Jeśli chodzi o "listę", to spróbowałam dopiero 18 pozycji ze 100.
P.S. Pozdrawiam z San Diego! Jutro wieczorem wracam już do San Francisco.;)
Hostel znajdował się niedaleko mojej ulubionej Tartine Bakery, więc wybraliśmy się tam na małe śniadanie.
Brioche bread & butter pudding with strawberries.
Ponadto cappuccino i morning bun, cynamonowa bułka z 'listy'.
Z Mission pojechaliśmy do Ferry Building, gdzie jest chyba najwięcej pozycji z 'listy', a ponadto w czwartki i soboty na zewnątrz znajduje się Farmer's Market, organiczny targ żywności.
W kolejce po porchettę- włoską kanapkę z wieprzowiną.
Porchetta Sandwich. Kanapce nie brakowało niczego, była nieziemska!
Chicharrones z 'listy'. Głęboko smażona skóra wieprzowa, z której powstają bekonowe prażynki rozpływające się w ustach.
Scream Sorbet. Zarówno ja, jak i Tim nie jesteśmy fanami sorbetów, ale ten.....ten był najlepszy jaki w życiu jedliśmy! Smakował bardziej jak klasyczne lody, a zarazem był bardzo orzeźwiający.
Wzieliśmy dwie gałki, kokos + trawa cytrynowa i orzechy pekan + burbon. Ta kokosowa była idealna.
Swan Oyster Depot to lokal z historią i tradycją. Byliśmy tu w lutym, ale tuż przed zamknięciem i nie udało nam się niczego zjeść. Wróciliśmy więc razem w maju. Była to pora lunchu i czekaliśmy w kolejce jakieś pół godziny, ale każdy czas jest wart tego jedzenia.
Zaciekawiły mnie banknoty z różnych krajów powieszone za barem, wśród nich były nasze 10zł.
Chleb z wędzonymi rybami (ale jakimi dobrymi!), proste-genialne danie.
Koktail z owoców morza (krewetki, mięso kraba i ostrygi). Wszystko było tak dobre, że napłynęły mi łzy do oczu w trakcie jedzenia.
Restauracja jest bardzo mała, ale przez to wspaniałe jedzenie wskoczyła do mojej osobistej listy 3-5 ulubionych lokali w San Francisco;).
Pulled-pork sandwich z Roadside BBQ. Sporo wieprzowiny jak na jeden dzień, wiem;). Przy tej kanapce byliśmy już najedzeni tym co zjedliśmy wcześniej i pod koniec tempo jedzenia mocno się spowolniło, ale muszę napisać, że była to kolejna świetna kanapka!
Mieliśmy godzinę czasu, niebo było bezchmurne, więc pojechaliśmy pod most Golden Gate.
Może wyda się Wam to zabawne, ale to był mój pierwszy spacer po Golden Gate! Przejeżdżałam po nim nie raz, ale nigdy wcześniej nie szłam;)
Na moście zawsze jest zimno i bardzo wietrznie.
Centrum widziane z mostu.
I wreszcie mam zdjęcie z Golden Gate, must-have każdego odwiedzającego San Francisco ;).
wszystko wygląda bardzo smakowicie i widoki w tle jak zwykle oszałamiające
OdpowiedzUsuńTy to masz podniebienie ...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
aż zrobilam się głodna !
OdpowiedzUsuńAch! My też przymierzaliśmy się do Swan Oyster Depot, niestety nieudanie. Wiesz, dokładnie tak sobie to wyobrażałam! Ciasno, pyszne jedzenie i brak zadęcia.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Mr Tima nie ma na filmiku!
Ty jesteś szalona! :)
OdpowiedzUsuńTo jedzenie na Twoim blogu jest takie ladne, ze by mi bylo szkoda jesc :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam zdjęcia jedzenia:) Mimo, że nie wszystkie z tych potraw chciałabym zjeść to wszystko wygląda bardzo apetycznie:)
OdpowiedzUsuńMam pytanie: czy masz jakieś doświadczenie z wyprawami samochodowymi?
pozdrawiam
Gosia (z Gorzowa:>)
Jak patrze na ostanie zdjęcie to mam ochotę wskoczyć do tej wody. ula, ile ty jesz, nie boisz sie ze przytyjesz?! :)
OdpowiedzUsuńTim jaki elegancki;)
OdpowiedzUsuńKoktajl z owoców morza wygląda...okropnie;P ale pewnie był dobry:)
Miłość do dobrego (powtarzam -dobrego jedzenia a nie "syfu") jest silniejsza od strachu przed tyciem ;)....poza tym niektórzy nie mają tendencji do tycia. Podejrzewam, że tak czy inaczej Uli to nie grozi, bo z tego co widzimy na blogu, jest osobą aktywną :)
OdpowiedzUsuńAż głodna się zrobiłam... :P
ale ta smażona skóra to obrzydliwość!
OdpowiedzUsuńi jak? most się pewnie ruszał, co? :D
OdpowiedzUsuńoszałamiające zdjęciaa!
OdpowiedzUsuńOglądając te wszystkie zdjęcia zgłodniałam :P Niektóre zdjęcia mi się otwierają tylko do połowy, najwyżej spróbuję później :<. Przepiękne te widoki! Ajć i znowu to ukłucie zazdrości i jednocześnie podziwu. Pozdrawiam - Truskawka
OdpowiedzUsuńzawsze przeglądam Twojego bloga i widze zdjęcia jedzenia to robie się głodna i zarazem smutna, że nie mogę tego właśnie zjeść! heh
OdpowiedzUsuńULA! Więcej Twoich zdjęć! ;)
OdpowiedzUsuńula są czasami takie chwile że żałujesz że prowadzisz bloga?:)
OdpowiedzUsuńCudownie ... Teraz zauważyłam, że mieszkasz w San Francisco.. Właśnie w sobotę moja best friend tam leci, będzie całe wakacje miała staż w kancelarii. I z jednej strony jest podekscytowana, a z drugiej trochę przerażona... Buziaki.
OdpowiedzUsuńa ja sie jaram, ze szaszłyka wlasnie zjadlam.. ehh.. :P yoasia
OdpowiedzUsuńHej Muminie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam, gdy piszesz "było mi tak dobrze, że płynęły mi łzy" To takie słodkie. I z Tima tez jest słodziak ;)
a mnie ciekawi ile kosztuje taki dzień pełen przyjemności?wszystko wygląda wyśmienicie :)
OdpowiedzUsuńPysznie wygląda to jedzonko! Zwłaszcza buły i ryby. MMmm. Co do owoców morza- jakoś nie jestem przekonana... To wszystko było surowe? Trochę tak wygląda. Ładne zdjęcia jak zawsze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
nep
Ula czy Ty nigdy nie masz oporow przed zjezeniem czegokolwiek? Aaaa ta skora wieprzowe, przepraszam ale feeee....
OdpowiedzUsuńGosia z Gorzowa-> Jedyne doświadczenie jakie mam jest z USA (kilka weekendowych wyjazdów), poza wyprawami z rodzicami, kiedy jeszcze nie byłam kierowcą;)).
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 11:52-> Już przytyłam, więc nie mam się czego bać;). Pamiętaj, że rzadko AŻ TAK się obżeram, a jak spędzam z Timem jeden dzień na miesiąc lub dwa, to jak mogę myśleć o przytyciu akurat tego dnia?;)
Anonimowy z 13:29-> Most się na szczęście nie ruszał;).
Anonimowy z 15:45-> Jasne, zdarzają się, ale rzadko;).
Anonimowy z 18:54-> Zależy od tego ile i gdzie się je;). Jeśli chodzi dokładnie o TEN dzień, to przeliczając na szybko wydaliśmy na dwie osoby łącznie jakieś 50-70$.
nep-> Tak, surowe i dzięki temu pełne smaku:).
ewa-> A czy lubisz prażynki? Bo dokładnie tak to smakuje. Skórę wieprzową jadłaś w swoim życiu na pewno mnóstwo razy, tylko nigdy nie wypowiedziałaś tego na głos, albo była ona w takiej postaci, że nie zdawałaś sobie sprawy, że ją jesz;))).
Co do pytania, to rzeczywiście nie mam za bardzo oporów jeśli chodzi o jedzenie;).
Będzie dzisiaj post z relacją z San Diego?;);)
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 8:55-> Nie, powinien pojawić się w środę rano czasu polskiego;).
OdpowiedzUsuńjej, aż się obśliniłam cała...
OdpowiedzUsuńrazem z katarzyna s vel bzu plakalysmy z zadrosci nad tym wpisem
OdpowiedzUsuńjak zrobiłaś tą mapkę obok postów? sama ją kolorujesz czy jak? :D
OdpowiedzUsuńAnonimowy z 11:33-> Niee, używam do tego strony internetowej, gdzie zaznaczam odwiedzone kraje, a później wklejam kod html na bloga. Sporo jest takich stron w internecie: http://www.google.com/search?q=visitied+countries+map&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a
OdpowiedzUsuńHmm.. nie znam Tima , może jest miły, ale urodą nie grzeszy... :P
OdpowiedzUsuńAnonimowy 18:45-> Ja też urodą nie grzeszę, więc chyba dobrze się dobraliśmy.
OdpowiedzUsuńCiesz się, że przynajmniej Ty jesteś piękna i powodzenia w dobieraniu sobie przyjaciół/partnerów po wyglądzie.
:)
OdpowiedzUsuńa moim zdaniem jestescie bardzo ładną para. jakis zlosliwiec jest po prostu zazdrosny.
OdpowiedzUsuńczytajac tego posta slina ciekla mi z ust;p
karo
Zazdrość ocieka po literkach! Ula, Ula co ja Ci będę schlebiać- ale już pomijając wszystko to osobowością bijesz na głowę nawet Muminka;)
OdpowiedzUsuńogladajac Twojego bloga mozna bardzo zglodniec Ula!:P pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńmusze ci sie do czegos przyznac - pamietam, ze jakis rok temu napisalas, ze prawie nie jesz miesa i lubisz wegetarianskie jedzenie. nabralam wtedy do ciebie szczegolnej sympatii bo sama nie uzywam produktow pochodzenia zwierzecego i dorastalam w takim domu, gdzie ceni sie ludzi za ich stosunek do zwierzat. teraz widze ze poszlas na calosc i jesz glownie dania miesne. szkoda...
OdpowiedzUsuńpoza tym pozdrawiam cie serdecznie z warszawy. jestem stala czytelniczka i bardzo lubie twojego bloga. dzisiaj zebralo mi sie na przemyslenia, wiec podzielilam sie ta refleksja.
Wszystko wygląda bardzo smacznie ( jak zwykle zresztą).
OdpowiedzUsuńhttp://megwearsviolet.blogspot.com/
pozdrawiam
meg
janka-> Niewiele się w tej kwestii nie zmieniło i musisz pamiętać, że to co tu wkleiłam to tylko jeden dzień jedzenia poza domem, a nie codzienność. W domu mięsa nie jem prawie wcale, co najwyżej pierś z kurczaka i indyka, bo to jest jedyne mięso jakie przygotowuje się w moim 'host' domu. Znacznie bardziej lubię ryby i owoce morza. A wegetarianką nie będę nigdy, bo za bardzo kocham jedzenie i jego różnorodność, natomiast też nigdy nie będę fanką mięsa.
OdpowiedzUsuńohmy,im hungry now ._.
OdpowiedzUsuńloved your blog! and this post ahh so tempting! </333
OdpowiedzUsuń