Część z Was już wie, że postanowiłam przedłużyć swój pobyt w USA o kolejny rok.
Czas spędzony w Stanach był dla mnie na tyle fajny, że wyjątkowo ciężko byłoby mi niedługo przerwać tą przygodą i wrócić do Polski. Nie wiem co mogłabym teraz robić po powrocie, ale wszystkie opcje jakie przychodzą mi do głowy podsuwają mi jednocześnie obraz Uli z miną smutną.
W takiej sytuacji widzę tylko jedno rozwiązanie- zabrać się za spełnienie kolejnego marzenia, bo przecież życie jest krótkie, a ludzie o niespełnionych marzeniach zazwyczaj przypominają sobie za późno.
Niektórzy mogą powiedzieć, że to uciekanie od rzeczywistości, ale ja uważam, że rzeczywistość tworzymy sobie sami i nie musi być ona w większości szara.
Jeśli w ciągu jakichś 60 dni nie umrę ani ja, ani nikt z kilku zaangażowanych w ten projekt osób, to we wrześniu spakuję Was wszystkich do mojej walizki (23kg wystarczy?) i zabiorę z wybrzeży Pacyfiku, nad Atlantyk, a jeśli mamy być bardziej szczegółowi to nad rzekę Hudson oraz East River. Nawet nie wiecie ile wspólnego ma to miejsce z niedzielnym finałem piłkarskich Mistrzostw Świata, bo od przodków jednej z finałowych drużyn wszystko się zaczęło.
Woda to zdaje się mój żywioł, więc osiądę na wyspie i to nie tak całkiem bezludnej. Jakieś 2 miliony depczących chodniki i niewielkie ilości zieleni na tak małym obszarze, to spora ilość dwutlenku węgla. Chociaż to zapewne nie ludzie wytwarzają go w największym stopniu, a drapacze chmur, które wpuszczają na ulice słońca jak na lekarstwo. Latem jest ono nieprzyjazne, bo upał zabija większość pozytywnych uczuć do tego miasta, ale zima z kolei zabija od czasu do czasu bezdomnych. Pozostaje wiosna i jesień, które mimo że są trochę cieplejsze od tych samych pór roku w mojej ojczyźnie, to często pada tam deszcz.
Miasto zdarzyło się Wam na pewno widzieć w jakimś filmie, może usłyszeliście o nim w piosence, czy nawet natrafiliście na zdjęcia. Głośno było o nim pewnego września, dnia jedenastego, a sprawca rozgłosu podobno do dzisiaj chowa się w pakistańskich górach.
Słyszałam, że to miasto nie śpi, choć w to nie wierzę, bo snu do normalnego funkcjonowania potrzebują wszyscy. Wołają na nie "Wielkie Jabłko" choć jabłka w tamtejszych sklepach są tak samo czerwone jak w Biedronce, a jabol nawet lepszy w rodzimych monopolowych.
Wiem, że jest to zagadka na miarę nierozwiązywalnego konkursu z fantastycznymi nagrodami, ale nagród brak to i konkursu nie ogłaszam.
Nie będę już Was jednak trzymać w niepewności, czas na (p)odpowiedź. Moi drodzy, mowa o Nowym Jorku.
Teraz trochę o szczegółach, o których zazwyczaj na blogu nie piszę.
Od kilku tygodni szukam host rodziny w opisanym powyżej mieście. A w zasadzie to już nie szukam, bo znalazłam. Pierwsza rodzina, z którą mnie dopasowano, mieszkała na Manhattanie, więc lokalizacja zwaliła mnie z nóg, bo nie liczyłam, że w ogóle uda mi się znaleźć kogoś w mieście. Opiekowałabym się dziewczynką (8) i chłopcem (9), ale od początku miałam jakieś złe przeczucie. Po pierwsze to mam złe doświadczenia z dzieciakami w tym wieku z poprzedniej host rodziny, a po drugie host mama od początku nie wzbudziła mojej pełnej sympatii. Rodzina miała już wiele au pair, napisałam do kilku z nich i okazało się, że moje przeczucia co do host mamy okazały się trafne. Ciężko było mi podjąć decyzję, bo bardzo się spodobałam tej host rodzinie, a lokalizacja kusiła i nie wiedziałam czy się powtórzy. Posłuchałam jednak intuicji i powiedziałam im o moich obawach co do wieku dzieci. Na drugi dzień rodzina postanowiła zwolnić mój profil, bo uznali, że skoro nie byłam pewna, to znaczy, że nie było to idealne dopasowanie. Odetchnęłam z ulgą, że to nie ja musiałam podejmować ostatecznej decyzji.
Tego samego dnia pojawiła się na moim koncie nowa rodzina. Kiedy przeczytałam, że lubią podróżować, korzystać z kulturalnych wydarzeń Miasta, gotować i próbować nowych dań to pomyślałam, że z tymi ludźmi na pewno się dogadam. Dopiero po kilkunastu minutach czytania ich profilu zorientowałam się, że mama i tata mają na imię Zack i Rich. Zgłupiałam. Cofnęłam się i zobaczyłam, że w linijce z wypisanymi członkami rodziny jest " Father & Father". No to jeszcze lepiej! Nie dosyć, że łatwiej się dogaduję z facetami, to jeszcze z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że więcej problemów jest z host mamami niż tatami;).
Po pierwszej rozmowie telefonicznej z host rodziną bardzo ich polubiłam, a z każdą kolejną jeszcze bardziej.
Mieszkają na Manhattanie, obecnie 10min spacerem od Times Square, ale kiedy usłyszałam, że we wrześniu przeprowadzają się na Upper East Side to z trudem zdusiłam w sobie okrzyk ekscytacji
Zack i Rich są biologicznymi ojcami (tzn.domyślam się, że jeden z nich, ale szczegółów nie znam) 3,5 letnich bliźniaków, chłopca i dziewczynki. Wstępny plan i godziny pracy brzmią fajnie, a po dzieciach wiem czego mogę się mniej więcej spodziewać, bo Kylie jest tylko kilka miesięcy młodsza.
Host rodzina skontaktowała się z moją obecną, a po przemiłych referencjach mojej host mamy, przekonali się co do mnie całkowicie. Będę ich pierwszą au pair, dlatego spytali czy nie chciałabym przylecieć do NYC żeby ich poznać, dzięki czemu oni również poczują się pewniej. Jaka mogła być moja odpowiedź? Darmowa weekendowa wycieczka do Nowego Jorku?! Nie, dziękuję, nie jestem zainteresowana. Jaaasne.
Tym sposobem, w piątek o 8:30 lecę do NYC i wrócę w niedzielę. Niby weekendowa wyprawa, ale odległość z SF do NYC jest praktycznie taka sama jak z Nowego Jorku do Europy.
Plany host rodziny na te wspólne dni już znam, ale nie będę o nich pisać, bo wszystko zobaczycie na zdjęciach w kolejnych postach.
Muszę przygotować się na ponad 30stopniowe upały (wiem, to podobnie jak w PL), bo u mnie w Kalifornii jest prawie dwa razy chłodniej;).
A tak poza tym to cóż...jestem bardzo podekscytowana wyjazdem, cieszę się na poznanie host rodziny i fajnie będzie zobaczyć choć na chwilę Nowy Jork, zanim na dobre się tam przeprowadzę.
Jak mawia Tim...Fortune favors the bold (szczęście sprzyja odważnym)...
WOW ULA!! GRATULUJE!!
OdpowiedzUsuńWOW! to będzie doświadczenie! i gratuluję!:))
OdpowiedzUsuńOoo kurczę! Ale wspaniała wiadomość. Na pewno się wszystko pięknie uda i będzie roześmiana Ula w Wielkim Mieście.
OdpowiedzUsuńKocham NYC i tak, hmmm leciutko, zazdroszczę :))
cudnie!!! trzymam kciuki, zeby wszystko sie udalo :)
OdpowiedzUsuńrowniez z egoizmu, bo fajnie bedzie czytac nowojorskie posty :)
pozdrawiam i zycze milego weekendu!
To czekam na dalsze relacje :)
OdpowiedzUsuńgdybym była na Twoim miejscu, to nie mogłabym spać ze względu na przewysoki poziom szczęścia... zawsze jak czytam Twoje relacje, to się zastanawiam dlaczego ja tak nie potrafię... tzn. chcę, ale nie potrafię.
OdpowiedzUsuńw każdym razie zazdroszczę (ale to ta zdrowa zazdrość ;)) i życzę dużo dużo dużo szczęścia. i mam nadzieję, że będziesz częściej aktualizować foodmess :)
mp
Z całego serca życzę powodzenia i dobrej zabawy! :)
OdpowiedzUsuńJoycesky pisze:
OdpowiedzUsuńWspaniale! Nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę :D
Ojeja! Po przeczytaniu posta i mi udzieliło się podniecenie i teraz z jeszcze większą niecierpliwością będę czekać na nowe relacje! Ale Ty masz szczęście.
OdpowiedzUsuńSkoro Upper East Side, to może niedługo będziesz kończyć posty słynnym XOXO? :D
wow, wypada tylko pogratulować, cichutko pozazdrościć & życzyć owocnego pobytu w Wielkim Jabłku :D
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. A co na to Twoi rodzice? Nie tęsknią za Tobą już okrutnie?
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko brakuje happy endu z Timem ;) Serdecznie Ci gratuluję i cieszę się, że wszystko układa Ci się we wspólną całość, zgodną z Twoimi marzeniami. :) You made my day :) Szczęśliwi ludzie promieniują szczęściem na innych :)
OdpowiedzUsuńA.
gratki ;*
OdpowiedzUsuńUpper East Side!
OdpowiedzUsuńUla ty nie spełniasz tylko swoich marzeń, ale i nasze !Mam nadzieję, że ta rodzina okaże się równie wspaniała jak piszesz i zastaniesz z nimi, a nie staniesz się 'Dorotą'. Choć to też byłaby ciekawa przygoda :)
Mimo, że sprawdzam Twojego bloga i twittera średnio 15 razy dziennie, to rzadko zdarza mi się zostawiać komentarze. Jednak tym razem postanowiłam coś napisać, bo fascynuje mnie Twoja odwaga i ciekawość świata. I śmiało mogę powiedzieć, że między innymi Twoje przygody zaważyły na mojej decyzji o przeprowadzce do Paryża. Wcześniej miałam opory, że rówieśnicy idą na studia, trzymają się wyznaczonego schematu a ja miałabym się wyłamać. Ale przesłanie Twojego bloga było tak jasne, że zdecydowałam się również realizować swoje marzenie. :) I właśnie za tą krztynę inspiracji chciałabym Ci tutaj podziękować!
OdpowiedzUsuńA z rzeczy bieżących to zazdroszczę Nowego Jorku i mam nadzieję, że wszystko Ci się będzie wspaniale układało, zarówno z nową rodziną jak i z Timem! x
..."spakuję Was wszystkich do mojej walizki (23kg wystarczy?) i zabiorę z wybrzeży Pacyfiku, nad Atlantyk" ULA, jesteś kochana:);)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że nam to wszystko napisałaś:)
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać wpisu z weekendowego wyjazdu do NY:)
NY działa na wyobraźnię :) egoistycznie stwierdzam, że ta opcja niezwykle mi się podoba, bo wtedy mogłabym zrobić sobie z Twojego bloga przewodnik na przyszły rok (planuję wyjazd na maj-czerwiec albo sierpień-wrzesień, tym razem z uwzględnieniem krótkiego pobytu gdzieś poza NY, ale jeszcze zobaczymy, jak to się ułoży), no i fajnie by było gdyby udało nam się w NY zobaczyć :)))) A ja będę mogła regularnie odwiedzać to miasto Twoimi oczami :D
OdpowiedzUsuńAnyway - wiesz, że ściskam kciuki!! Miłej podróży!!!
Ulu, a dlaczego nie przedłużasz swojego pobytu u obecnej rodziny?
OdpowiedzUsuńNYC - to brzmi fascynująco :)
M.
no ładnie!nowy jork to chyba jedyne miejsce w USa, ktore chciałabym zobaczyc. zycze powodzenia w wielkim jabłku:)
OdpowiedzUsuńCholernie Ci zazdroszczę, bo od dłuższego czasu marzy mi się przeprowadzka do NYC, ale niestety na razie nie mam takiej możliwości więc chyba musi mi wystarczyć Twój wspaniały blog.
OdpowiedzUsuńPowodzenia ;)
Ania
OdpowiedzUsuńRany Ula ! Napisz mi czemu ty masz tyle odwagi a ja nie ?! Boję się zaryzykowac a jednocześnie nie chce kiedyś (powiedzmy za 10 lat) obudzic się i uświadomic sobie, że zmarnowałam najlepsze lata swojego życia, że marzenia w których spełnienie gorąco wierzę nadal będą i pozostaną już marzeniami ! Chcę do ny, chce do lee strasberga ! Ale nie mam nikogo kto pomogłbym mi 'zacząc' w stanach, boje się rozłąki z rodziną i przyjaciółmi, boje się, że będę okropnie tęskinc :(
A jak jest z tobą Ula ? Nie tęsknisz ? Jak rodzice przyjeli wiadomośc o ty, że przedłużasz pobyt ?
Zazdroszczę samozaparcia ! 3mam kciuki żeby z nową rodziną wyszło jak najlepiej ! Czekam na zdjęcia z Miasta !
pozdrawiam i ściskam ! :)
Mam pytanie, czy jak zaczynalas z tym całym au-pair miałaś te obowiązkowe 200h doswiadczenia ? I w jaki sposób? Po prostu opiekowałaś się czyimś dzieckiem i oni Ci pisali te referencje ?
OdpowiedzUsuńbrzmi suuper...:)czyli przed
OdpowiedzUsuńTobą kolejna przygoda co dla NAS oznacza kolejne piękne zdjęcia i relacje :))
oh Ula jak ja Ci zazdroszczę! Też bym chciała zamieszkać w Nowym Jorku, ale to dopiero jak skończę liceum... Powodzenia w dalszym spełnianiu marzeń! ;) M.
OdpowiedzUsuńzazdrość, ahhh :)) baw się dobrze i wstawiaj na bloga mnóstwooo zdjęć !
OdpowiedzUsuńbuziaki ;*
super! cieszę się razem z Tobą! i nie mogę doczekać się zdjęć - bo tak samo jak Ty kocham NYC ;)
OdpowiedzUsuńcieszę się Twoim szczęściem! Naprawdę! :)
OdpowiedzUsuńPS Jesteś inspiracją
Jezzzuu trzymam kciuki!!!! jak ja ci zazdroszcze !! Ale obiecalam sobie ze do N.Y. polece!!!! moze jeszcze nie teraz ale moze w nastepnym roku!!!NO i jaka zajebi... rodzinka, manhattan, upper east side, masakra!!! to jak SEX AND THE CITY!!!! jak czytalam twoj post to az mnie sciskalo z podniety!!POZDRAWIAM i czekam na informacje!!
OdpowiedzUsuńCudownie Ula! Fajnie, że nas też zabierasz ze sobą ;-) Pewnie już Ci wiele osób to pisało, ale marnujesz się pisząc i pokazując swoje zdjecia tylko tutaj na blogu,za free. Gdyby tak wydawnictwa wiedziały o Twoim istnieniu ...;-) Życzę powodzenia :* / Alicja / xalisx
OdpowiedzUsuńno no... mieszkanie na Upper East Side:) czytał Twój blog regularnie i już się nie mogę doczekać na wieści z NY. Powodzenia!:)
OdpowiedzUsuńUla! zazdrość widzę, zazdrość! ;-)
OdpowiedzUsuńuściski z upalnego Śląska :*
Upper east side ? To nie tam gdzie bohaterowie Plotkary mieszkaja ? Wooooow !
OdpowiedzUsuńDroga Ulu, przeczytałam post i już z 5 minut uśmiecham się jak głupek do monitora:) Dziwne to uczucie, bo przez czytanie tego bloga poniekąd "uczestniczę" w Twoim życiu, a Ty nie masz pojęcia nawet o moim istnieniu, jeszcze dziwniejsze, że nawet Cię nie znam, a cieszę się Twoim szczęściem:) Serio! Trzymam kciuki za kolejną przygodę!
OdpowiedzUsuńKasia
Mam ochotę krzyknąć "Ula musimy porozmawiać!!" . Pierwszy raz czytałam tak długą notkę od Ciebie i przyznam- poczytałabym więcej!;) XOXO
OdpowiedzUsuńprzeczytałam już wcześniej na facebooku, mimo to też się uśmiecham do monitora jak głupek, hahaahah :D zazdroszczę Ci jak nie wiem co, ale jednocześnie cieszę się razem z Tobą. to będzie coś niesamowitego! nie wierzę że to mówię, ale trochę nie mogę się doczekać września ;D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie komentarze i właściwie nie mam już co dodać. Ula w wielkim mieście i tyle :) Zazdroszczę i cieszę się na odmianę blogową - nowe miasto powinno nadać świeżości wpisom (nie żeby teraz było w nich coś "nieświeżego" -ale wiadomo, zawsze przydaje się jakaś odmiana ;) ). Pozdrawiam z upalnej Polski
OdpowiedzUsuńWow ;) Ula brzmi jak spełnienie marzeń,NY! Upper East Side! ;)
OdpowiedzUsuńI masz racje, to nie jest uciekanie przed życiem,ja bym rzekła,że to jest dopiero właściwie życie,bo czyż nie chodzi o spełniania marzeń? ;) A skoro miałaś odwagę zrobić pierwszy krok, to korzystaj ;)!
Będę trzymać kciuki. I dziękuje,bo inspirujesz!
Basia
Z każdym zdaniem coraz szerzej się uśmiechałam i szerzej otwierałam oczy... Upper East Side?!?!?! aAAAAaaaAA!!! KONIECZNIE proszę o zdjęcia jeśli spotkać jakieś sławy! :) Bohaterki Gossip Girl np... ;P Gratuluję i powodzenia!
OdpowiedzUsuńpolskie "xoxo" z dolnośląskiego! :)
Odważna i tomi się podoba, nie wolno zwlekać z marzeniami. Jestem z Ciebie dumna i trzymam kciuki z całych sił.
OdpowiedzUsuń:OOO
OdpowiedzUsuńbrak mi słow... :D
powodzenia, nie mogę się sama doczekać ;)
Brawo :) Musisz być jednak gotowa na to, że wszyscy czytelnicy bloga przeniosą się do NY razem z Tobą i z niecierpliwością będą czekać na nowe relacje:) Gratulacje, trzymam kciuki za pomyślną i szybką aklimatyzację w nowym wymarzonym miejscu. (hanneke)
OdpowiedzUsuńnie wiem gdzie indziej mogłabym zadać to pytanie, a jest trochę niezwiązane z tematem...
OdpowiedzUsuńczytałam twoje odpowiedzi na wiele pytań związanych z twoimi podróżami, au pair itp. w poście poświęconym tylko pytaniom (tak przy okazji powinnaś taką pytaniową akcję powtórzyć!) i na pytanie o min. 200 godz wypracowanych z dziećmi odpowiedziałaś, że to mogą być też korki. moje pytanie brzmi czy wypracowałaś te godziny tylko przez korki czy jeszcze jakoś inaczej? w jaki sposób miałaś to udokumentowane?
ps. co do pytań to mogłabyś rozważyć założenie konta na formspring gdzie ludzie zadawaja sobie pytania.
przykład (strona danny'ego roberts'a):
http://www.formspring.me/DannyJRoberts?utm_medium=social&utm_source=tumblr&utm_campaign=shareanswer
Bunny
upper east side?! OMG, zazdroszczę niesamowicie. Powodzenia! ;)
OdpowiedzUsuńgratuluję! to mój pierwszy komentarz tutaj, ale czytam regularnie. Nowy Jork jest świetny, gdybym chociaż trochę lubiła dzieci, zazdrościłabym Ci okrutnie:)
OdpowiedzUsuńa wpisuję się, bo wspominałaś kiedyś chyba, że mało piszesz, gdyż średnio Ci to wychodzi czy jakoś tak (może coś pokręciłam). w każdym razie - to był bardzo ładny wpis. masz lekkie "pióro", praktycznie nie robisz błędów, w tym wszystkim jest bardzo dużo fajnej osobowości, ciekawe fakty, a zdjęcia to fantastyczny dodatek. pomyśl o zarabianiu w ten sposób, serio. wierzę, że można całe życie być w podróży, a to jeden ze sposobów, by zarabiać na swojej pasji.
Lu - your fellow adamant wanderer:)
O RANY! Jezu, Ula, bedziesz mieszkac w NY! Moje najwieksze marzenie...Gratuluje!
OdpowiedzUsuńcudownie. teraz na pewno Cie odwiedze:-)
OdpowiedzUsuńŁaaał! Masz od nas wszystkich (jak czytam komentarze) pełne wsparcie, bo 23 kg wystarczy całkowicie. :D Podziwiam, trochę zazdroszczę i cieszę się razem z Tobą!
OdpowiedzUsuńciekawie. zazdroszcze Ci. ja bylam tylko w chicago, teraz bede zwiedzac Floryde.
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaa, proszę! złap mi Chucka i Nathaniela z Gossip Girl! :) jej.. wiesz.. zazdroszczę Ci, a moje życie w tym momencie wydaje się strasznie.. nudne :(
OdpowiedzUsuńAle się cieszę! Zapowiada się genialnie. Myślałam, myślałam co by tu napisać, ale w końcu postanowiłam darować sobie epopeje i streścić się w jednym krótkim zdaniu- żaden blog nie ma na mnie takiego wpływu jak Twój.
OdpowiedzUsuńPS xoxo;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nie jestem jedyną, która od razu skojarzyła Upper East Side z Gossip Girl! Zazdroszczę!!Chciałabym wpaść na Chuck`a idąc ulicą :P
OdpowiedzUsuńMarysia
Sama sie sobie dziwie jak zdrowa potrafi byc zazdrosc! Czytajac Twojego bloga zazdroszcze Ci i ciesze sie z Twojego powodzenia jednoczesnie! Tak jak styledigger - zaden z blogow nie ma na mnie takiego wplywu jak Twoj. Ciagle pluje sobie w brode, ze jestem leniem, tchorzem etc! Moze kiedys sie przelamie! ;) Powodzenia zycze i nie moge sie doczekac REGULARNYCH notek z NY, by moooc chociaz w ten sposob poczuc jego klimat :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że to nie koniec Twoich relacji z USA. Już nie mogę się doczekać notek z NY. Dzięki wielkie:)
OdpowiedzUsuńm.
szafa-maggie.blogspot.com
Hej. Cieszę się i oczywiscie zazdroszczę. Obecnie też przebywam w USA ale w mniej urokliwym miejscu. Myślałam o aupair aby zrobic sobie roczna przerwę po studiach, ale ciagle słysze od ludzi, że to zmarnowany rok, ze nic nie wniesie do mojego CV i powinnam poszukac czegoś zwiazanego z przyszłością. Jak to jest z Tobą? I w ogóle to mozna sobie wybrac miasto do jakiego chce sie jechac?
OdpowiedzUsuńOdezwij sie jak bedziesz sie wybierac do Kanady- w koncu to tylko 1.30h lotu (no, przynajmniej do Toronto).
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
OMG....zobaczyłam wpis na FB, że inna host rodzina...i myślałam, że coś się stało....a tu taki news...kurcze o tym spełnianiu marzeń...to prawda, ale rzadko kto jest na tyle odważny żeby samemu tworzyć rzeczywistość wokół siebie i być za nią odpowiedzialnym...
OdpowiedzUsuńgratuluję i powodzenia! uwielbiam Twojego bloga, dzisiaj mocno, mocno, mocno szczerzyłam zęby przed monitorem, aż się prawie poryczałam z radości, że są ludzie, którzy mają odwagę spełniać swoje marzenia, duuużo odwagi :)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy bardziej mi sie podoba twoje nowe miejsce zamieszkania czy twoja nowa host rodzina. Tak czy siak, razem tworzy to wspaniały mix!
OdpowiedzUsuńpowodzenia
OdpowiedzUsuńczekam na nastepna notkę
Strasznie Ci zazdroszczę! Chciałabym, żeby mi się kiedyś coś takiego przytrafiło. Jeszcze para gejów! Raj na ziemi!
OdpowiedzUsuńnoooooooooooooooooooooooooooooo nie brzmi jak z jakiegoś serialu!! para gejow, uppers east side i w ogole. wow :) czekam z niecierpliwoscia na nowiki :)
OdpowiedzUsuń^ przecinek po 'nie' bo tak to wychodzi cos innego...
OdpowiedzUsuńTwojego bloga czytam jak bajkę. Koszmarnie Ci zazdroszczę odwagi, umiejętności wyjechania na drugi koniec świata i zostawienia wszystkiego za sobą. Ja tego nie potrafię, czego wyrazem jest moja obecna sytuacja, czyli skończyłam takie studia jakie musiałam, teraz robię aplikację not., która mnie nudzi, nie znoszę tej pracy, ale robię to, czego ode mnie oczekują rodzice, znajomi i cholera wie kto jeszcze. Ble.
OdpowiedzUsuńCały czas mam nadzieję, że kiedyś uda mi się rzucić to wszystko i odjechać w zachód słońca :)
Twoje posty z NY będą rozświetlać mi dni spędzone nad jakże fascynującym spisywaniem testamentów ;)
Ancilla
Ula, jak ja Ci tego roku w NY zazdroszczę <3
OdpowiedzUsuńjak znajdujesz te host rodziny?
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie odpisać na wszystkie komentarze, ale każdy przeczytałam z dużym uśmiechem na twarzy, każdy bardzo doceniam i ogromnie Wam dziękuję za wsparcie!:)
Aśa-> Niespodziewanie moi rodzice nie mieli praktycznie nic przeciwko. Warunek studiów ciągle istnieje, ale wiedzą, że jestem teraz szczęśliwa i jak bardzo chcę pomieszkać w NYC.
Holga96-> Rozbawiłaś mnie tą Dorotą, haha:))))))).
M.-> Nie przedłużam roku z obecną rodziną, bo mimo że bardzo ich lubię, to byłaby to znacznie gorsza powtórka pierwszego roku. Zwiedziłam już tyle miejsc w Kalifornii i na Zachodnim Wybrzeżu, że potrzebuję teraz czegoś nowego, chcę doświadczyć Wschodniego Wybrzeża i zawsze marzyłam o NYC. Poza tym tutaj mieszkam poza miastem, co dość mocno mnie ogranicza w kwestii cieszenia się San Francisco, a tam będę mieszkała w centrum.
Ania-> Nie tęsknię na tyle, żebym musiała wracać. Jestem tu szczęśliwa, dlatego nie ciągnie mnie do domu. A moi rodzice nie mieli ogólnie nic przeciwko, choć oczywiście cieszyliby się gdybym wróciła.
Anonimowy z 11:02-> Dokładnie tak.
Anonimowy z 12:34-> Tak, Upper East Side ostatnio znana jest z plotkary;))).
Bunny-> Były to korki i zwykłe niańczenie, a formularz referencyjny dla rodziców dzieci, którymi się opiekowałam jest jedną ze stron aplikacji, do ściągnięcia ze strony Cultural Care. Pomyślę nad takim pytaniowym postem, ale już raczej wtedy, kiedy przeprowadzę się do NYC.
Aneta z NY-> Bardzo chętnie:). Liczyłam że odezwiesz się w tym poście, bo pamiętam o Tobie:).
Anonimowy z 22:43-> Zdaję sobie sprawę, że moje CV jest beznadziejne, ale jakoś nie jestem w stanie żyć przeciętnym życiem i nawet wizja tytułu magistra nie przynosi mi na myśl nic szczególnie pozytywnego poza tym, że miałabym po prostu wyższe wykształcenie i wszyscy by się ode mnie odwalili. I tak muszę coś zrobić w kwestii edukacji, więc przyjdzie i na to czas. Na razie nie mogę przestać podróżować.
Miasto można sobie wybrać, kiedy przedłuża się program, ale znam osoby, które np. podały NYC za miejsce do którego chcą jechać, a nie zostały dopasowane z żadną rodziną stamtąd, co najwyżej z okolic.
Anonimowy z 18:32-> Jestem au pair, więc zanim przyleciałam do Stanów, agencja dopasowywała mnie z rodzinami, aż w końcu znalazłam tą, która mi się spodobała. Teraz przedłużam program o rok, więc znowu szukano dla mnie rodziny. Nie myl host rodzin z couchsurfingiem, bo to zupełnie coś innego, a zauważyłam, że już parę osób pomyliło te dwie rzeczy.
Ranyyy mieszkanie z parą gejów w nyc!!! To brzmi jak serial, Ula bardzo Ci zazdroszę, gratuluje odwagi i determinacji w spełnaniu Twoich marzen :)
OdpowiedzUsuńzacznij pisać książkę podróżniczo-kulinarną i ją wydaj :D
OdpowiedzUsuńOla