7 kwi 2012

San Fernando market.

Przed przyjazdem na Filipiny nie miałam raczej w planach odwiedzenia regionu La Union. Znalazłam się tam, bo noc wcześniej autobus, którym miałam jechać dalej w góry był zapełniony do ostatniego miejsca. Opóźnienie wyjazdu oznaczałoby spędzenie większości z kolejnych 3 dni w autobusie, a po moim niekończącym się locie z Europy miałam już trochę dość. Ominęło mnie zobaczenie tarasów ryżowych, ale wiem, że to tylko kwestia czasu, zanim nadarzy się kolejna okazja.
Drogę z Baguio nad morze widzieliście w poprzednim poście. Kierowca wysadził mnie przy głównej drodze niewielkiej wioski San Juan, słynącej z dobrej lokalizacji do surfowania. Heidi poleciła mi niedrogi hotel, który okazał się być po drugiej stronie ulicy od miejsca w którym stałam. Szukając wejścia natrafiłam na bar, gdzie poprosiłam o pomoc. Jeden z surferów zaoferował, że mnie zaprowadzi i w ten sposób poznałam Mike'a. Kilka wymienionych zdań i od razu złapaliśmy wspólny język. Zostałam zaproszona na wieczorną imprezę na plaży, ale najpierw Mike wybierał się na targ, żeby kupić ryby i warzywa do zrobienia kolacji, więc dołączyłam do niego!

Pojechaliśmy jeepneyem do San Fernando, pobliskiego miasta. Był z nami jeszcze chłopak ze Szwajcarii, który mieszkał w tym samym hotelu co ja.
Targ znajdował się pod dachem, był naprawdę duży i spodobał mi się jeszcze bardziej od tego w Baguio. Od pierwszych chwil zachwyciła mnie ilość ryb i owoców morza, ale jeszcze bardziej ich ceny.
Mike z Oliverem wybierali produkty, a ja robiłam w biegu zdjęcia. Na samą myśl o tuńczyku z grilla jeszcze tego samego wieczoru, serce zaczynało mi bić mocniej!;)
Całe życie marzyłam, żeby znaleźć w miejscu, gdzie owoce morza będą tańsze od mięsa, a najlepiej w ogóle w nim zamieszkać i obżerać się rybami i owocami morza do woli. Jak zobaczyłam, że kilogram świeżych kalmarów kosztował na targu trochę ponad 5 zł, to opadła mi szczęka...


Poza tuńczykiem i kalmarami kupiliśmy kilka warzyw i nudle.


 Jeśli zastanawiacie się co jest na zdjęciu z prawej, to są to wodorosty.


Droga powrotna w jeepneyu.
Oliver ze Szwajcarii od 10 miesięcy przebywa na Filipinach, ale już niedługo kończy się jego podróż i wraca do domu.
Zdjęcia z wieczoru na plaży w kolejnym poście.

39 komentarzy:

  1. uwielbiam Twojego bloga, zdjęcia i opisy sprawiają, że mam wrażenie, że byłam w tych miejscach z Tobą, czuć w nich emocje i ekscytację :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny ten targ, bajka :D oj jestem ciekawa opisu smaku potraw :D
    Wesołego jajka !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ula, rewe-rewe-rewe-lacja :)!
    aż mi się zachciało tego tuńczyka...

    OdpowiedzUsuń
  4. zastanawiam się, czy którakolwiek z osób, z którymi rozmawiasz podczas swoich podróży potrafi tak po prostu sobie odejść w inną stronę i gdzieś Cię nie zabrać, nie pokazać czegoś :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, z ludźmi na ulicy aż tak się nie zaprzyjaźniam, ale akurat Mike pokazał mi wiele miejsc podczas mojego pobytu w San Juan;).

      Usuń
    2. To samo mnie zastanawia;). Jestes, jak magnes dla ludzi!

      Usuń
  5. tuńczyki jak tuńczyki, ale zdjęcia są niesamowite! Wyślij jakieś do NG! Koniecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobają Oliwia, ale z tym NG, to już gruba przesada czy też dobry żart;).

      Usuń
    2. Ula, robisz naprawdę dobre zdjęcia, i poważnie niektóre z nich nadawałyby się do NG!

      Usuń
    3. Jestem za ! Zdjęcie z małżami i rybami w wiadrze mają wspaniałą teksturę ;) I zdjęcia ludzi też są dobre ;)

      Usuń
    4. Haha a jak niby możesz stwierdzić tutaj tekstutrę tego zdjęcia? Raczej miałaś coś innego na myśli;)

      Usuń
    5. Przejęzyczenie. ;) Chodziło mi o fakturę :)

      Usuń
  6. Uwielbiam Twoje posty ;)
    Siedzę w Polsce w domu,ale czuję jakbym była tam z Tobą ;))
    Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy :D
    Wesołych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj Ula, uwielbiam z Tobą podróżować :)

    OdpowiedzUsuń
  8. ARBUZYY! "Pojechaliśmy jeepneyem do San Fernando, pobliskiego miasta. Był z nami jeszcze chłopak ze Szwajcarii, który mieszkałam w tym samym hotelu co ja." Błąd się wkradł - mieszkał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurcze ale błąd.A ty nie masz co robić tylko takie błędy wyszukiwać?

      Usuń
  9. Ulka jestes niesamowita. ciagle sie zastanawiam co ty masz takiego w sobie(bo cie nie znam, jedynie przez bloga), ze ludzie poznajac cie, pokazuja ci wiele rzeczy, zaczynaja rozmawiac ;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czy to drugie zdjęcie nie jest przypadkiem Twojego autorstwa? http://demotywatory.pl/3758036/To-co-pieknie-wyglada-na-talerzu

    OdpowiedzUsuń
  11. Świeże owoce, o zjadłabym, zjadła!

    OdpowiedzUsuń
  12. Na Filipinach mają coś takiego jak Wielkanoc ? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ula napisała w ostatnim poście, że to najbardziej katolicki kraj Azji, więc sama sobie odpowiedz;).

      Usuń
    2. Przecież to właśnie na Filipinach jest tak głośni obchodzony Wielki Piątek - ludzie sami przybijają się do krzyża.

      Usuń
  13. możesz zdradzić co to za stworki na ósmym zdjęciu z prawej strony ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znałam ich angielską nazwę, ale nie mogę sobie przypomnieć!

      Usuń
    2. Po angielsku Sea Urchin, a po polskiemu na wikipedii pisze Jeżowce. Raczej sie w polsce tego nie znajdzie.
      -Misiek

      Usuń
  14. rewelacyjne zdjęcia! zazdroszczę podróży :)

    OdpowiedzUsuń
  15. świetne zdjęcia, a najładniejsze (haha) jest to z Oliverem ze Szwajcarii <333 ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. widzisz świat nie kończy się na NY i poziom bloga nie spadł po Twoim wyjeździe ze Stanów. Super fotorelacja.. i cieszę się, że chociaż trochę mogę zorientować się jak wygląda życie, kultura itd. na wschodzie :) dziękuję!

    martijaaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym powiedziała, że jednak spadł, bo na co dzień jestem w Birmingham i nic się nie dzieję;).

      Usuń
  17. czekam na kolejną dawkę niesamowitej podróży :) ach, wesołych świąt jeśli obchodzisz:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej Ula,
    Czy wszystkie hostele/noclegi/couchsurferów organizujesz zwykle już przed wyjazdem czy dopiero na miejscu?
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli jest to kilkudniowy wyjazd to przed, ale teraz załatwiam to też na miejscu i np. nie mam jeszcze noclegów na najbliższy tydzień.

      Usuń
  19. piękne zdjęcia obserwuje i zapraszam http://madeedream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. przepiękne zdjęcia! jestem oczarowana :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękne fotki!

    Kalina

    OdpowiedzUsuń