3 kwi 2012

On the Philippine road.

Z czym kojarzyły Wam się do tej pory Filipiny?

Zanim głębiej zainteresowałam się tym krajem, na myśl przychodziło mi kilka rzeczy:
- Krwawy rytułał krzyżowania w Wielki Piątek
- Balut, przez to, że wielkrotnie widywałam ten przysmak w programach podróżniczo-kulinarnych
- Filipiny jako najbardziej katolicki kraj Azji
- Philippines znajduje się zawsze tuż przed Polską na liście krajów świata, kiedy np. wybiera się w internecie miejsce zamieszkania
- Moja mama korespondowała w młodości z ludźmi z różnych stron świata i pamiętam, że jeden z jej 'pen pali' pochodził z Manili

Filipiny odznaczają się na tle innych azjatyckich krajów. Pomimo umiejscowienia na mapie na Dalekim Wschodzie, mają w sobie dużo cech zachodnich. Sam kraj położony jest na ponad 7 tysiącach wysp i cechuje się wewnętrzną różnorodnością. Prawdopodobnie najlepszym miejscem do zapoznania się z filipińską kulturą jest główna wyspa, Luzon, a przede wszystkim jej północ. W górach Kordylriery Centralnej, na północ od Baguio City wciąż można znaleźć ludzi, których styl życia nie zmienił się od pokoleń. Południe Filipin to większe i mniejsze wyspy, z których część jest popularną destynacją turystyczną dla ludzi spragnionych palm i przejrzystej wody.

Duży wpływ na to jak Filipiny wyglądają dzisiaj, miała oczywiście historia. Od X do VI wieku państwo utrzymywało kontakty handlowe z Chinami, później dotarł tutaj Magellan i praktycznie cały archipelag został podbity przez Hiszpanię. W końcu Hiszpanie musieli oddać władzę Amerykanom, ale w trakcie II Wojny Światowej jeszcze Japończycy przejęli kraj na kilka lat. Jednak po wojnie Amerykanie wyparli Japończyków i zostali na Filipinach aż do początków lat 90tych, kiedy ostatnie bazy amerykańskie zostały zlikwidowane.

W związku z dużym wpływem ze strony Stanów Zjednoczonych w przeszłości, większość ludzi mówi tutaj po angielsku. Młodzi, starzy, jedni lepiej, inni gorzej, ale praktycznie wszędzie można dogadać się w tym języku i razem z filipińskim (zwanym tagalog), jest językiem urzędowym.
 Osobiście byłam zachwycona telewizją, ponieważ większość programów emituje amerykańskie filmy, seriale i telewizyjne show. W tanim hotelu może i nie miałam okna, śmierdziało wilgocią, ale mogłam  obejrzeć przed snem „Good Will Hunting“, „Little Miss Sunshine“ czy ostatni sezon Gossip Girl;). Prasa również wydawana jest po angielsku, czyli kolejne duże ułatwienie dla przyjezdnych.

Wszyscy ludzie, których napotkałam na swojej drodze byli mili i pozytywnie nastawieni. Zawsze skorzy do pomocy, nie oczekując niczego w zamian, chyba, że w ten sposób zarabiają pieniądze, ale takich nie trzeba prosić o pomoc, bo sami wchodzą pod nogi i po wszystkim rzec jasna oczekują napiwku;). W zasadzie nic nowego i nie powiedziałabym, żeby na Filipinach było to częściej spotykane niż w wielu innych krajach. Po prostu charakterystyczna cecha biedniejszych krajów.
Nie spotkałam się z sytucją w której z racji bycia turystką musiałam płacić za coś więcej niż ludność lokalna. Spodziewam się, że takie sytuacje się zdarzają, ale mnie ominęły.
Interesujący wydał mi się wygląd Filipińczyków. Gdyby ktoś zapytał mnie jak wygląda przeciętny mieszkaniec tego kraju, nie wiedziałabym co powiedzieć. Jestem w stanie rozpoznać Chińczyka, Japończyka czy Koreańczyka, ale na widok Filipińczyka równie dobrze mogłabym pomyśleć, że jest to mieszkaniec Ameryki Południowej. Niektórzy mają wyraźnie skośne oczy i widać, że są z Azji, ale nie wszyscy. Podobnie wyglądających ludzi widywałam w Peru czy Meksyku, a więc po twarzach ludzi da się zauważyć hiszpańską przeszłość.


Przy okazji kolejnych postów napiszę więcej o Filipinach, ale teraz zerknijcie na poniższe zdjęcia. Zrobiłam je w drodze z Baguio do San Juan. Z wysokości 1300m zjechaliśmy do poziomu morza. Była to jedna z moich najlepszych podróży autobusem. Kiedy przyszłam na dworzec powiedziano mi, że nie ma już wolnych miejsc i odeszłam kilka metrów dalej. Panowie chyba przejęli się moim losem, bo po kilku minutach jeden z kierowców podszedł do mnie i spytał czy chcę usiąść na miejscu drugiego kierowcy. Ucieszyłam się, bo trasa prowadziła przez krętą, górską trasę, a miejsce z przodu oznaczało to, że całą drogę będę mieć świetne widoki!
Kiedy staliśmy przez chwilę w korku, kierowcy kupili gotowaną kukurydzę, którą później podzielili się ze mną, co było urocze. Siedzeliśmy więc w trójkę, kierowca, drugi kierowca na schodku pośrodku i ja, podejrzanie ucieszona dziewczyna, ciągle pstrykająca foty nudnej trasy, którą panowie jeżdżą pewnie codziennie;). Wiecie jak to jest z jazdą autobusem czy pociągiem, zazwyczaj nie możecie się doczekać aż dotrzecie do celu. Tym razem chciałam, żeby ta podróż nie miała końca.


 Bus Nike. Dzieciaki zauważyły, że robię im zdjęcia, więc same wyciągnęły aparat i miały ubaw;).
 Przypomnienie dla kierowców, 10 przykazań przy drodze.
Tutaj nikogo nie zdziwiłoby, że lubię jeździć w bagażniku, ale nie próbowałam jeszcze jazdy na dachu samochodu i nie mogę się doczekać, kiedy nadejdzie ten dzień.
 Zawstydzony pan kierowca z kolbą kukurydzy w ręku.

26 komentarzy:

  1. ojej. chyba przestanę tu zaglądać i czytać Twoje posty, bo inaczej umrę z chęci wyjechania gdzieś daleko daleko. Świetne zdjęcia i relacje. Trzymaj się i korzystaj z uroków podróży całymi garściami!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam właściwie wszystkie Twoje posty i ten dzisiejszy jest jednym z najlepszych na blogu! Widać że jesteś w swoim żywiole!
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. aż mam ochotę pojeździć beztrosko na pace albo dachu samochodu :)

    zupełnie inna rzeczywistość niż w Europie czy Ameryce.. a nawet różni się od Afryki. Bardzo interesujący post! :)
    martijaaa

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja mam jeszcze jedno pytanie odnośnie canona! Mianowicie - co brać: body za 2400 PLN, body z 18-55 za 2600 PLN, body z Tamronen lub Sigmą 18-200 za 3200 PLN czy body z 18-200 + 55-250 za 3400 PLN?
    Z góry dzięki za odpowiedź :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. smao body i oddzielnie do tego jakiś lepszy obiektyw - jasne 50 mm/30 mm albo ze zmiennoogniskowych tamron 17-50 f. 2.8

      Usuń
    2. Czyli nawet ten Tamron jest kitowy? Tak się zastanawiam, może da radę trochę popracować na kitowym obiektywie? No chyba że różnica jest naprawdę duża i to się po prostu nie opłaca?

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba zaczynam zbierać pieniądze i na wakacjach robię pierwszego małego tripa.;]
    Ula a mogłabyś mi napisać jaki koszt był tej podróży tak mniej więcej?

    OdpowiedzUsuń
  7. ech, sama właśnie wróciłam z tygodniowego wyjazdu, ale Twoje wpisy i zdjęcia robią mi tylko ochotę na więcej! no i pokazują, jak mało moja wycieczka była egzotyczna! Zazdroszczę i jak zawsze czytam z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  8. http://kwejk.pl/obrazek/1065595/gofry.html

    Ula, czy mi się wydaje czy drugie zdjęcie jest Twojego autorstwa?

    ps. Ogromnie zazdroszczę Ci tych podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam Twój cały blog na raz i jestem Tobą zachwycona...;)Masz wspaniałe życie, nie jeden Ci go zazdrości a wśród nich na 1000% ja...;)
    W czerwcu wylatuje do NY na 2 miesiące i bede mieć duuuzo czasu na odwiedzenie różnych ciekawych miejsc, tylko że nie bardzo wiem gdzie isc...;D Polecisz cos...?;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niecierpliwie czekam na każdy Twój wpis ! Prowadzisz niesamowity tryb życia i w równie niesamowity sposób czuję się jakbym była gdzieś obok kiedy opisujesz swoje wycieczki :)

    Dzięki za "wirtualny" pobyt w NY oraz SF. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Właśnie czytając 'Fado' Stasiuka natknęłam się na takie zdanie: Podróżować znaczy żyć. A w każdym razie żyć podwójnie, potrójnie, wielokrotnie. Od razu o Tobie pomyślałam. Widać z każdej strony jak życie w podróży Cię cieszy, jaka jesteś szczęśliwa! Życzę Ci wiele takich wspaniałych chwil. Zdjęcia są świetne. Z pierwszego posta z podróży spodobał mi się najbardziej chłopiec w aucie. Jak najwięcej zdjęć i wiadomości! Obserwuje cały czas:)

    Pozdrawiam serdecznie!

    PS
    Muszę się doradzić, ale nie wiem czy masz teraz czas na odp na maila???:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny post! Piszesz o historii Filipin, a wcale nie czyta się tego ze znudzeniem, wręcz przeciwnie ;) Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś odbyć taką podróż.

    OdpowiedzUsuń
  13. to smutne. kiedy myślę FILIPiny, to na myśl przychodzi mi mój drogi przyjaciel Filip.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ula,
    Ile Azjatyckich krajów miałaś okazje poznać, że stwierdzasz iż cyt. " Filipin nie można porównać do żadnego innego azjatyckiego kraju" ???
    Pozdarwiam,
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, użyłam zbyt mocnego określenia. Po prostu Filipiny są pod pewnymi względami naprawdę inne od reszty azjatyckich krajów i nie muszę znać całej Azji, żeby to wiedzieć, ale zmienię to zdanie na coś bardziej odpowiedniego!

      Usuń
  15. Wspaniałe zachowanie ze strony kierowców; aż mam ochotę uściskać pana, którego sfotografowałaś! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. http://www.papilot.pl/lifestyle-ciekawostki/17610/Chinski-rarytas-kulinarny-Jajka-gotowane-w-moczu-mlodych-chlopcow-Tak-naprawde.html
    może tego spróbujesz niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dobre, nie słyszałam o tym wcześniej :P

      Usuń
  17. Hej Ula ;),
    We wrześniu chciałabym się wybrać do Londynu. Mam pytanie odnośnie hosteli, czy wybór mieszanego hostelu, czyli faceci/kobiety w jednym pokoju to dobry pomysł?

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dwa tygodnie będę tę opcję wypróbowywała w Danii :D Po powrocie mogę Ci napisać jak było.

      Usuń
    2. ja polecam mieszane dormy z wlasnego doswiadczenia ;-) Przewaznie mialam o wiele bardziej normalnych ludzi w takim mieszanym pokoju niz kiedy byly tam same dziewczyny :-P Przynajmniej kiedy bylam w Irlandii, bo od tego czasu juz sie nie zdecydowalam na 'female dorm' ;-)

      Pozdrawiam -- Buka

      Usuń
    3. Spałam w różnych i jeśli chodzi o żeńskie, to przynajmniej są większe szanse na spokój i ciszę oraz mniejsze szanse, że ktoś będzie chrapał!:)

      Usuń
  18. Ujelo mnie to, ze, przynajmniej z tego co napisalas, Filipinczycy sa tacy bezinteresowni i goscinni! Kiedy ostatnio moj znajomy (obcokrajowiec) przyjechal do Polski to najpierw na starowce jednego z wiekszych miast jakis facet zaproponowal mu kupno polskiej waluty (na co on naiwnie sie zgodzil) i w zamian za 50 euro wreczyl mu 200 STARYCH zlotych... A pozniej w moim rodzinnym miescie taksowkarz skasowal go okolo 10 razy tyle ile wart byl przejechany dystans.. Strasznie mi sie smutno zrobilo jak sie o tym dowiedzialam!

    Mysle, ze pod tym wzgledem bardzo Ci sie Japonia spodoba :-) Ja bylam w zeszle wakacje na miesiac, w te lece na 6-7 tygodni i naprawde nie bylam jeszcze w panstwie gdzie ludzie sa tak uczciwi! Moze Ci portfel wystawac z torebki i nikt nawet nie pomysli o tym zeby Ci go ukrasc, a jeszcze ktos pewnie by Ci uprzejmie o tym powiedzial, zeby Ci nie wypadl :-)

    Milej wycieczki i czekam z niecierpliwoscia na wiecej postow z podrozy!

    Buka

    OdpowiedzUsuń
  19. jak pieknie! z niecierpliwoscia czekam na kazdy post z tej wyprawy! :)
    straaasznie ci zazdroszczę, czerp jak najwięcej z podróży! powodzenia i pozdrowienia z nudnej Polski :(

    OdpowiedzUsuń