
OdpowiedzUsuńNie odczułam, ale na Filipinach nie ma mnie od ponad tygodnia, dzisiaj jestem w Malezji.
Usuńa ja też byłam ciekawa skąd Ulu masz pieniążki na tak liczne podróże ;)
OdpowiedzUsuńJa narazie trochę bardziej ekskluzywniej ( jak dla mnei gorzej ), bo wykupuję czasy z biurem podróży i lecę, ale na innego typu podróże to mama by się nie zgodziła wczęsniej, bo 18 lat w listopadzie skończyłam, więc dopiero świat stanie otworem przede mną :)
a znasz jeszcze jakiś język niż angielski?
Pozdrawiam z deszczowego Wrocławia :)
Niemiecki (ale ciężko mi się mówi, bo rzadko używam) i uczę się hiszpańskiego.
Usuńświetne zdjęcia i ciekawy opis. porządny blog, bo wreszcie jakiś inny od szafiarskich czy wypocin nudnego człowieka. widać że masz pasję, a najpiękniejsze jest to że ją realizujesz.
OdpowiedzUsuńW takim razie pięknie dziękuję:)
Usuń