Tu mieszka Carolina, koleżanka Johanny, która zaprosiła nas na hiszpańską kolację w domu sąsiada.
Goszczący nas Erik, swoją drogą bardzo fajny człowiek, przegadałam z nim sporą część wieczoru.
Zaraz po przywitaniu się ruszyłam do kuchni i pierwsze co zobaczyłam to smażenie hiszpańskiej tortilli.
Obok gotowało się danie, którego nie rozpoznałam i nie zapamiętałam nazwy...
Lubię spotykać ludzi niższych ode mnie, Lidia była jedną z tych niewielu osób;).
Ula i Johanna.
Erik ma dwie dwudziestoletnie córki. Powiedział mi, że jedna z nich kupiła sobie niedawno maszynę do pisania i wysłała Erikowi tą kartkę. Po przeczytaniu kartki wiedziałam, że polubiłabym tą dziewczynę.
On (bo imienia nie pamiętam) studiuje fotografię w Barcelonie. Zanim przyleciał zwiedzić San Francisco był w Nowym Jorku, gdzie musiał zrobić jakiś projekt do szkoły. Pokazał mi trochę zdjęć z tego projektu, a mnie skręcało z zachwytu.
Na stole zaczęło pojawiać się coraz więcej potraw.
Pa amb tomàquet, czyli kataloński chleb z pomidorami. Trzy osoby były z Barcelony (a jedna z Madrytu), stąd to katalońskie danie;).
'Fotograf'' był posiadaczem Canona 5d...achh...
W kuchni nalewano na talerze gazpacho. Mniam...
I w końcu zasiedliśmy do stołu.
Po kolacji przyszedł czas na deser i sto lat dla Johanny.
Lody z owocami.
Przy kolacji siedziałam obok Louisa. Urodził się w San Francisco, choć jego rodzice są z Ekwadoru. Przyjaźni się z Erikiem od dzieciństwa i jest muzykiem. Rozmawialiśmy o podróżach, muzyce, Nowym Jorku i dobrze się rozumieliśmy.
Lidia zrobiła moim aparatem kilka zdjęć.
Erik wręczył mi niespodziewanie wspomnianego wcześniej Canona 5d i powiedział, żebym się nim pobawiła, bo widział jak świeciły mi się oczy na widok tego aparatu;).
Później Louis przyniósł bębny ze swojego mieszkania piętro niżej i mimo później pory zaczęliśmy grać.
Musieliśmy trochę wyciszyć ton, bo sąsiedzi już spali.
Mi się najlepiej grało na zabawnej kalimbie, afrykańskim instrumencie. Po 1 w nocy pojechałyśmy do domu.
niezapomniany czas!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło :*
jakie towarzystwo! Ach, Barcelona!
OdpowiedzUsuńja się boję, że pewnego dnia tu zajrzę, a tu relacja z wyprawy do Barcelony. Zjem z zazdrości klawiaturę!!! mówię Ci!
buziam
Pyszne jedzenie , przyjemni ludzie , dobra muzyka i ciekawe rozmowy. Czego chcieć więcej od życia?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
meg
Ja za to zawsze się cieszę, gdy spotykam kogoś wyższego ode mnie. 100 lat dla koleżanki :)) Widzę, że świetnie się bawiłaś :) Jak ja Ci zazdroszczę tych podróży :< - Karolina
OdpowiedzUsuńPoza poznawaniem obcego (choć dla Ciebie już raczej nie) kraju, kolejną zaletą Twoich podróży, jest poznawanie tylu ciekawych ludzi...
OdpowiedzUsuńKurcze, ale Ci zazdroszczę ;-p Myślałam, że umrę, kiedy zobaczyłam relację z LA i Twoja wizytę u mojej ukochanej Kat Von D w LA Ink. To moje największe marzenie, polecieć do LA i spotkać Kat <3 umarłam. Mam taką prośbę, czy mogłabyś mi wysłać na maila zdjęcie z LA Ink, jeśli nie będzie to dużym problemem oczywiście ;-) ressort@amorki.pl
OdpowiedzUsuń@magdalena ellemo: relacja z Barcelony z tego co pamiętam juz kiedyś była :p
OdpowiedzUsuńfajny dzień. i to jedzenie... :D
wszytkiego naj
OdpowiedzUsuńzawsze trafiam na tego bloga, gdy jestem głodna ! ślinka mi cieknie oglądając te wszystkie zdjęcia. a kartka od córki mnie wprost zauroczyła!
OdpowiedzUsuńpozazdrościć ;)
OdpowiedzUsuńfaktycznie liścik napisany na maszynie był uroczy !
ale twoja sukienka najbardziej przypadła mi do gustu z fotorelacji !
Pozdrawiam . Ada :)
Boże ile bym dała za taki wieczór!
OdpowiedzUsuńsuper wieczor! jaki klimat, tak swietnie oddany na zdjeciach! sukienka tez super, ula:)
OdpowiedzUsuńKomentarz dotyczy ostatnich kilku postów :)
OdpowiedzUsuńMiałam lekką obsuwę z czytaniem Twoich nowych postów, teraz właśnie nadrobiłam i jestem w stanie powiedzieć tylko WOW...
A wiadomość, że zamieszkasz w NY od września po prostu mnie rozwaliła :)
Tak mnie dziś naszła myśl, że oprócz tego, że niesamowicie Ci zazdroszczę (pozytywnie oczywiście:)) Twoich podróży,życia i tego wszystkiego, czego doświadczasz, to dopowiem tylko,że jeszcze trochę i popadnę chyba w jakąś depresję...:) Nie mając w najbliższej przyszłości możliwości ani jakiegokolwiek cienia nadziei na wyprawę do Stanów itd, deprecha murowana :)
Ach i och.
Życzę dalszego powodzenia i oby tak dalej :)
Gosia
Ula , jak Ty to robisz , że Twoje zdjęcia mają tak cudownie spłowiałe odcienie ? :)
OdpowiedzUsuńto zasługa aparatu , funkcji w aparacie czy photoshopa ?
Uwielbiam ten efekt a nie wiem jak go osiągnąć
Pozdrawiam serdecznie!
Paulaaa
Jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich zdjęć. Są niesamowite. Kiedy na nie patrzę, mam wrażenie, jakbym sama tam była.
OdpowiedzUsuńOby tak dalej :)
Sylwia
Ojej , ale musiało być fajnie ;))
OdpowiedzUsuńczasami niespodziewane rozwiązania są najlepsze! :)
OdpowiedzUsuńTęsknię za tłem :(
OdpowiedzUsuńOriko
wspaniały klimat,a Ty wyglądasz jak dziewczynka w tej sukience, uroczo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam wszystkim!:*
OdpowiedzUsuńOriko-> Postaram się to naprawić, ale muszę odnaleźć stronę z której wzięłam tło, a nie pamiętam jej adresu...
Ula, jak to robisz, że zdjęcia które ty zrobiłaś są takie ciepłe. Światło jest przecudowne, a te które zrobiła Lidia Twoim aparatem już takie nie są? Twoje są na prawdę piękne. Proszę odpowiedz ;)
OdpowiedzUsuńTen siwy pan w okularach wyglada jak pedofil.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 14:35-> Bo moje zdjęcia są robione bez lampy błyskowej, a Lidia ustawiła aparat na tryb automatyczny, więc z lampą.
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 15:56-> Komentarz nie na miejscu, zwłaszcza, że nie ma na zdjęciach żadnych dzieci...