O 12 opuściliśmy hotel i głodząc się cały poranek pojechaliśmy do hotelu Mandalay Bay na lunch w formie bufetu.
23$/os i nieograniczona ilość jedzenia.
Oboje zjedliśmy dużo owoców morza i jak najmniej węglowodanów, żeby za szybko się nie napchać;).
Był to nasz jedyny posiłek w ciągu dnia, bo jego rozmiar był wielki, co widać na zdjęciach;).
Na koniec żałowałam, że nie mogę wymazać przeszłości i zacząć jeść desery z pustym żołądkiem;).. Czekoladowa babeczka z kremem malinowym i owocami była najlepsza.
Tiramisu, canelle i ciasto z marakują, które akurat zupełnie nie trafiło w mój gust. Nie przepadam za cytrusowymi smakami w deserach.
Pudding chlebowy, ciepły sos czekoladowy, waniliowy, wiśniowy i lody.
Deser pistacjowy, pekanowy i budyniowy.
Najedzeni pojechaliśmy spędzić nasze ostatnie godziny w innej części Stripu.
Zaparkowaliśmy w hotelu Paris.
A żeby dojść z parkingu na ulicę, musieliśmy przejść przez hotel.
Wnętrze było niesamowite (choć też kiczowate), to było po prostu francuskie miasteczko pod dachem;).
Później udaliśmy się do hotelu Bellagio.
Recepcja.
Tam pograliśmy 45min w kasynie. Chwilowo wygrywałam na ponad 5$, ale ogólnie to przegrałam 10-15$;).
Trochę żałowałam, że nie spędziliśmy w kasynach więcej czasu, ale w końcu "kasyno zawsze wygrywa", więc straciłabym tylko więcej pieniędzy;).
A później był już czas, żeby jechać na lotnisko.
Hotel New York, New York.
I w sobotę wieczorem odleciałam do San Francisco.
dobrze, że zdjęcia tych pyszności oglądnęłam już po śniadaniu, mniejszy żal:) Dobrze, że masz takiego towarzysza jedzeniowego, moim znajomym zawsze szkoda kasy na wyżerki. nad czym ubolewam:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzdjęcia są jak zwykle niesamowite..nie dziwie się,że nie chcesz do Polski wracać..mając takie przeżycia,oglądając takie widoki,zwiedzając tyle wspaniałych miejsc i jedząc takie pyszności też bym nie chciała wracać do polskiej szarości :)
OdpowiedzUsuńmm.. ale pyszności ;) zdjęcia są piękne! wszystko super z resztą ;)
OdpowiedzUsuńJak tak na to patrzę to aż mi żal mojej śniadaniowej owsianki bo budyń pekanowy ją zmiażdżył na funty :P
OdpowiedzUsuńMam pytanie, Ula, chociaż nie wiem czy mi na nie odpowiesz, bo w Londynie mieszkałaś, a nie byłaś przejazdem, nie masz może namiarów na sprawdzony, dobry i oczywiście względnie tani hostel?
Jak widzę kolejna przygoda zaliczona:P
OdpowiedzUsuńUlu, nie wiem czy się na tym znasz, ale mam nadzieję, że tak. Najprawdopodobniej w przyszłym roku odwiedzę moją ciocię w NY jej mąż pracuję w NYPD, ale to już dłuższa historia. Chciałam zapytać czy jeśli jestem nie pełnoletnia to mogę mieć jakiś problem z dostaniem wizy ?
zapraszam na moj nowy blog
OdpowiedzUsuńwww.diablica89.bloog.pl
Desery wyglądają bajecznie:):)
OdpowiedzUsuńA z resztą, co tu nie wygląda bajecznie;)
OdpowiedzUsuńNa ile przed wyjazdem do Stanów zaczęłaś szukać host rodziny, wypełniałaś aplikację itp ? Ile Ci to zajęło czasu ? :)
OdpowiedzUsuńo mój boże, zrobiłaś takie zdjęcia, że żołądek podjechał mi pod samo gardło wołając o coś pysznego !
OdpowiedzUsuńUwielbiam to, że gdy czytam Twoje notki czuję nieomal zapach i smak tego jedzonka:D
OdpowiedzUsuńaż chce się oglądać i oglądać te zdjęcia :))
OdpowiedzUsuńArven-> Raz się zatrzymałam w londyńskim hostelu, ale był przeciętny, nic godnego polecenia. Polecam skorzystać ze strony hostelworld.com.
OdpowiedzUsuńfanpir-> Wiek nie ma wpływu na otrzymanie wizy. W Twoim przypadku nie ma opcji, że nie dostaniesz wizy (o ile nie skłamiesz itp.), bo ciągle jesteś w szkole, więc marny z Ciebie potencjalny nielegalny imigrant;).
Anonimowy z 15:10-> Aplikację wysłałam pod koniec marca, po kilku tygodniach zaczął się proces szukania rodziny. Znalezienie jej zajęło mi ok. miesiąca (bo odrzuciłam kilka ofert). Jakoś na początku czerwca miałam już host rodzinę i byłam gotowa do wyjazdu, ale host rodzina potrzebowała mnie od końcówki sierpnia, więc wyjazd trochę się opóźnił.
Ula, ja sobie myślę, że Ty nie jesteś stworzona do życia w PL. Niestety nasz kraj narzuca wiele ograniczeń. Tak się zastanawiałam, czy nie myślisz po cichu o rozpoczęci nauki w Stanach - po roku spędzonym w NY?
OdpowiedzUsuńAśa-> Myślę, ale zobaczymy czy to będzie możliwe...
OdpowiedzUsuńNie spotykasz się już z Sarah i Eweliną ?
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 23:23-> Z Sarah nie, tylko czasami kontaktuję się przez neta, a z Eweliną też dawno się nie widziałam, ale pewnie w sierpniu się spotkamy.
OdpowiedzUsuńZdjęcia jedzenia na Twoim blogu to moje ulubione ;D
OdpowiedzUsuńzapraszam na:
OdpowiedzUsuńwww.diablica1989.pl
Ah ten New York, New York..
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia.
pozdrawiam.