6 cze 2010

Yosemite Park.

Park Yosemite to jedno z miejsc, które bardzo chciałam odwiedzić podczas pobytu w Kalifornii.
Wyjazd był spontaniczny i zdecydowałam się na niego zaledwie dzień wcześniej. Dużo czasu spędziłyśmy w samochodzie, ale obserwowanie widoków z okna samochodu to też przyjemność. Krajobraz zmieniał się kilkakrotnie, temperatura rosła w miarę przemieszczania się w głąb Kalifornii, a po 3,5h jazdy byłyśmy na miejscu.
Największe wrażenie w Yosemite zrobiła na mnie wysoka na kilometr skała El Capitan, jedno z najpopularniejszych celów wspinaczkowych na świecie. Widok tej pionowej ściany robi niezwykłe wrażenie...


Wyruszyłyśmy po 5 rano, drogi były puste, a wschodzące słońce sprawiło, że wszystko wyglądało ładniej niż zawsze.

Zatrzymałyśmy się na małą przerwę na stacji benzynowej. Było po 8, a my się czułyśmy jakby było popołudnie;).

Zimne waniliowe Frappuccino na przebudzenie i orzeźwienie.

Po dojechaniu na miejsce odnalazłyśmy camping, gdzie planowałyśmy spędzić noc. Nie było wolnych miejsc, a pierwsi zainteresowani czekali pod campingiem od 6. Cała reszta campingów też była zajęta, bo zazwyczaj rezerwację trzeba robić pół roku wcześniej. Dostałyśmy numery telefonów do noclegów na zewnątrz parku, ale nigdzie nie było wolnych miejsc.

Po parku jeździ darmowy autobus, którzy zatrzymuje się w miejscu rozpoczęcia wielu tras. Zaparkowałyśmy samochód, przebrałyśmy się, dojechałyśmy do trasy i ruszyłyśmy na pieszą wycieczkę.

Skały, wodospady, rzeka... widoki były piękne, tylko ostre przedpołudniowe światło beznadziejne do robienia zdjęć;).


W Yosemite żyje dużo niedźwiedzi Grizzly, które spotyka się na co dzień. Na campingach jedzenie można przechowywać tylko w tamtejszych metalowych szafkach zamykanych na kłódkę, w przeciwnym razie trzeba liczyć się nocną z wizytą niedźwiedzia w namiocie.


Wodospad Vernall.

Tutaj się rozdzieliłyśmy. Kristyna i Rahel zawróciły bo uznały, że nie dadzą rady, a ja z Johaną i Jitką poszłyśmy dalej.

Kolejny wodospad.


Najbardziej nie podobało nam się to, że park był zatłoczony. Mnóstwo ludzi na trasach, głównie przez to, że był to długi weekend, a pogoda piękna.


Po dotarciu do wodospadu Nevada, zaczęłyśmy wracać.

Po pobudce o 4 rano, kilku godzinach jazdy, wspinaczce i zejściu, byłyśmy naprawdę zmęczone.

Nasz plan nocowania w parku nie powiódł się, więc musiałyśmy zadecydować co będziemy robić dalej. Spośród wielu różnych opcji wybrałyśmy w końcu jedną i zadecydowałyśmy, że oddalimy się jeszcze bardziej od SF, ruszymy na południe do Parku Sekwoi, nocleg znajdziemy po drodze, a niedzielę spędzimy na oglądaniu największych drzew świata.

Nie miałam za bardzo okazji sfotografować skałę El Capitan, to zdjęcie zrobiłam w drodze powrotnej z samochodu.

To również.

Zatrzymałyśmy się też w punkcie widokowym, skąd rozpościerał się przepiękny widok, którego zdjęcie zdecydowanie nie odzwierciedla... Po lewej El Capitan.

Zbliżenie.

I kolejny punkt widokowy.

Po długiej górskiej trasie, krajobraz w końcu znowu stał się płaski. Po zachodzie słońca chciałyśmy jak najszybciej znaleźć nocleg.

Zatrzymałyśmy się w pierwszym lepszym motelu w mieście Fresno. Nie był to nasz wymarzony camping w Yosemite, namiot i śpiwory się nie przydały, ale nigdy wcześniej nie spałam w typowym amerykańskim motelu (ten skojarzył mi się z mieszkaniem serialowego Dextera), więc to też była jakaś przygoda;).

Po zaniesieniu rzeczy do pokoju usiadłyśmy na krawężniku przed motelem. Poczułyśmy prawdziwe wakacje, bo była to ciepła letnia noc, jakie w naszej okolicy nad oceanem się nie zdarzają, za to w rodzinnych Niemczech, Czechach i Polsce- tak:).

Motel Sequoia dobrze wpasował się nazwą w plan na następny dzień;).

21 komentarzy:

  1. możesz fonetycznie napisać jak się czyta nazwę parku?

    OdpowiedzUsuń
  2. piękne widoki

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne widoki , przyjemne towarzystwo , góry i typowy amerykański motel. Udana wycieczka! :)

    http://megwearsviolet.blogspot.com/

    pozdrawiam
    meg

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny taki wypad. Pogoda cudna, świetne towarzystwo ... fajnie Ci ;)

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. @ anonimowy: http://inogolo.com/pronunciation/Yosemite

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawno nie było takiego posta, tyle Twoich zdjęć:) Fajnie:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że się dobrze bawiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  8. O kurczę... Nie wiem czemu ale przypomniała mi się wyprawa do kanionu Verdun :) Zazdroszczę Ci tych podróży, ale mam dopiero 16 lat, jeszcze zdążę odwiedzić kilka miejsc :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ula, jesteś zdecydowanie najładniejsza z tych dziewczyn! polki górą! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tęcza na 12 zdjęciu jest śliczna ;D.
    Zapraszam do mnie,
    http://addandmix.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. powiem ci, że najbardziej z całej wyprawy zazdroszczę ci tego krawężnikowego relaksu przy piwie! :P żartuję oczywiście, piwo jest super, ale jednak taka wyprawa po parku musi być lepsza ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mi park Yosemite kojarzy się nieodłącznie z tapetą w starym Windowsie;)
    Widoki niesamowite. Oglądam Twoje zdjęcia i nie mogę się nadziwić, że w Ameryce jest naprawdę tak, jak pokazują w telewizji;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Anonimowy z 10:42-> renatka podała Ci dobrego linka:).

    OdpowiedzUsuń
  15. Takie motele kojarza mi się z prostytutkami i alfonsami ;)))) Czyli u was tez był długi weekend. Ja spedziłam go m.in. na plaży. Możesz zerknąc u mnie na fotki ;) Pogoda była boska!

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepiękne widoki, piękny wodospad! Nie chciałabym spotkać niedźwiedzia w moim namiocie :P I faktycznie jak mieszkanie Dextera! - Truskawka

    OdpowiedzUsuń
  17. Moi rodzice byli wm tym parku i wrócili zachwyceni...
    A co do motelu marzy mi się nocleg w takim:)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Anonimowy z 18:11-> A jakże! ;)

    OdpowiedzUsuń