24 maj 2010

A Great Food Day.

To był dzień rewelacyjnego jedzenia. Tim powiedział, że chyba najlepszy w jego życiu po tym względem i to samo dotyczy mnie. Już dawno utwierdziłam się w przekonaniu, że jakość i różnorodność jedzenia w  San Francisco jest niesamowita, a przecież ciągle mam mnóstwo miejsc do odwiedzenia!
Jeśli chodzi o "listę", to spróbowałam dopiero 18 pozycji ze 100.


P.S. Pozdrawiam z San Diego! Jutro wieczorem wracam już do San Francisco.;)


Hostel znajdował się niedaleko mojej ulubionej Tartine Bakery, więc wybraliśmy się tam na małe śniadanie.

Brioche bread & butter pudding with strawberries.

Ponadto cappuccino i morning bun, cynamonowa bułka z 'listy'.

Z Mission pojechaliśmy do Ferry Building, gdzie jest chyba najwięcej pozycji z 'listy', a ponadto w czwartki i soboty na zewnątrz znajduje się Farmer's Market, organiczny targ żywności.

W kolejce po porchettę- włoską kanapkę z wieprzowiną.

Porchetta Sandwich. Kanapce nie brakowało niczego, była nieziemska!

Chicharrones z 'listy'. Głęboko smażona skóra wieprzowa, z której powstają bekonowe prażynki rozpływające się w ustach.

Scream Sorbet. Zarówno ja, jak i Tim nie jesteśmy fanami sorbetów, ale ten.....ten był najlepszy jaki w życiu jedliśmy! Smakował bardziej jak klasyczne lody, a zarazem był bardzo orzeźwiający.

Wzieliśmy dwie gałki, kokos + trawa cytrynowa i orzechy pekan + burbon. Ta kokosowa była idealna.


Swan Oyster Depot to lokal z historią i tradycją. Byliśmy tu w lutym, ale tuż przed zamknięciem i nie udało nam się niczego zjeść. Wróciliśmy więc razem w maju. Była to pora lunchu i czekaliśmy w kolejce jakieś pół godziny, ale każdy czas jest wart tego jedzenia.
Zaciekawiły mnie banknoty z różnych krajów powieszone za barem, wśród nich były nasze 10zł.


Chleb z wędzonymi rybami (ale jakimi dobrymi!), proste-genialne danie.

Koktail z owoców morza (krewetki, mięso kraba i ostrygi). Wszystko było tak dobre, że napłynęły mi łzy do oczu w trakcie jedzenia.



Restauracja jest bardzo mała, ale przez to wspaniałe jedzenie wskoczyła do mojej osobistej listy 3-5 ulubionych lokali w San Francisco;).

 Pulled-pork sandwich z Roadside BBQ. Sporo wieprzowiny jak na jeden dzień, wiem;). Przy tej kanapce byliśmy już najedzeni tym co zjedliśmy wcześniej i pod koniec tempo jedzenia mocno się spowolniło, ale muszę napisać, że była to kolejna świetna kanapka!


Mieliśmy godzinę czasu, niebo było bezchmurne, więc pojechaliśmy pod most Golden Gate.

Może wyda się Wam to zabawne, ale to był mój pierwszy spacer po Golden Gate! Przejeżdżałam po nim nie raz, ale nigdy wcześniej nie szłam;)

Na moście zawsze jest zimno i bardzo wietrznie.

Centrum widziane z mostu.


I wreszcie mam zdjęcie z Golden Gate, must-have każdego odwiedzającego San Francisco ;).

41 komentarzy:

  1. wszystko wygląda bardzo smakowicie i widoki w tle jak zwykle oszałamiające

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty to masz podniebienie ...
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. aż zrobilam się głodna !

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach! My też przymierzaliśmy się do Swan Oyster Depot, niestety nieudanie. Wiesz, dokładnie tak sobie to wyobrażałam! Ciasno, pyszne jedzenie i brak zadęcia.
    Szkoda, że Mr Tima nie ma na filmiku!

    OdpowiedzUsuń
  5. To jedzenie na Twoim blogu jest takie ladne, ze by mi bylo szkoda jesc :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam zdjęcia jedzenia:) Mimo, że nie wszystkie z tych potraw chciałabym zjeść to wszystko wygląda bardzo apetycznie:)
    Mam pytanie: czy masz jakieś doświadczenie z wyprawami samochodowymi?

    pozdrawiam

    Gosia (z Gorzowa:>)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak patrze na ostanie zdjęcie to mam ochotę wskoczyć do tej wody. ula, ile ty jesz, nie boisz sie ze przytyjesz?! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tim jaki elegancki;)
    Koktajl z owoców morza wygląda...okropnie;P ale pewnie był dobry:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miłość do dobrego (powtarzam -dobrego jedzenia a nie "syfu") jest silniejsza od strachu przed tyciem ;)....poza tym niektórzy nie mają tendencji do tycia. Podejrzewam, że tak czy inaczej Uli to nie grozi, bo z tego co widzimy na blogu, jest osobą aktywną :)
    Aż głodna się zrobiłam... :P

    OdpowiedzUsuń
  10. ale ta smażona skóra to obrzydliwość!

    OdpowiedzUsuń
  11. i jak? most się pewnie ruszał, co? :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Oglądając te wszystkie zdjęcia zgłodniałam :P Niektóre zdjęcia mi się otwierają tylko do połowy, najwyżej spróbuję później :<. Przepiękne te widoki! Ajć i znowu to ukłucie zazdrości i jednocześnie podziwu. Pozdrawiam - Truskawka

    OdpowiedzUsuń
  13. zawsze przeglądam Twojego bloga i widze zdjęcia jedzenia to robie się głodna i zarazem smutna, że nie mogę tego właśnie zjeść! heh

    OdpowiedzUsuń
  14. ULA! Więcej Twoich zdjęć! ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ula są czasami takie chwile że żałujesz że prowadzisz bloga?:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudownie ... Teraz zauważyłam, że mieszkasz w San Francisco.. Właśnie w sobotę moja best friend tam leci, będzie całe wakacje miała staż w kancelarii. I z jednej strony jest podekscytowana, a z drugiej trochę przerażona... Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  17. a ja sie jaram, ze szaszłyka wlasnie zjadlam.. ehh.. :P yoasia

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej Muminie :)
    Uwielbiam, gdy piszesz "było mi tak dobrze, że płynęły mi łzy" To takie słodkie. I z Tima tez jest słodziak ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. a mnie ciekawi ile kosztuje taki dzień pełen przyjemności?wszystko wygląda wyśmienicie :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Pysznie wygląda to jedzonko! Zwłaszcza buły i ryby. MMmm. Co do owoców morza- jakoś nie jestem przekonana... To wszystko było surowe? Trochę tak wygląda. Ładne zdjęcia jak zawsze.
    Pozdrawiam
    nep

    OdpowiedzUsuń
  21. Ula czy Ty nigdy nie masz oporow przed zjezeniem czegokolwiek? Aaaa ta skora wieprzowe, przepraszam ale feeee....

    OdpowiedzUsuń
  22. Gosia z Gorzowa-> Jedyne doświadczenie jakie mam jest z USA (kilka weekendowych wyjazdów), poza wyprawami z rodzicami, kiedy jeszcze nie byłam kierowcą;)).

    Anonimowy z 11:52-> Już przytyłam, więc nie mam się czego bać;). Pamiętaj, że rzadko AŻ TAK się obżeram, a jak spędzam z Timem jeden dzień na miesiąc lub dwa, to jak mogę myśleć o przytyciu akurat tego dnia?;)

    Anonimowy z 13:29-> Most się na szczęście nie ruszał;).

    Anonimowy z 15:45-> Jasne, zdarzają się, ale rzadko;).

    Anonimowy z 18:54-> Zależy od tego ile i gdzie się je;). Jeśli chodzi dokładnie o TEN dzień, to przeliczając na szybko wydaliśmy na dwie osoby łącznie jakieś 50-70$.

    nep-> Tak, surowe i dzięki temu pełne smaku:).

    ewa-> A czy lubisz prażynki? Bo dokładnie tak to smakuje. Skórę wieprzową jadłaś w swoim życiu na pewno mnóstwo razy, tylko nigdy nie wypowiedziałaś tego na głos, albo była ona w takiej postaci, że nie zdawałaś sobie sprawy, że ją jesz;))).
    Co do pytania, to rzeczywiście nie mam za bardzo oporów jeśli chodzi o jedzenie;).

    OdpowiedzUsuń
  23. Będzie dzisiaj post z relacją z San Diego?;);)

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy z 8:55-> Nie, powinien pojawić się w środę rano czasu polskiego;).

    OdpowiedzUsuń
  25. jej, aż się obśliniłam cała...

    OdpowiedzUsuń
  26. razem z katarzyna s vel bzu plakalysmy z zadrosci nad tym wpisem

    OdpowiedzUsuń
  27. jak zrobiłaś tą mapkę obok postów? sama ją kolorujesz czy jak? :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Anonimowy z 11:33-> Niee, używam do tego strony internetowej, gdzie zaznaczam odwiedzone kraje, a później wklejam kod html na bloga. Sporo jest takich stron w internecie: http://www.google.com/search?q=visitied+countries+map&ie=utf-8&oe=utf-8&aq=t&rls=org.mozilla:pl:official&client=firefox-a

    OdpowiedzUsuń
  29. Hmm.. nie znam Tima , może jest miły, ale urodą nie grzeszy... :P

    OdpowiedzUsuń
  30. Anonimowy 18:45-> Ja też urodą nie grzeszę, więc chyba dobrze się dobraliśmy.
    Ciesz się, że przynajmniej Ty jesteś piękna i powodzenia w dobieraniu sobie przyjaciół/partnerów po wyglądzie.

    OdpowiedzUsuń
  31. a moim zdaniem jestescie bardzo ładną para. jakis zlosliwiec jest po prostu zazdrosny.
    czytajac tego posta slina ciekla mi z ust;p
    karo

    OdpowiedzUsuń
  32. Zazdrość ocieka po literkach! Ula, Ula co ja Ci będę schlebiać- ale już pomijając wszystko to osobowością bijesz na głowę nawet Muminka;)

    OdpowiedzUsuń
  33. ogladajac Twojego bloga mozna bardzo zglodniec Ula!:P pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  34. musze ci sie do czegos przyznac - pamietam, ze jakis rok temu napisalas, ze prawie nie jesz miesa i lubisz wegetarianskie jedzenie. nabralam wtedy do ciebie szczegolnej sympatii bo sama nie uzywam produktow pochodzenia zwierzecego i dorastalam w takim domu, gdzie ceni sie ludzi za ich stosunek do zwierzat. teraz widze ze poszlas na calosc i jesz glownie dania miesne. szkoda...
    poza tym pozdrawiam cie serdecznie z warszawy. jestem stala czytelniczka i bardzo lubie twojego bloga. dzisiaj zebralo mi sie na przemyslenia, wiec podzielilam sie ta refleksja.

    OdpowiedzUsuń
  35. Wszystko wygląda bardzo smacznie ( jak zwykle zresztą).

    http://megwearsviolet.blogspot.com/

    pozdrawiam
    meg

    OdpowiedzUsuń
  36. janka-> Niewiele się w tej kwestii nie zmieniło i musisz pamiętać, że to co tu wkleiłam to tylko jeden dzień jedzenia poza domem, a nie codzienność. W domu mięsa nie jem prawie wcale, co najwyżej pierś z kurczaka i indyka, bo to jest jedyne mięso jakie przygotowuje się w moim 'host' domu. Znacznie bardziej lubię ryby i owoce morza. A wegetarianką nie będę nigdy, bo za bardzo kocham jedzenie i jego różnorodność, natomiast też nigdy nie będę fanką mięsa.

    OdpowiedzUsuń
  37. loved your blog! and this post ahh so tempting! </333

    OdpowiedzUsuń